Piłkarz-widmo wreszcie może zadebiutować w FC Barcelonie. Nowy Busquets czy transferowy przekręt Bartomeu?

Piłkarz-widmo wreszcie może zadebiutować w Barcelonie. Nowy Busquets czy transferowy przekręt Bartomeu?
screen youtube
Wielu kibiców FC Barcelony pewnie nawet go nie zna. Nic dziwnego - Matheus Fernandes nie został jeszcze zaprezentowany w nowych barwach, a jego transfer i pobyt na Camp Nou owiany jest nutką tajemnicy. Brazylijczyk wreszcie jednak wychodzi z ukrycia. Dziś może zadebiutować u Ronalda Koemana.
Przenosiny 22-latka na Camp Nou od początku były nienaturalne. Brazylijczyk początkowo miał trafić do Barcelony niespełna rok temu - ostatniego dnia zimowego okienka transferowego. Ostatecznie jednak najpierw powędrował na wypożyczenie do Realu Valladolid, a Katalończycy koniec końców pozyskali go za siedem milionów euro (oraz około trzy miliony zmiennych) dopiero latem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Klub nigdy go jednak nawet oficjalnie nie zaprezentował. Spekulowano, że może przejść na wypożyczenie do Monaco lub Deportivo Alaves, ale finalnie został w Barcelonie. I długo był trzymany w szafie. W obecnym sezonie ani razu nie pojawił się nawet na ławce rezerwowych. Aż do teraz. Defensywny pomocnik z Kraju Kawy poleciał z “Barcą” na Ukrainę na mecz z Dynamem Kijów.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

W Barcelonie przez ten czas wielu fanów zdążyło już o nim zapomnieć. Jeśli wspomina się 22-latka, to tylko w trakcie dyskusji o przekrętach związanych z byłym już prezydentem Josepem Marią Bartomeu i jego współpracownikami.
- Pamięta się o nim tylko wtedy, gdy chce się pożartować. To typowy "wałek" transferowy, a najwięcej mówi właśnie fakt, że Matheus nie został nawet zaprezentowany w klubie. Tak naprawdę nikt nie wie nawet, jak to się stało, że on w ogóle do Barcelony trafił. Ja sama nie pamiętam, jak to tłumaczono, ale żadne normalne wyjaśnienia nie padły poza zwyczajowym "to perspektywiczny brazylijski piłkarz". Najpewniej ten transfer to skutek uboczny jakichś interesów na boku - uważa Julia Cicha, redaktor naczelna “FCBarca.com”.
Nieco innego zdania była jeszcze zimą katalońska prasa. Kiedy ogłoszono transfer last-minute Matheusa, “Sport” i “Mundo Deportivo” rozpisywał się o nim jako o “nowym Busquetsie”.
- Pierwszy z tych tytułów pisał nawet swego czasu, że Matheus miałby przejąć pałeczkę po Sergio w Barcelonie. No cóż, wyszło, jak wyszło - przyznaje Cicha.

Transfer (nie do końca) z przypadku

Wiele osób wokół Barcelony traktuje więc Brazylijczyka jako kolejny wypadek przy pracy odchodzącego już zarządu. Zdarzają się jednak też tacy, którzy wcale nie uważają, że 22-latek do “Dumy Katalonii” trafił przez zupełny przypadek.
- Nie jest tak, że rynku nie był znany. Był obserwowany przez skautów, były informacje o różnym zainteresowaniu (np. Arsenalu), ale Palmeiras postanowił zainwestować w niego cztery miliony euro, co nie jest niską kwotą jak na lokalny rynek. Dyrektor Sportowy Palmeirasu, Mattos wyjaśnił zresztą kiedyś, jak do tego doszło - wspomina doskonale obeznany z Barceloną twitterowicz @neurophate, udzielający się również za pośrednictwem „YoungCules”.
Matheus Fernandes do Barcelony trafił właśnie z Palmeiras, ale markę, która swego czasu doprowadziła go nawet do młodzieżowej reprezentacji Brazylii, wyrobił sobie w Botafogo, gdzie grał w latach 2016-2018.
- To jeden z najbardziej utalentowanych wychowanków Botafogo w ostatnich latach. W Palmeiras grał tylko jeden sezon, w 2019 roku, a właściwie to jego drugą połowę, bo w rozgrywkach stanowych nie wystąpił i zaczął grać dopiero w maju w mistrzostwach krajowych. Wystąpił ostatecznie w 12 meczach, z czego sześć razy w podstawowym składzie i zdobył jedną bramkę, po czym trafił do Hiszpanii - opisuje jego karierę Marek Zarzycki, były współpracownik Ambasady RP w Brazylii w Sao Paulo i fan tamtejszego futbolu.

