Perełka z Polski pokazała się światu. "Tenisowa czołówka to nie jest dla niej inna galaktyka"

Perełka z Polski pokazała się światu. "Tenisowa czołówka to nie jest dla niej inna galaktyka"
screen Polsat Sport
Maja Chwalińska rywalizację w Wimbledonie zakończyła na drugiej rundzie, ale przy okazji pierwszego w karierze udziału w turnieju głównym Wielkiego Szlema pokazała się szerszej publiczności i zyskała grono ludzi, którzy teraz baczniej będą się jej przyglądać. Bo styl i sposób gry ma wyjątkowy.
Sam awans do turnieju głównego był dla Chwalińskiej sporym sukcesem. Na eliminacje przyjechała jako tenisistka nierozstawiona, z niewielkim doświadczeniem na kortach trawiastych. W tym roku zagrała na tej nawierzchni tylko jeden turniej, w zawodach rangi ITF dotarła do ćwierćfinału.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwszy raz w Szlemie

Wygrane w dwóch pierwszych pojedynkach, z Bolsovą i Ignatik, nie były jeszcze niespodzianką, ale rywalizacja o wejście do turnieju głównego z Coco Vandenweghe wydawała się zadaniem więcej niż trudnym. Amerykanka co prawda od dawna daleka jest od formy sprzed lat, ale nadal znacznie lepiej zna trawę, ma doświadczenie na wysokim poziomie. Chwalińska jednak potrafiła ją pokonać, pokazała na kortach w Roehampton, gdzie rozgrywane są kwalifikacje Wimbledonu, kilka efektownych, technicznych zagrań i awansowała do głównej drabinki. Przebrnąć przez eliminacje w Wielkim Szlemie próbowała nie po raz pierwszy, ale w poprzednim sezonie trzykrotnie kończyła rywalizację po pierwszym spotkaniu.
Sam awans, a następnie też zwycięstwo w pierwszej rundzie z Kateriną Siniakovą było zwieńczeniem bardzo długiej drogi. Oczywiście przed Chwalińską mnóstwo lat w zawodowym tenisie, to tak naprawdę bardziej początek niż koniec, ale doszła do pewnego etapu, który pewnie jeszcze od czasów juniorskich uznawała za cel, czyli znalezienie się wsród 128 tenisistek, które występują w wielkoszlemowych zawodach.
Łatwo nie miała. Na pierwszy plan wybija się trudna sytuacja z ubiegłego roku, kiedy poinformowała, że przerywa karierę z powodu depresji. "Ostatnie dwa lata były dla mnie bardzo trudne. Miałam wiele problemów zdrowotnych, przez co wycofywałam się z turniejów lub kreczowałam mecze. Te kilkanaście ostatnich miesięcy jest dla mnie ciężkie również pod kątem psychicznym. Od końca 2019 roku choruję na depresję. Pojawiające się nieustannie kontuzje na pewno nie pomagały mi poradzić sobie z tą chorobą" - napisała w mediach społecznościowych.
Zadeklarowała, że wróci na kort, kiedy będzie gotowa. Przerwa trwała mniej więcej pół roku. We wrześniu 2021 poinformowała, że znów będzie rywalizowała. "Jestem ogromnie wdzięczna za wsparcie jakie otrzymałam w ostatnim okresie tj. rodzinie, przyjaciołom, trenerowi, managerowi, BKT TEAM, psychologowi, Polskiemu Związkowi Tenisowemu, sponsorom oraz Wam kochani kibice. Na pewno pomogło mi to wrócić na kort szybciej i cieszyć się ponownie grą w tenisa. Do zobaczenia na turniejach" - napisała w mediach społecznościowych.

Sukcesy juniorskie

Chwalińska to tenisistka, która na juniorskim etapie kariery osiągała bardzo dobre wyniki. Wygrywała z kadrą do lat 14 drużynowe mistrzostwo Europy, w parze z Igą Świątek sięgną po tytuł w mistrzostwach Europy do lat 16 w deblu, a największym sukcesem było zwycięstwo w juniorskim Pucharze Federacji. Do pewnego momentu Chwalińska i Świątek były postrzegane jako dwa największe talenty w polskim kobiecym tenisie. Dopiero przy wejściu w tenisową "dorosłość" ich drogi zaczęły się rozjeżdżać. Chwalińska miała sporo problemów zdrowotnych, często musiała przerywać treningi, leczyć się, co mocno utrudniało budowanie rankingu.
Spore nadzieje mogła mieć po 2019 roku, kiedy wygrała trzy imprezy rangi ITF, ale one mają to do siebie, że punktów w nich, nawet za zwycięstwo, nie ma za dużo, a meczów trzeba zagrać całe mnóstwo. Ta liczba meczów się potem na niej odbijała, pojawiały się kolejne kontuzje i trudno było utrzymać ciągłość startową.
W przypadku Chwalińskiej trzeba też pamietać, iż często żeby wygrać punkt musi się napracować znacznie bardziej niż większość rywalek. Ze względu na niezbyt imponujące warunki fizyczne nie może opierać gry na krótkich, szybkich akcjach, musi swoje wybiegać, utrzymać piłkę, co potrafi robić świetnie, ale co też kosztuje sporo wysiłku.
Ten sezon rozpoczęła udanie, ale nadal na poziomie ITF. Wygrała turniej w Tunezji, poprawiła m.in. finałem w Portugalii, a całkiem niedawno sięgnęła po tytuł w Czechach. Doszła do 170. pozycji w rankingu WTA, co pozwoliło jej się zgłosić do eliminacji Wimbledonu. Pozostaje żałować, że w tym roku w Londynie nie są przyznawane punkty, bo dzięki awansowi do drugiej rundy przesunęła by się znacznie bliżej pierwszej setki, prawdopodobnie w okolice 130. miejsca.

Świat ją zauważył

Wimbledon pokazał jednak, że informacje o jej potencjale i możliwościach nie były przesadzone. W najbliższych tygodniach nadal czeka ją jeszcze walka o punkty na zapleczu wielkiego tenisa, ale jeśli cały czas będzie się rozwijać i ogrywać z coraz lepszymi tenisistkami, to sufit dla niej nie istnieje. Realnym celem jest na ten moment oczywiście wejście do czołowej setki, to pozwoliłoby grać w turniejach głównych Wielkiego Szlema i tez być może w mniejszych imprezach WTA. Nie musiałaby często przebijać się przez eliminacje, a zmniejszenie liczby pojedynków dobrze wpłynęłoby też na kwestie zdrowotne. W Londynie widzieliśmy Chwalińską z opatrunkami na nodze.
Bez wątpienia w kobiecym tenisie dodałaby kolorytu, bo nie opiera się, jak wiele zawodniczek, na sile, lecz ma znakomitą rękę do tenisa, czucie i umiejętność gry kombinacyjnej. Wielu zagranicznych obserwatorów zachwycało się jej kombinacją: skrót i lob podczas meczu z Siniakovą. Nie ma się co oszukiwać, czasem warunki fizyczne nie będą ułatwiać zadania, akurat na trawie jej styl się sprawdzał, ale też w przeszłości potrafiła znaleźć sposób na silniejsze fizycznie przeciwniczki.
Po rywalizacji w Wimbledonie ma na pewno świadomość, że tenisowa czołówka to nie jest inna galaktyka. Sama zwracała uwagę, że ostatecznie z Alison Riske zabrakło jej sił, ale dopiero pierwszy raz miała okazję rywalizować z tak mocnymi rywalkami. Punktowo się na imprezie w Londynie nie zbuduje, ale wiary na dalszą część sezonu wygrała całe mnóstwo.

Przeczytaj również