Pieniądze szczęścia (ani wyników) nie dają. PSG na wyboistej drodze na szczyt

Pieniądze szczęścia (ani wyników) nie dają. PSG na wyboistej drodze na szczyt
alphaspirit / shutterstock

PSG, które po letnich transferach wymieniano w gronie faworytów do wygrania Ligi Mistrzów, kolejny raz odpadło już na początku fazy pucharowej tych rozgrywek. Paryżanie swoją postawą w dwumeczu z Realem Madryt pokazali, że niczego się nie nauczyli po zeszłorocznym blamażu z Barceloną.

Wraz z zakończeniem losowania par 1/8 finału Ligi Mistrzów wiele osób sądziło, iż los „Królewskich” jest już przesądzony. Słaby, pogrążony w kryzysie Real kontra imponujące, rozbijające francuskich rywali PSG. Ekipa, która wygrała już wiele i mogła czuć się „nasycona”, kontra głodna sukcesu ekipa, dążąca wreszcie do tryumfu na arenie europejskiej. Ronaldo bez formy kontra błyszczący Neymar, przywieziony na złotej taczce z Barcelony. Tyle w teorii. W praktyce skończyło się tak, jak zwykle w przypadku PSG w ostatnich latach. Kolejne rundy fazy pucharowej Ligi Mistrzów piłkarze paryskiego klubu obejrzą w TV.
Dalsza część tekstu pod wideo

Brak poważnego rywala

Jednym z problemów PSG jest kwestia jakości pozostałych zespołów Ligue 1. Gdyby przyrównać tę sytuację do jakiegoś filmu, to PSG mogłoby zapytać we Francji: „Jest tu jakiś cwaniak?”. Najprawdopodobniej odpowiedzią byłaby cisza. Na arenie krajowej paryski klub nie ma godnego rywala na odpowiednim poziomie ekonomicznym oraz instytucjonalnym. Fakt, iż sięgnięcie po tytuł mistrzowski nie wymaga wysiłku na 100%, powoduje, iż potencjał drużyny się marnuje. Nawet najlepsi piłkarze nie będą szczególnie mobilizować się na słabszych rywali na krajowym podwórku, a przecież to hamuje rozwój klubu. Kto zaś się nie rozwija, ten się cofa.
W tej kwestii warto spojrzeć na przebieg kilku ostatnich edycji Ligi Mistrzów. Od sezonu 2012/2013 PSG regularnie występuje w Champions League. Ani razu klub nie dotarł dalej niż do ćwierćfinału. Zawsze odpadał z klubem, który w swojej rodzimej lidze ma wielkiego rywala/wielkich rywali w walce o tytuł mistrzowski.
Sezon 2012/2013 – PSG odpadło w ćwierćfinale po dwumeczu z Barceloną. Jak każdy dobrze wie, Barcelona w Hiszpanii ma wielkiego rywala – Real, z którym bardzo często wymienia się dwoma pierwszymi miejscami w poszczególnych sezonach. W tamtym sezonie podium w Hiszpanii zamknęło rosnące w siłę Atletico. Co więcej, w finale Ligi Mistrzów zmierzyły się dwie niemieckie ekipy – Bayern i BVB. Obie te drużyny w poprzednich latach ostro walczyły o tytuł w Niemczech – w 2011 i 2012 r. tryumfowała Borussia, w 2010 i w 2013 r. – Bayern.
Sezon 2013/2014 – PSG znów odpadło w ćwierćfinale, ale tym razem z Chelsea. W Anglii rywalizacja o tytuł jest zawsze bardzo zacięta. Aby ukazać jej stopień, warto spojrzeć na tabelę końcową – mistrzem został wtedy Manchester City (86 pkt), drugi był Liverpool (84 pkt), a trzecia – Chelsea (82 pkt). Czwarty Arsenal miał 79 pkt. Między pierwszą a czwartą drużyną było tylko 7 pkt różnicy. Co więcej, w finale Ligi Mistrzów znów zmierzyły się drużyny z jednego kraju, a nawet z jednego miasta – Real Madryt i Atletico Madryt. Ta druga ekipa w tamtym sezonie zdobyła także mistrzostwo Hiszpanii (90 pkt), wyprzedzając Real i Barcelonę o 3 pkt.
Sezon 2014/2015 – powtórka z sezonu 2012/2013. PSG odpadło w ćwierćfinale z Barceloną – zespołem, który później wygrał całe rozgrywki. W Primera Division „Duma Katalonii” do końca sezonu walczyła z Realem o mistrzostwo, aż w końcu zdobyła je z przewagą zaledwie 2 pkt (Barcelona – 94, Real – 92).
Sezon 2015/2016 – PSG znów odpadło w ćwierćfinale, ale tym razem z Manchesterem City. W finale z kolei nastąpiło kolejne starcie Realu Madryt i Atletico Madryt. Obie ekipy zajęły miejsce na podium w Hiszpanii. Ligę znów wygrała Barcelona, ale tym razem z przewagę zaledwie punktu nad drugim Realem i 3 pkt nad trzecim Atletico.
Sezon 2016/2017 – PSG odpadło w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Barceloną po pamiętnym rewanżu (1:6) na Camp Nou. Rozgrywki wygrał Real, który w Hiszpanii także tryumfował wyprzedzając drugą Barcelonę o 3 pkt.
Jak widać, PSG (odkąd wróciło do Ligi Mistrzów) zawsze odpada z rywalem, który w swojej krajowej lidze ma rywali z najwyższej półki. Te zespoły są bardziej przyzwyczajone do rywalizacji na wysokim poziomie. Efekty tego widać później w rozgrywkach Champions League, których półfinał, a od dwóch lat nawet ćwierćfinał, nadal pozostaje marzeniem paryskich piłkarzy i działaczy.

