Polacy za granicą. Królestwo Polskie we Włoszech, dziury w Anglii, asysta Szymańskiego

Polacy za granicą. Królestwo Polskie we Włoszech, dziury w Anglii, asysta Szymańskiego
Antonio Balasco / Shutterstock.com
Nowy rok, nowy Piotr Zieliński. Pomocnik Napoli wziął sobie do serca słynne słowa Jerzego Brzęczka i jest ostatnio w świetnej formie. “Zielu” do spółki z Arkadiuszem Milikiem mieli wymierny wkład w ważne zwycięstwo Napoli i zasługują na miano bohaterów weekendu wśród naszych stranierich. Były gole, były asysty, były debiuty, ale też wysokie porażki. Działo się!
Napoli pod wodzą Gennaro Gattuso długo się rozkręcało, ale kibice znów mogli poczuć elementy ukochanego “Sarrismo”. Było efektownie, efektywnie, z polotem i finezją. Mecz przeciwko Sampdorii stał na znakomitym poziomie i może stanowić wizytówkę często niesłusznie krytykowanej za “siermiężność” Serie A. Duża w tym zasługa neapolitańskiego duetu reprezentantów Polski.
Dalsza część tekstu pod wideo
Piotr Zieliński dostał piłkę na lewej stronie i wymierzył wrzutkę co do centymetra, wprost na głowę Arka Milika, który równie precyzyjnie umieścił futbolówkę w siatce. Wszystko w tej akcji zagrało, snajperowi nie przeszkodziła nawet leżąca nieopodal… raca. Perfekcyjne wykonanie, ręce same składały się do oklasków.
Milik królował w powietrzu i gdyby nie golkiper Sampdorii, miałby na koncie więcej goli. Występ obu “Biało-Czerwonych” możemy traktować wyłącznie w kategorii pozytywów. Oby utrzymali tę formę do Mistrzostw Europy, a dadzą nam jeszcze wiele radości.
W gorszym humorze po meczu był na pewno Karol Linetty. Wprawdzie tradycyjnie harował w drugiej linii, lecz to on odpowiadał za krycie rywala przy drugim golu Napoli. Kompletnie się pogubił, co ułatwiło zdobycie bramki Eljifowi Elmasowi. Brakowało mu też dokładności w ofensywie. Widzieliśmy już lepsze występy pomocnika “Sampy”, ale w jego przypadku to na szczęście wyjątek, a nie norma. Drzwi do reprezentacji na marcowe zgrupowanie powinny stać otworem. Bartosz Bereszyński nie grał z powodu nadmiaru żółtych kartek.

Ucieczka “Lewego”

Robert Lewandowski jest regularny jak szwajcarski zegarek. Kolejny mecz, kolejny gol, tym razem głową. Kapitan reprezentacji Polski wykorzystuje chwilową niemoc Timo Wernera i ucieka mu w klasyfikacji najlepszych strzelców Bundesligi. Na dziś jest 22 do 20 dla “Lewego”. Wykończenie godne czołowego snajpera na świecie.
Nie zmienia się też postawa Dawida Kownackiego, o którego grze w tym sezonie wiele mówi pseudonim nadany mu przez niemiecką prasę: “Flopnacki”. Niestety wszystko wskazuje na to, że “Kownaś” musi poczekać na kolejną szansę na wyjście z dołka, bo doznał poważnej kontuzji kolana na treningu. Złe prognozy mówiły nawet o kilku miesiącach przerwy, na szczęście zapowiada się na krótszą pauzę
W Dortmundzie po dwóch stronach barykady stanęli Łukasz Piszczek i Rafał Gikiewicz. “Piszczu” znów zagrał jako pół-prawy obrońca w trzyosobowym bloku defensywnym i ma pełne prawo być zadowolonym z powodu zachowania czystego konta. “Giki” zaś o tym meczu wolałby pewnie zapomnieć. Wpuścił pięć goli, z czego jednego po sprokurowanym przez siebie rzucie karnym. Przy dwóch innych trafieniach również mógł zrobić więcej, a dwie-trzy świetne interwencje w trudnych sytuacjach zdały się na nic.
Krzysztof Piątek szybko dostał szansę debiutu w barwach Herthy, co biorąc pod uwagę słabą sytuację berlińskiego klubu, nie powinno dziwić. Były już snajper Milanu wszedł w drugiej połowie, trochę rozruszał ofensywę, pokusił się o strzały, ale drużyny nie zbawił. Miejmy nadzieję, że z czasem będzie tylko lepiej.
Na zapleczu Bundesligi dalej niepodważalną pozycję w szeregach Sankt Pauli ma Waldemar Sobota. Z biegiem czasu były gracz Śląska Wrocław coraz częściej występuje jako środkowy, a nie boczny pomocnik, ale tak czy tak, warto docenić jego regularną grę w zespole z Hamburga.

