Piątek to idealne rozwiązane dla Barcelony. Z każdym kolejnym jego golem coraz łatwiej nam w to uwierzyć

Piątek to idealne rozwiązane dla Barcelony. Z każdym kolejnym jego golem coraz łatwiej nam w to uwierzyć
screen z youtube
Dotychczas „Biało-czerwoni” nie odegrali żadnej roli w historii klubu z Camp Nou. I chociaż przez wiele lat uważano Waltera Rozitsky’ego za jedynego Polaka, który występował w pierwszej drużynie „Dumy Katalonii”, w ubiegłym roku ostatecznie potwierdzono, że w rzeczywistości był on Niemcem. Być może jednak, już niedługo będziemy mogli bez żadnych wątpliwości powiedzieć, że Polak bronił bordo-granatowych barw jednego z najsłynniejszych klubów w dziejach.
Wszystko za sprawą wybitnej dyspozycji Krzysztofa Piątka, którego start w lidze włoskiej jest po prostu niewytłumaczalną anomalią. 23-letni napastnik zadziwiał skutecznością już podczas meczów przedsezonowych, gdzie dokonywał egzekucji na kolejnych rywalach, ale wszystkie nad wyraz pozytywne opinie momentalnie studzono twierdzeniami, iż mecze ligowe z poważniejszymi rywalami zweryfikują snajpera.
Dalsza część tekstu pod wideo
Szkopuł w tym, że Serie A ruszyła z kopyta, a „El Pistolero” nadal się nie zaciął. Argumenty o niskiej jakości rywali, z którymi punktował Piątek zweryfikowało z kolei trafienie wychowanka Lechii Dzierżoniów w starciu z Portugalią w ramach Ligi Narodów, które było tylko kolejnym zerwanym skalpem do obfitej kolekcji Polaka.
Wspaniała przygoda Piątka trwa w najlepsze, zatem absolutnie nie może nas dziwić natłok plotek transferowych na temat przyszłości napastnika Genoi, który stał się jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku.
Każdy klub potrzebuje przecież posiadać w swoim arsenale „bombardiera”, dzięki któremu mecze w domyśle zaczynają się od wyniku 1:0. Obecnie w tak komfortowej sytuacji znajdują się „Rossoblu”, ale niektóre doniesienia prasowe wskazują na to, iż już niedługo to właśnie sympatycy zasiadający na Camp Nou będą mogli co mecz celebrować bramki zdobywane przez polskiego napastnika.

Ewolucja roli barcelońskiej „dziewiątki”

Oczywiście klubów, które są zainteresowane usługami Piątka jest multum, ale to właśnie „Blaugrana” wzbudza największe emocje. Wszystko ze względu na swoją renomę oraz palącą potrzebę kupna napastnika, który już nie musi być wirtuozem gry kombinacyjnej, jeśli ewentualne braki techniczne przykryje bramkami.
Jeszcze kilka lat temu takie stwierdzenie mogłoby być uznane za herezję wśród najbardziej zagorzałych kibiców „Dumy Katalonii”, ale futbol stale ewoluuje i nawet Barcelona, która dotychczas była ostoją pięknej gry opartej na nieustannych wymianach piłki, nieco zmodyfikowała swój styl.
Jednym z przełomowych momentów było ściągnięcie na Camp Nou Luisa Suareza, który na stałe zagościł na środku ataku. Czasy Zlatana Ibrahimovica, który tułał się po skrzydle odeszły w niepamięć, a barcelońska „dziewiątka” w końcu zaczęła poruszać się w naturalnych sektorach.
Ustawienie z Urugwajczykiem w roli centralnego napastnika oraz Messim bliżej skrzydła lub głębi pola od kilku lat perfekcyjnie zdawało egzamin, co potwierdzają przede wszystkim stale rosnąca liczba trofeów w barcelońskiej gablocie, ale również piorunujące statystyki.

Wymiana „pistoletów”

Do pewnego momentu wszystko w linii ofensywy Barcelony działało bez zarzutu, ale kilka ostatnich miesięcy pokazują, że pewna formuła się wyczerpała i nadszedł moment na kolejną małą rewolucję w ataku.
Wszystko z powodu Luisa Suareza, który nieco kolokwialnie mówiąc, ale brzydko się starzeje. Z roku na rok Urugwajczyk traci dynamikę, wykończenie, umiejętność regularnego wygrywania pojedynków z defensorami. Poza spektakularną wizją gry, która jest raczej cechą niezmienną, walory „El Pistolero” regularnie szybują w dół.
Oczywiście dla jasności trzeba przyznać, że Suarez nadal przydaje się w pewnych momentach i potrafi osiągać dwucyfrowe wyniki bramek na sezon, ale łatwo zauważyć, ze w najtrudniejszych meczach Urugwajczyk jest po prostu nieprzydatny.
W zeszłym sezonie mierną formę Suareza próbowano tłumaczyć problemami z kolanem, które rzekomo wyleczono podczas przerwy reprezentacyjnej. Po niej rzeczywiście forma strzelecka wróciła (16 goli w 12 meczach), ale nadeszła faza pucharowa Ligi Mistrzów i „El Pistolero” znów zniknął.

