Nagle wszedł do składu Legii i oczarował w debiucie! Zawstydził resztę zespołu

Henrique Arreiol nagle wskoczył do wyjściowego składu Legii i okazał się jej najlepszym piłkarzem. Dobra to wiadomość dla Portugalczyka, znacznie gorsza dla całej reszty zespołu. Bo jeśli nikt nie potrafi dorównać 20-latkowi bez doświadczenia, to naprawdę jest problem.
Do tej pory Henrique Arreiol funkcjonował wyłącznie jako miejska legenda. Legia sprowadziła go latem i to za około pół miliona euro, ale o młodym pomocniku słuch szybko zaginął. Do meczu z Motorem Lublin miał na koncie 60 minut w sparingu, czyli nieco więcej niż rozegrał w profesjonalnym futbolu jako zawodnik Sportingu. Przy ocenie możliwości Portugalczyka opierano się więc głównie na opowieściach.
Tym sprzyjała narracja prowadzona przez sztab szkoleniowy Legii. Inaki Astiz nie krył, że na Arreiola liczy, chociaż ten nie zaprezentował się szerszej publiczności. Zapowiadał powrót kontuzjowanego piłkarza jako wartość dodaną dla całego zespołu. To mogło zaskakiwać, ale pierwszy możliwy test udowodnił, że tym razem Astiz miał rację. Być może pierwszy raz w trakcie swojej trenerskiej przygody.
- Henrique Arreiol w sparingu ze Zniczem zagrał 60 minut – to był jego pierwszy występ odkąd do nas dołączył, bo najpierw leczył kontuzję, a później pojawił się kolejny drobny problem, który znowu zatrzymał jego rozwój. Teraz wygląda to znacznie lepiej. Jest młody, ma duży potencjał i może wiele dać zespołowi, ale potrzebuje jeszcze odrobiny cierpliwości i spokojnego wejścia w rytm meczowy. (...) Wiemy, że nie mamy wielu zawodników do wyboru, więc Arreiol może być jedną z opcji w trakcie meczu - mówił Astiz chwilę przed starciem z Motorem. Portugalczyk był zaś nie tyle jedną z opcji, ale pierwszym wyborem początkującego szkoleniowca. I dał radę.
Ironicznie można stwierdzić, że 20-latkowi pomógł brak regularnych treningów z resztą zespołu, ale w gruncie rzeczy trudno znaleźć inne wytłumaczenie na to, dlaczego tak wyraźnie odstawał od pozostałych zawodników Legii. Wychowanek Sportingu cały czas szukał gry, nie bał się piłki, a gdy dano mu wykonać rzut rożny, to okazało się, że w Warszawie ostali się zawodnicy zdolni dośrodkować powyżej wysokości kolan. Efektem centra do Milety Rajovicia, następnie zaś trafienie Rafała Augustyniaka.
Chęć i gotowość do kontrolowania wydarzeń na boisku dobrze oddają statystyki. W starciu z lublinianami - przypomnijmy: debiutanckim i pierwszym w karierze, w którym Arreiol grał tak długo - środkowy pomocnik miał najwięcej celnych podań, podań na połowie przeciwnika, kontaktów z piłką, udanych wślizgów oraz wygranych pojedynków ze wszystkich zawodników Legii. Nikt również nie oddał większej liczby strzałów i nie miał więcej udanych dryblingów. To liczby imponujące niezależnie od okoliczności, a ich uwzględnienie działa wyłącznie na korzyść utalentowanego zawodnika.
- Wspomnę też o wyjściu spod pressingu - wydaje mi się, że Henrique Arreiol dużo nam dał w tym kontekście. W poprzednich meczach może zgubiliśmy czy straciliśmy więcej futbolówek, ale w poniedziałek mieliśmy częstsze posiadanie - przyznawał Astiz, cytowany przez Legia.net. W głosowaniu czytelników tego portalu Arreiol był zresztą jedynym zawodnikiem, którego oceniono pozytywnie, czyli powyżej średniej 6,00.
Ktoś może stwierdzić, że chwalenie piłkarza po pierwszym udanym występie w karierze, i to w dodatku w starciu z Motorem, jest pewną przesadą, ale jeśli Legia ma szukać jakichkolwiek pozytywów w kolejnej stracie punktów, to jest nią właśnie występ Arreiola. Ten sezon układa się dla stołecznych tak fatalnie, tak bardzo wszystko się ze sobą nie spina, że można było dojść do wniosku, że nie tylko nie ma światełka w tunelu, ale i tunelu. Portugalczyk pokazał, że jakaś konstrukcja jednak majaczy się na horyzoncie. Pytanie tylko, całkowicie uzasadnione, czy w toku następnych miesięcy 20-latek nie zostanie zepsuty. Przecież taki Damian Szymański też miał naprawdę udane wejście do zespołu, a jeszcze wcześniej Ruben Vinagre wyglądał na ekskluzywny towar eksportowy. A mimo tego obu pochłonęła legijna szarzyzna.