Popis bramkarski

Wracamy do Italii, gdzie rękawice skrzyżowali Wojciech Szczęsny i Bartłomiej Drągowski. Juventus ograł Fiorentinę 3:0, ale “Drążek” absolutnie nie ma się czego wstydzić. Zanotował kilka spektakularnych interwencji, dwie bramki wpuścił z rzutów karnych, przy czym raz świetnie wyczuł Cristiano Ronaldo, lecz strzał portugalskiego gwiazdora był zbyt precyzyjny. Golkiper “Fiołków” mówił przed meczem, że rozpracował uderzenia CR7 i faktycznie, przy pierwszej próbie zabrakło mu kilku centymetrów. “La Gazzetta Dello Sport” oceniła go najwyżej w całym zespole - na “7”.
Podobną notę otrzymał Szczęsny, który szczególnie zaimponował na początku spotkania, gdy zaimponował akrobatycznym refleksem przy strzale piętką Federico Chiesy. “Szczena” to niezmiennie ostoja niekiedy niepewnej defensywy “Starej Damy”. Polecamy cały, emocjonujący skrót. Wydarzenia z tego starcia spowodowały nawet konflikt pomiędzy prezydentem “Fiołków”, Rocco Commisso, a wiceszefem Juventusu, Pavlem Nedvedem. Było gorąco.
Na słowa uznania zasłużył też Łukasz Skorupski, który nie zawiódł w wygranym ważnym meczu z Brescią. Dał się pokonać tylko z rzutu karnego, a od “La Gazzetty” dostał “szóstkę”. Włoscy dziennikarze surowo za to ocenili Arkadiusza Recę ze SPAL (“4,5”) i trudno im się dziwić, bo ligowy outsider został znokautowany przez Lazio (1:5), a reprezentant Polski zagrał na poziomie całej drużyny.
Paweł Dawidowicz tym razem wszedł w doliczonym czasie gry, Łukasz Teodorczyk dostał kilka minut z Udinese, a pozostali stranieri nie podnieśli się z ławki. Zagadkowo wygląda sytuacja Mariusza Stępińskiego, który jakiś czas temu trafił do siatki w dwóch meczach z rzędu, po czym na dobre ugrzązł wśród rezerwowych.
W Serie B tradycją powoli staje się pełna gra duetu Paweł Jaroszyński-Patryk Dziczek z Salernitany. Remis z pewnie zmierzającym po awans Benevento trzeba traktować jako sukces. Tomasz Kupisz z kolei zadebiutował w barwach nowego zespołu - Trapani, musi się jednak nastawić na rozpaczliwą walkę o utrzymanie w lidze.

