Oto największy problem reprezentacji Anglii na EURO. Mogą tego zazdrościć innym, wielkim drużynom

Oto największy problem reprezentacji Anglii na EURO. Mogą tego zazdrościć innym, wielkim drużynom
Vlad Dokshin / shutterstock.com
W obronie zawodnicy Manchesteru City, Manchesteru United i innych topowych klubów. W ataku gwiazdy Premier League i nazwiska, które sieją postrach wśród większości rywali. A pomiędzy? No właśnie. Reprezentacja Anglii po raz kolejny jedzie na wielki turniej pozbawiona solidnego środka pola. A w futbolu bez pomocy nie da się niczego wygrać.
Mistrzostwa Europy to pewnego rodzaju poligon dla najlepszych zawodników z drugiej linii. Z wypiekami na twarzy można wyczekiwać współpracy Paula Pogby z N’Golo Kante czy profesorów z niemieckiego uniwersytetu piłki nożnej. Gdy w większości czołowych reprezentacji do gry w centralnej strefie ustawiona jest kolejka wirtuozów, w Anglii trwa debata, czy wystawiać zawodnika z Leeds United, a może West Hamu. Różnica klas, która finalnie może zdecydować o sukcesie, a raczej jego braku w przypadku “Synów Albionu”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Angielskie przekleństwo

Declan Rice, Jordan Henderson, Kalvin Phillips, Mason Mount i Jude Bellingham - oto piątka zawodników widniejących w kategorii “midfielders” na stronie brytyjskiej federacji. Czy któryś z nich faktycznie ma zadatki na lidera? Czy przypadkiem nie obserwujemy bolesnej powtórki z rozrywki, kiedy przepaść między poziomem angielskiej ofensywy, a pomocy była zbyt drastyczna? Największy potencjał z tego grona ma Mount, chociaż trudno go rozpatrywać jako klasycznego rozgrywającego. W Chelsea Thomas Tuchel raczej wystawiał go bliżej lewej strony, ale wokół siebie miał on N’Golo Kante czy Jorginho, a nie, z całym szacunkiem, Rice’a i Hendersona.
Anglicy od niepamiętnych czasów cierpią na brak klasowego pomocnika, który dyrygowałby całą orkiestrą. Ostatnim liderem bliskim doprowadzenia “Trzech Lwów” na sam szczyt był tak naprawdę Paul Gascoigne. Z nim w składzie jednak futbol też “nie wrócił do domu”, jak mawiają na Wyspach. Marzenia o tytule mistrzowskim utopiły się niczym kariera “Gazzy” w kieliszku. Oczywiście, w kolejnych latach Brytyjczycy wydali na świat wielkie gwiazdy pokroju Stevena Gerrarda, Franka Lamparda czy Paula Scholesa, aczkolwiek nigdy nie zdołali oni przenieść poziomu z piłki klubowej na reprezentacyjny. Z kolei w ostatnich latach posucha stanowi prawdziwą udrękę.
Wystarczy spojrzeć na ostatnie poczynania Anglików podczas wielkich imprez. Mundial 2014 i duet Henderson-Gerrard prosto z miasta Beatlesów. Przed turniejem kibice mogli śpiewać “Don’t let me down”. Po odpadnięciu z grupy pozostało jedynie intonowanie szlagieru “Help”. Na ostatnim EURO Wyspiarze skompromitowali się z Islandią. Tym razem w środku pola wystąpili równie przebojowy, co kontrowersyjny Dele Alli, korpulentny Eric Dier i Wayne Rooney (!). Wiemy, że “Wazza” w ostatnich latach kariery nieco zmienił boiskową pozycję, jednak wystawianie go na tak ważnym turnieju w środku pola było demonstracją bezradności.
Gareth Southgate także zdaje sobie sprawę, że po prostu nie ma do dyspozycji klasowych rozgrywających. Z pustego i Salomon nie naleje. Selekcjoner od dawna próbuje zatem tuszować braki własnej drużyny i wychodzi mu to z różnym skutkiem. Na mundialu w 2018 roku trener zdecydował się ograniczyć do minimum grę w centralnej strefie. Taktyka 1-3-4-3 miała pozwolić na przeniesienie odpowiedzialności na skrzydłowych i wahadłowych. Dojście do półfinału mogłoby być uznane za potwierdzenie słuszności idei Southgate’a. Pamiętajmy jednak, że po drodze do tej fazy Anglia pokonała jedynie Szwecję i Kolumbię (po rzutach karnych). Dopiero w 1/2 finału “Synów Albionu” czekał prawdziwy test, kiedy naprzeciw nich stanęli Ivan Rakitić, Luka Modrić czy Mateo Kovacić. Egzamin oblali.

