Polowanie na „Jastrzębie”. Czy Arabia Saudyjska to najsłabszy zespół w historii Mistrzostw Świata?

Polowanie na „Jastrzębie”. Czy Arabia Saudyjska to najsłabszy zespół w historii Mistrzostw Świata?
A.RICARDO/Shutterstock
W futbolu, wbrew pozorom, bardzo łatwo jest przejść do historii. Nie trzeba do tego specjalnych umiejętności czy talentu. Wystarczy myśleć nieco inaczej niż inni, wyznaczać sobie cele o których rywale nawet nie myślą podczas wyjścia na murawę. Z takiego założenia wyszły „Zielone jastrzębie” – reprezentacja Arabii Saudyjskiej w czasie meczu otwarcia mundialu.
Przed startem meczu Rosji z Arabią raczej nikt nie uważał, że będzie to spotkanie, które zostanie zapamiętane inaczej niż jako najgorszy start turnieju w historii. Mierzyły się ze sobą dwie najniżej notowane drużyny w rankingu FIFA spośród wszystkich kandydatów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dla wielu to zestawienie nie jest zbyt miarodajne, jednak zajmowanie pozycji niższej niż m.in. Honduras, Mali, Burkina Faso i Wyspy Zielonego Przylądka mówi wiele o jakości drużyn, którym przyszło zagrać w meczu otwarcia.
Najwięcej o jakości (a raczej jej braku) mówi jednak wynik spotkania. Rosja przejechała się po Arabii 5:0, nie pozostawiając żadnych złudzeń – Arabia to najgorsza drużyna w historii Mistrzostw Świata.

Krótka i skromna historia

Dla „Synów Pustyni” jest to dopiero piąty mundial w historii. Co ciekawe, najlepiej zaprezentowali się podczas debiutanckiego udziału w tej imprezie w 1994 roku. Zdobyli 6 punktów w fazie grupowej, gdzie przyszło im się mierzyć z dosyć wymagającymi przeciwnikami – Holandią, Belgią oraz Maroko.
Przygoda zakończyła się już w 1/8 finału za sprawą Szwecji, ale i tak „Jastrzębie” pozostawiły po sobie bardzo dobre wrażenie. Można było mieć nadzieję, że wraz z kolejnymi mistrzostwami oraz nabywanym doświadczeniem Arabia będzie z turnieju na turnieju coraz silniejsza. Historia potoczyła się nieco inaczej.
Na kolejnych trzech mundialach Arabia Saudyjska łącznie zdobyła…2 punkty oraz 4 bramki. Jak widać Saudyjczycy postawili sobie za cel przejście do historii jako najgorsza reprezentacja, biorąca udział w Mistrzostwach Świata.

Można przegrać wysoko, ale…

„Piątka” zaaplikowana Saudyjczykom przez Rosjan wystarczyła do wyrównania najwyższego wyniku w historii pierwszych spotkań Mistrzostw Świata. W 1954 roku Brazylia w takim samym stosunku bramek pokonała Meksyk. I to jest właśnie ta drobna różnica. Porażka z Rosją Czerczesowa, która była skazywana na porażkę przez rodzimych dziennikarzy, to nieporównywalnie większa kompromitacja niż 0:5 z „Canarinhos” z tamtych lat.
Oczywiście, że należy oddać szacunek Rosji, która zdołała rozbić w pył Arabię Saudyjską, jednak to tylko pokazuje jak słaba jest reprezentacja Pizziego. 5:0 można przegrać z Niemcami, Brazylią, ale nie z drużyną, która w dwudziestu ostatnich meczach (kadencja Czerczesowa) odnosi 5 zwycięstw – z Ghaną, Rumunią, Nową Zelandią, Węgrami i Koreą.
Rywale niezbyt okazali, ale o „sile” Rosji najwięcej mówią przeciwnicy, którzy z kolei zdołali z nimi wygrać. Pośród Brazylii oraz Argentyny w zestawieniu znajdują się m.in. Austria, Czechy, Kostaryka, Wybrzeże Kości Słoniowej oraz Katar.
Z całym szacunkiem do wschodnich sąsiadów, ale obawy wobec tego turnieju były uzasadnione i w sumie nadal istnieją poważne wątpliwości czy Rosjanom uda się wyjść z grupy. Egipt oraz Urugwaj z pewnością nie pozwolą „Niedźwiedziom” na strzelaninę.

