Reprezentacja Polski nigdy nie zawróciła znad przepaści. Mecz ze Szwecją jak mały finał

Reprezentacja Polski nigdy nie zawróciła znad przepaści. Mecz ze Szwecją jak mały finał
Pressfocus
W Sewilli reprezentacja Polski cofnęła się znad krawędzi przepaści, co nie oznacza, że wciąż nad nią nie balansuje. Biało-Czerwoni znajdują się jednocześnie w trudnej i komfortowej sytuacji. Sprawę awansu mają w swoich rękach - „wystarczy” wygrać ze Szwecją. Podopieczni Paulo Sousy albo potwierdzą, że idą we właściwym kierunku, albo roztrwonią to, co udało się wytworzyć wokół zespołu w ostatnich dniach.
Korespondencja z Sankt Petersburga
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie ma wątpliwości, że w szerszym kontekście, na kartach historii, remis z Hiszpanią w meczu o stawkę zostanie zapamiętany na zawsze skoro nigdy wcześniej nie udało się ugrać w takowym choćby punktu. Żeby jednak ten wynik miał prawdziwie ocny wydźwięk musi do czegoś prowadzić. Dać konkretne owoce. Na razie podtrzymał reprezentację Polski przy życiu, co jest osiągnięciem połowicznym. Pełnią sukcesu będzie awans po jutrzejszym zwycięstwie w Sankt Petersburgu nad Szwecją. Scenariusz, którego przed turniejem nikt by raczej nie ułożył.

Mentalne wyżyny

Polscy piłkarze zaimponowali w jaki sposób podnieśli się po klęsce na Gazprom Arenie, na którą teraz wracają, by zagrać zupełnie inny mecz niże ze Słowakami. Mecz, który mają kontrolować i w którym nie będzie miejsca na tak banalne błędy indywidualne.
Przed „Misją Sewilla” zawodnicy poświęcili dzień na lizanie ran, potem spotkali się we własnym gronie, szczerze porozmawiali i wykuli proste postanowienie: „Sami musimy dać sobie szansę na pozostanie w grze”. Kulisy przygotowań do meczu z La Furia Roja pokazały na jakie mentalne wyżyny weszli zawodnicy Sousy. Choć on tradycyjnie wygłaszał motywacyjne mowy o odwadze i wierze, tym razem słowa Portugalczyka były niepotrzebne. Kilka ostrych zdań Kamila Glika, nabuzowany energią podczas hymnu, że aż nie mógł uspokoić nóg Robert Lewandowski były zapowiedzią tego, co zobaczyliśmy potem przez 90 minut. Kadrowicze walczyli ramię w ramię o przywrócenie funkcji życiowych podczas EURO 2020. Udało się dzięki odpowiedniemu nastawieniu mentalnemu, wielkiej determinacji i rzetelnie wykonanemu planowi taktycznemu. To ostatnie chwalił po ostatnim gwizdku Luis Enrique.
Biało-Czerwoni nie wyszli na murawę La Cartujy jak na spacer. Rzucili się do gardeł gospodarzom, co pokazują statystyki turnieju. Polacy są najczęściej podejmującym próby pressingu zespołem w ofensywnej tercji. Lewandowski najbardziej aktywnym w tym miejscu boiska piłkarzem turnieju, co oznacza, że od niego zaczyna się intensywna walka o wysoki odbiór piłki. Za kadencji Sousy kilka razy już to widzieliśmy. Choćby gol przeciwko Rosji był idealnym przykładem stłamszenia przeciwnika w obrębie ich pola karnego. Z Hiszpanami też wychodziło nam to wyjątkowo dobrze.
Gol Rosja
Wyscout

Szwecja na nas poczeka

Zostawiając przeszłość, a skupiając się na najważniejszym meczu kadry tego roku ciekawe, jak ten mechanizm zadziała przeciwko drużynie, które ukochała sobie czekanie. Szwecja wsysa rywala głęboko na swoją połowę i hipnotyzuje kompaktowym przesuwaniem. Nie lubi trzymać piłki przy nodze. Pod tym względem jest najgorszym zespołem EURO z jej posiadaniem na poziomie 28 procent. Wydaje się więc jasne, kto będzie częściej parł do przodu i kto będzie musiał postarać się o monotonne kruszenie szwedzkiego muru atakiem pozycyjnym. Muru piekielnie twardego przeciwko drużynom ze średniej półki, na co dowodem jest tylko jeden stracony gol w 2021 roku, a wisienką na torcie czyste konto z Hiszpanią.
Szwedzi, którzy już zapewnili sobie awans - co wcale nie oznacza, że się przed nami położą, bo dla nich liczy się teraz rozstawienie - chętnie zaproszą nas do tańca na swoim parkiecie. To wyczekiwanie bez piłki być może nie jest efektowne, ale bywa piekielnie skuteczne, o czym przekonali się Słowacy, posiadający ją w granicach sześćdziesięciu procent.
Podopieczni Janne Anderssona mają z przodu torpedę napędzaną nogami Alexandra Isaka, na którą będzie musiała uważać ustawiona wysoko polska obrona. O zachowaniu Polaków w defensywie podczas stałych fragmentów gry napisano już niemal wszystko. W tym elemencie nasi środowi rywale też są bardzo mocni. Nie muszą tworzyć pięciu sytuacji z gry. Wystarczy stojąca futbolówka, aby zamknąć mecz.

Mały margines błędu

A propos skuteczności, to Biało-Czerwoni powinni zdecydowanie poprawić się w tym elemencie. Kto wie czy okazji do zdobycia bramki nie będzie mniej niż przeciwko prowadzącym wysoko grę i gubiącym się w obronie Hiszpanom. Jeśli nadarzy się okazja, nie może powtórzyć się słupek Karola Świderskiego czy strzał prosto w bramkarza Lewandowskiego. Jak mówią Anglicy, wykończenie musi być kliniczne.
Nasz kapitan jest w czołówce najczęściej dotykających piłkę w polu karnym w tym turnieju, co znaczy, że ma wsparcie kolegów. W środę niezwykle ważne będzie, aby mając futbolówkę przy nodze, oddawał celne strzały. Tu też jest w TOP 10 mistrzostw uderzając na bramkę siedmiokrotnie, ale tylko dwukrotnie w jej światło.
STRZAŁY
WyScout
Jutro margines błędu będzie zawężony do minimum pod obiema bramkami. Polska ma swój mały finał EURO. Jeśli wyjdzie z głębokich tarapatów w jakie wpakowała się w Sankt Petersburgu, będzie to pierwszy taki przypadek w historii, gdy przegrywamy pierwszy mecz na turnieju i nie toniemy. Wiele w ostatnich dniach mówiło się o słabym przygotowaniu mentalnym naszych zawodników. Wygrana oznaczałaby, że te teorie stopią się jak lód na słońcu z ostatnich dni.
Myślę, że piłkarze sami czują, że mogą zrobić coś wielkiego. Jestem pewien walki na poziomie tej w Sewilli. Ale to nie zawsze wystarcza. Jutro dostaniemy odpowiedź, czy kadra Sousy dopiero się zaczyna, a może będziemy świadkami jej ostatniego tchnienia. Przy całej nadziei jaka się w ostatnich dniach wytworzyła pamiętajmy, że pokonanie Szwecji byłoby pierwszym istotnym za kadencji Portugalczyka po ośmiu rozegranych meczach. Czego mu życzę.

Przeczytaj również