Byle nie skończyć jak Keirrison

Nie jest więc do końca tak, że w Barcelonie ma szansę zadebiutować zupełny kot w worku. Z drugiej strony, wiosną w Realu Valladolid za dużo Matheus nie pograł. Łącznie zanotował ledwie trzy występy. Za to w rodzimej Serie A w sumie ma na koncie 74 spotkania. Przez pryzmat dość nikłej renomy w Europie już teraz nie uniknął jednak porównań do innego Brazylijczyka - Keirrisona. Wtopy transferowej jakich mało.
- Takie irytujące porównania będą miały miejsce i takie transfery będą przeprowadzane przez wiele lat. Nie każdy może się jednak przebić z różnych powodów, czy to przez błędną ocenę potencjału i przydatności do drużyny, czy chociażby przez osobiste zyski, co wiele osób sugeruje. Nie przychodziło mi do głowy, że po etapie w Palmeiras ktoś tak potężny (obecnie przynajmniej na papierze) jak Barcelona po niego sięgnie. Niemniej jednak, wiadomo było, że Arturo Vidal odejdzie z klubu, więc w tym upatrywałem jakieś, chociaż minimalne, szanse na udział w grze dla Barcelony. Trudno jest w tym przypadku cokolwiek wyrokować. W Realu Valladolid nie miał wielu minut, ale kiedy już dostał swoją szansę, to pokazywał się nieźle - uważa @neurophate.
Zawodnicy trafiający do stolicy Katalonii rzadko kiedy nie sprawdzali się jedynie przez brak dostatecznych umiejętności. Wielu z nich nie wytrzymywało na Camp Nou pod względem czysto mentalnym. Być może to jest klucz do tego, by Matheus Fernandes nie powtórzył historii Keirrisona.
- Myślę, że dużo zależy od jego psychiki, bo umiejętności na pewno posiada. Czy jest to poziom Barcelony? Ciężko wyrokować, ale fakt jest taki, że jak dostanie szansę, to wszystko będzie zależeć od niego - twierdzi Zarzycki.
Szczególnie, że to właśnie teraz trener Ronald Koeman będzie zmuszony sięgnąć po głębokie rezerwy katalońskiego klubu. Do Kijowa z powodów zdrowotnych nie wziął aż trzech podstawowych piłkarzy mogących grać w środku pola - Frenkiego de Jonga, Busquetsa oraz Sergiego Roberto. Jeśli Brazylijczyk pokazałby się w stolicy Ukrainy z dobrej strony, to może dostałby od Holendra minuty w następnych spotkaniach.
- Na pewno stać go na bycie kimś więcej niż piłkarzem, który pokryje aktualne dziury w kadrze. Jeśli tylko uświadomi sobie, że musi dać z siebie 110% i pokaże się ze swojej dobrej strony, to powinno przynieść efekty, choć na przykładzie niektórych piłkarzy możemy wywnioskować, że na zaufanie trenera jest potrzebne coś więcej. Powołanie go do kadry na mecz z Dynamem mnie nie dziwi. Matheus idealnie pasuje pod ustawienie Koemana i z powodu braków w obronie może dobrze asekurować "tyły" - podsumowuje @neurophate.
Matheusowi Fernandesowi właśnie przytrafiła się prawdopodobnie życiowa szansa. Jeśli ją wykorzysta, może już niedługo będzie się o nim mówić nie tylko w kontekście niespełnionego talentu ze starych plebiscytów na najbardziej obiecujących graczy, tylko przynajmniej solidnego uzupełnienia kadry Barcelony. W przeciwnym wypadku pozostanie on jednak jedynie kolejną brazylijską anegdotą w historii “Dumy Katalonii”.

Przeczytaj również