Real Madryt. Dwa lata temu nikt nie słyszał o Ederze Militao. Na kogo "Królewscy" wydali 50 milionów?

Dwa lata temu nikt o nie słyszał o Ederze Militao. Na kogo Real wydał 50 milionów?
alphaspirit / shutterstock
Real Madryt potrzebuje rewolucji, wszyscy o tym wiemy. Odpadnięcie z Copa del Rey i Ligi Mistrzów, a także zła sytuacja w LaLiga poskutkowały zwolnieniem Santiago Solariego. „Królewscy” już zaczęli działania mające na celu skompletowanie, nowej, lepszej drużyny na następny sezon. Ich zawodnikiem zostanie Éder Militão.
50 milionów wydane na młodego stopera, który dopiero od roku gra w Europie, to ogromne ryzyko. Wydaje się jednak, że to naprawdę może być udana inwestycja. Dokładnie taka, której „Królewscy” potrzebują, aby wrócić na oczekiwany poziom.
Dalsza część tekstu pod wideo
Brazylijczyk może być pierwszym z nowej generacji piłkarzy Realu. Nowym żołnierzem Zinedine’a Zidane’a. Człowiekiem, wokół którego odbudowywana będzie potęga „Los Blancos”.

Odpowiedź na problemy w defensywie

Drużyna z Bernabeu w ostatnim czasie fatalnie spisywała się w grze obronnej. Niemalże wszyscy zawodnicy Realu, którzy odpowiadają za utrudnianie dostępu do swojej bramki, grali zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Casemiro, Marcelo czy Raphaël Varane byli cieniami samych siebie. Sergio Ramos wciąż jest liderem linii obrony, ale nie prezentował poziomu, do którego wszyscy przywykliśmy. To samo tyczy się Nacho, który od wielu lat stanowił przydatną opcję awaryjną, ale wydaje się, że to najwyższy czas na pożegnanie 29-latka.
Chociaż wszystkich chyba urzekają młodzi piłkarze, wskakujący do składów europejskich potęg, to eksperymenty Solariego z jego znajomymi z Castillii nie okazały się lekarstwem na trapiące „Królewskich” problemy.
Sergio Reguilón, który u Argentyńczyka wskoczył na pozycję lewego defensora, spisywał się przyzwoicie, ale czy aktualnie jest to standard klubu, który przyzwyczaił nas do walki o najważniejsze kontynentalne trofea? Aktualnie to chyba materiał co najwyżej na zmiennika.
Na tę chwilę obrona Realu potrzebuje wzmocnień. Koniec kropka. Może i Zidane coś ułoży, ale nie wydaje się, aby znalazł sposób na wyeliminowanie indywidualnych błędów i podniesienie formy każdego z piłkarzy, którzy jakby stracili wszelkie swoje atuty. Oczywiście, z pewnością pomogłaby również dobra dyspozycja Thibauta Courtoisa, ale to temat na inną rozmowę.
Suche statystyki tylko potwierdzają to, w jak opłakanym stanie znajdowała się defensywa madrytczyków. 55 straconych bramek w 46 meczach przed zatrudnieniem Zidane’a to naprawdę słaby wynik. Oczywiście, nawet jeśli w poprzednich latach nie byli niesamowitym monolitem defensywnym, to nadrabiali tym, co strzelali, głównie za sprawą Ronaldo.
Teraz Portugalczyka nie ma, więc statystyki ofensywne oczywiście muszą ucierpieć. Wypadałoby więc uszczelnić blokującą dostęp do bramki tamę. Jednym z elementów, które miałyby załatać dziurę jest Éder Militão.

Dwa lata to w piłce szmat czasu

24 miesiące temu urodzony w Sertãozinho stoper przygotowywał się do startu nowego sezonu w swojej ojczyźnie. Grał w ekstraklasowym FC Sao Paulo, z którym wcześniejsze, rozczarowujące rozgrywki zakończył na 13., najgorszym od 19 lat, miejscu w ligowej tabeli.
Jak chyba każdy młody piłkarz w swojej ojczyźnie marzył o wielkiej futbolowej karierze. Jego dobra gra zaowocowała zainteresowaniem europejskich skautów. I tak, w połowie kampanii 2018 (czyli przed startem naszego sezonu 2018/19) do klubu wpłynęła oferta.
Zainteresowanym było Porto. Ostatecznie, Brazylijczycy przystali na ofertę równą siedmiu milionom euro, a Éder zrobił pierwszy, poważny krok w kierunku wielkiej kariery. Na Stary Kontynent przybył w sierpniu, jeszcze w trakcie przedsezonowych przygotowań.
Nie znaczyło to jednak, że od razu wskoczy do składu. Na swój debiut musiał poczekać do września i wygranego spotkania z Moreirense, w którym zaliczył nawet asystę. Od tamtej pory, w ciągu pół roku ominął zaledwie 619 minut, z czego jedno spotkanie musiał sobie odpuścić z powodu zawieszenia.
Nowy nabytek szybko stał się kluczowym ogniwem zespołu Sérgio Conceição. Wraz z doświadczonym rodakiem, Felipe, stworzyli duet stoperów, który w 26 ligowych grach pozwolił rywalom na zdobycie zaledwie 15 goli.
Oczywiście młody, podbijający Primeira Ligę obrońca przyciągnął uwagę największych europejskich marek. Chrapkę na Brazylijczyka miał podobno Manchester United, ale walkę o jego podpis wygrał Real Madryt.
„Los Blancos” wpłacili równowartość klauzuli odstępnego, która została zawarta w umowie, podpisanej przez jednokrotnego reprezentanta Kraju Kawy na Estádio do Dragão. I tak, w dwa lata, z nieznanego młodziana, kopiącego piłkę w brazylijskiej Serie A, Éder Militão stał się jednym z najgłośniejszych nazwisk w świecie piłki nożnej.

