PSG w czasach kryzysu. W stolicy Francji potrzeba rewolucji, ale czy Al-Khelaifi będzie chciał jej dokonać?

PSG w czasach kryzysu. Czy katarscy właściciele będą wciąż dokładać się do porażek?
Aisha sahukar / wikicommons
Ambitny projekt, wielkie marzenia i oczekiwania, ale… najbardziej pożądanego trofeum brak. Tak można podsumować ostatnie lata w PSG. Zespół ze stolicy Francji dominuje na krajowym podwórku, ale w europejskich rozgrywkach co roku rozbija się na przeszkodach do zwieńczenia dzieła – tryumfu w Lidze Mistrzów. Obecnie drużyna z Parc des Princes znajduje się w kryzysie, nie tylko jeśli chodzi o aspekty czysto boiskowe. Czyżby plan Nassera Al-Khelaifiego się wypalił?
W 2011 roku na futbolowej mapie Europy wprowadzono poważną zmianę. Paris Saint-Germain zostało kupione przez fundusz Qatar Sports Investments. Nowi właściciele mieli jasny cel – zbudować europejską potęgę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Pokaźne inwestycje i ściągnięcie postaci takich jak Zlatan Ibrahimović, Thiago Silva, Edinson Cavani czy w ostatnich latach Neymar i Mbappe dowodziły tego, że zarząd nie zamierza przebierać w środkach. Pieniędzy nie brakowało i szybko udało się zdominować francuskie podwórko.
Ostatnie miesiące są jednak ogromną próbą dla drużyny „Les Parisiens”. Od początku „katarskiej” ery klub nie miał tak słabej serii, jak ta, która rozpoczęła się w kwietniu. Siedem spotkań, cztery porażki, w tym ogromne rozczarowanie w finale Pucharu Francji i zaledwie jedno zwycięstwo. Ten sezon zakończą tylko z dwoma trofeami (mistrzostwo i Superpuchar), a zachowanie piłkarzy może martwić kibiców. Co właściwie dzieje się w PSG?

Czy to tylko nadmierne rozluźnienie?

Na swoim podwórku drużyna z Parc des Princes właściwie nie ma konkurencji. Od pierwszego mistrzostwa kraju w „nowej erze” zaledwie raz musiała uznać wyższość jednego z ligowych rywali. W sezonie 2016/17 zdetronizowało ich Monaco. Tylko po to, aby rozsierdzony gigant rok później udowodnił swoją ogromną przewagę.
Wygrane w Ligue 1 często przychodzą z łatwością. Wszak kadra paryżan jest nieporównywalnie mocniejsza od większości oponentów. Zaskoczeniem więc nie może być fakt, iż piłkarze ze stolicy bardzo szybko zamykają sprawę rywalizacji o mistrzostwo kraju i często gromią przeciwników.
W tym roku nie było inaczej. Już na półmetku rozgrywek nikt nie miał złudzeń. W kwietniu można było zamknąć całą sprawę, ale… nadeszła katastrofalna seria, która może dać do myślenia.
Paryżanie zmarnowali trzy okazje na zapewnienie sobie mistrzostwa kraju. Jasne, nie pomogły im w tym urazy kluczowych piłkarzy, które przetrzebiły skład i zmusiły Thomasa Tuchela do eksperymentowania. W dalszym ciągu jednak można było dostrzec pewne niepokojące znaki.
Wydawało się, że podopieczni Niemca nie dają z siebie wszystkiego. Jakby grali na pół gwizdka, a do tego popełniali strasznie głupie błędy. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to zwykły spadek koncentracji. W końcu tytuł był już prawie przesądzony, wystarczyło tylko dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Z każdym kolejnym meczem jednak było widać, że dzieje się coś złego. Można było zauważyć coraz większą frustrację i niezadowolenie, aż nadeszło apogeum…

Słabe nerwy wiele kosztują

Finał Pucharu Francji miał być formalnością. Dopięciem krajowego trypletu, który mógłby osłodzić niesatysfakcjonujący sezon. Nie udało się zdobyć Pucharu Ligi, bo Guingamp wyrzuciło paryżan w ćwierćfinale, a w Lidze Mistrzów musieli uznać wyższość Manchesteru United na jeszcze wcześniejszym etapie rozgrywek.
- Jeśli przegramy z Rennes, to to będzie zmarnowany sezon. Pozwoliliśmy wymknąć się Champions League, tak samo z Coupe de la Ligue. Nie możemy przegrać Coupe de France - mówił przed meczem Marquinhos.
Wszystko zaczęło się świetnie. Bramki Daniego Alvesa i powracającego po urazie Neymara dały prowadzenie 2:0. Rywale jednak zdołali odrobić straty i doprowadzić do dogrywki.
I właśnie pod koniec dodatkowych 30 minut mieliśmy bardzo niepokojący znak. Mianowicie bandycki atak Kyliana Mbappe na Damiena da Silvę. To był ewidentny wybuch frustracji – spowodowany stratą prowadzenia w finałowym spotkaniu, a może i serią słabych wyników w poprzedzających je meczach.
Francuza kosztowało to wyrzucenie z boiska i trzy mecze zawieszenia. Zespół – osłabienie brakiem kluczowego, pewnego siebie zawodnika w konkursie jedenastek, który ostatecznie przechylił szalę zwycięstwa na stronę rywali.
Po końcowym gwizdku mieliśmy kolejny przejaw tego, jak łatwo gwiazdy PSG potrafią się zagotować. Neymar, zaczepiony przez jednego z kibiców, uderzył go w twarz. Nagranie incydentu obiegło sieć i wywołało niemałe zamieszanie.
Takie zachowania tylko kolejny raz potwierdziły to, co wszyscy dobrze wiemy. Piłkarze drużyny „Les Parisiens” mają problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy. Widać to było idealnie, gdy trwonili przewagę w dwumeczach z Barceloną i Manchesterem United, kiedy w ostatnich minutach właściwie stawali w miejscu.
Wybuchy frustracji zwiastują jednak coś zdecydowanie gorszego, na co mogą wskazywać również słabe wyniki w poprzednich spotkaniach. Atmosfera w szatni wygląda na niesamowicie napiętą.