Bramki w centrum uwagi

Nadszedł nowy sezon i forma Luisa znów pozostawia wiele do życzenia, ponieważ od napastnika otoczonego tak kreatywnymi zawodnikami jak Messi, Coutinho i Dembele wymaga się chyba nieco więcej niż 3 bramek w 11 spotkaniach.
Fanów Barcelony nie może również zadowalać informacja o powracających problemach z kolanem Urugwajczyka, który z powodu dyskomfortu opuścił trwające jeszcze zgrupowanie swojej reprezentacji.
Suarez zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii Barcelony, stając się jej drugim najlepszym strzelcem w dziejach i przy okazji walnie przyczyniając się do kilkunastu pucharów wygranych w ostatnich latach, ale chyba nadszedł czas na gorzkie pożegnanie.
Klub aspirujący do wygrania wszystkich trzech trofeów potrzebuje napastnika, który w ciągu prawie trzech miesięcy zaoferuje drużynie nieco więcej niż dublet z Huescą i gol z dwóch metrów w starciu przeciwko Realowi Sociedad.
Rozglądając się za napastnikami, Eric Abidal oraz Pep Segura raczej skupią się na znalezieniu regularnego snajpera, który po prostu będzie gwarantował bramki tak jak robił to Suarez w latach 2014-17.
Natłok kreatywnych graczy w pozostałych sektorach boiska sprawia, że środkowy napastnik wcale nie musi być technicznym wirtuozem z DNA Barcelony. Wystarczy, że będzie potrafił znaleźć drogę do siatki w sytuacjach wypracowanych przez partnerów z Leo Messim na czele.

W poszukiwaniu nowej „strzelby”

Mogłoby się wydawać, że najprostszą drogą do znalezienia następcy Suareza byłoby uważniejsze zerknięcie w kierunku głębi składu, ale problem w tym, że akurat Munir, będący jedynym zmiennikiem Urugwajczyka, nie zaskarbił sobie zaufania u Ernesto Valverde.
W ubiegłym sezonie 23-latek imponował formą w Alaves (14 bramek oraz 7 asyst), ale ani okazałe liczby zdobyte pod okiem Abelardo, ani bramka dająca Barcelonie cenny punkt w niedawnym starciu z Athletikiem nie przekonały szkoleniowca „Blaugrany” do regularnego wystawiania go w pierwszym składzie.
Rozsądną opcją z perspektywy sterników Barcelony, mogłoby być również ściągnięcie z wypożyczenia Alcacera, który jest drugim (oczywiście po Krzysztofie Piątku) najskuteczniejszym napastnikiem w Europie.
Tu jednak znów pojawia się pewna przeszkoda, ponieważ umowa zawarta pomiędzy obydwoma klubami zawiera klauzulę wynoszącą 23 miliony, którą Borussia Dortmund na 99% aktywuje w trakcie najbliższego okna transferowego.
Barcelonie pozostało tylko przeczesywać rynek transferowy w poszukiwaniu nowego napastnika i tutaj na głównego kandydata wyrasta właśnie aktualny snajper Genoi.

Ryzyko w dobrej cenie

Przytaczane już liczby Piątka są niezwykle imponujące i właśnie goleador w takim typie powinien trafić na Camp Nou w trakcie najbliższych kilku miesięcy. Wiadomo, że do ewentualnego transferu jeszcze daleka droga, ale samo zainteresowanie Barcelony usługami polskiego zawodnika jest już pewnym osiągnięciem.
Działacze „Dumy Katalonii” na pewno zdają sobie sprawę z tego, że Piątek znajduje się na szczycie list z życzeniami transferowymi większości europejskich klubów, ale w kwestii finansów raczej tylko PSG i Manchester City mogłyby toczyć równy bój z Barceloną.
Oba kluby mają dosyć pokaźnie obstawione linie ofensywne, zatem faworytem w ewentualnym wyścigu po Piątka staje się właśnie klub z Katalonii. Na ten moment, ściągnięcie 23-latka byłoby dosyć odważnym ruchem ze strony Bartomeu i spółki, ponieważ wciąż mowa o zawodniku, który w topowej lidze spędził na razie tylko kilka miesięcy. Z drugiej strony futbol już niejednokrotnie pokazywał, że podjęte ryzyko może okazać się bardzo opłacalne.
W tym momencie działacze „Rossoblu” zapewne byliby skłonni oddać Piątka za kilkadziesiąt milionów, a zatem Barcelonie pozostałyby dwie opcje. Pierwsza z nich, to przyjęcie pasywnej postawy i obserwacja Piątka przez kolejne miesiące, które jeśli byłyby udane, oznaczałyby kilkukrotny wzrost ceny. Druga opcja, to oczywiście zaufanie polskiemu napastnikowi, który każdym kolejnym meczem udowadnia, że nie ma powodów, aby wątpić w jego umiejętności.

Czas leci, Piątek strzela

Warto również zauważyć, że do momentu otwarcia zimowego okna transferowego pozostało jeszcze wiele meczów, które być może będą miały decydujący wpływ na ostateczny kierunek, który obierze Barcelona.
Jeśli snajper Genoi udowodni swoją jakość w nadchodzących starciach z takimi potęgami jak Juventus, Milan, Inter i Napoli, jego szanse na transfer do Barcelony na pewno znacząco wzrosną.
Kupno Piątka byłoby jednocześnie ryzykiem, ale również długofalową inwestycją w przyszłość, ponieważ w obecnych realiach rynkowych po prostu niemożliwym jest zakup napastnika ze ścisłego topu za zaledwie ośmiocyfrową kwotę.
Wartość Suareza z każdym kolejnym bezbarwnym występem maleje, zatem wyłożenie przez działaczy Barcelony np. 60 milionów na Piątka, który jest gwarantem skuteczności, nie jest wcale nierealnym scenariuszem.
Tercet Coutinho-Dembele-Messi potrzebuje systematycznego partnera, który będzie wykorzystywał wszystkie nadarzające się okazje, a z całym szacunkiem do Luisa Suareza, ale jego czasy w tej roli już minęły, prawdopodobnie bezpowrotnie. Nadeszła pora, aby Barcelona znów miała w składzie „El Pistolero” z naładowanym magazynkiem.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również