Chłodna głowa, ogromne umiejętności, cena – uzasadniona?

Oczywiście, ogromna suma, którą Florentino Perez postanowił wyłożyć na nowy nabytek, to duży znak zapytania. Czy naprawdę jest wart 50 milionów euro? Czy Real nie przepłacił?

Przed odpowiedzią na to pytanie należy poznać lepiej nowy nabytek „Królewskich”.
A piłkarzem jest naprawdę dobrym. Jak już wspominałem, w defensywie, w duecie z Felipe, jest wręcz nie do przejścia, o czym świadczą świetne statystyki defensywne zespołu.
Co najbardziej imponuje u młodszego z Brazylijczyków? Większość obserwatorów zwraca uwagę na jego ponadprzeciętną zdolność czytania gry, nietypową wręcz dla tak niedoświadczonego piłkarza.
Niesamowita jest też jego umiejętność odbioru piłki. I nie chodzi tu o same „cyferki” dotyczące liczby sytuacji, w których zabierał futbolówkę oponentom, a o to, jak czysto gra. W lidze nie dostał jeszcze ani jednej żółtej kartki, łącznie we wszystkich rozgrywkach sędziowie pokazali mu „żółtko” tylko dwukrotnie.
Bardzo dobrze czuje się też, gdy jest w posiadaniu piłki. Nie boi się pociągnąć do przodu i samemu wyprowadzić jej ze swojej strefy. Czasem wdaje się w niepotrzebne, ryzykowne pojedynki z rywalami, ale naprawdę często wychodzi z nich zwycięsko dzięki swojej chłodnej głowie.
No właśnie, skoro już przy głowie jesteśmy. Wzrost 186 centymetrów w połączeniu z dobrym wybiciem oznacza, że Militão jest bardzo groźny w powietrzu. Dwie ze swoich trzech bramek dla klubu zdobył, wykorzystując dośrodkowania partnerów.
Dużym plusem jest także wszechstronność 21-latka. Pewność siebie z piłką przy nodze okazała się bardzo przydatna, gdy do Porto wrócił Pepe i trener Conceição postanowił znaleźć miejsce w składzie dla byłego gracza Realu. Przesunął wtedy Édera na prawą stronę obrony.
Nie grał jak typowy stoper przesunięty na bok bloku defensywy. Nie stronił od podłączania się do akcji zaczepnych, do czego przydawała się też jego dobra szybkość.
Real kupuje naprawdę użytecznego zawodnika. Gościa, który może i nie od razu stanie się kluczowym ogniwem defensywy, ale już za kilka lat będzie mógł stanowić o jej sile.
Wystarczy tylko przypomnieć sobie ostatniego stopera, który trafił na Bernabeu z Porto. Wspomniany wcześniej Pepe przez lata był ostoją „Królewskich” i Militão z pewnością będzie chciał pójść w jego ślady.
Zakupiony za 50 milionów euro obrońca to wciąż nieoszlifowany diament. Ma jednak niesamowity talent i wielkie umiejętności, jak na swój wiek.
Chociaż przenosiny do ekipy „Los Blancos” nie zawsze okazują się dobrym wyborem dla młodego piłkarza, to chyba nie może być lepszej okazji na zasilenie szeregów trzynastokrotnych klubowych mistrzów Europy.
Szykuje się bowiem rewolucja, a jak wiadomo każda rewolucja niesie ze sobą ofiary. Jest zatem idealną szansą dla nowych twarzy, które marzą o spełnieniu swoich marzeń. Tym bardziej, że trenerem jest Zinedine Zidane, czyli człowiek, który ufa młodym piłkarzom.
Czy Éder Militão będzie twarzą nowego Realu? Szczerze w to wierzę. W mojej opinii to właśnie w oparciu o takich zawodników budowane są prawdziwe potęgi. O młodych, walecznych chłopaków, którzy grają nie tylko dla chwały, ale zwyczajnie spełniają swoje marzenia.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również