Piwo przed meczem i w trakcie. Wszystkie występki Kyrgiosa. "Zaserwował i zszedł z kortu"

Piwo przed meczem i w trakcie. Wszystkie występki Kyrgiosa. "Zaserwował i zszedł z kortu"
Susan Mullane/Pressfocus
Dokładnie osiem lat temu, mając 19 lat, sensacyjnie wyeliminował Rafaela Nadała w 4. rundzie Wimbledonu. Wówczas wydawało się, że tenisowy czołówka stoi otworem przed Nickiem Kyrgiosem. Zimny prysznic przyszedł już rundę później, w której odpadł z Milosem Raoniciem. I w zasadzie od tego czasu toczy nierówny bój nie tylko z rywalami na korcie, ale też z całym światem. Teraz po raz pierwszy w karierze zagra w wielkoszlemowym finale.
Nigdy wcześniej nie znalazł się choćby w najlepszej czwórce, a mowa o zawodniku, który od lat był do tego typowany. Jego rezultaty na najwyższym poziomie nie są olśniewające: zaliczył po jednym ćwierćfinale Australian Open i Wimbledonu. W Paryżu i Nowym Jorku nigdy nie przetrwał choćby do drugiego tygodnia. Zresztą w stolicy Francji ostatnio za często się nie pojawiał, bo rywalizacja na mączce średnio go interesuje, a już w Roland Garros uczestniczył, to apelował o dostarczenie piwa w przerwie spotkania.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zanim przystąpił do turnieju w Londynie zdążył już skrytykować tradycję białych strojów, a także zasady, wedle których w grze podwójnej gra się do trzech wygranych setów. Wimbledońskie konwenanse to coś, co go denerwuje, a w deblu odniósł ostatnio spory sukces: z Thanasim Kokkinakisem wygrał Australian Open, ale tam rywalizacja toczyła się do dwóch wygranych setów, co Kyrgiosowi odpowiadało znacznie bardziej.

Początkowe męczarnie

Zresztą udział w Wimbledonie zaczął w swoim stylu. Męczył się przez pięć setów z Paulem Jubbem, który występował dzięki dzikiej karcie. Od początku dyskutował ze wszystkimi dookoła. Nie podobała mu się praca sędziów liniowych, zachowanie kibiców, w kierunku jednego z nich na koniec meczu nawet splunął. Ostatecznie wygrał jednak 3:2 w setach, co było kolejnym takim przypadkiem w Londynie, bo na dystansie pięciu setów ma w stolicy Wielkiej Brytanii bilans 6:0.
Jeśli gdzieś miał w końcu osiągnąć sukces w singlu, to korty trawiaste nadawały się do tego idealnie. To na nich potrafi wygrać gema serwisowego w kilkadziesiąt sekund, zresztą Australijczycy to jedna z nacji, która najlepiej się czuje na nawierzchni tego typu. Natomiast typować przed turniejem Kyrgiosa do półfinału, byłoby jednak szaleństwem. I to mimo niezłych wyników w turniejach poprzedzających. Brakowało mu jednak powtarzalności, był w stanie sprawiać czasem pojedyncze niespodzianki, ale po chwili przepadał. Z czołówki najgorszy bilans ma z nim Novak Djoković, który przegrał oba pojedynki.
Na pieńku miał z nim nie tylko na korcie. W podkaście "No Challenge Remaining", Kyrgios stwierdził, że Djoković ma chorą obsesję na punkcie tego, żeby wszyscy go lubili. Powiedział też, że Nadal jest irytujący, a Fernando Verdasco to najbardziej arogancki człowiek, jakiego miał okazję poznać. Serb stwierdził ostatnio, że wiele lat musiał czekać, żeby Kyrgios powiedział o nim coś pozytywnego, ale docenił też, iż bronił go w sytuacji, gdy był deportowany na początku roku z Australii.

