Robert Lewandowski sam w ataku? Piotr Zieliński na skrzydle czy w środku? Największe znaki zapytania w kadrze

Lewandowski sam w ataku? Zieliński na skrzydle czy w środku? Największe znaki zapytania w kadrze
MediaPictures.pl/Shutterstock
Kolejne zgrupowanie kadry przed nami. Nasze „Orły” znowu stają do walki o cenne punkty, które zadecydują po tym, kto awansuje na rozgrywane w przyszłym roku EURO. Ambicje są oczywiste. Chcemy zagrać na mistrzostwach Starego Kontynentu, a do tego potrzeba zwycięstw. Te z kolei wymagają odpowiednich decyzji.
W głowie Jerzego Brzęczka z pewnością rodzi się wiele pytań. Spróbowaliśmy więc pomóc mu w odpowiedzi na te najbardziej nurtujące.
Dalsza część tekstu pod wideo

1) Kto powinien grać u boku „Lewego”?

Atak reprezentacji Polski opiera się na oczywistym nazwisku. Robert Lewandowski jest absolutnie niezastąpiony i chyba tylko szaleńcy uważają, że można by zrezygnować z niego w naszej ofensywie. Jeśli jednak założymy, że mamy grać dwójką z przodu, to pojawia się kłopot, bo znowu trzeba wybrać.
Sytuacja jest dość nietypowa, jak na ostatni okres w polskiej piłce, bo przez długie lata żyliśmy tylko i wyłącznie „Lewym”, a potem jego współpracą z Arkiem Milikiem. Teraz jednak musimy się nauczyć wyciągać maksimum z tego, co mamy.
Fenomenalny sezon Krzysztofa Piątka sprawił, że pojawił się poważny kandydat do miana reprezentacyjnego snajpera. Napastnik innego typu, niż dwaj, których przez ostatnie lata traktowaliśmy jak pewniaków.
Chyba od czasów Ireneusza Jelenia nie mieliśmy takiego typowego „łowcy bramek”. Gościa, który potrafi strzelać z niczego. Gracz Milanu to typowa „dziewiątka”, żyjąca z podań partnerów i swojego dobrego ustawienia, a Milik i Lewandowski to gracze bardziej wszechstronni, potrafiący pomóc w rozegraniu i pracujący dla zespołu jako całości.
Piłkarz Napoli przede wszystkim jest w lepszej formie i ma bardzo przydatny atut. Świetnie bije rzuty wolne, a i takie aspekty należy brać pod uwagę przy wyborze składu. W poprzednich meczach kadry widać było, że współpraca byłego zawodnika Górnika Zabrze z „Lewym” wygląda zdecydowanie lepiej, niż ta na linii Piątek-Lewandowski. Ale trudno też się dziwić, w końcu mieli więcej czasu na „dotarcie”.
Mamy jednak trzech napastników, którzy są gwarancją bramek. Możemy pozwolić sobie na roszady, dostosowywanie się do konkretnego przeciwnika i reagowanie na boiskowe wydarzenia. I to właśnie największy plus zagwozdki Brzęczka.
Odpowiedź: W obecnej sytuacji stawiałbym na Milika. Moim zdaniem więcej daje drużynie jako całości. Piątek jednak powinien być wprowadzany do zespołu, to raczej kwestia kilku spotkań, aż znajdzie wspólny język z Lewandowskim, a wtedy może okazać się na wagę złota.

2) Kiedy znajdziemy odpowiedź na wieczne problemy lewej obrony?

Słyszysz: problemy reprezentacji Polski. Myślisz: pozycja lewego obrońcy. Tak było, jest, no i właśnie... do kiedy tak będzie? Naprawdę niesamowite jest to, jak przez ostatnie lata w naszej kadrze przewinęło się naprawdę wielu dobrych i bardzo dobrych piłkarzy, ale żaden z nich nie uzupełniał najbardziej newralgicznej luki.
Było już kilka „eksperymentalnych” rozwiązań. Przekwalifikowywano z drugiej strony boiska Olkowskiego czy Bereszyńskiego, za kadencji Jerzego Brzęczka wskoczył pomijany w Atalancie Arkadiusz Reca. Najpewniejszą i najbardziej stabilną opcją na tej pozycji był jednak Maciej Rybus.
Zawodnik Lokomotiwu Moskwa to zwyczajnie najlepszy polski lewy obrońca, dający naprawdę dużo w ofensywie. W naszej drużynie narodowej nie zagrał jednak od prawie roku, gdyż zmagał się z problemami zdrowotnymi. Powrót do kadry oznacza, że selekcjoner będzie mógł sprawdzić gościa, w którym należałoby pokładać długoterminowe nadzieje.
Ten jednak jest swego rodzaju niewiadomą, a odejście Łukasza Piszczka na emeryturę sprawiło, że nie można już rzucać Bereszyńskiego na drugą flankę. Naprawdę potrzebujemy rozwiązania na lewej stronie obrony. Nie tymczasowego, ale stałego.
Wciąż pomijany w selekcji jest Paweł Jaroszyński, który przyzwoicie spisuje się w barwach Chievo. W nim również można upatrywać odpowiedzi na pytanie, które nurtuje nas od lat. A może warto byłoby go wypróbować?
W najbliższych dwóch meczach nie wystąpi Arkadiusz Reca, a zatem nie dowiemy się, kto jest „numerem jeden” u byłego szkoleniowca Wisły Płock. Jego znajomy z ekipy „Nafciarzy” nie porywał, ale też i nie wyglądał tragicznie, gdy grał w narodowych barwach.
Teraz jednak, przy obecności konkurenta z prawdziwego zdarzenia, może okazać się, że zostanie jedynie rezerwowym. Decyzja jednak należy do Brzęczka i z pewnością naprawdę dobrze ją przemyśli.
Odpowiedź: Rybus wydaje się być najlepszym kandydatem do gry. Pytanie tylko, jak wkomponuje się w koncepcję selekcjonera.