Przykład idzie z dołu

Problemy Anglii wciąż mogą wynikać z nieco archaicznego sposobu szkolenia. Do brytyjskiego stylu gry przywarła łatka stawiania na siłę i atletyzmm niekoniecznie fantazję i kreatywność. Są wyjątki od tej reguły, jednak skład reprezentacji potwierdza, że problem wciąż nie został rozwiązany. W kadrze nie ma wirtuozów, a jeśli ktoś jest obdarzony wybitną techniką, to zaraz przesuwa się go bliżej bramki. Phil Foden czy Jack Grealish są rozpatrywani jako opcje na skrzydło, nie do środka pola. Tak jakby na “Wyspach” zapomniano, że nawet najlepsza linia ataku wspomagana przez znakomitych obrońców potrzebuje spoiwa pośrodku.
- Poczyniliśmy pewne postępy, ale niektóre szkodliwe nawyki wciąż są obecne w tej kadrze. Ostatnio po dziesięciu minutach meczu patrzyłem na naszych pomocników, patrzyłem na pomocników rywali i widziałem przepaść. Nie mamy graczy, którzy mogliby przyjąć piłkę w środkowej strefie, obrócić się i stworzyć przestrzeń. To umiejętność, którą trudno dokładnie wyjaśnić, ale posiadają ją Frenkie de Jong, Toni Kroos, wcześniej Xavi i Andrea Pirlo. Zawsze powtarzam, że największym problemem Anglii jest to, że nie potrafimy kontrolować spotkania - mówił Gary Neville na antenie “Sky Sports”.
Były obrońca zdiagnozował problem Anglików po porażce z Belgią. Southgate wystawił wtedy środek pola Rice-Henderson. Naprzeciw siebie mieli oni Kevina De Bruyne i Youriego Tielemansa. Na jakość drugiej linii uwagę zwracał także Roy Keane.
Najlepszym uwidocznieniem tych kłopotów są rodzime rozgrywki. Premier League to obecnie najlepsza liga świata, w której grają czołowi piłkarze pod okiem topowych szkoleniowców. Ale ilu angielskich pomocników znajduje się w ligowej czołówce? Środek pola mistrzów świata gra na Wyspach, jednak są to Kante i Pogba, nie Henderson i Rice. Przyczyną braku ukształtowania klasowego pomocnika może być skostniałe podejście do futbolu. Wystarczy spojrzeć na wyróżniających się trenerów w angielskiej ekstraklasie. Pep Guardiola - barcelońska filozofia futbolu, Thomas Tuchel, wierny uczeń, który przerósł katalońskiego mistrza. Oni potrafią stworzyć boiskowych magików, jednak młodzi Anglicy w pierwszych latach kariery zwykle nie mają okazji pracować pod okiem trenerskich geniuszy. Najpierw czeka ich brutalne zderzenie z rzeczywistością i konserwatywnymi menedżerami pokroju Roya Hodgsona i Seana Dyche’a.
Trener z Wielkiej Brytanii nigdy nie wygrał Premier League. To o czymś świadczy, a to przecież oni mają tworzyć nowe pokolenia dla reprezentacji. Angielscy pomocnicy są uczeni, żeby biegać, stawiać na wydolność, motorykę, wytrzymałość, a to wszystko kosztem polotu, błyskotliwości. Brytyjczycy nie tworzą zawodników o charakterystyce zbliżonej do Andresa Iniesty czy Xabiego Alonso. Stawia się na piłkarzy box to box, żeby na wielkich turniejach samemu zostać znokautowanym.
- Naszym problemem jest ignorancja. My wymyśliliśmy futbol, więc myślimy, że niczego nie trzeba zmieniać, że nigdzie indziej nie zrobią tego lepiej. Kształtujemy napastników, ale w środku pola mamy biegaczy otoczonych bardziej kreatywnymi zawodnikami z zagranicy. Nasza kultura gry nie wspiera swobodnej gry. Nie widzę nawet możliwości zmiany tej mentalności - mówił dla portalu “These Football Times” Alex Clapham, który pracował m.in. w Manchesterze City.
- W naszym kraju wciąż jest problem z tym, na czym się skupiamy, z językiem, którego używamy, rozmawiając o futbolu. Alan Shearer był fenomenalnym strzelcem, piłkarzem bardzo inteligentnym, obunożnym, czytającym grę. Ale opisując go, zawsze odwołujemy się do tego, że miał świetne warunki fizyczne i był dobrze zbudowany. Mamy lata do nadrobienia pod względem rozumienia gry - wtórował Feargal Brennan, dziennikarz sportowy.

