Robert Lewandowski jak puder na blizny Bayernu Monachium. PSG obnażyło słabości Bawarczyków

Robert Lewandowski jak puder na blizny Bayernu Monachium. PSG obnażyło słabości Bawarczyków
WyScout
Bayern Monachium nie przegrał meczu z PSG przez brak Roberta Lewandowskiego. Francuzi świetnie uwypuklili wszystkie defekty, z którymi Bawarczyków nie mogą poradzić sobie przez cały sezon. Absencja najlepszego strzelca dodatkowo sprawiła, że Hansiemu Flickowi zabrakło pudru, który do tej pory wielokrotnie te blizny maskował.
Środowe spotkanie w Monachium było jednym z najbardziej widowiskowych w tym sezonie. Dwa wielkie kluby, grad goli i wysoka intensywność meczu przykuwały do ekranu telewizora przez 90 minut. Hitowi brakowało jednego elementu - widzów na trybunach, którzy jeszcze doprawiliby to wykwintne danie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Mimo, że to Bayern był faworytem, z boiska schodził jako pokonany. Mark Twain powiedział kiedyś, że są trzy rodzaje kłamstwa: „Kłamstwa, cholerne kłamstwa i statystyki”. Cytat, który idealnie pasuje do ogólnych liczb spotkania na tle jego końcowego wyniku.
Bawarczycy oddali na bramkę Keylora Navasa aż 31 strzałów. W tym sezonie mecz, w którym tak samo bombardowali przeciwnika, zdarzył im się tylko raz, przeciwko Schalke, ale tam rezultat 4:0 odzwierciedlał włączony przez nich „Tryb Walec”.
Mistrzowie Niemiec dominowali przez większość meczu, a mimo to przegrali 2:3. Ich współczynnik xG (gole oczekiwane) wyniósł aż 4,14, rywali tylko 1,54.
Jednak PSG do bólu obnażyło wszystkie wady zespołu Flicka. Maszyna, która kapitalnie pracuje w ataku regularnie zacina się w defensywie. Już straciła najwięcej bramek od dekady. Tylko w dziesięciu meczach zachowała czyste konto. Prawdopodobnie przez to i czynniki, które analizujemy poniżej, nie obroni Pucharu Europy.

1. Niestabilny środek

Wśród europejskich potęg nie ma drugiego zespołu, który tak często zmieniałby w tym sezonie środek obrony. Z różnych powodów (forma, zdrowie, taktyka) Flick decydował się na aż pięć różnych duetów defensywnych.
Najczęściej stawiał na parę Alaba - Boateng, która wychodziła wspólnie w 21 meczach. To ciekawe, bo obu kończą się kontrakty i za kilka tygodni nie będzie ich na Allianz Arena, co oznacza, że przed Flickiem za chwilę wyzwanie budowania nowej linii obrony - opartej na Dayocie Upamecano.
Ale również sytuacja, która była źródłem konfliktu pomiędzy szkoleniowcem a dyrektorem sportowym - Hasanem Salihamidziciem. Czy oficjalny komunikat w mediach, że do żegnającego się Alaby dołącza także zasłużony weteran Boateng pojawił się w odpowiednim momencie?
Drugi duet, który najczęściej kierował defensywą Bayernu, to Alaba - Süle, ale oni zaliczyli już tylko osiem wspólnych występów od pierwszej minuty. Do bardzo dobrego technicznie i zwinnego Austriaka, trener dostawiał więc piłkarzy, którzy nie grzeszą zwrotnością.
Przy stylu gry Bayernu, który wymaga od obrony bardzo wysokiego ustawienia, często kończyło się to katastrofą. Nie inaczej było w środę, gdzie w dość prostych do neutralizacji sytuacjach obrona znów dała się zaskoczyć