Dziury w Anglii

Jan Bednarek na własne oczy mógł zobaczyć, jaką maszynę stworzył w Liverpoolu Jurgen Klopp. “The Reds” wrzucili Southampton cztery bramki, a polski stoper miał większy lub mniejszy udział przy trzech z nich. W kilku innych sytuacjach zachował czujność i zimną krew, lecz “czwórka” z tyłu nigdy nie przynosi chluby defensorom.
Z Liverpoolem w środku tygodnia grał też Łukasz Fabiański i nie mógł sobie nic zarzucić, w przeciwieństwie do występu w sobotnim starciu z Brighton. Pierwszy gol obciąża konto “Fabiana”, który źle wypiąstkował futbolówkę, bo wprost w swojego obrońcę, Angelo Ogbonnę. Można powiedzieć, że doświadczony golkiper strzelił bramkę kolegą z drużyny. Przy pozostałych trafieniach nie miał nic do powiedzenia, zaliczył też kilka udanych parad.
Na zapleczu, gdzie zwykle mamy sporo polskich akcentów, tym razem wystąpili tylko Bartosz Białkowski i Mateusz Klich. “Bart” zachował kolejne czyste konto w obecnym sezonie, za to kibice Leeds, którego barw broni “Clichy”, mogą mieć deja vu. Ich ulubieńcy znów zapomnieli w pewnym etapie rozgrywek o regularnym punktowaniu.
Rok temu “Pawie” frajersko wypuściły awans z rąk, teraz niewykluczona jest powtórka z rozrywki. Klich zagrał z Wigan (0:1) niżej w drugiej linii, jako najbardziej cofnięty z trójki środkowych pomocników, ale nie zachwycił. Kamil Grosicki dalej czeka na debiut w West Bromwich, a jego imiennik - Grabara dalej ma problemy zdrowotne po zeszłotygodniowym bolesnym zderzeniu z własnym defensorem.

Szymański walczy o Euro

Nie Sebastian Szymański, bo liga rosyjska wraca do gry pod koniec miesiąca, a Damian Szymański. Nowy zawodnik AEK Ateny może wrócić w łaski selekcjonera, bo szybko sobie wywalczył miejsce w zespole, a na dodatek prezentuje dobrą formę. Zaliczył podręcznikową asystę w meczu z Atromitosem. Z prawej flanki idealnie dorzucił piłkę w pole karne, a jego podanie zostało zamienione na gola. Wyprowadzka z Groznego na pierwszy rzut oka okazuje się udanym pomysłem.
W Grecji tym razem do siatki nie trafił Karol Świderski, a inny regularnie strzelający polski napastnik, Kamil Wilczek znów wszedł w samej końcówce spotkania tureckiego Goztepe. Były gwiazdor Broendby potrzebuje zapewne czasu na wywalczenie sobie pierwszego składu. Patryk Klimala po kilku minutach w środku tygodnia, w weekend siedział na ławce.
Turecka kolonia powiększyła się niedawno o Daniela Łukasika i Konrada Michalaka. Obaj zadebiutowali w starciu ich Ankaragucu przeciwko Konyasporowi, ale na fajerwerki z ich strony najwyraźniej trzeba poczekać. Grał też Michał Pazdan, kolega byłych lechistów z drużyny. W barwach Denizlisporu jak zwykle wystąpili Radosław Murawski oraz Adam Stachowiak i to by było na tyle, jeśli chodzi o Turcję.
Co ciekawe, debiut w Holandii zanotował rezerwowy golkiper Heerenveen, Filip Bednarek (1:2 z Fortuną Sittard). Inny mniej “medialny” bramkarz, Paweł Kieszek wpuścił dwa gole w meczu jego Rio Ave z Famalicao (2:2), jednak poza tym popisał się kilkoma znakomitymi interwencjami. Adam Dźwigała wyjątkowo usiadł na ławce rezerwowych Aves, podobnie jak Kamil Glik w Monaco, choć ten szybko powinien wrócić do drużyny, która przegrała 1:3 z Nimes.
Po przerwie zimowej rozgrywki wznowiła liga chorwacka, a oprócz Damiana Kądziora i Łukasza Zwolińskiego, na boisku niespodziewanie pojawił się… Michał Masłowski, niegdyś typowany na wielkie wzmocnienie Legii Warszawa. Ostatni raz grał w październiku, teraz dostał od trenera HNK Goricy kilkanaście minut. Prochu nie wymyślił, tak jak zresztą pozostali dwaj wspomnieni Polacy.
Kończymy mało optymistycznym akcentem, bo Jakub Piotrowski wprawdzie zagrał całą połowę w lidze belgijskiej, lecz Waasland-Beveren z nim w składzie przegrało aż 0:5 z Zulte-Waregem. Cóż, przynajmniej były piłkarz Pogoni nie siedzi na trybunach, co praktykował na jesieni jako zawodnik Genku.
***

Bohater: Arkadiusz Milik

Antybohater: Rafał Gikiewicz

Zaskoczenie in plus: Damian Szymański

Zaskoczenie in minus: Arkadiusz Reca

Nagroda specjalna: Michał Masłowski za powrót do świata żywych
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również