Polska medalistka o wykradzionym dokumencie: To nie doping, to lek

Polska medalistka o wykradzionym dokumencie: To nie doping, to lek
Shev123, wikicommons
Nazwisko Natalii Madaj znalazło się na liście dokumentów wykradzionych przez rosyjskich hakerów z serwerów Światowej Agencji Dopingowej (WADA). Polska wioślarka zapewnia jednak, że nie przyjmowała dopingu, a zakazany lek stosowała po urazie oka.


Dalsza część tekstu pod wideo
Rosyjska grupa hakerów "Fancy Bears" wykradła poufne dokumenty WADA. Według Rosjan są w nich dowody na stosowanie niedozwolonych środków przez wielu znanych sportowców. Na liście znajduje się m.in. Serena Williams. Jest też polska wioślarka Natalia Madaj, która razem z Magdaleną Fularczyk zdobyła złoty medal w wyścigu wioślarskich dwójek na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.


Z raportu medycznego wynika, że Madaj przez jedenaście dni w 2014 roku przyjmowała zakazany diuretyk mannitol. Zgodę na to wyraziła WADA, a kuracja odbywała się pod okiem lekarza.


- Na jednym z treningów dostałam piłką w oko i myślałam, że mi ono wypłynęło. Okazało się, że miałam wylew wewnętrzny, nic nie widziałam i prawie tydzień leżałam w szpitalu. Lekarze podali mi w kroplówce lek, który miał obniżyć ciśnienie śródczaszkowe i śródgałkowe. Dzięki temu mogłam odzyskać wzrok i powstrzymać, a potem wyleczyć wylew z oka - tłumaczy Madaj.


Polska wioślarka przyznaje, że cała sytuacja została zgłoszona do instytucji antydopingowych, a ujawniony dokument jest tego potwierdzeniem. Tymczasem w jednej ze stacji radiowych pojawiła się sugestia, że Polka stosowała doping. Wioślarka jest oburzona takim przedstawieniem sprawy.


- Jest to dla mnie ogromne pomówienie i jestem w szoku, że ktoś w taki sposób mógł przedstawić całą sytuację - komentuje Madaj.
Źródło: sport.tvp.pl

Przeczytaj również