Sensacyjny mistrz stracił magię. Zamiast walki z PSG masa problemów

Sensacyjny mistrz stracił magię. Zamiast walki z PSG masa problemów
Sipa / PressFocus
Od wielkiej radości po rozczarowanie w zaledwie kilka miesięcy. Drużyna, która miała być nową siłą w francuskiej piłce, powoli wraca na miejsce, które zajmowała jeszcze kilka lat temu. Porażki z outsiderami, rozczarowująca gra w defensywie oraz tragiczna skuteczność. Problemy Lille można jednak racjonalnie wytłumaczyć.
Ujemny bilans bramkowy, średnia punktów zaledwie 1,23 na mecz oraz tylko jedno czyste konto po 13 spotkaniach. Piłkarze Lille zanotowali w tym sezonie już więcej porażek od Lorient, Angers czy Montpellier. Co więcej, w ostatnich pięciu ligowych spotkaniach odnieśli tylko jedno zwycięstwo. Tak słabego początku sezonu nie mieli od sezonu 2017/18, kiedy to po 13 kolejkach znajdowali się w strefie spadkowej. Ostatecznie zakończyli wspomnianą kampanię na 12. miejscu, ale nadal był to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Wtedy jednak zatrudniono wielkiego fachowca, trenera Christophe Galtiera. Od tego momentu rozpoczęła się jednak błyskawiczna podróż w stronę mistrzostwa Francji.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zjazd

Za większością niespodziewanych sukcesów w świecie futbolu stoją znakomici trenerzy. FC Porto w sezonie 03/04 miało Jose Mourinho, mistrzowskie Leicester Claudio Ranieriego, a Lille właśnie Galtiera, który nie tylko odkrył zawodników takich jak Nicolas Pepe, Victor Osimhen czy Rafael Leao. Przede wszystkim stworzył drużynę, która była wystarczająco silna, aby postawić się PSG. Lille zostało dopiero trzecim zespołem od sezonu 2011/12, która przełamała dominację paryżan.
Feta mistrzowska nie trwała jednak zbyt długo. Galtier poinformował o odejściu zaledwie dwa dni po wygraniu mistrzostwa Francji. Przeszedł do Nicei. Jak sam mówił w wywiadzie dla dziennika "LʼEquipe", przekonał go przede wszystkim projekt sportowy, ale również zaplecze finansowe klubu.
Trudno się dziwić decyzji Galtiera. Lille - mimo wielkiego sukcesu - było zmuszone do sprzedaży zawodników, natomiast Nicea właśnie otrzymała zastrzyk gotówki od Jima Ratcliffe'a oraz jego firmy Ineos. Anglik zazwyczaj trafia ze swoimi inwestycjami. W Formule 1 postawił na sponsorowanie Mercedesa, a jeszcze wcześniej jego spółka stała się sponsorem tytularnym popularnego zespołu kolarskiego, występującego wcześniej pod nazwą Team Sky. Wszystko wskazuje na to, że klub z Nicei już wkrótce także będziemy mogli dopisać do listy biznesowych sukcesów Brytyjczyka.
Szczególnie, że Galtier stara się tam stworzyć coś na wzór mistrzowskiej drużyny Lille. Trzeba przyznać, że wychodzi mu to całkiem dobrze. Wygrana 4:0 ze swoim byłym zespołem jest tego najlepszym przykładem. Słodka zemsta, której smakiem rozkoszował się od pierwszej do ostatniej minuty meczu.