Chłopiec do bicia

Patrząc na otwarcie mundialu nietrudno przewidzieć dalszy przebieg spotkań podopiecznych Juana Antonio Pizziego. Może on być bliźniaczo podobny do przygody z 2002 roku, który również przeszedł do historii dzięki Arabii Saudyjskiej.
Jak już pisałem, można przegrać z topową drużyną 0:5. Jednak 16 lat temu Saudyjczycy poszli o krok dalej i przegrali z Niemcami 0:8, co było najwyższą porażką od dwudziestu lat, kiedy Węgrzy rozbili Salwador 10:1.
W tej kategorii drużyna z Ameryki Środkowej okazała się lepsza, ale „Synom Pustyni” udało się chociaż wyrównać niechlubny bilans bramek w fazie grupowej, wynoszący 0-12. Można nawet zaryzykować, że Saudyjczycy w wyścigu po miano najgorszej reprezentacji wysunęli się wtedy na prowadzenie, ponieważ swój rezultat „zawdzięczali” dwunastu straconym bramkom. Zawodnikom Salwadoru przynajmniej ten jeden raz udało się trafić do siatki.
Aktualnie stoją przed ogromną szansą na pobicie nawet tego rekordu. Porażka z Rosją 0:5 to tylko przedsmak przed prawdziwym wyzwaniem w postaci spotkań z Urugwajem oraz Egiptem, którzy w swoich szeregach mają Suareza, Cavaniego oraz Salaha – zawodników o klasę lepszych niż Denis Czeryszew.

Bez zaskoczeń

I tak szczerze mówiąc to ten wynik nie jest jakimś ogromnym zaskoczeniem. Rosja miała swoje problemy przed mistrzostwami, ale tak słabej kadry jak Arabia Saudyjska ze świecą szukać (Panama w tym momencie kieruje się do ognia).
Patrząc na zestawienie personalne, to po prostu nie miało prawa wypalić. Oczywiście nie jestem ekspertem w zakresie ligi arabskiej, ale nietrudno domyślić się, że nie stoi ona na wysokim poziomie. Tymczasem aż 91% zawodników powołanych na mundial na co dzień występuje właśnie na krajowych boiskach.
Pozostałe 9% stanowi 3 graczy – Salman Al Dawsari, Yahya Al Shehri oraz Fahad Al Muwallad, którzy są zawodnikami Villarealu, Levante oraz Leganes. Nie bez powodu napisałem, że są zawodnikami, a nie grają lub występują, ponieważ byłoby to po prostu kłamstwem. Wszyscy trzej od momentu transferów w zimowym okienku rozegrali łącznie zawrotne 0 minut.
Podsumowując ani jeden zawodnik Arabii Saudyjskiej nie nadaje się do gry w europejskim klubie nawet na poziomie drugiej ligi. Jeśli już trafiają do klubów lepszych niż Al-Ahli Dschidda (aż 7 reprezentantów kraju gra tam na co dzień) to tylko dzięki kontraktom sponsorskim.
Zbieranina takich zawodników nie miała prawa przeciwstawić się Rosjanom, którzy również rzadko decydują się na wyjazd z ojczyzny, ale z drugiej strony nie ma co nawet porównywać rozgrywek w Arabii Saudyjskiej do Priemjer Ligi.

Najjaśniejszy punkt

Tak naprawdę jedyną nadzieją dla Saudyjczyków przed mundialem był Juan Antonio Pizzi. To niezbyt dobrze świadczy o kadrze, gdy trener ma w swoim dorobku więcej osiągnięć niż wszyscy piłkarze, ale właśnie on miał się okazać cudotwórcą, który nawiąże do wspaniałego występu w 1994 roku.
Były trener Chile rzeczywiście wywarł pewien wpływ na reprezentację. Nawet w meczu z Rosją widać było, że zawodnicy Arabii próbują grać kombinacyjnie, po ziemi, stosując wiele podań. To co jednak najbardziej rzucało się w oczy, to po prostu brak piłkarskiej jakości.
Niejednokrotnie obrońcy przyjmowali futbolówkę niczym amatorzy, pomocnicy po udanym dryblingu kompletnie tracili chłodną głowę i oddawali rywalom piłkę za darmo. Z kolei z długiego posiadania piłki nie wynikało żadne zagrożenie pod bramką Akinfjejewa.

Szara przyszłość

Nie zamierzam gloryfikować Pizziego, ponieważ byłoby to groteskowe, biorąc pod uwagę że trenuje drużynę, która najprawdopodobniej przegra wszystkie mecze na mundialu. Po prostu doceniam, że mimo pracy z tak słabymi piłkarzami próbował narzucić im grę w europejskim stylu, opierającą się na grze kombinacyjnej. W Arabii problemem jest brak wykonawców, a nie brak pomysłu.
Z pewnością teraz pojawią się głosy, że przecież w 1994 roku Arabia też przegrała pierwszy mecz, a potem zaskoczyli wszystkich i wyszli z grupy. I oczywiście jest to prawda, ale jakie to ma teraz znaczenie? Wtedy w kadrze występowali zawodnicy jak Mohammed Al-Deayea o którego zabiegał Manchester United Fergusona. Obecnie żaden poważny klub nawet nie myśli o tym, by sprowadzić kogokolwiek z Arabii Saudyjskiej.
I w tym momencie koło się zamyka. Saudyjczycy będą dalej grać w słabej lidze, w kadrze będą zdolni wygrywać z Tajlandią czy Irakiem, a następnie na wielkich imprezach nastąpi totalna deklasacja i kolejne pasmo spotkań, które tylko pogrążą Arabię Saudyjską.
Dla nas – kibiców to niezbyt dobra informacja. W końcu ile razy można patrzeć na nieudolność drużyny, która jedyne o co walczy, to miano najgorszej w historii Mistrzostw Świata.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również