Rewolucja po rewolucji. Nowa kadra Manciniego to były murarz, skandalista i kilku uczniów

Rewolucja po rewolucji. Nowa kadra Manciniego to były murarz, skandalista i kilku uczniów
Fabio Ferrari / LaPresse / PressFocus
Włosi przerabiają to średnio co kilka lat. Przeżywają sukces, a potem z nieba spadają od razu do piekła. Następnie od nowa cieszą się wynikami reprezentacji. Teraz są w fazie odbijania się od dna. Wyjątkowo z tym samym selekcjonerem, który ich tam zrzucił. Roberto Mancini znów angażuje się w rewolucję, ale tym razem wygląda na to, że ma dobry plan.
Prawie dokładnie rok od Euro 2020 Włochy, triumfator turnieju, muszą otworzyć nowy cykl. Ta sama grupa, która wykrystalizowała się podczas niemiłosiernie zażartych batalii o złoto, ma zostać zdekompletowana 12 miesięcy później. Ci sami zawodnicy, którzy mieli zasadnicze znaczenie dla zdobycia mistrzostwa Europy, teraz pozbawieni są wszelkiej energii. Drugie z rzędu wykluczenie z mistrzostw świata na poziomie eliminacji zatoczyło pełne koło, choć nie była to katastrofa totalna, jak poprzednim razem, bo Włosi wciąż żyli w poczuciu nierealności, że po 53 latach podbili Stary Kontynent. Cóż, znów wylano na nich kubeł zimnej wody.
Dalsza część tekstu pod wideo

Diagnoza wystawiona

Jeśli tifosi myśleli, że zwycięstwo w EURO będzie początkiem dobrej drogi, kroczących zmian w kadrze, srodze się zawiedli. Mancini po raz kolejny stawia drużynę na głowie, rozpoczyna pracę od nowa. Włosi bezwładnie zakończyli swoją passę jako niepokonani w rekordowej liczbie 37 meczów, a następnie ugrzęźli i płynnie zamienili ją w serię porażek. Od października wygrali ledwie dwa z ośmiu spotkań, bezwiednie przelecieli obok mundialu i za jednym zamachem dostali bęcki od Argentyny w Finalissimie.
Selekcjonera przez cały czas krytykowano za błąd popełniany przez wielu zwycięskich trenerów: zbytnio ufał tym, którzy wygrali dla niego turniej. Ostatecznym i najgłośniejszym sygnałem było lanie od rywali z Ameryki Południowej. Grupa weteranów biegała za Di Marią i Messim jak wielu spoconych facetów goniących komara po pokoju w letnią noc. Mancini natychmiast zidentyfikował problem:
- Większość z naszych graczy jest wyczerpana fizycznie. Muszą się zregenerować, bo bez odpoczynku we wrześniu czeka ich dołek formy. Argentyna to pierwszy od 3,5 roku przeciwnik, który naprawdę nas zmiażdżył. Jej zawodnicy byli świeżsi - przekonywał na konferencji prasowej.
Roberto nie jest bez racji. Najważniejsi gracze są stale zaangażowani w rozgrywki europejskie. Przepracowali dwa lata niemal bez wakacji: przeszli przez skompresowany, post-pandemiczny sezon 2020/21, rozpoczynający się miesiąc po finale Ligi Mistrzów, wygrali EURO i niemal natychmiast weszli w nową kampanię. Zmęczenie psychiczne i fizyczne prowokowało błędy - ten sam Jorginho, o którym mówiło się, że może sięgnąć po Złotą Piłkę, popełniał je przez cały rok. W końcu Mancini musiał powiedzieć dość. Na zgrupowaniu Ligi Narodów wysłał fundament reprezentacji na urlopy i przystąpił do eksperymentów.