Pięta Achillesowa

Anglia jedzie na EURO z nierozwiązanym problemem, który dokucza jej od lat. Decyzje Southgate’a potwierdzają, że nawet on nie znalazł jeszcze remedium na bolączki w środku pola. W żadnym z ostatnich kilku spotkań towarzyskich selekcjoner nie wystawił tego samego zestawienia pomocników (choć wpływ na to miały też urazy). Eksperymentował, desygnując do gry tercety w różnych konfiguracjach: Phillips-Ward-Prowse-Grealish, Rice-Grealish-Bellingham czy Rice-Phillips-Mount.
Brytyjczycy mogą poczuć się jak polscy kibice, bowiem ich szkoleniowiec również szuka, bada, próbuje nowych rozwiązań. Porównania z “Biało-czerwonymi” wcale nie są odrealnione. Mimo ogólnie wyższej jakości “Synów Albionu”, Anglicy mogą nam zazdrościć na przykład Piotra Zielińskiego. Gracz Napoli często nie jest doceniany przez rodzimych kibiców, jednak to pomocnik w stylu hiszpańsko-latynoskim. Technik, magik, kreator. W gronie podopiecznych Southgate’a brakuje nutki fantazji, polotu. Tak naprawdę najlepszym wyborem do środka pola mógłby się okazać prawy obrońca, czyli Trent Alexander-Arnold. Eksperci na Wyspach podkreślali, że zawodnik Liverpoolu potrafi otworzyć grę, dysponuje świetnym przeglądem pola. Posiada cechy, których brakuje Hendersonowi, Phillipsowi i Rice’owi. Wiadomo niestety, że 22-latek nie pojedzie na mistrzostwa z powodu kontuzji.
Już w fazie grupowej Anglicy przeżyją małe deja vu, rywalizując z Chorwacją. Mimo że w kadrze “Vatrenich” nie występuje już Ivan Rakitić, znów mogą oni przewyższyć rywali pod tym względem. Modrić, Kovacić i Brozović to na papierze znacznie lepsze opcje niż te, które pozostały do dyspozycji Southgate’a. Selekcjoner może szukać nowych rozwiązań, zmieniać ustawienia, ale wszystkiego nie da się zatuszować. Winny nie jest jeden trener, ale wszechobecna mentalność, która powoduje, że Anglicy tworzą rzemieślników, nie artystów. “Kick and rush” - oto ich filozofia budowy linii pomocy. Gdy na Wyspach uczy się pomocników szybko biegać, inne nacje uczą szybko myśleć. A to jest w środku pola najważniejsze.

Przeczytaj również