Piłkarz też człowiek. Depresja u zawodników to już nie temat tabu

Piłkarz też człowiek. Depresja u zawodników to już nie temat tabu
Christian Bertrand/Shutterstock
Utarło się, że piłkarze żyją jak w bajce. Zarabiają ogromne pieniądze, mają piękne partnerki, robią to, co kochają. To oczywiście w dużej mierze prawda, choć w pewnych sytuacjach zakłamująca istotny skrawek rzeczywistości. Kariera piłkarza to też ogromna presja: ze strony kibiców, trenerów, prezesów, właścicieli, bywa, że i kolegów z zespołu. Żyjemy w czasach absolutnej obsesji doskonałości. Nie każdy potrafi się w nich dobrze odnaleźć.
Coraz częściej słyszymy o depresji i stanach lękowych wśród piłkarzy. I należy o tym mówić głośno. Twierdzenie, że problemy mentalne to może mieć samotna matka z piątką dzieci, a nie zarabiający miliony piłkarz, to tylko populistyczne spłycenie tematu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Badania pokazują, że piłkarze zmagają się z depresją trzy razy częściej niż reszta populacji. Kilka lat temu na grupie aktywnych graczy przeprowadzono specjalną ankietę. Jej wyniki były zaskakujące. Aż 38% piłkarzy ujawniło objawy depresyjne lub lękowe w miesiącu poprzedzającym badanie. 55% z nich to piłkarze grający na najwyższych szczeblach rozgrywkowych.

Wielkie oczekiwania

Depresja i problemy mentalne często dopadają tych, którym już w młodym wieku wróży się wielką karierę. Jeden ma być drugim Zidanem, inny Messim, a trzeci Ronaldo. Tak ogromna presja nałożona na młodego chłopaka potrafi go nieodwracalnie przygnieść.
Za przykład niech posłuży Bojan Krkić. W wieku 17 lat błyszczał on na młodzieżowych mistrzostwach świata. W juniorskich zespołach FC Barcelony uzbierał ponad 900 goli. Okrzyknięto go drugim Messim, którego Krkić przypominał nie tylko stylem gry, ale nawet posturą i fryzurą.
Przyszedł więc szybki debiut w seniorskiej ekipie “Blaugrany”, a po pewnym czasie powołanie do reprezentacji Hiszpanii na spotkanie z Francją. W nim Bojan jednak nie zagrał. Oficjalnie przez problemy żołądkowe. Po latach przyznał, że miał wtedy stany lękowe, ataki paniki.
Na młodego zawodnika spadła wtedy lawina krytyki. Prasa pisała, że wolał pojechać na wakacje, a na kadrze mu nie zależy. Ludzie na ulicach obrzucali go obelgami. Krkić z powodu swoich problemów musiał zrezygnować z udziału w Euro 2008.
Można pomyśleć: mógł od razu powiedzieć prawdę. Wtedy jednak temat tego typu problemów wśród piłkarzy w ogóle nie istniał. Dziś na szczęście zawodnicy coraz częściej decydują się na szczerość, choć zazwyczaj dopiero wówczas, gdy uporają się z demonami.

Wyciągnąć wnioski z tragedii

Postrzeganie depresji u piłkarzy mocno zmieniła śmierć Roberta Enke. Były bramkarz m.in. FC Barcelony i reprezentacji Niemiec w 2009 roku popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Miał “wszystko”: zdrowie, szczęśliwą rodzinę, pieniądze, mocną pozycję w klubie i kadrze, wiernych fanów.
Jak widać, czasami nawet wszystko to w rzeczywistości za mało, by cieszyć się życiem. Enke zmagał się z depresją, o czym napisał w swoim liście pożegnalnym. Nikt z bliskich nie wiedział o jego problemach. Tak potężny ból tłumił w samotności. W tym samym roku wraz z żoną adoptowali córkę. Bał się, że jeśli zdobędzie się na szczere wyznanie, mogą im ją odebrać.
Jego problemy zaczęły się, gdy był graczem FC Barcelony. Grał mało, a jak już dostał szansę, popełnił kilka błędów. Krytykowała go prasa, kibice, a nawet koledzy z drużyny. Po raz pierwszy odczuł tak negatywne podejście do swojej osoby.
Zdecydował się na wypożyczenie do ligi tureckiej, a tam było tylko gorzej. Jeszcze zanim w ogóle założył koszulkę Fenerbahce, kibice już byli nastawieni przeciwko niemu. Zastąpił bowiem ich ulubieńca, charyzmatycznego Recbera Rustu. Ostatecznie w barwach klubu ze Stambułu zagrał… jeden mecz. W jego trakcie “fani” zespołu obrzucili go butelkami i zapalniczkami. To było dla niego za wiele. Szybko opuścił Turcję.
Choć później jego kariera znów nabrała rozpędu, wydarzenia z Barcelony i Stambułu odcisnęły na nim nieodwracalne piętno.

