Problem Paulo Sousy przed Euro. Portugalczyk może mieć obawy o obsadę tej pozycji

Problem Paulo Sousy przed Euro. Portugalczyk może mieć obawy o obsadę tej pozycji
Adam Starszyński / Press Focus
Na dwa tygodnie przed pierwszym meczem Polaków na Euro Paulo Sousa może się zastanawiać, czy na wysokości zadania staną powołani przez niego środkowi obrońcy. Ani Jan Bednarek, ani Kamil Glik nie zaliczą ostatnich miesięcy do udanych. A to przecież oni na papierze mają najbliżej do podstawowego składu i latami byli filarami kadry.
Słabość reprezentacji Polski na skrzydłach można w dużej mierze zniwelować za pomocą taktyki z udziałem wahadłowych. W tyłach łatanie dziur stanowi jednak większy problem. Paulo Sousa ma w kim wybierać, ale forma dwóch liderów tej formacji - Glika i Bednarka - była ostatnio daleka od optymalnej. A nie da się ukryć, że bez solidnej gry w defensywie “Biało-czerwoni” na Euro nie będą mieli czego szukać. Czy trzeba zatem bić na alarm? Bez pośpiechu. Warto mieć zaufanie nie tyle do trenera, co do samych zawodników. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że akurat w obronie mogą pojawić się kłopoty.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wiele twarzy Glika

Sousa zaryzykował już w marcu, pozostawiając Kamila Glika na ławce w meczu z Węgrami, dając jednocześnie szansę Michałowi Helikowi. Do błędu przyznał się dość szybko, a Glik grał od początku w kolejnych spotkaniach - z Andorą i Anglią. Wydaje się więc, że Portugalczyk będzie skłonny oprzeć defensywę na piłkarzu Benevento, tak jak to robili jego poprzednicy. Problem w tym, że doświadczony obrońca to dziś zawodnik znacznie słabszy niż pięć, trzy czy dwa lata temu.
Miał kiepski ostatni sezon w Monaco. Powrotu do ligi włoskiej także nie może zaliczyć do udanych, bo dopiero co spadł wraz z “Czarownicami” do Serie B. Dowodził jedną z najgorszych linii defensywnych w całych rozgrywkach. Miewał spotkania, w których dwoił się i troił, by naprawiać błędy kolegów, ale sam ich nie unikał. Ambicją, charakterem i walecznością nie da się zatuszować braków motorycznych czy w grze jeden na jeden. Inna sprawa, że jakość partnerów z obrony mu nie pomagała, a on sam notował także te udane występy. Zwraca na to uwagę Radosław Laudański z portalu “Calcio Merito”:
- Wiele osób krytykuje Kamila Glika na podstawie spadku Benevento do Serie B, pojedynczego błędu, który rzucał się w oczy, czyli “okiwania” go przez Jaydena Braafa z Udinese, a także bardzo dużej liczby bramek straconych przez Benevento. Patrząc przez pryzmat wymienionych kryteriów, rzeczywiście nie można mieć zbyt dobrego zdania o Gliku w tym sezonie. Rzeczywistość nigdy nie jest jednak zerojedynkowa i w przypadku defensora reprezentacji Polski mamy do czynienia z drugą stroną medalu. Przez długi okres sezonu Glik był chwalony przez włoskie media za bycie liderem obrony Benevento, za porażki obwiniano pozostałych defensorów, którzy grali w spektakularnie nieudany sposób - podkreśla Laudański.
- Potwierdzają to także liczby. Glik przez długi czas był najczęściej odbierającym piłkę obrońcą Serie A w sezonie 2020/2021. Koniec końców wyprzedził go fenomenalny w rundzie wiosennej Bremer z Torino. Oczywiście ta statystyka stanowi również pewną polaryzację rzeczywistości, gdyż takie drużyny jak Benevento są dużo częściej atakowane przez przeciwników niż zespoły będące w górnej części tabeli. Do dużej liczby interwencji Glika miała też wpływ defensywna taktyka preferowana przez Filippo Inzaghiego - dodaje nasz rozmówca.
Przesadą byłoby twierdzenie, że legenda Torino jest po drugiej stronie piłkarskiej rzeki. Z orzełkiem na piersi zwykle stawał przecież na wysokości zadania. Ale Sousa musi się upewnić, czy reprezentacyjny weteran spełni jego wymagania. Według Radka Laudańskiego selekcjoner nie powinien rezygnować z zawodnika Benevento.
- Na miejscu Sousy postawiłbym na Glika. Mecz z Węgrami pokazał, że on w kadrze narodowej jest więcej niż obrońcą. Jest liderem całej formacji, przy nim pozostali gracze czują się na boisku pewniej. Za Glikiem przemawia także słabsza dyspozycja Jana Bednarka, którego fani Southampton w ostatnim czasie najchętniej spakowaliby w samolot - twierdzi redaktor serwisu “Calcio Merito”.
I tutaj dochodzimy do problemu Sousy numer dwa na środku defensywy, czyli właśnie dyspozycji Bednarka.