2. Wrażliwi na kontrataki

Pierwszy gol to wyciągnięcie pod środkową linię Alaby, który chciał nacisnąć na rywala, ale w porę nie doskoczył do Angela di Marii, co ruszyło domino błędów defensywy. Süle musiał gonić za Kylianem Mbappe, akcja z góry skazana na porażkę, i tak ofensywne trio PSG zupełnie rozmontowało wrażliwą na taką grę obronę Bawarczyków.
Alaba
WySclout
Trzecia bramka dla paryżan to znów zabójczy kontratak, na który Bayern łapał się w tym sezonie ze znacznie słabszymi zespołami niż PSG. Niemcy byli ustawieni bardzo wysoko, w dziewięciu na połowie przeciwnika, i po stracie piłki nie nadążyli za akcją, która wymagała zaledwie DWÓCH podań (Draxler-Di Maria-Mbappe), aby znaleźć się w polu karnym Manuela Neuera.
Potem to już czary Mbappe, który wciągnął w szesnastkę i zahipnotyzował biernego Boatenga.
Trzeci gol
WySCout
Ta akacja to Bayern w pigułce w tym sezonie. Ryzykowna gra wysokim pressingiem i gniecenie przeciwnika, co jednocześnie mocno eksponuje ich niedobory z tyłu. Można zadać sobie pytanie, czy tak powinno grać się przeciwko tej klasy rywalowi. Świetnie wyszkolonej technicznie przedniej formacji Francuzów, mających w arsenale jednego z najszybszych piłkarzy świata.
Już w finale Ligi Mistrzów monachijczycy mieli problemy z taką grą PSG, ale wtedy dopisywało im więcej szczęścia. Przeciwnik miał w Lizbonie swoje okazje, ale je marnował lub między słupkami cuda wyprawiał Manuel Neuer.
Kilka miesięcy później mistrzowie Francji odrobili lekcje i zebrali owoce. Są blisko półfinału LM.

3. Ciągła gonitwa za wynikiem

Złe otwarcie meczu przez Bayern to także nic nowego w tym sezonie. Mistrzowie Niemiec aż szesnaście razy dawali sobie strzelać gole jako pierwsi. W Bundeslidze mieli passę ośmiu takich meczów z rzędu. Najczęściej wychodzili z opresji, bo, tak samo jak z PSG, mieli na to mnóstwo czasu, z reguły przegrywając już po pierwszym kwadransie.
Jednak nieudane otwarcie spotkanie wiąże się z podejmowaniem jeszcze większego ryzyka. Przy słabszym rywalu - Mainz, Stuttgarcie czy nawet BVB - udawało się wpadać na metę jako pierwszemu. Ale nie tym razem.
Bayern ma mentalność zwycięzców i nigdy nie składa broni, ale przy tym nastawieniu, gonitwie za wynikiem, wykazuje się ogromną wrażliwością na kontry. W samej Bundeslidze po bezpośrednich atakach pozwala oddawać na swoją bramkę aż 3,5 strzału na mecz. To drugi najgorszy wynik w rozgrywkach.
PSG oddało pięć celnych uderzeń i to wystarczyło, aby zdobyć aż trzy bramki. Mówi samo za siebie.

4. Jednak nie każdy może być Lewandowskim

Gdy Robert Lewandowski strzela kolejne gole dla Bayernu, zagraniczni fani innych zespołów piszą często o nim „Tapindowski”, co mniej więcej znaczy, że Polak nie robi nic wielkiego w tak doskonałym zespole. Dostawia jedynie nogę. Wykańcza oczywiste akcje. Na jego miejscu każdy inny napastnik świata robiłby to samo.
Środowy mecz nieco obalił ten mit. Gospodarze mieli mnóstwo okazji, ale nie potrafili przełożyć ich na wynik. Bawarczycy zdobyli w tym sezonie 79 bramek przy niskim współczynniku xG - tylko 58,5, co mniej więcej oznacza, że trafiali do siatki przeciwnika znacznie częściej niż powinni. O 20 goli częściej.
Wczoraj przytrafiła się natomiast sytuacja odwrotna. Współczynnik był dwukrotnie wyższy niż bramkowa zdobycz, co jasno pokazuje niską konwersję.
Jeśli dołożymy do tego statystyki Lewandowskiego z obecnego sezonu, 40 goli w Bundeslidze i Lidze Mistrzów, przy współczynniku xG nieco poniżej 34, wiemy, że Polak nie dokłada jedynie nogi do pustaka. Daje ogromną przewagę w ataku. Rozbija obrońców, kreuje sytuacje, świetnie współpracuje z partnerami i wykańcza nieoczywiste sytuacje.
Można założyć, że przy 31 strzałach z wczorajszego meczu, spora część byłaby oddana przez Lewandowskiego i zapewne zakończyła się bramkami. Przy takiej dominacji Bayernu nad PSG w wykreowanych sytuacjach, jego strata była więc ogromna.
Polaka ma zabraknąć również w rewanżu, co sam potwierdził na antenie Sky Deutschland. Jeśli Bayern marzy o odrobieniu strat, musi zagrać z podobnym zaangażowaniem jak w Monachium, ale wyeliminować dwie niedoskonałości - nieskuteczność i wrażliwość w obronie.

Przeczytaj również