Po trzydziestce pracował na poczcie, nie było go na Wikipedii. Teraz poprowadzi historycznego mistrza Anglii

Po trzydziestce pracował na poczcie, nie było go na Wikipedii. Teraz poprowadzi historycznego mistrza Anglii
Matt Wilkinson / PressFocus
Frankie McAvoy był dobrze po trzydziestce i wiódł szczęśliwe życie na kierowniczym stanowisku w brytyjskim odpowiedniku Poczty Polskiej, kiedy nieoczekiwanie dla samego siebie postanowił spróbować swoich sił jako trener piłki nożnej. Dziś, w wieku 54 lat, przygotowuje się do nowego sezonu angielskiej Championship w roli pierwszego trenera klubu z niezwykle bogatą przeszłością - Preston North End. Oto historia pokazująca, że w życiu naprawdę wszystko może się zdarzyć.
Są tacy, którzy uważają zaplecze angielskiej Premier League za najlepszą ligę świata. A przynajmniej najlepszą, nie licząc pięciu najsilniejszych lig w Europie. Momentami pewne wydaje się jedno. Żadne inne rozgrywki ligowe nie wydają się równie regularnie dostarczać tylu niesamowitych historii, co “stara, poczciwa” Championship. Przed startem sezonu 2021/22 na pierwszy plan wysunęła się postać nowego stałego trenera Preston North End - Szkota Frankiego McAvoya. Okazuje się, że rzeczywiście nigdy nie wiadomo, co może nas w życiu spotkać.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dzięki poczcie

Frankie McAvoy nigdy nie był profesjonalnym piłkarzem. Mało tego. Jemu długo nawet przez myśl nie przeszło, by kiedykolwiek związać się z futbolem. W jakiejkolwiek formie.
- Zaczynałem jako kadet pocztowy, jeden z pierwszych w historii Royal Mail - wspominał kilka dni temu na łamach dziennika “The Guardian” człowiek, który swoją zawodową karierę rozpoczął od sortowania i dostarczania listów.
- Miałem wystarczająco dużo szczęścia, by dość szybko otrzymać kierownicze stanowisko. Zostałem menedżerem operacyjnym, a następnie menedżerem do spraw planowania, co bardzo mi odpowiadało. W Royal Mail spędziłem 19 fantastycznych lat. Myślałem, że będę tam zawsze - mówi
Co zatem, zapytałby klasyk, poszło nie tak?
Otóż, jak to często bywa, wszystko przez rodzinę. A konkretnie dwóch synów McAvoya, których od najmłodszych lat ciągnęło do gry w piłkę nożną. I to na tyle, że ich pierwszym trenerem został nie kto inny jak własny ojciec. Frankie objął grupę treningową w kategorii do lat 6, po czym - z ciekawości - zapisał się na kurs trenerski organizowany przez Szkocki Związek Piłki Nożnej. Praca na poczcie początkowo nie kolidowała mu z nowym zajęciem, a wręcz przeciwnie. To ona otworzyła mu nową ścieżkę kariery. Jak to możliwe?
- Wielu ludzi pracujących w piłce nożnej jest w niej przez całe życie, podczas gdy ja miałem doświadczenie organizacyjne. System treningowy polega na pracy zespołowej. Kiedy musieliśmy zaplanować pierwsze treningi, było mi prawdopodobnie dużo łatwiej niż facetom, którzy właśnie skończyli grać w piłkę i zapewne nigdy wcześniej nie widzieli komputera. Tymczasem ja używałem komputerów w Royal Mail znacznie wcześniej, niż pojawiły się one w futbolu - tłumaczy McAvoy.
Wkrótce okazało się, że doświadczony pracownik poczty jest w swoim nowym hobby zwyczajnie dobry. Jako pierwsi mieli zauważyć to byli zawodowi piłkarze, Jock McStay i Pierce O’Leary. McAvoy prowadził jako trener nie tylko swoich, ale także ich synów. Niedługo później, w 2003 roku, zaproponowano mu pracę na część etatu w akademii występującego wtedy w szkockiej ekstraklasie Dunfermline. Stamtąd przeniósł się zaś do Hamilton, gdzie dołożył swoją cegiełkę do rozwoju nastoletniego wówczas Jamesa McCarthy’ego, który rozegrał od tamtej pory ponad 250 meczów na poziomie Premier League.