Brak poważnego trenera

Być może niektórzy zdziwili się, gdy przeczytali o braku godnego rywala we Francji – przecież aktualnym mistrzem kraju jest nie PSG, tylko AS Monaco. Cóż, choć oczywiście należy docenić wysiłek klubu Kamil Glika, to jednak jeśli weźmiemy pod uwagę środki i potencjał zawodników PSG, trzeba przyjąć, iż to bardziej PSG przegrało tytuł. Spora w tym zasługa Unaia Emery’ego, który ostatecznie w rywalizacji z Realem Madryt potwierdził, że blamaż z Barceloną i przegrany tytuł we Francji to nie przypadek.
Nie ma już sensu pastwić się nad Hiszpanem za wprowadzenie Meuniera w Madrycie (który to natychmiast po wejściu podniósł szlaban i stworzył autostradę dla „Królewskich” na swojej stronie boiska), dlatego skoncentrujmy się na samym rewanżu. Problematyczne jest już określenie tego, jaką taktykę przygotował na to spotkanie Emery. Jaki był zamysł taktyczny PSG na mecz rewanżowy? Podopieczni hiszpańskiego szkoleniowca wyszli na murawę i na niej byli – tak można określić postawę Cavaniego i spółki w Paryżu. Przecież już przed meczem oczywiste było, iż Real przede wszystkim będzie chciał bronić korzystnego rezultatu – czy piłkarze PSG mieli jakieś przećwiczone schematy zagrań przeciwko konkretnym piłkarzom Realu i różnym konfiguracjom defensywnym „Królewskich”? Być może tak, ale na boisku nie było tego widać.
Tym śmieszniejsze wydają się teraz zapowiedzi Emery’ego, który tak wielką nadzieję pokładał w rewanżu na własnym stadionie. – Real nie wie, co go czeka w Paryżu – mówił szkoleniowiec. Rzeczywiście, „Królewscy” na pewno nie wiedzieli, że rywale, którzy od pierwszej minuty powinni gonić wynik, będą grać tak bardzo bez błysku i polotu. Paryżanie zaprezentowali się tak, jakby to oni wygrali pierwszy mecz 3:1. Mistrzowie Hiszpanii w Paryżu pokazali swoim rywalom, jak oni powinni byli bronić wielkiej przewagi przed rokiem na Camp Nou. Rok temu PSG w Barcelonie wyszło na mecz wybitnie defensywnie – oczywiście należy pamiętać o kontrowersjach związanych z sędzią Aytekinem, ale mecz zyskałby zupełnie inny obraz, gdyby paryski klub od pierwszego gwizdka nie broniłby się całą jedenastką we własnym polu karnym.
Warto wspomnieć krótko także o zmianach, jakich dokonał Emery. Jest 51. minuta, Ronaldo strzela gola. Emery dopiero dwadzieścia pięć minut później, w 76. minucie, wpuszcza na boisko Draxlera. Za to dużo wcześniej do gry posyła Pastore, którego postawa w tamtym spotkaniu była nie jak policzek, ale jak potężny prawy sierpowy dla kibiców PSG.
Dlatego też trudno było z takim trenerem oczekiwać, iż jego zespół odrobi wynik 1:3, skoro rok temu nie był w stanie utrzymać rezultatu 4:0.

