Revol: Powiedziałam Tomkowi, że przylecą po niego helikoptery

Revol: Powiedziałam Tomkowi, że przylecą po niego helikoptery
facebook
Elisabeth Revol rzuciła nowe światło na dramatyczne wydarzenia z Nanga Parbat. Francuska himalaistka opowiedziała o swoim pożegnaniu z Tomaszem Mackiewiczem.
Revol i Mackiewicz osiągnęli szczyt w piątek ok. 18 czasu miejscowego. Niemal natychmiast rozpoczęły się problemy.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Tomek powiedział mi: "nic nie widzę". Nie zostaliśmy na szczycie nawet sekundy. To była ucieczka w dół - mówi Revol.
Francuzka relacjonuje, że Mackiewicz podczas schodzenia trzymał się jej ramienia.
- W pewnym momencie nie mógł już oddychać, zdjął osłonę, którą miał na ustach i prawie natychmiast zaczął zamarzać. Jego nos stał się niemal natychmiast biały, podobnie ręce i stopy - opowiada Revol.
Himalaiści zatrzymali się w zagłębieniu, w którym usiłowali znaleźć osłonę od wiatru. Mackiewicz nie miał siły kontynuować schodzenia. Według Revol z jego ust ciekła krew, a jego stan wskazywał na ostatnie stadium choroby wysokościowej.
- Wymieniałam informacje, czekałam na wiadomości od ludzi organizujących pomoc. W pewnym momencie napisali mi, że mam zejść na poziom 6000 metrów n.p.m., a Tomka wezmą helikopterem później z poziomu 7200 m n.p.m. Ja tak nie zdecydowałam. To zostało mi narzucone. Powiedziałam Tomkowi: "Posłuchaj, helikoptery przylecą późnym popołudniem. Ale ja muszę zejść niżej. Tak mi kazali". Schodziłam z myślą, że wszystko się dobrze skończy. Niczego nie zabrałam - ani śpiwora, ani namiotu. Niczego - relacjonuje Revol.
Francuzka przyznała, że podczas zejścia miała halucynacje. Wydawało jej się, że otrzymała herbatę, z którą musiała oddać buta. W takich okolicznościach odmroziła sobie stopę. Teraz może ją stracić.
Revol została odnaleziona przez Denisa Urubkę i Adama Bieleckiego ok. 3 w nocy czasu miejscowego w niedzielę. W akcji ratowniczej uczestniczyli też Piotr Tomala i Jarosław Botor. Mackiewicz pozostał na wysokości ok. 7200 m n.p.m.

Przeczytaj również