W cieniu

W końcu pojawiła się propozycja, która postawiła McAvoya przed życiowym dylematem: poczta czy futbol?
- Nie byłem pewien, czy postawienie na piłkę nożną okaże się właściwym wyborem, ale czasami trzeba zaryzykować - przyznał już nie kierownik poczty, a pełną gębą szkoleniowiec, pochodzący zresztą z tej samej miejscowości, co legendarny menedżer Manchesteru United, Sir Matt Busby.
McAvoya awansowano w Hamilton na stanowisko dyrektora akademii. To tam poznał też ówczesnego kapitana pierwszego zespołu tego klubu, Alexa Neila. Kiedy ten ostatni, ciągle jako czynny zawodnik, został mianowany menedżerem drużyny seniorów, zaprosił do współpracy w roli asystenta nikogo innego jak McAvoya. Rok później obaj panowie cieszyli się już z awansu do szkockiej ekstraklasy, zanim błyskawicznie dokonali podobnego wyczynu w Anglii po tym, jak przeprowadzili się razem do Norwich City. W Premier League utrzymać się nie udało. Neil i McAvoy kontynuowali jednak współpracę na poziomie Championship: najpierw jeszcze w Norwich, a później, aż do wiosny bieżącego roku, w Preston.
- Zawsze byłem w cieniu - nie ukrywał swojej roli w sztabie Neila bohater tego artykułu. - Będąc brutalnie szczerym, czasami to jednak prawdopodobnie najlepsze miejsce. Nie miałem żadnych aspiracji, by zostać menedżerem czy pierwszym trenerem. Czułem, że najlepiej nadaję się do bycia numerem dwa, czyli kimś, kto doradza, asystuje i pomaga - zdradza McAvoy. Kilka miesięcy temu stanął jednak przed kolejną, trudną decyzją.

Pochwała od Pepa

Kiedy pierwszego dnia wiosny Neil został po blisko czterech latach zwolniony z posady menedżera Preston, zarząd klubu niespodziewanie zwrócił się o pomoc do wieloletniego asystenta zdymisjonowanego szkoleniowca. Do końca sezonu pozostawało osiem kolejek, a Preston miało już w zasadzie zapewnione utrzymanie na zapleczu angielskiej ekstraklasy. McAvoy nie miał nic do stracenia.
- Znalazłem się w podobnej sytuacji jak wtedy, kiedy opuszczałem Royal Mail - przywoływał swoje odczucia doświadczony już szkoleniowiec. - Zastanawiałem się: “zrobić to?” Powiedziałem sobie: “co najgorszego może mi się przytrafić?” W najgorszym wypadku nie spiszę się i podejmę kolejne wyzwanie. Jeśli nie przyjmę tej posady, nigdy nie dowiem się, co się wydarzy - wspomina.
Jak to w życiu McAvoya, o którym nie było jeszcze wtedy choćby wzmianki na Wikipedii, sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Pod wodzą byłego asystenta Preston wygrało pięć, zremisowało dwa i przegrało zaledwie jeden z pozostałych ośmiu meczów do zakończenia rozgrywek. Niewiele brakowało, a ekipa z historycznego stadionu Deepdale uplasowałaby się na finiszu sezonu w górnej połowie ligowej tabeli. Tego lata zarząd klubu miał następnie odrzucić ponad 70 aplikacji z zewnątrz, zanim na stanowisko stałego już pierwszego trenera mianował byłego menedżera do spraw planowania w Royal Mail. W przedsezonowym sparingu McAvoy zmierzył się nawet z samym Pepem Guardiolą, który miał po meczu w niezwykle ciepłych słowach odnieść się do pracy kolegi po fachu. Manchester City zwyciężył w towarzyskim spotkaniu 2:0.
Warto zwrócić uwagę, że McAvoyowi nie powierzono posady pierwszego trenera w “pierwszym, lepszym klubie”. Choć Preston North End pozostaje poza najwyższą klasą rozgrywkową od 1961 roku, to właśnie ten klub jako pierwszy w historii sięgnął przecież po mistrzostwo Anglii. W premierowym w dziejach sezonie jakichkolwiek rozgrywek ligowych na świecie, 1888/89, ekipa z hrabstwa Lancashire nie przegrała ani jednego meczu (wyczyn ten powtórzyła dopiero “niezwyciężona” drużyna Arsenalu z rozgrywek 2003/04) i zdobyła też Puchar Anglii, nie tracąc w drodze po trofeum ani jednej bramki. Rok później Preston obroniło zresztą mistrzowski tytuł, a pod wodzą Neila i McAvoya pukało w ostatnich latach do baraży o awans do Premier League.
Teraz ten drugi spróbuje samodzielnie dokonać niemożliwego.
- To wielka podróż w nieznane - przyznał nowy pierwszy trener PNE. - Nie da się przewidzieć przyszłości. Każdy marzy o napisaniu książki, ale jest kilka stron, których zawartości nigdy nie poznamy. To intrygujące - mówi McAvoy.
Z poczty do Premier League? Tej historii daleko do zakończenia.

Przeczytaj również