Pojedyncze wyskoki

W ostatnich latach sportowych wzlotów Kyrgios miał niewiele. Ostatni wygrany turniej to Acapulco w 2019 roku, gdzie pokonał Nadala, Stana Wawrinkę i Alexandra Zvereva. Stabilizacji starczyło jednak na krótko, bo z kolejnych ośmiu meczów przegrał aż pięć. Przeciętnemu kibicowi, niegdyś 13. tenisista świata, kojarzy się głównie ze skandalami. A tych było całkiem sporo.
Mnóstwo razy ścierał się z sędziami. Podczas turnieju w Cincinnati, kiedy został upomniany za zbyt długie przygotowywanie się do serwisu, dostał ataku furii. Krzyczał do sędziego, że jest najgorszym w całym środowisku i - delikatnie to ujmując - powinien się wynosić z kortu. Nie po drodze było mu też z własnymi rakietami, które łamał nagminnie. Czasem nawet dwie jednocześnie.
Często, nawet podczas Wimbledonu, lekceważąco podchodził do obowiązków. W 2019 roku, na dzień przed pojedynkiem z Nadalem, widziano go do późnych godzin wieczornych w jednym z pubów, bynajmniej nie przy wodzie mineralnej. Sam mecz oczywiście przegrał.

Skandal z Wawrinką

Najgłośniejszym echem, choć było to w 2015 roku, odbiły się jednak słowa pod adresem Stana Wawrinki. Podczas meczu ze Szwajcarem w Montrealu zasugerował, że Kokkinakis utrzymywał intymne relacje z ówczesną dziewczyną Szwajcara. Został później za to ukarany 10 tysiącami dolarów grzywny. Skandalem zakończył udział w turnieju w Rzymie, kiedy zaczął rzucać krzesłem po korcie. Za to w Szanghaju nie bardzo miał ochotę rywalizować z Mischą Zverevem. Zaserwował i po prostu zszedł z kortu. W Miami natomiast, jednego z niezadowolonych brakiem zaangażowania Australijczyka w mecz, zapytał, czy na pewno w niedzielne popołudnie nie ma nic lepszego do roboty niż siedzenie na trybunach.
Za wizerunkiem aroganta kryła się też jednak samotność i problemy osobiste. - Wiele osób nakładało na mnie presję, sam robiłem podobnie. Straciłem radość z gry i wymknęło się to spod kontroli. Wpadłem w depresję z powodu tego, kim myślałem, że muszę być - opowiadał w 2020 roku.
- Czułem, że nikt nie chce mnie poznać jako osoby i że ludzie patrzą na mnie jedynie jako na tenisistę, którego mogą wykorzystać. Nie chciałem nikomu zaufać. Byłem w samotnym i ciemnym miejscu - dodał. Wspominał choćby wydarzenia z turnieju w Chinach, kiedy do późnych godzin nie mógł się podnieść z łóżka, leżał przy zasłoniętych oknach i nie miał na nic ochoty. W ostatnich dniach narzekał też, że nie wspierają go legendy australijskiego tenisa, np. Pat Cash, który mocno krytykował zachowanie Nicka na korcie.

Wreszcie w najlepszej czwórce

W tym roku w Londynie szerokim echem odbił się mecz ze Stefanosem Tsitsipasem. Kyrgios z pozoru był bardzo spokojny, wręcz nadmiernie, czym prawdopodobnie chciał rywala sprowokować, co zresztą ostatecznie się udało. Grek kilka razy poważnie się wściekł, ale po meczy Australijczyk zapewniał, że to co się dzieje na korcie, zostaje na korcie, a on sam nie żywi urazy i jest bardzo blisko z bratem Stefanosa.
W drodze do finału ma za sobą dwa pięciosetowe mecze. Momentami grał wyśmienicie, jak np. Z Filipem Krajinoviciem, któremu nie dał żadnych szans, ale potrafił też sam stwarzać sobie sporo problemów. Trudno przewidzieć, którą wersję zobaczymy w niedzielę, nigdy też nie dowiemy się, jak wyglądałby jego mecz z Nadałem. Musi jednak przede wszystkim cieszyć się chwilą, bo po powrocie do kraju czego go proces pod zarzutem napaści na byłą dziewczynę. Taki już jego los, nigdy nie może być za spokojnie.

Przeczytaj również