Przebija Neymara i Messiego. "Chcę zostać jednym z najlepszych napastników świata"

Przebija Neymara i Messiego. "Chcę zostać jednym z najlepszych napastników świata"
CHRISTOPHE SAIDI/Sipa/PressFocus
Ligą francuską miał rządzić tercet Messi-Mbappe-Neymar. Tymczasem po kilku miesiącach tego sezonu trzygłowy smok z Parc des Princes zionie co najwyżej przeciętnością i ustępuje jednej gwieździe mistrzów Francji. Chociaż ekipa Lille jako całość notuje regres, jej lider wciąż jest najlepszy w Ligue 1. Jonathan David ma kapitalny czas.
Powiedzieć, że Kanadyjczyk dobrze rozpoczął sezon, to właściwie nic nie powiedzieć. W bieżących rozgrywkach 21-latek ma na koncie tylko jednego gola ligowego mniej od tercetu składającego się z Leo Messiego (jedna bramka), Kyliana Mbappe (siedem) i Neymara (trzy). David zdobył 10 z 19 trafień Lille w lidze. Gdyby nie jego kapitalna forma, mistrzowskie “Mastify” byłyby na dnie tabeli. W Lidze Mistrzów zaś gole Kanadyjczyka dały drużynie ze Stade Pierre-Mauroy sześć punktów i wciąż realną perspektywę awansu do fazy pucharowej. Władze Lille do przyszłorocznego budżetu już mogą dopisywać kilkadziesiąt milionów euro. Nie ma wątpliwości, że taką grą David wywalczy sobie transfer do klubu ze ścisłej światowej czołówki.
Dalsza część tekstu pod wideo

Napastnik kompletny

David wyróżnia się nie tylko na krajowym podwórku. Statystycy Opty wyliczyli, że jest on najskuteczniejszym strzelcem spośród wszystkich piłkarzy urodzonych najpóźniej w 2000 roku. A przecież do tego grona zalicza się kilku utalentowanych zawodników pokroju Erlinga Haalanda, Dusana Vlahovicia czy Viniciusa Juniora. Napastnik Lille spokojnie może być stawiany z nimi na jednej półce.
Patrząc na jego liczby, aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z tak młodym graczem. W tym wieku wielu napastników wciąż można uznać za nieopierzonych. Nawet jeśli widać, że posiadają talent, często mają problem ze skutecznością, przekuciem umiejętności na liczby. Tymczasem David strzelił już dwanaście goli w tym sezonie, chociaż według modelu expected goals powinien mieć na koncie około siedem trafień. Kliniczna skuteczność powoli staje się znakiem rozpoznawczym Kanadyjczyka. Wystarczy powiedzieć, że w ostatnich miesiącach prawie 60% jego strzałów leci w światło bramki. Dla porównania w przypadku Neymara jest to 40%, Mbappe 31%, a u Messiego zaledwie 27%. Snajper Lille udowadnia, że poprzedni sezon nie był przypadkowy. Wtedy żaden piłkarz w Europie nie mógł się pochwalić taką średnią strzałów celnych. Jeśli już coś robić, to precyzyjnie.
21-latek to jednak nie tylko gwarancja bramek i zimnej krwi w polu karnym. Śledząc tabelki i wyliczenia takich portali statystycznych, jak “Whoscored” czy “WyScout”, można łatwo zauważyć, że David to po prostu zawodnik kompletny. Ponad połowa jego dryblingów kończy się minięciem rywala, notuje średnio jedno kluczowe podanie na mecz i tylko indolencja partnerów sprawia, że w tym sezonie nie zanotował jeszcze żadnej asysty. Do tego to boiskowy pracuś. Tylko 3% napastników w Europie wykonuje więcej pressingów.
- Gdybym sam był teraz piłkarzem, cieszyłbym się, że mam w drużynie takiego zawodnika, jak Jonathan. Stał się bardzo ważnym elementem naszego zespołu, poprawia się w każdym elemencie gry - chwalił go Jocelyn Gourvennec, trener Lille.
- Pracą napastnika jest strzelanie goli. Ale zawsze myślę o tym, żeby pomóc też drużynie w inny sposób. Nie chcę sam zostać bohaterem. Fajnie jest mieć dobre statystyki, ale nie tylko o to chodzi w futbolu - podkreślił 21-latek w wywiadzie dla portalu “Soccerbible.com”.