Pora na zmiany?

Stoper PSG, Marquinhos, w wywiadzie cytowanym przez „Goal” wyraził swoje zdanie na temat słabej dyspozycji zespołu. Nawoływał w nim kolegów, aby okazali pełnię zaangażowania, jakby dając do zrozumienia, że coś jest nie tak:
- To trudny moment i będziemy w stanie go przetrwać tylko dzięki ciężkiej pracy. Przekażę to całej szatni, bo futbol to praca grupowa i nie mamy innego wyboru. Nieważne, czy mamy piłkę, czy nie, czy myślimy o sobie nawzajem.
Jego zdaniem walka wciąż trwa. Wszak kibice zasługują na dobrą grę swoich ulubieńców, których wiernie wspierali przez cały sezon. Fani, najbardziej w końcu cenią sobie właśnie zaangażowanie i oddanie ukochanym barwom.
- Zbyt łatwo byłoby powiedzieć, że sezon już się skończył. Nie możemy dalej prezentować się tak, jak teraz, bo będą spadać na nas ciosy od kibiców i mediów, a hejterzy będą mieli pożywkę. To jeden z najtrudniejszych momentów, bo już od pewnego czasu nie możemy właściwie odpowiedzieć. Następny sezon? Teraz kładziemy pod niego podwaliny i nie możemy zagrać już więcej g**nianych meczów – tłumaczył stoper paryżan.
Zdaniem Youriego Djorkaeffa, byłego zawodnika ośmiokrotnych mistrzów Francji oraz mistrza świata z 1998 roku, w klubie potrzebna jest przebudowa. Mówił o tym w oficjalnym podcaście Ligue 1, „Le Beau Jeu”:
- Jeśli nie jesteś wielki w każdym aspekcie, zaczynając od kierowcy autobusu, a na dziewczynach odpowiadających za pranie koszulek kończąc, to nigdzie nie zajdziesz. Paris Saint-Germain po wielu latach bez sukcesu musi przebudować wszystko, zacząć od nowa, bo fundamenty nie są dobre. Nie można oczekiwać, że wygra się Ligę Mistrzów z takimi podstawami.

Koniec z katarskimi pieniędzmi?

Proponowana przez byłego piłkarza zmiana może nadejść, ale w sposób dosyć niepokojący. Pojawiły się bowiem plotki mówiące o tym, że Naser Al-Khelaifi i jego fundusz zamierzają pozbyć się klubu.
Ogromne pieniądze, które stale pompowane są w zespół z Paryża, wciąż nie zagwarantowały realizacji celu nadrzędnego – tryumfu w Lidze Mistrzów. Należy też pamiętać, że we Francji kluby piłkarskie muszą płacić ogromne podatki.
Wkład katarskiego funduszu pociągnął za sobą konieczność wpłaty już ponad miliarda euro do skarbu państwa! Inwestowanie kosmicznych sum jest więc podwójnie bolesne, zwłaszcza jeśli coraz częściej słyszy się docinki dotyczące ich europejskich porażek.
Właścicielami ma jednak kierować nie niezadowolenie z ostatnich wyników, ale to, jak piłkarski świat podchodzi do ich działalności. Chociaż działania PSG zaowocowały chociażby znacznym wzrostem ceny praw do pokazywania Ligue 1 w telewizji, a co za tym idzie większym zyskiem dla grających w niej drużyn, to szefowie innych francuskich ekip wciąż spoglądają na włodarzy z Bliskiego Wschodu spode łba.
Jednym z najbardziej zagorzałych krytyków Katarczyków jest Jean-Michel Aulas, który zarządza Olympique’iem Lyon. Francuski portal „FootRadio” nazwał go nawet „wrogiem Kataru numer jeden”.
Ewentualne rozstanie Qatar Sports Investments i PSG będzie oznaczać ogromne zmiany w klubie. Patrząc na to, jak burzliwy był ostatni miesiąc na Parc des Princes, nie można niczego wykluczyć. Bardzo możliwe, że w następnym sezonie ekipa ze stolicy Francji będzie kompletnie inna niż dzisiaj - nawet jeśli nie pod względem personalnym czy finansowym, to mentalnym. Coś trzeba bowiem zmienić, jeśli paryżanie marzą o wygraniu Champions League.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również