Patrick Bamford grał w rugby i proponowali mu stypendium na Harvardzie. Napastnik, który ośmieszył van Dijka

Grał w rugby i proponowali mu stypendium na Harvardzie. Kim jest napastnik, który ośmieszył van Dijka?
Xinhua / PressFocus
Leeds United pechowo przegrało z Liverpoolem na inaugurację sezonu Premier League, ale podopieczni Marcelo Bielsy pozostawili po sobie oszałamiające wrażenie. Jednym z wygranych tego pojedynku został bezsprzecznie Patrick Bamford. Napastnik “Pawi” ukoronował udany występ golem. I choć mógł zostać prymusem na Harvardzie lub zdolnym rugbystą, to w pewnym momencie postawił na futbol. Teraz zbiera owoce tej decyzji.
Snajper Leeds urodził się 5 września 1993 roku w Grantham. Już w wieku ośmiu lat rodzice zapisali Paddy’ego, jak nazywany jest snajper, do akademii Nottingham Forest. Przygodę z kopaniem piłki przez Bamforda przerwał okres licealny, ponieważ w placówce edukacyjnej, do której uczęszczał, nie było sekcji piłkarskiej. Patrick postanowił, że spróbuje własnych sił w rugby, co potraktował jako wyzwanie. Chociaż na późniejszym etapie kariery zdarzało mu się prezentować bardziej zdolności aktorskie, aniżeli twardą grę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Trzeba podkreślić, że Bamford w szkole “jechał” prawie na samych piątkach. Był pilnym uczniem aż do znudzenia. Francuski, historia, biologia - to wszystko miał w małym palcu. Paddy otrzymał nawet stypendium od uniwersytetu Harvarda, ale odrzucił ofertę na rzecz profesjonalnych występów dla Nottingham. Następnie prędko przeniósł się do Chelsea. Taka okazja zwykle nie zdarza się dwa razy w życiu.

Artystyczny włóczykij

Bamford wyróżniał się na tle innych graczy, lecz nie na tyle, żeby znaleźć uznanie w oczach trenerów formatu Roberto Di Matteo, Rafy Beniteza czy Jose Mourinho. Większość meczów rozgrywał w drużynach rezerw „The Blues”, a w wolnym czasie dokształcał się w dziedzinie muzyki. Realizował pasje, biorąc lekcje gry na pianinie, skrzypcach, gitarze i saksofonie. Kolejne pięć lat spędził na tułaczce po klubach, które występowały nawet na trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii z różnym skutkiem. W 2015 roku wrył się w pamięć działaczom Middlesbrough, gdy otworzył wynik w czwartej rundzie FA Cup podczas potyczki przeciwko Manchesterowi City, zwyciężonego przez „The Boro” 2:0.
W styczniu 2017 roku Chelsea podjęła decyzję o definitywnym pozbyciu się Paddy’ego. Piłkarz zdołał jeszcze zaliczyć występy w barwach Crystal Palace, Norwich i Burnley. Gdy pojawiła się okazja na stały wykup Bamforda, władze Middlesbrough nie kazały napastnikowi czekać zbyt długo. Wyłożyli za niego siedem milionów euro. W “Boro” pamiętali jego skuteczną grę na wypożyczeniu w sezonie 2014/15. Bamford nie spełnił jednak w stu procentach oczekiwań sztabu szkoleniowego i kibiców. Marnował sporo dogodnych sytuacji podbramkowych. Dwanaście trafień nie uchroniło go przed następną przeprowadzką. Po półtora roku zgłosiło się po niego Leeds, którym dopiero co zaaplikował pierwszego hat-tricka w karierze. Los bywa przewrotny.

Przebudzenie mocy

Przenosiny 27-latka na Elland Road doskonale złożyły się z zatrudnieniem na stanowisku trenera Marcelo Bielsy. Argentyński menadżer dostrzegł w Bamfordzie olbrzymi drzemiący potencjał i postanowił wybudzić go ze futbolowej sjesty. Bielsa wiedział, w jaki sposób należy spożytkować umiejętności napastnika, aby „Pawie” ponownie zagościły w Premier League.
O ile w sezonie 2018/19 ta sztuka „El Loco” się nie udała, o tyle przez ubiegłe rozgrywki Championship zespół Leeds szedł jak po swoje, z przytupem wygrywając drugą ligę angielską. Bamford zakończył sezon z 16 golami na koncie, walnie przyczyniając się do do awansu do elity.
- Jestem dłużnikiem Marcelo Bielsy, ponieważ to pierwszy szkoleniowiec, który sklasyfikował mnie jako nominalną „dziewiątkę”. Inni menedżerowie znali moją wartość na tej pozycji, ale obsadzali mnie raczej w roli gracza podwieszonego za napastnikiem albo na skrzydłach. Bielsa mi zaufał i dzięki niemu stałem się lepszym piłkarzem - zauważył Bamford.
Bielsa z pewnością nie żałuje, że podarował Patrickowi szansę na rozwinięcie skrzydeł w ofensywie. Zawodnik tę okazję skrzętnie wykorzystuje na każdym kroku. Ponadto świetnie rozumie się z kolegami na boisku, zdając sobie sprawę z tego, jak ma poruszać się na wysokości pola karnego, tworząc partnerom otwarte przestrzenie. Efekty znakomitej współpracy zawodników Leeds mogliśmy dostrzec już w meczu z Liverpoolem.

Van Dijk - Ośmieszenie

Zanim Paddy został wiodącą postacią w drużynie „Pawi”, zanotował łącznie 27 meczów w Premier League, kiedy bywał na wypożyczeniach w Crystal Palace, Norwich City, Burnley i Middlesbrough. Nigdzie nie zdołał przebić się do pierwszego składu. Razem uzbierał ledwie 667 minut na boiskach angielskiej ekstraklasy. A teraz wyszedł w podstawowej jedenastce na pierwszy od 16 lat mecz Leeds na najwyższym szczeblu. Bramka zdobyta przeciwko Liverpoolowi powinna napędzić strzeleckie zdolności Patricka. Jakby pragnął powiedzieć: „Van Dijk najlepszym stoperem świata? Potrzymaj mi piwo!”.
Szkolny błąd holenderskiego obrońcy „The Reds” był ewidentny i karygodny, zatem Paddy bez skrupułów postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Odnosimy wrażenie, że ten sezon będzie należał nie tylko do Leeds United, ale przede wszystkim do Patricka. Rugbysta, instrumentalista, momentami aktor oraz świetny atakujący. Nie pomylimy się zbytnio, jeśli stwierdzimy, że Bamford to człowiek-orkiestra. Tej melodii aż chce się słuchać. Przed 27-latkiem życiowa szansa na udowodnienie własnej wartości. I to nawet pomimo kupna przez Leeds Rodrigo Moreno z Valencii za ok. 30 mln euro. Paddy łatwo miejsca w składzie nie odda.

Przeczytaj również