“Janek siadł na poziomie fizycznym”

Ślady po naprawdę solidnej grze zawodnika “Świętych” z pierwszej fazy sezonu dawno zniknęły. Cały zespół Southampton w ostatnich miesiącach prezentował się wyjątkowo niemrawo, ale uwagę zwracała przede wszystkim popełniająca błąd za błędem defensywa. W tym Bednarek, który sprawiał wrażenie piłkarza nazbyt eksploatowanego, a przez to mniej skoncentrowanego, mniej pewnego, gorzej się ustawiającego i pomagającego przeciwnikom w “cięciu” własnej obrony.
Zresztą jego obniżkę formy widzieliśmy już na ostatnim zgrupowaniu reprezentacji Polski, na przykład w Budapeszcie. Być może on także jest ofiarą klubu, w którym występuje na co dzień, bo defensywne zasoby Soton są, delikatnie mówiąc, niekoniecznie imponujące. Ale trzeba przyznać, że w minionym sezonie Bednarek stanął w rozwoju. Droga, którą podążał rokrocznie podczas pobytu w Anglii, nagle objawiła się jako bardziej kręta. Dziś nikt nie myśli o transferze Polaka do zespołu z czołówki. Wręcz przeciwnie - możemy się zastanawiać, czy przeciętna drużyna pokroju Southampton nie stała się jego sufitem. Z drugiej strony, to dopiero pierwszy, poważniejszy kryzys byłego piłkarza Lecha Poznań po przenosinach do Premier League. Czym spowodowany?
- Wydaje mi się, że Janek, podobnie jak wielu jego kolegów z drużyny, siadł w tym sezonie na poziomie fizycznym - mówi Tomasz Zieliński, komentator “Eleven Sports”, którego teksty publikowane na naszych łamach znajdziecie TUTAJ.
- Southampton gra w określony sposób, z duża intensywnością. Janek w trakcie meczów często jest przy piłce, bierze na siebie ciężar rozegrania od tyłu. To wymaga ciągłej koncentracji. Poprzedni sezon trwał długo, ten 2020/21 rozpoczął się prawie bez odpoczynku. Bednarek moim zdaniem wpadł w dołek fizyczny, mentalnie to też zapewne powodowało problemy. Wierzę, że na Euro dojdzie do siebie, potrzebujemy go, bo to w tym momencie najlepszy polski obrońca - dodaje.
Czy zatem reprezentacja Polski jest skazana na Glika i Bednarka, którzy w takiej sytuacji stworzyliby tercet obrońców z, wydaje się, pewniakiem u Sousy, Bartoszem Bereszyńskim? Portugalski trener pokazał już, że nie boi się nieszablonowych rozwiązań, więc o jakiejkolwiek pewności co do jego wyborów personalnych raczej trudno mówić. Być może więcej powiedzą nam sparingi z Rosją i Islandią. Być może, bo choćby jutrzejszy mecz towarzyski przeciwko “Sbornej” zagramy bez Piotra Zielińskiego, Macieja Rybusa, Pawła Dawidowicza oraz Arkadiusza Milika. Zobaczymy, co w defensywie zaproponuje nam Paulo Sousa.

Kto jeszcze?

Selekcjoner zagwarantował sobie zresztą spore pole manewru. Odrzućmy wspomnianego Rybusa, a także Tymoteusza Puchacza, czyli kandydatów do występów na lewym wahadle. Poza Glikiem, Bednarkiem i Bereszyńskim, Sousa powołał: Dawidowicza, Helika, Kamila Piątkowskiego oraz Tomasza Kędziorę.
Helik został już sprawdzony w boju dwukrotnie, a więc zyskał zaufanie selekcjonera, choć na boisku nie prezentował się najlepiej - popełniał istotne błędy. To jednak zawodnik, który ma za sobą kapitalny sezon w Championship, z walorami mogącymi przydać się tej reprezentacji. A zważywszy na to, że w marcu Sousa nie bał się na niego stawiać, należy traktować tę opcję poważnie. Poważniej niż np. Dawidowicza (choć to obrońca innego typu), mającego w eliminacjach jedynie epizod z Andorą, w dodatku leczącego ostatnio lekki uraz. Można być ciekawym postawy Kamila Piątkowskiego, którego koronawirus wykluczył z występu na Wembley. Wielką niewiadomą jest zaś Kędziora, dwa miesiące temu nieobecny, na papierze pasujący do roli konkurenta/zmiennika Bereszyńskiego na pozycji pół prawego obrońcy.
Selekcjoner “Biało-czerwonych” otwiera więc sobie sporo furtek. Nie jest powiedziane, że wskaże na tę najbardziej oczywistą, czyli właśnie Glika i Bednarka. Pozostaje trzymać kciuki, by każdy reprezentant Polski był w optymalnej formie, a wspomniany etatowy duet środkowych obrońców nawiązał do najlepszych występów z orzełkiem na piersi. Bo przedturniejowe obawy nie biorą się znikąd.

Przeczytaj również