Piękna misja legendy Tottenhamu. Gary Mabbutt wykonał DWA TYSIĄCE telefonów. "Radość fanów to wielka nagroda"

Piękna misja legendy Tottenhamu. DWA TYSIĄCE telefonów do kibiców. "Ich radość to moja nagroda" [NASZ WYWIAD]
Tottenham Hotspur
Według badań jedna na cztery osoby w Wielkiej Brytanii czuje się samotna z powodu pandemii koronawirusa i nie rozmawiała z nikim w ciągu ostatnich 24 godzin. Ten problem dotyka szczególnie starsze osoby. Legenda Tottenhamu, Gary Mabbutt, od początku lockdownu postanowił dzwonić do kibiców Spurs powyżej 70. roku życia, aby umilić im ten trudny czas. Dziś wykonał dwutysięczny telefon! Nam opowiada o swojej akcji. Skąd wziął się pomysł, jak reagują fani, gdy dzwoni do nich jedna z ikon ukochanego klubu i dlaczego warto rozmawiać.
Mabbutt rozegrał w barwach Tottenhamu 629 spotkań w latach 1982-1998. Wygrał z klubem Puchar UEFA (1984) i Puchar Anglii (1991). Był wieloletni kapitanem zespołu. Zwłaszcza trofeum wywalczone pod jego dowództwem na Wembley jest wśród kibiców Spurs uważane za szczególnie cenne.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po zakończeniu kariery poświęcił się pracy charytatywnej. Jest ambasadorem klubu z północnego Londynu. Przed pandemią odwiedzał ośrodki opiekujące się ludźmi cierpiącymi na demencję. Jedną z takich wizyt zarejestrowały kamery Amazon Prime w dokumencie „All or Nothing”, gdy Mabbutt wraz z Harrym Winksem oglądał wspólnie ze starszymi fanami zdjęcia związane z historią klubu.
59-latek od wielu lat cierpi na cukrzycę. W trakcie pandemii znalazł się więc w grupie podwyższonego ryzyka. Zamknięty w domu nie zrezygnował jednak z niesienia pomocy innym. Od marca dzwoni do kibiców Tottenhamu powyżej 70. roku życia i z nimi rozmawia. Po prostu. Akcja nabrała wielkiego rozgłosu, a dziś oficjalny profil Tottenhamu poinformował, że Mabbutt wykonał dwutysięczny telefon.
Myśleliśmy, że nie sposób będzie się do niego dodzwonić i porozmawiać o tej wspaniałej inicjatywie. Legendarny piłkarz jednak odebrał i z wielkim optymizmem podzielił się swoimi doświadczeniami z ostatnich miesięcy.
TOMASZ WŁODARCZYK: Ma pan jeszcze przyjemność z rozmów telefonicznych? W ostatnich miesiącach wybrał pan tysiące numerów.
GARY MABBUTT: Godzinę temu wykonałem swój dwutysięczny telefon. W normalny dzień byśmy nie porozmawiali, bo z reguły poświęcam na telefony 3-4 godziny. Do tej pory wykonałem dziesięć z czternastu zaplanowanych rozmów, ale postanowiłem zrobić sobie przerwę. Zobaczyłem wiadomość od pana. A że nieczęsto dzwonią do mnie z Polski, musiałem odebrać. Byłem w waszym kraju wiele razy i mam same miłe wspomnienia.
Jak zrodził się pomysł dzwonienia do starszych kibiców Tottenhamu, którzy w trakcie pandemii mogą czuć się samotni?
Robię to od marca zeszłego roku. Czas pędzi i zaraz stuknie mi rocznica. Gdy zamknięto nas w domach, wspólnie z Tottenhamem postanowiliśmy, że chwycę za słuchawkę i będę kontaktował się z kibicami powyżej 70. roku życia. Życzył im wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, ale też pytał, jak się mają w tych trudnych czasach. W klubie od lat działa fundacja, która pomaga starszym osobom. Gdybym w trakcie rozmowy dowiedział się, że któryś z naszych fanów jest w potrzebie, moglibyśmy mu jej udzielić dzięki wsparciu naszych sponsorów czy współprcujących z nami lekarzy. Szczerze mówiąc większość jest w dobrych humorach. Dlatego nasze rozmowy często schodziły na wspomnienia z młodości. Rozmowy miały z założenia trwać po 2-3 minuty, a niektóre przeciągały się nawet do godziny. To było bardzo naturalne. Wspominaliśmy czasy, w których biegałem po boisku. Dla wielu kibiców to była niesamowita frajda móc odświeżyć sobie tamte lata.
Kto zatem był pana rozmówcą numer dwa tysiące?
Wielki fan Tottenhamu. Ma 86 lat i świetną pamięć. Cofnęliśmy się do lat zaraz po II wojnie światowej, gdy zaczął chodzić na mecze Spurs. Analizowaliśmy, jak trudno było wtedy wrócić do normalnego życia, w tym grania w piłkę. Potem oczywiście zatrzymaliśmy się na 1961 roku, kiedy Tottenham wygrał dublet. Wymienialiśmy swoich ulubionych piłkarzy w trakcie kolejnych dekad. Te rozmowy są naprawdę niesamowite, bo pokazują, ile futbol znaczy dla wielu ludzi. Ten pan do dziś ogląda wszystkie mecze. Dzięki swojej rodzinie jest w świetnej formie.
