Nie wróżyli mu wielkiej kariery, na "Dudek Dance" nie może patrzeć do dziś. A i tak zapracował na pomnik

Nie wróżyli mu wielkiej kariery, na "Dudek Dance" nie może patrzeć do dziś. A i tak zapracował na pomnik
Paolo Bona/shutterstock.com
Kiedy był jeszcze małym chłopcem, szczęście miał mu przynieść dawny lokalny przesąd. Poskutkowało. Andrij Szewczenko stał się legendą futbolu.
Mały Andrij uwielbiał rozkoszować się smakiem potraw przygotowywanych przez swoją babcię. Pewnego dnia kobieta zwabiła brzdąca do izby pod pozorem pysznego obiadu, który właśnie upichciła. Prawdziwym celem okazała się prastara ukraińska tradycja, głosząca wszem i wobec, że dziecku należy odciąć pukiel włosów, a następnie zakopać go pod gruszą. Może właśnie dlatego “Szewie” się powiodło? Nie wykluczamy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Chwycić marzenia

Szczenięce lata najlepszego ukraińskiego zawodnika w historii tego kraju przebiegały raczej spokojnie. Wolny czas wypełniał kopaniem futbolówki lub wyprawami na ryby z ojcem, który piastował ważną funkcję w militarnych strukturach wojsk ZSRR. Potem nadeszła pora, aby podążać za własnymi marzeniami, więc rodzice zapisali go do sekcji piłkarskiej Dynama Kijów.
Co ciekawe, Andrij nigdy nie wyróżniał się na tle rówieśników, ale jego determinacja oraz dążenie do realizacji wyznaczonych planów sprawiły, że wreszcie znalazł uznanie w oczach sztabu szkoleniowego drużyny z Kijowa. Talent to nie wszystko, natomiast Szewczenko swoją pracowitością, uporem i ogromną wiarą w to, że może osiągnąć szczyty pragnień, zdołał przebić się do szerokiego składu ówczesnych mistrzów Ukrainy.

Kijowska lokomotywa

Początki „Szewy” w biało-niebieskich barwach to niezwykle trudny okres. Niewielu wróżyło młodemu napastnikowi bajeczną karierę. Krytycy mówili, że przepadnie w gąszczu świetnych ukraińskich snajperów i - prędzej czy później - skończy kopiąc futbolówkę w przeciętnym ligowym średniaku. Ewentualnie będzie kontynuował grę na niższych poziomach rozgrywkowych, aż futbolowy świat o nim zapomni.
Przełom nastąpił, gdy trener Walery Łobanowski zaczął dostrzegać na sparingach wewnętrznych kijowskiej drużyny efekty współpracy pomiędzy Andrijem oraz Serhijem Rebrowem. Choć poza boiskiem, czy w szatni Dynama, piłkarze zadziornie rywalizowali o rolę samca alfa w zespole, na murawie tworzyli duet marzeń, którego zazdrościli szkoleniowcy z rozmaitych zakątków Europy. I słusznie.
Dynamo Kijów podczas sezonu 1997/98 zachwycało dojrzałością w Champions League, przedzierając się przez kolejne rundy eliminacji do Ligi Mistrzów, pozostawiając w pokonanym polu fazy grupowej FC Barcelonę, PSV Eindhoven oraz Newcastle United. Dopiero na szczeblu ćwierćfinałów „Szewa” i spółka musieli uznać wyższość Juventusu.
Dwanaście miesięcy później byliśmy świadkami jednego z najpiękniejszych momentów w dziejach ukraińskiej klubowej piłki nożnej. Andrij wraz z kolegami odprawiali z kwitkiem odpowiednio: RC Lens, Panathinaikos Ateny i Arsenal Londyn. W ćwierćfinałach ograli Real Madryt, lecz półfinałowy dwumecz przeciwko Bayernowi Monachium okazał się zbyt wymagający dla podopiecznych Łobanowskiego, acz różnicy praktycznie nie było widać.