Kontuzje

Naukowcy udowodnili też, że bardziej narażeni na zachorowanie są piłkarze, którzy w czasie kariery zmagają/zmagali się z poważnymi urazami. Z czego to wynika? Przede wszystkim z wielkiej niepewności. Czy na pewno uda się wrócić do pełnej sprawności? Czy klub jeszcze będzie mnie chciał? Czy będę w stanie znów wygrać rywalizację o miejsce w składzie?
Zdarza się, że po jednej kontuzji szybko przychodzi druga. Kolejne miesiące spędzone w gabinetach lekarzy i fizjoterapuetów, a nie na boisku. Zaczyna się zwątpienie, zniechęcenie.
W tym miejscu warto przytoczyć historię Sebastiana Deislera. To były niemiecki piłkarz, uważany niegdyś za wielki talent za naszą zachodnią granicą. Już w wieku 18 lat debiutował w Bundeslidze w barwach Borussii Mönchengladbach. Rok później przeniósł się do Herthy Berlin, gdzie wypłynął na szerokie wody. Radził sobie na tyle dobrze, że zainteresował się nim wielki Bayern Monachium.
I w tym momencie zaczęły się problemy. Zarówno te związane ze zdrowiem fizycznym, jak i psychicznym. Deisler po sezonie miał przenieść się do Monachium, ale uzgodnił z trenerem Herthy, że do końca trwającej kampanii Bundesligi będzie do jego dyspozycji, a o transferze poinformują po zakończeniu rozgrywek.
Wtedy do akcji wkroczył jednak niemiecki dziennik “Bild”, który wkradł się na konto bankowe Deislera, a następnie na swoich łamach opublikował rachunek na wielomilionową kwotę, zawierający nazwę: “Bayern Monachium”.
Deisler momentalnie stał się wrogiem kibiców Herthy, a oliwy do ognia dodał fakt, że w tym samym dniu, kiedy “Bild” pokazał wspomniane informacje, piłkarz doznał poważnej kontuzji kolana, która wyeliminowała go z gry na wiele miesięcy.
Fani drużyny z Berlina byli przekonani, że wszystko jest ukartowane, a Deisler myślami żyje już w Monachium. Później Niemiec miał kolejne poważne problemy ze zdrowiem, które doprowadziły do tego, że zakończył karierę już w wieku 27 lat.
Jego przygoda z piłką zaczęła się jak w dobrym filmie, ale skończyła niemal jak w horrorze. Deisler był jednym z pierwszych piłkarzy, którzy publicznie przyznali się do chorowania na depresję.

Iniesta, Buffon, Lennon. Jest ich więcej

W ostatnich latach kolejne znane postacie ze świata piłki przyznają, że zmagali lub dalej zmagają się z tą chorobą.
- Wpadłem w depresję, ponieważ byłem rozczarowany swoim życiem - mówił jakiś czas temu w rozmowie z “CNN” Gianluigi Buffon.
Włoch przyznał, że zmagał się z demonami kilkanaście lat temu. Był już wówczas bramkarzem Juventusu.
Na podobne wyznanie zdecydował się Andres Iniesta.
- Czułem się źle, inaczej i nie umiałem tego opisać. Dużo myślałem nad swoim życiem, ale nie wiedziałem czemu. Czułem pustkę - opowiadał po latach Hiszpan.
Były pomocnik FC Barcelony przyznaje, że wyjść z depresji pomogły mu wizyty u psychologa.
- Zawsze będę pamiętał, jak bardzo chciałem tych spotkań, przychodziłem na nie nawet kwadrans przed czasem - wspomina.
Buffon i Iniesta zdecydowali się na szczerość, ale zrobili to wiele lat po swoich problemach. To też mówi wiele.
Kilka lat temu Aaron Lennon, wówczas piłkarz angielskiego Evertonu, spacerował w klubowym dresie przy ruchliwej autostradzie. Według świadków, zachowywał się bardzo niepewnie. Został zatrzymany przez policję na podstawie paragrafu nr 136 ustawy o zdrowiu psychicznym. Jak się później okazało, zdiagnozowano u niego chorobę na tle nerwowym. Myślał o samobójstwie.
Najświeższa sprawa to natomiast Thibaut Courtois, choć w tym przypadku nie są to potwierdzone doniesienia. Mówi się bowiem o tym, że Belg cierpi na stany lękowe, dlatego właśnie opuścił murawę w przerwie spotkania z Club Brugge. Real Madryt zdementował co prawda te informacje, ale mimo wszystko warto być na takie głosy wyczulonym.
***
Depresja nie wybiera. Nie patrzy na zasobność portfela czy piastowaną funkcję. Może dopaść każdego, również piłkarza mającego w teorii życie idealne.
Nie ma jednego powodu, konkretnej przyczyny. Każdy przypadek bywa inny. Warto jednak pamiętać, że piłkarze to przede wszystkim zwykli ludzie, różniący się "twardością skorupy”. Po niektórych wszechobecna krytyka będzie spływać, a ogromna presja tylko zmobilizuje do lepszej gry, inni z kolei mogą sobie z tym nie poradzić.
Dobrze jednak, że w ostatnich latach temat ten jest poruszany coraz częściej. Do depresji przyznają się nie tylko piłkarze. Jakiś czas temu o swojej walce opowiadał znany dziennikarz sportowy, Tomasz Smokowski. Jego wyznanie było wsparciem dla Marka Plawgi, byłego lekkoatlety, który też postanowił wyjawić światu, że aktualnie jest w trakcie leczenia.
Piłkarze nie wstydzą się już mówić o depresji, w klubach normą jest obecność psychologa, a ogólna świadomość społeczeństwa z dnia na dzień rośnie. Problem na pewno nie zniknie. Być może nawet będzie się nasilał. W końcu to choroba XXI wieku. Mam jednak wrażenie, że pojawia się powoli światełko w tym niezwykle mrocznym tunelu.
Dominik Budziński

Przeczytaj również