Polacy za granicą. O "Krycha", co za skuteczność! Jerzy Brzęczek ich pomija, a oni strzelają

Polacy za granicą. O "Krycha", co za skuteczność! Brzęczek ich pomija, a oni strzelają
meczyki.pl
Choć Robert Lewandowski zakończył wspaniałą passę meczów Bundesligi ze zdobytym golem, to sporo powodów do radości mieli w miniony weekend inni “Biało-Czerwoni”. Bohaterską sztafetę wśród stranieri przejął od “Lewego” Grzegorz Krychowiak, a na specjalne słowa uznania zasługuje Kamil Wilczek, którego wilczy apetyt na gole pozwolił przejść do historii swojego klubu.
To pierwszy raport od dawna, który nie zaczyna się informacją o tradycyjnym golu Roberta Lewandowskiego. Snajper Bayernu nie wpisał się listę strzelców, ale za to dopisał do swojego okazałego bramkowego dorobku asystę, a “Die Roten” pewnie ograli Fortunę Dusseldorf.
Dalsza część tekstu pod wideo
Fortunę, w której niesamowite męki przeżywa Dawid Kownacki. “Kownaś” dostał prawie 80 minut gry, ale znów niczym się nie wyróżnił. Ba, zagrał po prostu bardzo, bardzo słabo. Na razie w Dusseldorfie mogą łapać się za głowę na myśl o wydanych pieniądzach na byłego napastnika Lecha Poznań.
Schedę po Lewandowskim przejął Grzegorz Krychowiak. Pomocnik Lokomotiwu nadal zadziwia skutecznością. Po dwóch golach z Tambowem znajduje się w ścisłej czołówce… klasyfikacji strzelców. A mówimy o piłkarzu, który grając jako defensywny pomocnik bliżej miał do cofnięcia się na pozycję stopera, aniżeli biegania wyżej w środku pola. To jest jego sezon, wychodzi mu praktycznie wszystko. Tu się odnajdzie w polu karnym, tam kropnie z dystansu, czasem pomoże rykoszet.
Przy pierwszym trafieniu asystował mu Maciej Rybus, ale jak można dostrzec na nagraniu, wkład “Rybki” w tego gola był minimalny. Lokomotiw zanotował jednak ważne zwycięstwo. Z wygranej mógł się cieszyć też Sebastian Szymański, choć akurat sam eks-piłkarz Legii zagrał bardzo przeciętne zawody. Ural Jekaterynburg, czyli klub Rafała Augustyniaka i Michała Kucharczyka bezbramkowo zremisował ze Spartakiem. Lepiej oceniono pierwszego z nich, ale “Kuchy” może mieć powody do zadowolenia, bo przebywał na boisku najdłużej w tym sezonie (do 86 min.). Pozostali rosyjscy stranieri: Michalak, Wilusz i Damian Szymański nie podnieśli się z ławki.

Halo, Panie Jerzy?

Po krótkiej przerwie do strzelania wrócili dwaj snajperzy, którzy pomimo świetnej formy nawet nie mieli okazji posmakowania zgrupowania reprezentacji w ostatnich miesiącach. Kamil Wilczek trafił do siatki po raz piętnasty w tym sezonie i umocnił się na prowadzeniu tabeli strzelców ligi duńskiej.
Ten fakt zszedł jednak na dalszy plan w obliczu dużo ważniejszego wydarzenia: to był jednocześnie 70. (!) gol polskiego napastnika w barwach Broendby w Superligaen. Tym samym Wilczek przeszedł do historii, bo stał się samodzielnie najlepszym strzelcem w historii klubu. Już jest żywą legendą zespołu spod Kopenhagi. Fantastyczne osiągnięcie.
Na szczycie klasyfikacji strzelców znajduje się też Karol Świderski, choć ma na koncie siedem trafień. Musimy jednak pamiętać, że liga grecka to typowo “underowe” rozgrywki. Były piłkarz Jagiellonii zachował przytomność w polu karnym i wykorzystał doskonałe dogranie kolegi z zespołu, mądrze kierując piłkę do siatki.
Świetna dyspozycja i Wilczka, i “Świderka” budzi szacunek. Szkoda, że szczególnie drugi z nich, młodszy, nie dostał nawet powołania od Jerzego Brzęczka. Cóż, może obecność na liście płac klubu ligi niemieckiej jest ważniejsza od aktualnej formy.

