Powolny upadek Boga. Diego Maradona, czyli zakładnik własnej sławy

Powolny upadek Boga. Maradona, czyli zakładnik własnej sławy
twitter
Diego Maradona to legenda. Według wielu najlepszy piłkarz w historii futbolu, choć to oczywiście zawsze kwestia sporna. Sam nie dorzucę swoich trzech groszy w tej dyskusji, bo zwyczajnie nie było mi dane oglądać Argentyńczyka na boisku. Nie te czasy. Widzę go jednak niestety teraz. Gdy rozmienia się na drobne. Notorycznie jest naćpany, wygaduje głupoty, a podczas meczów prowadzonej przez siebie Gimnasii La Plata nie siedzi na ławce, a na… tronie. Tronie stopniowo upadającego Boga.
To historia chłopaka ze slumsów, który przebył najdłuższą możliwą drogę. Od biedy do fortuny i sławy. Zachłysnął się tym wszystkim, nie uniósł ciężaru popularności, ale wcześniej zdążył podbić piłkarski świat.
Dalsza część tekstu pod wideo

Argentyński król Neapolu

Karierę zaczynał oczywiście w ojczyźnie. Najpierw reprezentował barwy juniorskiej drużyny Los Cebollitas, a na szersze wody wypłynął w Argentinos Juniors, skąd dopiero po pięciu latach przeniósł się do najbardziej popularnego klubu w Argentynie - Boca Juniors. W końcu jednak, jak większość utalentowanych piłkarzy z Ameryki Południowej, zapragnął podbijać Europę. Padło na FC Barcelonę.
W Katalonii spędził dwa lata. W 36 meczach strzelił 22 bramki, ale popadł w konflikt z władzami klubu. To wówczas rozpoczął się kluczowy okres w jego karierze. Podpisał kontrakt z SSC Napoli. Powędrował do jednego z najbiedniejszych miast Europy. Do klubu znienawidzonego w całych Włoszech, którego kibiców nazywano brudasami. I szybko stał się tam Bogiem, prowadząc drużynę do pierwszego w historii mistrzostwa kraju, później kolejnego, ponadto do zwycięstwa w Pucharze Włoch, Superpucharze kraju i Pucharze UEFA. Nic dziwnego, że wcześniej skąpi w zdobywaniu trofeów neapolitańczycy wznosili go - i dalej wznoszą - pod niebiosa.

“Ręka Boga”

Maradona stał się w tym czasie ikoną nie tylko u stóp Wezuwiusza, ale też w swojej ojczyźnie. W 1986 r., Argentyna z nim w składzie wygrała rozgrywane w Meksyku Mistrzostwa Świata. Do historii przeszedł zwłaszcza ćwierćfinałowy występ Diego, gdy w spotkaniu z Anglią zdobył chyba swoje dwie najsłynniejsze bramki w karierze. Jedną ręką, która do teraz nazywana jest “ręką Boga”, druga z kolei po fenomenalnym rajdzie przez ponad połowę boiska, kiedy mijał kolejnych rywali jak slalomowe tyczki.
Cztery lata później Maradona i “Albicelestes” ponownie dotarli do finału mundialu, ale tym razem musieli w nim uznać wyższość Niemców. Diego wystąpił jeszcze w turnieju o mistrzostwo globu w 1994 roku, jednak wówczas… został zdyskwalifikowany, bo w jego organizmie wykryto niedozwolone substancje. Jak później przyznał, nie mógł znieść tego, że rywale byli od niego szybsi.

Przyjaciele z Camorry

W ciągu kilku lat Maradona stał się bohaterem Neapolu i całej Argentyny. Chłopak, który przez granie w piłkę chciał tylko zarobić na dom dla swoich rodziców, w pewnym momencie mógł mieć wszystko. Pieniądze, piękne kobiety, sławę, kontakty z najważniejszymi osobistościami świata, a także, na jego nieszczęście, z Camorrą. Mafia pochodząca z Neapolu obrała sobie Diego za cel. Oni też mieli go za Boga. Robili sobie z nim zdjęcia, dostarczali narkotyki, prezenty, zapraszali na imprezy. Choćby chciał, nie mógł odmawiać.
- Guillermo zadzwonił do mnie i powiedział, żebym wychylił się przez balkon… Spojrzałem w dół i stał tam mercedes, ze wszystkimi facetami, którzy go przywieźli, dookoła sami mafiosi. Był pierwszym takim samochodem we Włoszech - opisywał jedną z sytuacji związanych z Camorrą Argentyńczyk.
No i wpadł. Narkotyki zaczęły towarzyszyć mu w codziennym życiu, powolnie wyniszczając zdrowie i karierę. W 1994 roku został zdyskwalifikowany na 15 miesięcy. Później wrócił jeszcze do Boca Juniors, ale ten etap można już uznać za dogorywanie. W końcu zdecydował się zawiesić buty na kołku.
Koniec kariery miał być testem, jak Diego poradzi sobie bez futbolu. Przynajmniej w takim wydaniu. Po latach trzeba przyznać, że ten test Maradona oblał, a może lepiej byłoby napisać - wciąż oblewa.

