Państwo Icardi nigdy nie będą ikoną. Agentka-celebrytka kocha i działa na szkodę napastnika PSG

Państwo Icardi nigdy nie będą ikoną. Agentka-celebrytka kocha i działa na szkodę napastnika PSG
ph.FAB/shutterstock.com
Futbol to nie tylko piłkarze. To również otoczka, menedżerowie, trenerzy i dziennikarze. To oni współtworzą nasz ukochany spektakl. I chociaż każdy ma prawo do swojego zdania, to są i postacie, w stosunku do których niemal wszyscy są zgodni. Na przykład Wanda Nara, partnerka Mauro Icardiego. Drugiego tak destruktywnego charakteru naprawdę można szukać na próżno.
Czym byłaby piłka nożna bez wyrazistych postaci? Bez osób, które dodają jej kolorytu, nakręcają kontrowersje i sprawiają, że po prostu mamy o czym rozmawiać? Sport to jednak show i nie ogranicza się tylko do tego, co dzieje się na murawie.
Dalsza część tekstu pod wideo
W obecnych czasach nierzadko wypowiedzi w studiach czy wywiadach potrafią przyćmić wydarzenia boiskowe. Mistrzynią tego typu zagrywek jest partnerka życiowa Mauro Icardiego i zarazem jego agentka, Wanda Nara. Osoba tak ociekająca kontrowersją, że aż wyjątkowa.
O tym, jak z jej powodu rozpadła się przyjaźń napastnika PSG z rodakiem, Maxim Lopezem, pisaliśmy już wcześniej. Dlatego też nie ma co rozwodzić się nad tym, jak Mauro odbił małżonkę swojemu kumplowi oraz o eskalacji powstałego konfliktu.
Tym razem bardziej interesującą osobą jest agentka-celebrytka. Kobieta, która robi wszystko, aby ona sama, jak i jej klient (a zarazem wybranek) lądowali na pierwszych stronach gazet, przy okazji... stale przekraczając granice dobrego smaku i działając na jego szkodę.

„Pudelkowa” agentka

Zacznijmy od podstaw, czyli tego, skąd właściwie wziął się pomysł na to, żeby były najlepszy strzelec Serie A wybrał na swoją reprezentantkę akurat żonę. No i właśnie. Innych przesłanek, niż ich relacje, po prostu nie ma. Nara wcześniej pracowała w telewizji, nie miała żadnego doświadczenia w tej czy podobnej profesji.
Popatrzmy zresztą na to, jak pokierowała karierą swojego ukochanego. Mauro w Interze w pewnym momencie stał się przecież persona non grata. Kibice otwarcie manifestowali swoją antypatię do piłkarza, a doniesienia medialne mówiły również o podobnym stosunku jego kolegów z szatni. Wina nie leżała tylko po stronie zawodnika (chociaż, pisząc bardzo bezpośrednio, niezły z niego „dzban”), ale również małżonki.
Była partnerka Maxiego Lopeza postawiła w przypadku Icardiego na pudelkową „politykę pierwszych stron gazet”. Krótko mówiąc, jeżeli akurat nic się o nim nie mówiło, to zapowiadała transfer. Rok temu powiedziała nawet, że Inter już sprzedał swojego piłkarza do Juventusu. Kiedy temat się uspokajał, informowała, że jej obecny małżonek jednak postanowił zostać w klubie tylko po to, aby... wbić mu szpilkę.
O napastniku stale było głośno, ale fanom nie mogło się to podobać. Wystarczy porównać to do sytuacji z Mino Raiolą, Paulem Pogbą i Manchesterem United. Kibice „Czerwonych Diabłów” nieustannie narzekają na Francuza. A teraz wyobraźcie sobie, że „intensywność” plotek wzrasta dwukrotnie, a do tego nakręca je osoba o mentalności antagonistek z tureckich telenoweli.

