Piątek: Gdy przyjechałem, nikt na mnie nie czekał. Teraz ciężko przejść sto metrów, wołają: Bomber! Pistolero!

Piątek: Gdy przyjechałem, nikt na mnie nie czekał. Teraz ciężko przejść sto metrów, wołają: Bomber! Pistolero!
screen z youtube
Choć Krzysztof Piątek zaliczył fenomenalny start sezonu, nie buja w obłokach. Zawodnik jest bardzo opanowany w tym całym zamieszaniu, jakie powstało wokół niego.
Napastnik w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl przyznał, że najbardziej zajmuje go kolejny trening i mecz. Nie czyta prasy, nie interesują go spekulacje. - Niedawno zgłosiła się "La Gazzetta dello Sport". Udzieliłem jednego z pierwszych wywiadów we Włoszech i szczerze przyznam: myślałem, że to jakaś lokalna, mała gazetka - powiedział i wyjaśnił, że następnego dnia dzwonili do niego znajomi z gratulacjami z powodu wywiadu w największym włoskim dzienniku. - W ten sposób dowiedziałem się, że to najbardziej poczytna gazeta w kraju.
Dalsza część tekstu pod wideo
Piątek podkreśla, że nie emocjonuje się rekordami, które udało mu się już pobić. Co więcej, nie wie nawet dokładnie, jakie to rekordy. - Prawda jest też taka, że jak zagram 2 lub 3 spotkania słabiej, to jest spore prawdopodobieństwo, że mogę trafić na ławkę rezerwowych. Konkurencja w ataku jest bardzo duża - zauważył i wspomniał swój pierwszy dzień w nowym klubie. - Nikt na mnie nie czekał. Zresztą, tłumów się nie spodziewałem. Podczas testów medycznych w klinice klubu kilka osób się zorientowało, że przyjechał chyba ktoś nowy. Zawodnik. Paru kibiców i dziennikarzy podeszło. Ale też nie za wielu. - tłumaczy Piątek, który dodaje, że teraz jest zupełnie inaczej. - Czasem trudno przejść spokojnie sto metrów. Kibice we Włoszech wołają na mnie: Bomber! Pistolero! Starają się poprawnie wymówić moje nazwisko. Coraz rzadziej zdarza się, że Piątek mówią przez "a", nie przez "ą". Podchodzą, dziękują za gole, życzą podtrzymania passy.
Polak nie obawia się "zacięcia". Gdy się przytrafi, Piątek po prostu skupi się na dalszej pracy. Nie będzie się denerwować. - Najpierw mówiono: po co jadę do Genui, będę rezerwowym. Później: że strzelam gole, ale amatorom w sparingach. Następnie: zdobył cztery bramki, ale w pucharze Włoch, z Lecce, klubem z drugiej ligi. A gdy zacząłem trafiać w Serie A, gdzieś w powietrzu unosiło się przekonanie, że ta passa zaraz się skończy - wskazał. - Trochę nie rozumiem, czemu w Polsce część ludzi zamiast się cieszyć, szuka na siłę problemów. Dlatego podchodzę bardzo spokojnie od kwestii ewentualnego "zacięcia się".
Odniósł się także do porównań z Ronaldo. - Bądźmy poważni. Nigdy w życiu nie osiągnę tyle, co Ronaldo. A że teraz jestem wyżej w tabeli strzelców od Ronaldo, nic nie znaczy. Sam z siebie będę zadowolony, jak taką skuteczność utrzymam 2 lub 3 sezony - stwierdził i zdradził, jak zareagował na wieść o rzekomym zainteresowaniu ze strony Barcelony. - Tak jak teraz. Parsknąłem śmiechem. Tam już jest jeden "Pistolero". Ja na ten moment tam nie pasuję. Nie wierzę w to - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Jagniaciak04 Oct 2018 · 18:37
Źródło: sportowefakty.wp.pl

Przeczytaj również