Piłkarze grają za dużo już nie tylko w Premier League. Ale FIFA dba tylko o swój interes

Piłkarze grają dziś zdecydowanie za dużo. Ale dla FIFA liczy się tylko zarobek
A.Ricardo / shutterstock.com
Kariera piłkarza to na papierze istny raj. Status gwiazdy, spełnienie dziecięcych marzeń i często ogromne pieniądze sprawiają, że można traktować ją wręcz jak ideał. Wszystko ma jednak swoją cenę. Plusy, które niesie ze sobą futbolowy zawód są związane z pewnym, często bagatelizowanym, problemem - brakiem umiaru w eksploatowaniu zdrowia zawodników.
Żyjemy w czasach, w których najlepsi gracze w trakcie sezonu biorą udział w rozgrywkach ligowych, krajowych, europejskich pucharach i spotkaniach międzynarodowych. Do tego dochodzą również turnieje mistrzowskie rozgrywane w czasie, który w normalnych warunkach zostałby przeznaczony na regenerację.
Dalsza część tekstu pod wideo
Niedawny raport FIFPro, federacji zrzeszającej zawodowych piłkarzy z całego świata pokazał, jak poważnym problemem jest brak poszanowania zdrowia piłkarzy. Problem nie leży po stronie rywali z boiska czy trenerów, a o osób siedzących za biurkiem i decydujących o przyszłości naszej ukochanej gry.

Obciążenie jest zbyt duże

Przed zeszłorocznym mundialem przeprowadzono ankietę, w której wzięło udział 543 piłkarzy, w tym 300 reprezentantów kraju. Tematem były ich odczucia związane z liczbą meczów, które rozgrywają w trakcie sezonu. Jej wyników mógł spodziewać się chyba każdy.
46% z ankietowanych, którzy w trakcie sezonu rozegrali ponad 50 spotkań, stwierdziło że brało udział w „zbyt wielu” meczach. Wszyscy mieli również okazję odpowiedzieć na pytania dotyczące odpowiednich, ich zdaniem, przerw w rozgrywkach.
Uśredniając wyniki badania, FIFPro doszło do wniosku, że preferowanym rozwiązaniem jest pięciotygodniowy okres stagnacji między sezonami. Oczywiście mowa o pauzie, w trakcie której zawodnicy nie muszą wyjeżdżać na obozy przygotowawcze.
Taki czas miałby pozwolić na regenerację i powrót do pełni sił bez ryzyka przemęczenia. 88% uczestników zaznaczyło również, że chciałoby przerwy zimowej w rozgrywkach, a najczęściej sugerowana była taka o długości dwóch tygodni.
W efekcie, przed startem obecnej kampanii przedstawiono listę zaleceń, których miałyby przestrzegać ciała zarządzające światową piłką, jak i kluby. Liczyła sobie ona cztery punkty.
Pierwszy mówił o minimalnej przerwie między spotkaniami rozgrywanymi przez piłkarzy. Uznano, że zawodnik nie powinien grać częściej niż co 72 godziny. Najczęściej upraszcza się to jednak do jeszcze bardziej korzystnej wersji – maksymalnie trzech meczów na dwa tygodnie.
Położono również nacisk na odpowiednie okresy regeneracji. Następne dwie pozycje sugerowały kolejno: wydłużenie „czasu ochronnego” po długich lotach, a także wprowadzenie pauzy w rozgrywkach o długości od 10 do 14 dni.
Zalecono też zagwarantowanie zawodnikom międzysezonowej przerwy o długości 4 do 6 tygodni.

Statystyki nie kłamią

Jeśli spojrzymy na liczbę spotkań rozgrywanych przez poszczególnych piłkarzy w trakcie poprzedniej kampanii, to możemy zrozumieć, skąd biorą się ich obawy.
W sezonie 2017/18 aż 52 piłkarzy miało okazję wystąpić w co najmniej 60 meczach. Związane to było oczywiście z letnim turniejem rozgrywanym na rosyjskich boiskach.
Rekordzista, Ivan Rakitić, zagrał łącznie 71 razy! I to w okresie 47 tygodni! To daje niemal dokładnie półtora spotkania tygodniowo. Czy naprawdę możliwe jest uniknięcie przeciążenia organizmu przy takim natłoku spotkań?
Kierunkiem, w którym zmierza futbol, zaniepokojeni są również lekarze. Dr Vincent Gouttebarge, który zarządza medycznym ramieniem FIFPro, analizował wyniki badania przeprowadzonego przez federację.
- Niektórzy z najlepszych graczy na świecie grają więcej, niż powinni, co sprawia, że są bardziej podatni na urazy – mówił Francuz.
Również sekretarz generalny organizacji, Theo van Seggelen, wyraził swoje zaniepokojenie ostatnimi trendami.
- Zdrowie piłkarzy powinno być najważniejszym priorytetem futbolu, ponad wszystkim innym. W rzeczywistości jednak wielu zawodników znajduje się pod ogromną presją, aby stale dawać z siebie wszystko w różnych warunkach. Gracze, którzy jechali na mundial byli powoływani do swoich reprezentacji w trakcie obowiązkowego okresu odpoczynku, narzuconego przez FIFA – tłumaczył van Seggelen.
- Zdrowie i sprawność zawodników nie są wystarczająco chronione przy obecnym kalendarzu. Razem z innymi graczami na futbolowej giełdzie musimy ustalić międzynarodowe zasady, dotyczące minimalnych założeń, mających na celu ochronę zdrowia zawodowych piłkarzy i zapewnienie lepszej równowagi w kalendarzu spotkań – dodawał sekretarz FIFPro.