Odejście liderów

Warunkiem wstępnym do zbudowania nowej reprezentacji było zmodyfikowanie niegdyś zwycięskiej struktury. Nawet najbardziej skomplikowany system uzależniony jest od głównego mechanizmu. Trójkąt Jorginho - Verratti - Insigne wyznaczał schemat gry. Nawet minimalne odchylenia prowadziły do zmian w sposobie gry. Kiedy Locatelli zastępował Verrattiego, gra natychmiast stała się bardziej pionowa. Problem polega na tym, że system wyczerpał swój potencjał. EURO nie tylko przyniosło trofeum, ale także wskazało Włochom sufit. Już w tych rozgrywkach od 1/8 finału ekipa przechodziła przez dalsze etapy w sposób przypadkowy i nie zawsze dominowała na boisku.
W końcu trio rozpadło się na kawałki. Lorenzo wylatuje do Kanady i raczej nie wytrzyma natężenia związanego z lotami i sportowymi wyzwaniami. Efemeryczny Verratti nie zawsze znajduje się w formie. Pozostaje Jorginho, ale być może jego cechy nie będą już potrzebne w odnowionej drużynie.
Włosi porzucą swój stary styl. Nic nie stoi na przeszkodzie, by drużyna nadal stosowała agresywny pressing, reorganizowała się w 3-2-5 w posiadaniu piłki i przenikała w pole karne między obrońcami, ale to styl skazany na zmianę. I dobrze, bo był zbyt przewidywalny - stąd pojawiały się regularne kłopoty z jałowym kopaniem futbolówki, nie tworząc przy tym wielu szans bramkowych. Teraz Mancini ma możliwość stworzenia bardziej elastycznego futbolu, z błyskawicznymi przejściami między poszczególnymi fazami. Istnieje możliwość, że brutalny pressing, a nie płynne podania, będzie teraz elementem decydującym, a w nowym składzie znajdą się Nicolo Barella oraz Sandro Tonali - prawdopodobniej dwaj najbardziej intensywni pomocnicy na kontynencie.
Za kreatywność ma odpowiadać natomiast Lorenzo Pellegrini, piłkarz z ekierką w nodze, posiadający również wyraźne zdolności przywódcze. Ukształtowany przez Mourinho w Romie strzelił gole w obu meczach Ligi Narodów przeciwko Węgrom i Niemcom, a naszym zachodnim sąsiadom pokazał, co to znaczy technika użytkowa, gdy w pół sekundy “przedziurawił” najpierw Kimmicha, a potem Goretzkę.

Idzie nowe

To trzon nowej kadry. Jednocześnie jest jasne, że restrukturyzacja taktyczna musi objąć więcej personaliów. W składzie na Ligę Narodów znalazło się dużo młodzieży i czterech zawodników bez doświadczenia w Serie A. Przynajmniej część z nich może wkrótce stanowić o sile Italii.
Do grupy perspektywicznych należy m.in. gracz Juve, Federico Gatti. Opisywano go jako obrońcę, który ma podanie Leonardo Bonucciego i waleczność Giorgio Chielliniego, ale nawet z tymi cechami często go nie doceniano. Ma 23 lata. Jeszcze rok temu grał w Serie C, a wcześniej pracował jako murarz, czyściciel okien i sprzedawca na targu.
Drugi to Salvatore Esposito, 21-letni środkowy obrońca ze SPAL. Rozegrał 102 mecze w Serie B i był zawodnikiem rotacji w silnej młodzieżówce Italii. Przebicie się do niej już dla każdego gracza powinno być nobilitacją. Co z tego, skoro nigdy nie przyciągnął uwagi mocnego klubu.
Są jeszcze 23-letni Alessio Zerbin, który wrócił do Napoli z Frosinone oraz 18-letni Wilfried Gnonto, który swoim dryblingiem i szybkością rozbijał obronę reprezentacji Niemiec w pierwszym meczu (w drugim strzelił honorowego gola). Uciekł z primavery Interu, gdy zdał sobie sprawę, że klub nie ma jasnej strategii wprowadzania młodych do seniorskiego zespołu, a teraz jest jednym z liderów mistrzów Szwajcarii z Zurychu. Być może zetkną się z nim piłkarze Lecha w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
Jest też 20-letni Matteo Cancelieri, który jeszcze niedawno podawał piłki na meczach Romy. Wsławił się tym, że cztery lata temu napastnik Szachtaru Facundo Ferreira popchnął go za bandy podczas meczu Ligi Mistrzów, bo uważał, że za wolno przekazuje piłki do wznowienia akcji jego drużyny. Co za ironia losu, Matteo to obecnie najszybszy skrzydłowy nowej generacji. W ubiegłym sezonie osiągnął prędkość 35,3 km/h, znajduje się w TOP10 zawodników Serie A rozwijających najwyższe prędkości. Nazywa się go drugim Chiesą, ale nawet przy takich postępach Igor Tudor z rzadka wypuszczał go z rezerw Hellasu Werona.
Większość z nich nie zostanie na stałe wdrożona do pierwszej drużyny i prawdopodobnie nie otrzymA telefonu w ciągu najbliższych kilku lat, ale nie to jest najważniejsze. Mancini wezwał ich teraz nie po to. Od dawna mówi się, że włoskie kluby nie ufają młodym piłkarzom, którzy muszą gnić w niższych ligach lub szukać możliwości za granicą. Roberto próbuje obalić błędną logikę najbardziej oczywistym argumentem. Powołaniami na zgrupowania. I tego samego oczekuje od trenerów klubowych. Włosi teraz wyjątkowo potrzebują świeżej krwi, by ponownie stanąć na nogi.

Przeczytaj również