Sentymentalna podróż wielkiego wojownika. Może i go wyrzucili, ale Gattuso jeszcze kiedyś stworzy wielki Milan

Sentymentalna podróż wielkiego wojownika. Może i go wyrzucili, ale Gattuso jeszcze kiedyś stworzy wielki Milan
sbonsi / Shutterstock.com
Z Milanem jako piłkarz wygrał wszystko, co tylko się dało. Gdy został jego trenerem, wielu kibiców miało spore obawy. Kiedy jednak to “Rossoneri” zdecydowali się z nim później rozstać, spore grono fanów błagało klub, by pozostawić Gennaro Gattuso na San Siro. Ten jednak pokornie odszedł, znalazł swoje miejsce w Napoli i dziś chętnie skarci ekipę, której jest legendą.
Na boisku znany był jako klasyczny bulterier. Wojownik, który walczył o każdą piłkę i nie bał się przy tym ryzykować wcześniejszego zakończenia udziału w spotkaniu. Nie bez powodu pod względem liczby kartek w Lidze Mistrzów wciąż plasuje się on na czwartym miejscu w historii, choć przecież po raz ostatni wystąpił w tych rozgrywkach w 2011 roku. A teraz chciałby w nich zadebiutować jako trener. By jednak tego dokonać, najpierw musi przywrócić Napoli do czołówki włoskiego futbolu. A że przy okazji może dzisiaj utrzeć też nosa dawnemu pracodawcy i udowodnić, że rozstanie z nim było błędem, jest jedynie dodatkowym smaczkiem towarzyszącym niedzielnemu hitowi Serie A.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jaki piłkarz, taki trener

Tak jak Gattuso nigdy nie unikał ciężkich sytuacji jako piłkarz, podobnie było, gdy przyszło mu już założyć trenerski garnitur. Włoch od początku szkoleniowej kariery podejmował raczej odważne kroki i nie bał się angażowania w projekty, które na pierwszy rzut oka wydawały się piłkarskimi misjami kamikadze.
- W Palermo musiał zmierzyć się z jednym z najbardziej niekonwencjonalnych prezydentów w historii Serie A. Maurizio Zamparini zwolnił go po zaledwie sześciu kolejkach. Następnie podjął się greckiego wyzwania na Krecie, z którego wycofał się już po kilku miesiącach z powodu problemów finansowych. W klubie z Pizy również się nie przelewało, ale to właśnie tam osiągnął swój pierwszy trenerski sukces, jakim był awans do Serie B. Milan przejął w kryzysie, w trakcie sezonu, a w debiucie bramkarz rywala strzelił mu gola na remis w doliczonym czasie gry. W końcu do Napoli trafił w trakcie najgorszego sezonu tego klubu od dekady i po tzw. „buncie piłkarzy” przeciwko decyzji o karnym zgrupowaniu w Castel Volturno. Gattuso zdecydowanie można uznać za trenera od zadań specjalnych - opowiada Krzysiek Pierściński z “Futbolowej Rebelii”, który jest wieloletnim kibicem Milanu.
Choć w Neapolu 42-latek pierwszy rok pracy będzie mógł świętować dopiero w połowie grudnia, to już ma za sobą pierwszy znaczący sukces. W minionym sezonie Napoli pod jego wodzą zdołało po sześciu latach posuchy wywalczyć swoje dziesiąte trofeum na arenie krajowej - Coppa Italia. W finale pokonało po rzutach karnych Juventus, co musiało szczególnie smakować zarówno kibicom klubu z południa Włoch, jak i Milaniście, którym jest Gattuso.

Walka to nie wszystko

Milaniście, któremu jednak jako trenerowi w Mediolanie postanowiono podziękować za współpracę po sezonie 2018/2019. “Rossoneri” otarli się w nim o awans do Ligi Mistrzów, kończąc go ostatecznie na piątym miejscu, punkt za Atalantą oraz Interem. Mimo najlepszej pozycji w lidze od sześciu lat i dotarcia do finału Pucharu Włoch, klub z San Siro zdecydował się wtedy szukać innego trenera.
- Na Milan Gattuso nie dało się wówczas co prawda patrzeć (ale to i tak pikuś przy grze Milanu Giampaolo), ale był on jednak do bólu efektywny. Poza Suso, przez długi czas nie było nikogo, kto by mógł pchać ten wózek w ofensywie. Był Higuain, ale wyglądał w pewnym momencie, jakby znalazł się na San Siro siłą. Był także Deulofeu, ale Barcelona miała prawo pierwokupu. Nie miał z czego ulepić, ale mimo wszystko mu się to jakoś udawało - przyznaje Marcin Ziółkowski z “Calcio Merito”.
I choć to prawda, że Milan za kadencji mistrza świata z 2006 roku grał bardzo siermiężnie, to wielu kibiców ten styl, a właściwie jego brak, i tak zaakceptowało. Cieszyli się, że Gattuso wpoił swoim podopiecznym wolę walki, której w poprzednich sezonach oglądali na San Siro jak na lekarstwo. A zarazem stworzył on ze swoimi piłkarzami naprawdę mocną więź.
- Znakiem rozpoznawczym Milanu Gattuso była przede wszystkim dobra gra defensywna. Pod tym względem Milan najlepiej wyglądał w sezonie 17/18, gdy zimą defensywa z liderami w postaciach Bonucciego, Romagnoliego i Donnarummy traciła najmniej goli w TOP5 lig Europy. Do tego Gattuso potrafił utrzymywać bardzo zażyłe relacje z piłkarzami. W momencie odejścia z Milanu, przytłaczająca większość ówczesnego składu na swoich mediach społecznościowych żegnała i dziękowała Rino za wspólną pracę - przypomina Pierściński.