Ataman futbolu

U schyłku 1998 roku Szewczenkę zaproszono na testy medyczne do włoskiego AC Milanu, a 22 grudnia - tuż przed świętami Bożego Narodzenia - ukraiński napastnik podpisał umowę z właścicielami „Rossonerich”, opiewającą na ponad 25 milionów dolarów. W następnych sezonach Andrij prezentował się fenomenalnie strzelając gole seriami niczym kałasznikow, ale Milanowi nadal brakowało spektakularnego sukcesu na krajowym podwórku.
Podczas kampanii 2003/2004 wszystko działało na korzyść „Szewy”, który ostatecznie zdobył Scudetto, sięgając też po drugą w karierze koronę króla strzelców włoskiej ekstraklasy, a na inaugurację 2005 roku, w trakcie uroczystej gali plebiscytu organizowanego przez „France Football”, Andrija Szewczenkę uhonorowano Złotą Piłką za dokonania w 2004 roku.
Ukrainiec zdobył prestiżową wówczas nagrodę, dystansując Ronaldinho, Deco, Thierry’ego Henry’ego i Theodorosa Zagorakisa. Do tamtej pory tylko dwóch ukraińskich zawodników mogło pochwalić się tym trofeum, więc zarówno szczęście przepełniające serce „Szewy”, jak również rozpierająca go podczas wygłaszania oficjalnej przemowy, są całkowicie zrozumiałe.
- Bardzo mnie cieszy, że otrzymałem tę nagrodę. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy mi w tym pomogli, a w szczególności kolegom z Ukrainy. Jestem dumny z bycia Ukraińcem i dedykuję tę nagrodę wszystkim, którzy mi dobrze życzą. Wychowałem się na Ukrainie i widziałem Biełanowa oraz Błochina nagradzanych Złotą Piłką. Oni byli moimi pierwszymi idolami - podkreślił wzruszony gracz AC Milanu.

Generał „Szewa”

Następne lata to finał Ligi Mistrzów w wykonaniu „Rossonerich”, gdzie pierwsze skrzypce grał właśnie Andrij. My bez dwóch zdań zapamiętamy ten ze Stambułu, zwieńczony kapitalnymi interwencjami Jerzego Dudka i jego słynnym „Dudek Dance”. Ukraińskiemu goleadorowi nie udało się zmusić Polaka do kapitulacji nawet z kilkudziesięciu centymetrów, a następnie Dudek wyjął jego strzał w konkursie „jedenastek”.
- Nawet teraz nie mogę na to patrzeć. Gdy to widzę, od razu odwracam się i wyrzucam telefon. Stop, wystarczy! - wspomina tamte momenty „Szewa”.
Później Andrij podjął decyzję o zmianie otoczenia, wybierając ofertę londyńskiej Chelsea, skąd był wypożyczany z powrotem do Milanu. Ostatnie trzy lata spędził w macierzystym Dynamie Kijów, gdzie zakończył sportową karierę niedługo po Euro 2012 rozgrywanym na stadionach Polski tudzież Ukrainy. Zrezygnował z piłki nożnej na rzecz polityki.
Aktualnie ataman futbolu pracuje na stanowisku selekcjonera kadry narodowej Ukrainy, choć długo wzbraniał się przed objęciem posady. Póki co, drużyna pod wodzą Szewczenki może poszczycić się awansem na europejski czempionat, który z powodu pandemii koronawirusa odbędzie się za rok. Tak czy inaczej, o szansach ekipy prowadzonej przez „Szewę” trudno gaworzyć. Stare ukraińskie porzekadło rzecze: „Łatwiej jest mówić, niż coś powiedzieć”.
Lepiej robić. Niech to będzie puentą historii najwybitniejszego piłkarza w historii Ukrainy.
Mateusz Połuszańczyk

Przeczytaj również