Przez Białystok na salony

Nim jednak David rzucił wyzwanie Mbappe czy Neymarowi, musiał pokazać się w kraju, który dotychczas niezbyt kojarzył się z futbolem. Jego rodzice haitańskiego pochodzenia wyemigrowali ze Stanów Zjednoczonych do Kanady. Tam Jonathan został zapisany do klubu Ottawa ISC. W stolicy Kanady natrafił na, jak to kiedyś pięknie ujął Piotr Ćwielong, warunki, które nie sprzyjały do gry w piłkę.
- W Ottawie możesz grać na zmrożonej murawie albo wynająć boisko pod kopułą. Z takiego rozwiązania korzysta się nie tylko w piłce nożnej, ale także w baseballu i innych dyscyplinach. “Balonów” do wynajęcia nie jest zbyt wiele. Nasz klub czasem płacił za 1/3 boiska, żeby w ogóle przeprowadzić trening - zdradził na łamach “The Guardian” Jay Da Costa, jeden z pierwszych trenerów Jonathana Davida.
W ciasnych warunkach Kanadyjczyk doszlifował swoją technikę. Patrząc na styl jego gry, widać pewne podobieństwa z Wissamem Ben Yedderem, który przygodę z piłką zaczynał od futsalu. Postępy Davida okraszone bramkami w młodzieżowych reprezentacjach Kanady sprawiły, że nie zabawił długo w Ottawie i już w 2018 roku trafił do Gentu. Klub znany z odważnego stawiania na młodzież nie zamierzał serwować mu taryfy ulgowej. 17-latek od razu zaczął trenować z drużyną U-21. Pierwszych zajęć nie wspomina zbyt dobrze.
- Czułem, że zaprezentowałem się tak fatalnie, że od razu wyrzucą mnie z klubu. Na szczęście tego nie zrobili, drugi trening był już lepszy. Pewność siebie dał mi trener, który powiedział, że widzi we mnie coś wyjątkowego - ocenił później David w rozmowie z klubową telewizją Gentu.
Na początku sezonu 2018/19 David został włączony do pierwszej drużyny klubu z Gandawy. Teoretycznie miał pełnić jedynie rolę rezerwowego, żółtodzioba, który pod okiem starszych “liźnie” seniorskiego futbolu. Był jednak zbyt dobry, aby grzać ławkę. W debiucie przeciwko Zulte Waregem strzelił gola na wagę remisu. W następnej kolejce dołożył dublet. W międzyczasie osobiście rozwiał marzenia Jagiellonii o grze w europejskich pucharach. W żadnym z tych spotkań nie spędził na murawie dłużej niż 20 minut. Tak wyszło, że w sierpniu 2018 roku David błyszczał w Białymstoku, a dwa lata później już zapłacono za niego prawie 30 mln euro.

Destined for Greatness

Sezon 2019/20 David zakończył z dorobkiem 23 bramek i 10 asyst. W kolejce po jego podpis stanęło wiele topowych klubów, angielskie media informowały choćby o poważnym zainteresowaniu ze strony Liverpoolu. Kanadyjczyk nie zamierzał jednak zostać statystą w wielkim zespole. Wolał być frontmanem ekipy o nieco mniejszej renomie.
- Nie chcę iść do lepszego klubu, w którym byłbym rezerwowym. Wolę dojść do wszystkiego mniejszymi krokami. Wiem, że przed podpisaniem kontraktu z Lille było zainteresowanie ze strony innych drużyn. Ale teraz chcę grać i rozwijać się - zapewnił David na łamach “The Guardian”.
Kto wie, jak potoczyłaby się ta kariera, gdyby przystał na ofertę jednego z gigantów. Niewykluczone, że dziś nie mówilibyśmy o rozkwitającym talencie, a wiecznym rezerwowym. Początki Davida w Lille nie należały bowiem do najbardziej udanych. W minionym sezonie do stycznia strzelił tylko dwa gole. Dopiero wiosną udowodnił, że warto było płacić za niego kilkadziesiąt milionów euro. Teraz jest certyfikowaną maszyną do zdobywania bramek.
Jeśli David utrzyma formę, a Lille nadal będzie cieniowało, w letnim okienku transferowym napastnik powinien zmienić pracodawcę. A minione lata pokazały, że dobre występy w szeregach “Mastifów” otwierają drogę do wielkich europejskich firm. Rafael Leao trafił do Milanu, Victor Osimhen został snajperem Napoli, a Nicolas Pepe swego czasu zasilił Arsenal za, bagatela, 80 mln euro. Kto wie, czy transferowy rekord Lille nie zostanie niedługo pobity.
- Kiedyś miałem tylko jedno marzenie - grać w europejskiej lidze. Teraz chcę zostać jednym z najlepszych napastników świata. To jest mój cel - przyznał Kanadyjczyk w jednym z wywiadów.
Trzeba przyznać, że jest na dobrej drodze, aby to osiągnąć.

Przeczytaj również