Palenie mostów

Dziwicie się fanom „Nerrazzurich”, że mieli dosyć? Wanda to, Wanda tamto - mój ukochany jest krzywdzony przez klub, trenera, kibiców, potrzebuje lepszej drużyny, bo tą przerasta umiejętnościami... ile właściwie można? To po prostu musiało sprawić, że przestano traktować małżeństwo Icardich poważnie, przynajmniej jeśli chodzi o wypowiedzi w mediach.
Dobry agent piłkarski potrafi bowiem nie tylko wepchnąć swojego klienta na okładki, ale i sprowokować zainteresowanie jego osobą. W przypadku naszej dzisiejszej bohaterki sytuacja wygląda inaczej. Punkt pierwszy? Spełniony. Punkt drugi? Katastrofa.
Zbiór cytatów Wandy Nary, które uderzają w Inter, jak i jego zawodników, jest bardzo obfity. Najnowszy z nich dotyczy Romelu Lukaku: - Dobrze byłoby zobaczyć Lukaku również w ważnych meczach - mówiła w programie telewizyjnym „Tiki Taka”.
- Nie strzelił ani jednego gola w Champions League, fazę pucharową może obejrzeć najwyżej w telewizji. Poprzednia dziewiątka strzeliła dla Interu 150 goli - dodała.
Tak tylko przypomnę, że wykup Mauro przez PSG wciąż nie został potwierdzony. A zatem Argentyńczyk może wrócić na Giuseppe Meazza i... dzielić szatnię z Belgiem. Chociaż, biorąc pod uwagę narrację przyjętą przez jego agentkę, nie można mieć wątpliwości. To już palenie mostów i pewna gra na transfer.

„Hamulec” kariery

To, co robi żona Icardiego to zwyczajny absurd. W końcu nikt nie zabrania agentom wywoływać zainteresowania swoimi klientami na różne sposoby. Najważniejsze jest jednak to, aby nie zamykać żadnych drzwi. No i nie uderzać w konkretne osoby.
Kto w końcu chce mieć w drużynie gościa, który wraz ze swoim otoczeniem stanowi potencjalny punkt zapalny i powód niesnasek w szatni? Pojawiały się już zresztą informacje o tym, że zainteresowane kluby wycofywały się z planów ściągnięcia argentyńskiego napastnika... właśnie przez Wandę.
Tak naprawdę, to od samego początku relacji z Mauro, eks-małżonka Maxiego Lopeza miała negatywny wpływ na jego życie zawodowe. Od skandalu obyczajowego pomiędzy dwoma kumplami wszyscy zaczęli patrzeć na Icardiego inaczej. Nie widzieli go już tylko jako piłkarza, ale i gościa, który zdradził przyjaciela. Nara z kolei w świadomości kibiców stała się współwinną całego zamieszania. Tą, która ściągnęła go na złą drogę.
I tak, sam napastnik też ma swoje za uszami, bo przecież chwalił się nawet powiązaniami z argentyńskim półświatkiem, ale to nie było coś stricte związane ze sprawami boiskowymi. Gdy jednak zwolnił swojego wcześniejszego agenta i postawił na żonę, wszystko zaczęło się mieszać.
Wanda Nara i Mauro Icardi w oczach kibiców są nierozłączni. Gdy ona coś powie, to od razu utożsamia się to z ukochanym. A najgorsze jest to, że wiele tych wypowiedzi po prostu nie powinna nigdy pójść w eter. Ona zwyczajnie działa na szkodę swojego klienta. I gdyby nie był jej mężem, to z pewnością dawno by się z nią pożegnał.
Ale cóż, wydaje się, że zatrudniając swoją małżonkę, ten naprawdę klasowy piłkarz sam zgotował sobie los wiecznie uważanego za buca „bad boya”. Nie wiadomo, czy sam tego chciał, ale na pewno zrobił sobie krzywdę.
Gdyby miał lepszą opinię, to pewnie dziś bez wahania stawiano by go w gronie najlepszych napastników świata. A tak? Przynajmniej jest szczęśliwy w swoim życiu prywatnym. Szkoda tylko, że żona pogarsza jego sytuację na polu zawodowym.
Z pewnością chcieliby być parą, jak Bonnie i Clyde. Swego rodzaju ikoną – w tym przypadku futbolowego małżeństwa. My jednak będziemy wspominać ich głównie z tych złych powodów, a Wandę Narę chyba już zawsze będzie się traktować jak wieczną hamulcową Mauro Icardiego.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również