Rok temu EURO oglądałby w telewizji, dziś to czołowy obrońca świata. Wszystko zmieniło spotkanie z Guardiolą

Rok temu EURO oglądałby w telewizji, dziś to czołowy obrońca świata. Wszystko zmieniło spotkanie z Guardiolą
Paul Chesterton/Focus Images/MB Media/PressFocus/Własne
Przykre, ale bezsprzecznie prawdziwe: gdyby finały Euro 2020 odbyły się w roku, który nadal figuruje w nazwie turnieju, John Stones obejrzałby je w telewizji. To, że 12 miesięcy później obrońca Manchesteru City znowu stanowi centralną część planów selekcjonera Garetha Southgate’a, tylko podkreśla jednak stopień jego “ożywienia”.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
Stones przystępuje do mistrzostw Europy jako świeżo upieczony zwycięzca Premier League oraz główny kandydat do partnerowania w środku defensywy Harry’emu Maguire’owi w pierwszym meczu Anglików przeciwko Chorwacji - tak, jak miało to miejsce podczas mundialu w 2018 roku, kiedy ten sam przeciwnik pokonał Wyspiarzy w półfinale imprezy. Lata dzielące oba turnieje okazały się dla 27-latka pełne turbulencji na i poza boiskiem. Powrót do formy pewnego siebie, dobrze wyprowadzającego piłkę oraz inteligentnego środkowego obrońcy był w minionym sezonie niespodziewanym, acz kluczowym bonusem dla Pepa Guardiola i City. Southgate bez wątpienia odczuwa to samo.
- To dla nas ogromny plus - powiedział selekcjoner reprezentacji Anglii w marcu tego roku, kiedy po dłuższej przerwie znowu powołał Stonesa do drużyny narodowej. - Przez pewien czas nie byliśmy pewni, czy odzyska wysoką formę. Kiedy poświęca się tak dużo czasu i tak wiele razy stawia na zawodnika, po czym on nagle znika, stanowi to wielkie rozczarowanie. John zasługuje na zebranie zasług za to, że zdołał odwrócić swoją kartę.
Warto cofnąć się do poprzedniego lata, by docenić, jak nisko upadł, a następnie z powrotem powstał były piłkarz Barnsley i Evertonu. Dwanaście miesięcy temu jedyny kontakt między Southgatem a zawodnikiem szeroko uznawanym na Wyspach za najbardziej “elegancko” grającego angielskiego obrońcę od czasu Rio Ferdinanda, stanowił sporadyczny SMS, wyjaśniający jego pominięcie na ostatniej liście powołań. Upadek Stonesa najlepiej zobrazowały jego dwa kosztowne błędy w przegranym meczu przeciwko reprezentacji Holandii w półfinale rozgrywek Ligi Narodów w czerwcu 2019 roku. Występ w spotkaniu eliminacji mistrzostw Europy z Czarnogórą kilka miesięcy później okazał się jego ostatnim w koszulce narodowego zespołu na blisko półtora roku.
W sezonie 2019/20 Stones zagrał od początku w 16 ligowych meczach Manchesteru City, którego nadzieje na zdobycie trzeciego z rzędu mistrzowskiego tytułu zniweczył Liverpool. To najniższy dorobek w karierze środkowego obrońcy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Powód takiego spadku zarówno występów, jak i formy stanowiły ciągłe kontuzje. Jaskrawe nagłówki w dziennikach bulwarowych podsyciły jednak zaniepokojenie Guardioli również życiem prywatnym piłkarza. Najgorszy moment przyszedł podczas ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko Olympique’owi Lyon w sierpniu ubiegłego roku. Szkoleniowiec City zdecydował się wtedy postawić na trzech środkowych obrońców, ale Stones nie znalazł się wśród nich. Zagrali środkowy pomocnik, Fernandinho, niedoświadczony Eric Garcia oraz Aymeric Laporte. Anglik nie podniósł się z ławki. City przegrało 1:3. Klub odpowiedział następnie na rozczarowujący i naznaczony problemami w defensywie sezon, ściągając Nathana Ake ze zdegradowanego Bournemouth za 41 milionów funtów oraz reprezentanta Portugalii Rubena Diasa z Benfiki za 61 mln. Dalsza kariera Stonesa, któremu pozostawał w City rok ważnego kontraktu, rysowała się w ponurych barwach.
Cztery lata wcześniej Guardiola przekazał zarządowi klubu - podczas spotkania w jego własnym domu w Niemczech, kiedy szykował się do opuszczenia Bayernu Monachium na rzecz Premier League - by ten uczynił młodego obrońcę Evertonu priorytetem transferowym na ich wspólną, nową erę. Na początku ostatniego sezonu obaj panowie usiedli tymczasem w Manchesterze w celu przedyskutowania kariery, która znalazła się na rozdrożu.
- Powiedziałem mu, że nie zamierzam się poddać, ale walczyć - wspominał później tamtą rozmowę z menedżerem City Stones. - To nie w moim stylu, by wywiesić białą flagę w trudnej sytuacji.
Stones trenował na siłowni ciężej niż kiedykolwiek wcześniej, pracując nad siłą i giętkością, a także realizując program powrotu do zdrowia, by uporać się z problemami zdrowotnymi, które nagle ograniczyły jego wkład do zespołu. Zmodyfikował też dietę po konsultacjach z dietetykami i innymi specjalistami zatrudnianymi przez City. Pozytywem, jaki wyciągnął z okresu, kiedy pozostawał poza drużyną, była większa liczba treningów poświęconych na dopasowanie swojej gry do wymagań Guardioli, podczas gdy zawodnicy podstawowego składu koncentrowali się w tym czasie na regeneracji w trakcie morderczego kalendarza spotkań. Wysiłek ostatecznie mocno się opłacił.
Stones i Dias zagrali obok siebie dopiero 25 listopada, zachowując czyste konto podczas wyjazdowej wygranej nad Olympiakosem w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Ich natychmiastowe, wzajemne zrozumienie okazało się punktem zwrotnym zarówno dla City, jak i dla Stonesa. Obrońca pomógł drużynie rozegrać 15 spośród swoich kolejnych 19 występów na zero z tyłu. Ekipa Guardioli wysunęła się na czoło ligowej tabeli, po czym sięgnęła po trzeci mistrzowski tytuł w ostatnich czterech sezonach. Zdobyła go, tracąc najmniej bramek w rozgrywkach.
Stonesowi zdarzały się po drodze sporadyczne błędy zarówno w reprezentacji, jak i w klubie, ale odporność, jaką pokazał podczas wspomnianego spotkania twarzą w twarz z Guardiolą, przeniósł następnie do imponujących reakcji na boisku. Ponownie rozbudzone zostało zaufanie do Stonesa w posiadaniu piłki oraz jego opanowanie bez niej. W City przygotowywany jest dla niego nowy kontrakt. W reprezentacji Anglii czeka miejsce w sercu defensywy, nie przed telewizorem, podczas finałów Euro. Rok to w futbolu bardzo długi czas.
***
Andy Hunter pisze dla dziennika The Guardian
Obserwujcie go na Twitterze @AHunterGuardian
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ

Przeczytaj również