Sytuacja kadrowa PSG

To, że z taką taktyką Emery’ego nie dało się wiele więcej osiągnąć, nie oznacza, że odrobienie strat tymi piłkarzami, którzy są w PSG, nie było możliwe. Wydaje się, że było – przynajmniej pod względem jakości piłkarskiej, którą miał do dyspozycji Emery. Skoro sami piłkarze PSG mówili, żeby w razie niepowodzenia nie usprawiedliwiać ich brakiem Neymara, weźmy pod lupę kadrę meczową PSG na rewanż z Realem.
Jak się okazuje, w tej kadrze znajdowało się aż 11 zawodników, którzy byli powołani na pierwszy mecz z Barceloną w tamtym roku, wygrany przez PSG 4:0 – to Areola, Trapp, Meunier, Marquinhos, Kimpembe, Verratti, Rabiot, Di Maria, Cavani, Draxler i Pastore. Miejsce w wyjściowej jedenastce na mecz z Realem utrzymało pięciu zawodników: Marquinhos, Verratti, Rabiot, Di Maria oraz Cavani, zaś między słupki wskoczył tym razem Areola. Reszta usiadła we wtorek na ławce.
Poniżej skład PSG na pierwszy mecz z Barceloną:
A to skład PSG na spotkanie rewanżowe z Realem:
Zatem w kadrze PSG byli piłkarze, którzy potrafili przed rokiem odnieść wysokie zwycięstwo w meczu z Barceloną na stadionie w Paryżu. Mimo wszystko nie potrafili poważnie zagrozić Realowi. Z pewnością ich sytuacja mentalna także miała duży wpływ na przebieg tego meczu. Choć po bramce Ronaldo Emery nie dał większego impulsu drużynie, to także ta drużyna nie przejawiała wielkiej chęci do odrabiania strat. Piłkarze PSG wyglądali na pogodzonych z losem, mimo że do końca meczu pozostawało wciąż ponad 40 minut, a w tak długim czasie wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Jednak podopieczni Emery’ego wybrali oczekiwanie na końcowy gwizdek z widokiem na trening piłkarzy Realu, którzy pod koniec spotkania, szczególnie po wejściu na boisko Isco oraz Kroosa, zaczęli grać w „dziadka” z gospodarzami.

Za pieniądze nie kupi się drużyny

W ten sposób dotarliśmy do ostatniej kwestii. Pytanie, czy w Paryżu – po porażce PSG w Madrycie – Real mierzył się jeszcze z drużyną czy tylko ze zbiorem indywidualności, grających w tym klubie ze względów finansowych?
Po rekordowym lecie transferowym w wykonaniu PSG znów okazało się, że kupienie dobrych piłkarzy wcale nie musi oznaczać stworzenia dobrej drużyny. Mbappe, za którego paryski klub zapłaci 180 milionów euro, skrył się w cieniu Lucasa Vazqueza oraz Marco Asensio. Obaj ci gracze kosztowali Real łącznie 4,5 miliona euro (ceny według serwisu Transfermarkt). Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że za cenę Mbappe PSG mogłoby sobie kupić 180 „Lucasów” albo ponad 51 „Asensiów”.
Działacze PSG jednak nie zamierzają zmieniać swojej strategii. Według francuskich mediów w najbliższym oknie transferowym Paryż znów wyda mnóstwo pieniędzy, gdyż chce sprowadzić m.in. N’Golo Kante z Chelsea. Być może ciągłe wydawanie fortuny wreszcie przyniesie sukces w postaci tryumfu w Lidze Mistrzów.
Obecnie jedno jest pewne. Gra piłkarzy PSG w Lidze Mistrzów nie zasługuje na aktualną nazwę pięknego stadionu, na jakim oni występują. Dlatego, że we wtorek okazało się, iż Park Książąt na razie jest jeszcze placem zabaw dużych chłopców z Paryża.

Przeczytaj również