Przepaść zasypana po przerwie. Polakom zabrakło spokoju i odwagi. Paulo Sousa musi przemyśleć swoje wybory

Przepaść zasypana po przerwie. Polakom zabrakło spokoju i odwagi. Paulo Sousa musi przemyśleć swoje wybory
Press Focus
Po katastrofalnej pierwszej połowie, w której Biało-Czerwoni wyszli przestraszeni i zupełnie oddali pole gospodarzom, druga odsłona dała nadzieje. Ten mecz udowodnił, ile w futbolu znaczy odpowiednia mentalność.
Anglicy od pierwszego gwizdka pokazali, że umiejętności indywidualne są po ich stronie. Szczególnie Raheem Sterling, Mason Mount i Phil Foden sprawiali nam ogromne problemy, gdy mieli piłkę przy nodze. To właśnie odwaga i nastawienie na robienie przewagi, wpajane od młodosći, biły po oczach i dały zwycięstwo rywalowi. W ten sposób gospodarze wykopali ogromną przepaść pomiędzy sobą a reprezentantami Polski.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wejścia w pojedynki wspomnianej trójki, pozbawione jakichkolwiek kompleksów, stwarzały zagrożenie może nie bezpośrednie, bo Wojciech Szczęsny uratował nas tylko raz (po strzale Harry'ego Kane'a), ale właśnie po dwóch takich indywidualnych akcjach Anglicy wywalczyli najpierw rzut karny, a potem rzut rożny, po których zdobywali bramki. Symbolem strachu podopiecznych Paulo Sousy była dynamiczna akcja Sterlinga, od którego kolejni piłkarze odskakiwali jak rażeni prądem.
Podopieczni Garetha Southgate'a byli lepsi o klasę - to nie podlega żadnej dyskusji - jednak gole wbijali nam po wspomnianych stałych fragmentach gry. Jeszcze przed ostatnim mundialem sztab szkoleniowy Southgate'a jeździł po świecie i szukał inspiracji z innych sportów, np. koszykówki, jak rozgrywać akcje ze stojącej piłki. Efekty było widać w Rosji, gdzie Anglicy znaleźli się w najlepszej czwórce turnieju, a 75 procent goli (9 z 12) zdobyli ze stojącej piłki.
Na gorąco o postawie w tym meczu mówił grający na co dzień w Premier League Jan Bednarek i potwierdził, o czym piszę. Za dużo respektu przed rywalem. W pierwszej połowie nie oddaliśmy żadnego strzału na bramkę. Przewaga w posiadaniu piłki - 68 do 32 procent na korzyść gospodarzy. Mówiąc wprost - Polacy nie istnieli. Wyglądało to bardzo źle.
Ale gdy już otrząsnęli się z bojaźni, zaczęli grać wyżej i agresywniej, Anglicy także popełniali błędy. I jeden z nich wykorzystał Jakub Moder. Piłkarz, który w rok z rezerwowego Lecha odszedł za największe pieniądze w historii z Ekstraklasy do Premier League, a dziś wpisał się na karty historii jeszcze bardziej nobliwej - jako dopiero czwarty, po Janie Domarskim, Marku Citce i Jerzym Brzęczku, który zdobył gola na Wembley.
Trzeba to sobie powiedzieć jasno. Paulo Sousa znów okazał się mądrzejszy po szkodzie. Przed pierwszym gwizdkiem nie trafił z personaliami na ten mecz. Dopiero zmiany dawały impuls. Jego autorskie pomysły w tej materii, np. Michał Helik, w marcowej serii meczów el. MŚ zostały zweryfikowane negatywnie. Jego wyrzutem sumienia może być chociażby Kamil Jóźwiak, który po prostu powinien w obu najważniejszych marcowych meczach grać od początku. Portugalczyk musi sobie przemyśleć niektóre wybory.
Eliminacje nie są przegrane, ale na pierwsze miejsce w grupie nie ma już co liczyć. Reprezentację Polski czeka trudna walka o baraże (jeszcze trudniejsze), aby za rok zameldować się w Katarze. Mimo wspomnianej przepaści w piłkarskiej kulturze, którą zasypała w drugiej odsłonie, szkoda tego spotkania. Z większym spokojem Helika w polu karnym i czujnością w szesnastce przy rzucie rożnym w końcówce meczu, mogliśmy cieszyć się z punktu.
Mamy prawo być wkurzeni.

Przeczytaj również