3) Czy jest sens kombinować z taktyką?

Dobra, jeśli słyszymy słowo „eksperyment” w jednym zdaniu z „reprezentacją Polski w piłce nożnej”, to raczej odruchowo łapiemy się za głowę. I trudno w sumie się dziwić, bo najczęściej próby wprowadzenia wszelkiego rodzaju innowacji spalały na panewce.
Tak było chociażby, gdy nasz obecny selekcjoner postanowił spróbować ustawienia bez skrzydłowych w spotkaniu z Włochami. Tak samo skończyło się ustawienie z trzyosobowym blokiem defensywnym Adama Nawałki testowane przed mundialem i zweryfikowane na rosyjskich boiskach.
W pewnym sensie jesteśmy niewolnikami systemów 4-4-2 i 4-2-3-1. To one cały czas pasują nam najlepiej i to z nimi osiągamy najlepsze wyniki. Nie musi to jednak być minus i chyba warto trzymać się tego, co znane.
Pierwszy wariant daje nam nasze ulubione atuty – szybkie przejście z obrony do ataku i możliwość kontrowania rywala w bezpośredni sposób. Tym sposobem zdołaliśmy chociażby wygrać z Austrią i to idealne wręcz rozwiązanie na oponentów z wyższej półki.
Alternatywna koncepcja pozwala nam na zdominowanie rywala w sytuacji, gdy musimy grać atakiem pozycyjnym, dając nam więcej opcji i swobody w środku pola.
Najlepsze wyniki naszej kadry w ostatnim czasie były efektem stosowania systemów bliźniaczych do tych, które dawały sukcesy Adamowi Nawałce. Teraz można je delikatnie modyfikować, ale nie potrzeba rewolucji.
Trójka w obronie? Formacja bez skrzydłowych? Po co nam to? Może i Kamil Grosicki nie jest wirtuozem, ale swoją dynamiką nieraz potrafił pomóc nam w trudnych momentach. Zmiana ustawienia powoduje, że tracimy dobrze znane nam atuty.
Odpowiedź: Po co kombinować? Grajmy tym, co znamy! Przynajmniej, dopóki działa.

4) „Fałszywy” Zieliński czy klasyczny skrzydłowy?

Skoro już wspomnieliśmy o roli bocznych pomocników w naszym systemie, to warto zwrócić uwagę na dosyć ważny aspekt dotyczący ich doboru. W podstawowej jedenastce jedno z miejsc zarezerwowane jest dla Kamila Grosickiego. Na drugiej stronie mieliśmy jednak kilka różnych rozwiązań.
Najczęściej w tym miejscu grał Piotr Zieliński, który w Napoli pokazywał się z naprawdę niezłej strony w tej roli. Jako „fałszywy skrzydłowy” okazał się bardzo istotnym ogniwem w fazie konstrukcji akcji swojego klubu i podobnie było też w naszej drużynie narodowej.
Można jednak zastanowić się nad tym, czy czasami nie byłoby warto postawić na bocznego pomocnika w klasycznym tego określenia znaczeniu. W ostatnim czasie najczęściej tego typu opcją był Przemysław Frankowski, który swoją specyfikacją bardzo przypomina „Grosika”.
Taki piłkarz to prawdziwy skarb przy grze z kontry. Szybkość, zwrotność i przebojowość sprawiają, że nawet jedna jego akcja może przesądzić o losach spotkania. „Zielu” ma naturalną tendencję do schodzenia do środka pola. On z kolei trzyma się linii i zawsze daje możliwość rozciągnięcia akcji i tutaj znowu dochodzimy do najważniejszej kwestii – planu na grę.
Chcemy zdominować środek pola? Postawmy na wychowanka Zagłębia Lubin. Chcemy zaskoczyć rywala kontrami lub po prostu wykorzystywać przestrzenie na skrzydłach – wpuśćmy Frankowskiego czy Kądziora.
W końcu znaleźliśmy się w sytuacji, gdzie można pomyśleć nad różnymi wariantami, które wcale nie wyglądają słabo. Dają po prostu różne atuty i to od selekcjonera zależy, które z nich chce wykorzystać.
Odpowiedź: Nie ma tu chyba jedynej słusznej opcji. Wszystko zależy od przeciwnika i planu na mecz.
Nasze ambicje przed startem eliminacji do EURO były jasne. Trzeba awansować. Wylosowano nam naprawdę korzystną grupę i każda decyzja Jerzego Brzęczka będzie rzutować nie tylko na to, co będzie się działo w najbliższej przyszłości, ale też na turnieju, w razie awansu.
Przez rok może zmienić się jeszcze wiele. W futbolu to szmat czasu. Kto wie, a może wyskoczy nam jeszcze jeden taki Piątek i pojawią się kolejne pytania?
Kacper Klasiński

Przeczytaj również