Polska szkoła bramkarska ma się dobrze

Lata lecą, a stara formułka o “polskiej szkole bramkarskiej” dalej się sprawdza. Wojciech Szczęsny ciągle zachwyca w Turynie, a kibice Juventusu narzekają, że ich doskonały golkiper powinien zajmować wyższe lokaty we wszelakich rankingach najlepszych fachowców na swojej pozycji. “Szczena” wydatnie przyczynił się do zwycięstwa na trudnym terenie w Bergamo. Interweniował choćby tak:
“La Gazzetta Dello Sport” rozpływała się w komplementach, oceniając występ Polaka na “siódemkę”. Szczęsny jest obsypywany pochwałami, a przecież nie miał łatwo, bo następcą Buffona nie mógł zostać byle kto.
Zawodnik “Juve” nie był jednak najlepszym polskim bramkarzem w Italii. Wszystko z powodu kapitalnego występu Bartłomieja Drągowskiego, który uwijał się jak w ukropie, by uchronić Fiorentinę przed porażką z Hellasem. Zanotował kilka znakomitych interwencji, ale ostatecznie skapitulował. “La Gazzetta” doceniła jego starania, przyznając mu notę o pół “oczka” wyższą niż Szczęsnemu. Jeszcze nie tak dawno Drągowski sam się śmiał, że w hierarchii bramkarzy znajduje się za masażystą, a teraz jest pewnym, silnym punktem zespołu, za co należą mu się duże brawa.
Dwie bramki wpuścił Łukasz Skorupski w meczu z Parmą (2:2), ale nie miał przy nich nic do powiedzenia. W Anglii czyste konto zachował Bartosz Białkowski, bez którego Millwall miałoby problem z pokonaniem Swansea (1:0). Na dokładkę w Turcji na zero z tyłu zagrał Adam Stachowiak z Denizlisporu. A na deser zostawiliśmy bohatera z Berlina, czyli Rafała Gikiewicza.
“Giki” notuje fenomenalne miesiące w Bundeslidze, do której Union Berlin bez niego pewnie miałby dużo trudniejszą drogę awansu. Gikiewicz bronił świetnie na zapleczu najlepszej ligi, doskonale radzi sobie także na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Choć Union gra w kratkę, to zdarzają im się świetne występy, takie jak w sobotę z liderującym Gladbach. Raz, dwa i goście do domu. Polski golkiper nie dał się pokonać ani razu faworyzowanym piłkarzom “Die Fohlen”. Po raz kolejny udowodnił, że jest ostoją drużyny. I jednym z najlepszych fachowców w Bundeslidze.
Zanim na tapecie znajdą się ci, którzy mogą mieć po weekendzie gorszy nastrój, warto poświęcić uwagę stranierim zasługującym na ciepłe słowa. Jan Bednarek, nie dość, że nie przegrał, to jeszcze potwierdził niezłą formę wykazywaną w barwach narodowych, bo zanotował solidny występ przeciwko Arsenalowi. Krystian Bielik pewnie zabezpieczał środek pola w wygranym starciu z Preston (1:0), a Mateusz Klich rządził w drugiej linii przeciwko Luton (2:1).
Pozostając w temacie środkowych pomocników, to do gry wreszcie wrócił kontuzjowany ostatnio Karol Linetty. Może nie zachwycił w meczu z Udinese (2:1), aczkolwiek miejmy nadzieję, że nabierze rytmu meczowego po dwumiesięcznej pauzie.
Plusik stawiamy też przy nazwisku Damiana Kądziora, po którego sprytnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego rywal zanotował trafienie samobójcze. Asystę zaliczył także nieco zapomniany Waldemar Sobota, a rzut karny w Turcji pewnie wykorzystał Radosław Murawski.

“Pistolero” do odstrzału?

Choć jeszcze niedawno wydawało się to nieprawdopodobne, z dnia na dzień rosną szanse na odejście Krzysztofa Piątka z Milanu. Polski snajper maleje w oczach z każdym meczem w barwach “Rossonerich”, a dodatkowo nie pomaga sobie kontrowersyjnymi wypowiedziami. Zamiast wskazanego przez niego transferu za 60-70 mln euro, w styczniu być może zmierzy się z wypożyczeniem do innego klubu.
Tak beznadziejne występy jak z Napoli (1:1) tylko przybliżają Piątka do wyprowadzki z Mediolanu. Polak nie istniał na boisku, nie współpracował z kolegami i sprawiał wrażenie mało zaangażowanego. Zasłużenie zalała go fala krytyki ze strony włoskich mediów i kibiców Milanu, celne były też uwagi wygłaszane przez trenera Stefano Pioliego. Ostatnich dzwonków na pobudkę jest coraz mniej.
Po drugiej stronie barykady bezbarwne zawody rozegrał Piotr Zieliński (Arkadiusz Milik wciąż leczy uraz). Szymon Żurkowski, o czym wspominali włoscy dziennikarze, zapewne ostrzył sobie zęby na wyjście w pierwszym składzie Fiorentiny w obliczu problemów kadrowych zespołu, ale nawet nie podniósł się z ławki rezerwowych. A Łukasz Teodorczyk, Mariusz Stępiński i Paweł Dawidowicz łącznie dostali szesnaście minut gry w regulaminowym czasie - odpowiednio jedną, sześć i dziewięć.
Łukasz Piszczek zagrał zaś 90 minut z Paderborn. Paderborn, które napędziło stracha całej Borussii i prowadziło w pewnym momencie 3:0. Dortmundczycy doprowadzili rzutem na taśmę do wyrównania, lecz nikt nie ma tam prawa być zadowolonym. 66-krotny reprezentant Polski, choć nie zagrał tragicznie, także. Trzy gole stracone u siebie z outsiderem to z automatu bura dla całej linii defensywnej.
Jak inni defensorzy? Kamil Glik w pozycji siedzącej oglądał wyjazdową porażkę Monaco z Bordeaux, a na domiar złego pojawiły się informacje, że klub już w zimie może zasugerować mu zmianę barw. Na ławce siedział też Tomasz Kędziora, a Michał Pazdan przyjął “trójkę” od Trabzonsporu. Kamil Grabara wprawdzie nie przegrał, ale jego niepewne zachowanie przy wrzutce z rzutu wolnego przyczyniło się do straty kluczowego gola z Birmingham (1:1).
***
Nawet biorąc pod uwagę gigantyczne problemy Krzysztofa Piątka, to w ogólnym rozrachunku nasi stranieri znów wypadli na plus. Kto wie, może nie tylko w przypadku napastnika Milanu najbliższe tygodnie będą kluczowe, jeśli chodzi o ewentualną zmianę klubu.
A o ile transfer Piątka byłby smutną wiadomością dla samego piłkarza (poczucie porażki), o tyle kilku “Biało-Czerwonych” mocno pracuje na uznanie i zainteresowanie lepszych zespołów. Choć w wypadku Grzegorza Krychowiaka wydaje się, że najlepiej będzie mu zostać w Moskwie na długie, długie lata.
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również