Części zamienne

Jak widać, już utrata trenera, a zarazem twórcy całego projektu, była dla Lille sporym ciosem. To jednak dopiero początek pożegnań. Najpierw odszedł utalentowany Boubakary Soumare, a następnie jeden z najlepszych bramkarzy w całej lidze, Mike Maignan. 26-latek trafił na Półwysep Apeniński, gdzie do momentu kontuzji szło mu naprawdę dobrze. Francuz z miejsca stał się ulubieńcem kibiców Milanu. Już na pierwszej konferencji prasowej w nowym klubie powtarzał, że był zdecydowany na “Rossonerich” już od początku okienka transferowego, mimo zainteresowania AS Romy. Dużym atutem Maignana jest nie tylko zaplecze bramkarskie, ale również mentalność.
Dla tych, którzy uważnie śledzą jego karierę, nie było to jednak żadne zaskoczenie. Jako nastolatek potrafił postawić się Zlatanowi Ibrahimoviciowi na treningu tuż po wejściu do pierwszej drużyny PSG. To zawodnik z charakterem. Nic dziwnego, że po odejściu Maignana Lille znacznie obniżyło loty. Szczególnie, że w trakcie sezonu mistrzowskiego zachował aż 21 czystych kont. To był zdecydowanie najlepszy wynik spośród wszystkich bramkarzy występujących w pięciu najlepszych ligach europejskich. Jego następca Ivo Grbić w lidze tylko raz do tej pory zagrał na zero z tyłu. Ludzie nie do zastąpienia jednak istnieją.

W poszukiwaniu formy

Oprócz utraty trenera oraz kluczowego zawodnika, Lille ma również problem ze spadkiem formy poszczególnych graczy, co najlepiej zobrazuje przykład Buraka Yilmaza. W zeszłym sezonie turecki snajper miał sześć bramek oraz cztery asysty po 13 kolejkach. Teraz jego dorobek to zaledwie dwa gole i trzy asysty. Po przyjściu Jocelyna Gourvenneca, taktyka zespołu nie została radykalnie zmieniona. Lille nadal rozgrywa mecze w systemie 4-4-2, a jednak 36-latek wygląda na całkiem innego piłkarza.
Czas też robi swoje. Yilmaz nie tak dawno ogłosił, że jeżeli Turcją nie awansuje na mundial w 2022 roku, zakończy reprezentacyjną karierę. Wciąż jest solidnym snajperem, ale w tym sezonie brakuje mu liczb i błysku, do którego nas przyzwyczaił w sezonie mistrzowskim, zdobywając chociażby kilka pięknych bramek z dystansu.

Nowa nadzieja

Gdy spojrzymy jednak nieco szerzej, nie wszyscy zawodnicy Lille zaliczyli w tym roku regres. Doskonałym tego przykładem jest Jonathan David, który wraz z Gaetanem Laborde zajmuje pierwsze miejsce w aktualnej klasyfikacji strzelców Ligue 1 (obaj mają na ten moment osiem bramek). Mityczna aklimatyzacja zajęła Kanadyjczykowi sporo czasu, ale naprawdę warto było na niego czekać. Dzisiaj to absolutnie kluczowa postać w formacji ofensywnej "Mastifów". Wreszcie przypomina napastnika, za którego zapłacono blisko 30 milionów euro.
Wyjątkowo dobrze spisuje się także doświadczony, defensywny pomocnik Benjamin Andre. Już w zeszłym sezonie był jednym z najlepszych zawodników w drużynie. Został umieszczony nawet w oficjalnej jedenastce sezonu dziennika "LʼEquipe". A teraz ze względu na odejście Soumare jego wpływ na zespół stał się jeszcze bardziej widoczny. Pomimo zaledwie 177 centymetrów wzrostu, 31-letni pomocnik znajduje się w czołówce ligi pod względem wygranych pojedynków powietrznych. Brak warunków fizycznych nadrabia determinacją. Nie tak dawno potrafił nawet wykonać wślizg... głową.
To cichy bohater "Les Dogues", człowiek od czarnej roboty za którego zapłacono zaledwie osiem milionów euro. Tego typu gracze są zazwyczaj bardzo niedoceniani.

Ostatni dzwonek

- Musimy grać nie tylko z większą energią i dynamiką. W piłce nożnej trzeba się przede wszystkim dobrze bawić. Wykonujemy najlepszy zawód na świecie, najwyższy czas aby uśmiech wrócił na nasze twarze - tak sytuację Lille skomentował pod koniec października kapitan zespołu Jose Fonte.
W szeregach aktualnego mistrza Francji nikt nie składa jeszcze broni. Miniona przerwa reprezentacyjna mogła być bardzo dobrym momentem na wprowadzenie większych zmian i całkowite odmienienie mentalności oraz gry zespołu. Czas się obudzić, bo brak europejskich pucharów może być kolejnym ciosem w budżet klubu z północnej Francji.

Przeczytaj również