Wszystkim wyszło to na dobre

Gattuso nie obraził się na Milan, ale nie zamierzał też kończyć trenerskiej kariery. Dlatego gdy tylko na horyzoncie pojawił się arcyciekawy projekt w postaci Napoli, były klasowy pomocnik długi się nie wahał i zdecydował się podpisać kontrakt z klubem z południa. W Mediolanie nikt mu jednak nie ma tego za złe.
- Raczej żaden kibic Milanu pozostający o zdrowych zmysłach nie miał za złe tej decyzji Gattuso. „Rino” spędził w tym klubie łącznie 15 lat - 13 jako piłkarz i dwa jako trener. Przy każdej możliwej okazji podkreśla swoją więź z klubem. Na jednej z konferencji prasowych już w trakcie pracy w Neapolu, mówiąc o swojej drużynie, zamiast słowa Napoli użył właśnie nazwy Milan. To inny przypadek niż relacja Pirlo - Milan. Gattuso był, jest i będzie nieodzowną częścią historii Milanu - uważa Pierściński.
Ostatecznie wydaje się, że obu stronom wyszło to zresztą na dobre, choć Milanowi dopiero po czasie, gdy Giampaolo został zastąpiony przez Stefano Piolego. Koniec końców Napoli pod wodzą Gattuso wywalczyło wspomniany już wcześniej Puchar Włoch, a “Rossoneri” w kapitalnym stylu awansowali do europejskich pucharów. Sam “Rino”, pracując poza San Siro, nabrał też nowego doświadczenia, które pozwoliło mu stać się lepszym trenerem.
- Mam wrażenie, że dzięki pobytowi na Stadio San Paolo stał się on odrobinę bardziej cierpliwym. Spójrzmy na Hirvinga Lozano - w swoim pierwszym sezonie w Italii był cieniem samego siebie. Ci, którzy oglądali go w Eredivisie, wiedzą, że stać go na bardzo dużo. Gattuso tymczasem po trzymiesięcznej kwarantannie zaczął dawać mu szansę i niemrawo, ale jednak widać było poprawę. Start nowego sezonu Meksykanin miał bardzo dobry, ustrzelił doppiettę z Atalantą. Wystąpił w każdym spotkaniu, ma już cztery gole i możliwe, że w niedzielę dołoży kolejnego z Milanem - mówi Ziółkowski.

Drzwi są zawsze otwarte

Dotychczasowa kariera trenerska Gattuso pokazuje młodym adeptom tego zawodu, że kiedy wyrzucają cię drzwiami, należy wrócić oknem. Włoch nie miał łatwiej, a także nie jechał na tak popularnym ostatnio “picu” i renomie byłego świetnego piłkarza. Za to konsekwentnie dążył do miejsca, w którym jest teraz. Niewykluczone, że w Napoli będzie pracować przez kolejnych kilka lat. A może dobrą pracą na San Paolo zapracuje sobie na powrót w przyszłości na San Siro?
- Według mnie jest to jak najbardziej możliwe. W Mediolanie drzwi dla Gattuso będą zawsze otwarte - uważa Pierściński.
- Nie można niczego wykluczyć. Pamiętajmy, że Max Allegri także początkowo nie zapowiadał się na świetnego trenera, a jednak w Milanie i Juventusie wygrał niemal wszystko, co było do wygrania. Gattuso może być kolejnym z włoskich świetnych trenerów. Nadchodzi nowe, świeże spojrzenie na Calcio - bardzo ofensywne. Gattuso wraz z kolegami z trenerskiej ławki - Roberto De Zerbim (Sassuolo) i Vincenzo Italiano (Spezia) należą właśnie do takich, którzy mogą wiele namieszać w niedalekiej przyszłości - podsumowuje Ziółkowski.
Gattuso już miesza i mieszać będzie. Czy dziś zatrzyma AC Milan? Pierwszy gwizdek sędziego o 20:45, relacja na żywo w naszym serwisie wystartuje pół godziny wcześniej. Zapraszamy.

Przeczytaj również