Zalecenia, wytyczne… a zmiany są jedynie kosmetyczne

Jeśli spojrzymy na sytuację w tym sezonie, to zobaczymy, że niewiele z sugestii było respektowanych. Piłkarze, którzy grali w fazie pucharowej Mistrzostw Świata, wracali do gry w klubie już w pierwszych kolejkach nowego sezonu, czyli… miesiąc po zakończeniu turnieju.
Należy pamiętać, że nawet jeśli mieli urlop, to musieli rozpocząć treningi jeszcze przed startem klubowej kampanii. Prosta logika sugeruje, że nie mieliśmy tu do czynienia z czterema, a tym bardziej sześcioma tygodniami odpoczynku.
Oczywiście, w przypadku graczy, którzy wraz ze swoimi drużynami narodowymi mieli okazję występować w ćwierćfinałach mundialu, mówimy w większości o gwiazdach, piłkarzach, których absencja może kosztować klub bardzo dużo.
To tym bardziej popychało szkoleniowców ich drużyn do tego, aby jednak nie odstawiać ich na bok. Taka sytuacja tyczy się chociażby Harry’ego Kane’a.
Anglik nie zagrał w żadnym z przedsezonowych spotkań Tottenhamu, ale 11 sierpnia (czyli niecały miesiąc po meczu o brąz mundialu) wybiegł na murawę w podstawowym składzie na starcie inaugurujące rozgrywki Premier League.
To jednak nie jest największy problem. Do końca roku kalendarzowego zaledwie 6, słownie: SZEŚĆ razy na 35 możliwych meczów zagrał w spotkaniu mniej niż 70 minut (wliczając w to trzy przypadki, gdy w ogóle nie wyszedł na murawę).
Właśnie takiemu rodzajowi eksploatacji piłkarza miał zapobiec raport FIFPro. Inni gracze, którzy kończyli swój udział w międzynarodowym turnieju w jego późnych fazach, mieli trochę lepiej.
Eden Hazard czy Romelu Lukaku byli wprowadzani przez swoich menedżerów w normalny rytm gry stopniowo. Faktem jest jednak, że gracze, którzy brali udział w rosyjskim turnieju wracali do swoich zwyczajowych obowiązków wcześniej, niż zalecano.
Co jednak może martwić jeszcze bardziej, na szczycie listy zawodników z największą liczbą występów znowu widnieje wiele tych samych nazwisk, co rok temu. Oszczędzanie graczy po mundialu? Zapomnijcie.
N’Golo Kante i Heung-Min Son – 53 gry, Eden Hazard i Ivan Rakitić – po 52, Antoine Griezmann – 51. Futbol zmierza w złym kierunku, a może być jeszcze gorzej.
Co ciekawe, najgorzej sytuacja wygląda w przypadku zawodników ligi... szkockiej. W jedenastce najbardziej eksploatowanych w tym sezonie piłkarzy mamy aż czterech graczy klubów z Glasgow.

Dużo, więcej, jeszcze więcej – byle zarobić

Zmiany proponowane przez FIFA pokazują, że ciało decydujące o losach futbolu nie zamierza brać pod uwagę zdrowia tych, którzy gwarantują mu zyski, czyli samych piłkarzy.
Zwiększono liczbę drużyn, kwalifikujących się na Euro, to samo czeka Mistrzostwa Świata. Turniej w 2022 roku rozgrywany będzie zimą, co zaburzy klubowy kalendarz i skróci okresy regeneracyjne między sezonami.
Kolejnym z pomysłów światowej federacji było zorganizowanie 24-zespołowych Klubowych Mistrzostw Świata. Wszyscy wiemy, jaki jest cel takich działań. Pieniądze przysłaniają zdrowy rozsądek.
Dlatego też nie można się dziwić, że największe kluby na świecie zapowiadają bojkot klubowego czempionatu, jeśli jego formuła zostanie zmieniona. Wszak dobro ich piłkarzy jest najważniejsze.
Oczywiście, sami zainteresowani mają prawo narzekać i walczyć o swoje, ale żadnymi męczennikami nie są. Nie można popadać ze skrajności w skrajność, jak Michał Kucharczyk w swoim pamiętnym wywiadzie, w którym narzekał na konieczność trenowania w niedziele.
Jerzy Dudek mówił niegdyś, że takie pieniądze, jakie dostawał w Anglii, sprawiały, że nie przeszło mu nawet przez myśl narzekanie na konieczność gry 26 grudnia. Co innego jednak zagrać w święto, a co innego stale przeciążać swój organizm i nadwyrężać zdrowie.
Czy futbolowi dygnitarze pójdą po rozum do głowy? Miejmy nadzieję, że tak. W końcu chcemy oglądać piłkę w najczystszej postaci. Bez urazów, za to z piłkarzami, którzy są w swojej optymalnej dyspozycji.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również