Jak ludzie reagują na pana telefony, gdy po drugiej stronie słyszą absolutną legendę ukochanego klubu?
Różnie. W dzisiejszych czasach wiele mówi się o różnego rodzaju oszustwach - choćby wymuszeniach pieniędzy także przez telefon. Dlatego część od razu się rozłączała. Inni nie wierzyli, że ja to ja. Uważała telefon za głupi żart. Jeden pan myślał, że to wnuczek robi sobie z niego jaja i zaczął pytać, czy wykupiłem mu recepty. Jest więc wiele zabawnych sytuacji, ale większość to absolutnie fenomenalne konwersacje. Mój głos jest dość rozpoznawalny, bo często występuję w mediach, dlatego z reguły szybko dochodziliśmy do momentu, gdy rozmówcy wierzyli, że dzwoni do nich Gary Mabbutt. Moim najstarszym rozmówcą był 99-letni pan, który doskonale pamiętał moją karierę. Ba, pamiętał mecze z lat trzydziestych! Nasza rozmowa trwała grubo ponad godzinę. Dzięki takim sytuacjom wiem, że moja praca ma sens. Czuję się spełniony i wynagrodzony. Wiele osób po prostu mi dziękuje za ten gest. Szczególnie starsze osoby potrzebują takiego wsparcia. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele jest przypadków ludzi zupełnie samotnych, a przez to wystraszonych przez to, co aktualnie dzieje się na świecie.
"BBC" podało dane, że jedna na cztery osoby nie ma żadnego wsparcia. Jest sama i w ciągu dnia nie odbyła żadnej rozmowy.
Zgadza się. Gdy latem pogoda dopisywała, starsze osoby mogły chociaż wyjść na spacer i w ten sposób szukać kontaktu z innymi. Teraz jest to znacznie utrudnione. Dlatego uważam, że wspólnie z Tottenhamem robimy dobrą robotę. Jeśli zapytam starszą osobę, jak się czuje, jak spędzała ostatnio czas lub jakie ma najlepsze wspomnienia z klubem, nie kosztuje mnie to wiele. A na wielu taka wymiana zdań ma naprawdę pozytywny wpływ. Dlatego zauważajmy drugiego człowieka. Zwykła kurtuazyjna rozmowa może być dla kogoś jednym z najmilszych momentów dnia.
Przed pandemią wykonywał pan ogromną pracę charytatywną. W trakcie lockdownu wizyty w domach spokojnej starości zamienił na telefon. Spodziewał się pan, że akcja będzie trwała tak długo?
Będę dzwonił tak długo, jak uznamy z klubem, że ma to sens. Czuję, że robię coś dobrego. Wdzięczność ludzi to dla mnie najlepsza nagroda. Poza tym nie zatrzymujemy się z innymi kampaniami. Jestem wiceprezydentem „Diabetes UK” - organizacji zajmującej się problemem cukrzycy. Sam choruję od 42 lat. W latach swojej piłkarskiej kariery brałem cztery zastrzyki insulinowe dziennie. Nawet podczas finału na Wembley potrzebowałem w przerwie takiej pomocy. Dlatego moja praca także w tym kierunku nie zatrzymała się. Po prostu weszła w inny, wirtualny wymiar. W ostatni piątek spotkałem się na Zoomie z Klubem Niepełnosprawnych Kibiców Tottenhamu. Z kolei podczas Świąt Bożego Narodzenia wspólnie z Joe Hartem spotkaliśmy się w ten sposób z ludźmi pracującymi na całym świecie dla brytyjskiej armii. Pomoc wygląda inaczej, ale nie zniknęła.
Wielu kibiców na pewno pyta pana przez telefon o ten sezon. Co im pan mówi na temat pracy Jose Mourinho?
Jestem bardzo optymistycznie nastawiony. To będzie najbardziej otwarty wyścig po mistrzostwo w historii Premier League. W grze jest nawet siedem drużyn. Wszystko jeszcze może się zdarzyć. Manchester United wykorzystał na razie potknięcia faworytów. Liverpool ma ewidentną zadyszkę. Manchester City też nie wydaje się tak mocny jak w ostatnich sezonach. Czuję, że w tym wszystkim jest szansa dla Tottenhamu. Mistrzostwo nie jest czymś nierealnym. Zagramy w finale Pucharu Ligi, w którym zmierzymy się z City. Pokonaliśmy ich już w tym sezonie 2:0. Szansa na tytuł jest więc spora. Do tego cały czas znajdujemy się w grze o Pucharze Anglii i Ligę Europy. Cztery fronty są wciąż otwarte. Jeśli nie przydarzą nam się poważne kontuzje, możemy liczyć na dobre zakończenie sezonu. Harry Kane i Heung-min Son stworzyli jeden z najlepszych duetów w historii ligi. Kibice Tottenhamu pamiętają świetną współpracę Jürgena Klinsmanna i Teddy'ego Sheringhama, ale ta dwójka może ich przebić, jeśli w gablocie pojawią się trofea.

Przeczytaj również