Oszukać przeznaczenie

Już w 2000 roku niemal nie przeszedł na drugą stronę, gdy jego serce prawie nie wytrzymało przedawkowania kokainy. Cztery lata później oszukał przeznaczenie po raz kolejny. Był już w stanie krytycznym, ale ostatecznie z wszystkiego się wykaraskał. W 2005 roku wszczepiono mu z kolei bajpas. To wszystko zaledwie kilka lat po zakończeniu zawodowej kariery.
Aż trudno uwierzyć, że w 2008 roku powierzono mu prowadzenie reprezentacji Argentyny. Z Maradoną u steru “Albicelestes” awansowali na MŚ w 2010 roku, gdzie dotarli do ćwierćfinału, przegrywając tam 0:4 z Niemcami. Po Mundialu Diego pożegnał się z posadą selekcjonera, choć otrzymał propozycję dalszej współpracy. Władze argentyńskiego związku chciały jednak pozbyć się jego sztabu, na co Maradona nie wyraził zgody.
Przez kolejne lata tułał się po Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Meksyku, Argentynie, a nawet… Białorusi. W 2018 roku świat obiegła sensacyjna informacja, że Maradona został prezesem Dynama Brześć. Pojawił się nawet na jednym ze spotkań, a w klubie miał odpowiadać za udział w negocjacjach transferowych, ściąganie sponsorów, rozwój infrastruktury i ogólną popularyzację białoruskiego futbolu. Ostatecznie jednak szybko spakował manatki i tyle go w Brześciu widziano.
- Miałem już prawie wszystko gotowe do podpisu, ale nie mogliśmy zakończyć tej sprawy, bo powstały wątpliwości co do graczy. Dlatego postanowiliśmy pozostawić to na potem, bo planuję zostać w Meksyku na długo - tłumaczył później.
W międzyczasie Diego pojawił się na Mundialu w Rosji, gdzie z trybun obserwował zmagania swoich rodaków. Gdy Marcos Rojo strzelił w meczu z Nigerią gola zapewniającego Argentynie awans do 1/8 finału, mogliśmy obserwować takie sceny:
Biały proszek widoczny w lewym dolnym rogu to raczej nie przypadek, choć Diego wytłumaczył sytuację ze stoickim spokojem.
- Chciałem powiedzieć wszystkim, że nic mi nie jest. Nie jestem ani nie byłem hospitalizowany. W połowie meczu rozbolał mnie kark, przez co mocno cierpiałem - napisał w oświadczeniu na swoim oficjalnym fanpage’u.
5 września 2019 roku Maradona objął stery w argentyńskim klubie Gimnasia La Plata. Po ośmiu spotkaniach (trzy zwycięstwa i pięć porażek) zrezygnował z prowadzenia zespołu, by po kilku dniach powrócić na ławkę trenerską, a właściwie… tron.
Diego bawi się doskonale, chociaż prowadzony przez niego zespół zajmuje odległe 20. miejsce w argentyńskiej Superlidze. Maradona tak bardzo “stresuje” się niepowodzeniami swojej drużyny, że czasami podczas spotkań potrzebuje ratunku. Jak widać, współpraca w sztabie szkoleniowym działa wzorowo. Ktoś przynosi biały proszek, ktoś zasłania widok kamerom, Diego robi swoje.
***
Lata mijają. Nie zmienia się styl życia Maradony. Biorąc pod uwagę jego problemy zdrowotne i zamiłowanie do różnego rodzaju substancji, świat piłki może stracić jedną ze swoich legend zdecydowanie zbyt wcześnie.
To cena sławy, spotkania na swojej drodze złych ludzi, ale i własnych błędów. Nie warto go osądzać, ale trzeba przyznać, że w tym przypadku zdanie o starzeniu się z godnością można włożyć między bajki.
Dominik Budziński

Przeczytaj również