Słaby mundial zaważył. Czołowi polscy piłkarze zaczną nowy sezon na ławce

Słaby mundial zaważył. Czołowi polscy piłkarze zaczną nowy sezon na ławce
Oleksandr Osipov / shutterstock.com
Słaba postawa Polaków na mistrzostwach w Rosji pociągnęła za sobą o wiele poważniejsze skutki, niż tylko szybszy powrót do domu. Ruchy na rynku transferowym wielu klubów, w których występują „Biało-czerwoni”, pogarszają ich dotychczasową sytuację.
Największe imprezy piłkarskie z mundialem i mistrzostwami Europy na czele, mimo, że są związane z futbolem reprezentacyjnym, mają również ogromny wpływ na poczynania największych klubów. Starcia najlepszych kadr to idealne okno wystawowe dla potencjalnych nabywców.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kilka dobrych występów z łatwością może zaważyć o transferze do lepszej ekipy lub wzroście ceny, co najlepiej obrazują mozolne negocjacje Manchesteru United w sprawie Maguire’a i Miny, którzy błyszczeli na rosyjskich boiskach.
Dla kontrastu, fatalna postawa na największym turnieju może spowodować obniżenie wartości zawodników lub konieczność sprowadzenia im konkurentów w walce o pierwszy skład. Z uwagi na niezadowalający wynik polskiej reprezentacji, wielu „Biało-czerwonych” znalazło się właśnie w tak nieciekawym położeniu.

WOJCIECH SZCZĘSNY

Zaczynamy od bramki, do której dostępu na mundialu powinien bronić golkiper Juventusu. Teoretycznie, bo w praktyce były zawodnik „Kanonierów” w ciągu dwóch meczów obronił zaledwie 1 strzał, przy okazji puszczając 5 bramek.
Naturalnie nie można obwiniać Wojtka o każdego straconego gola, ale trzeba też przyznać, że bramkarz światowej klasy powinien właśnie w trudnych momentach wyjmować piłki, które wydawałoby się, że muszą skończyć w siatce.
Szczęsny nie dokonał tego ani w Rosji, ani tym bardziej podczas przedsezonowego tournée, gdzie nie zaprezentował się zbyt okazale, pozwalając Asensio zanotować dublet.
Jeden klops nie przekreśla całej kariery Szczęsnego, ale na pewno takie sytuacje nie napawają optymizmem. Jeszcze kilka miesięcy temu Polak był absolutnym pewniakiem do zastąpienia Buffona między słupkami „Starej Damy”, ale słaby mundial, błędy w sparingach i dosyć intrygujący wywiad, w którym Wojtek przyznał, że musi schudnąć by wrócić do formy, zdecydowanie osłabiają jego pozycję w klubie.
A rywala o miejsce w składzie, mimo transferu Buffona do PSG, nie brakuje. „Bianconeri” wydali już 12 milionów na Perina, który wielokrotnie udowadniał, że jest gotowy do gry w topowym klubie.
25-letni Włoch na jednej z pierwszych konferencji prasowych w nowych barwach przyznał, że to Polak będzie „jedynką” Juventusu w nadchodzącym sezonie, ale ile w tym było kurtuazji dowiemy się już niedługo, gdy wystartuje Serie A. Na ten moment, z całym szacunkiem do Szczęsnego, ale nie zasługuje on na nic więcej niż ławka rezerwowych.

ŁUKASZ PISZCZEK

Kolejnym przegranym mundialu jest Piszczek, dla którego fatalny turniej na rosyjskiej ziemi był pożegnaniem z reprezentacją. Fatalna postawa zawodnika BVB w starciach z Senegalem i Kolumbią potwierdziła, że jego czas z poważną piłką niestety powoli dobiega końca.
Dla Jerzego Brzęczka to na pewno nie jest łatwa sytuacja, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby lukę po Łukaszu, bez utraty jakości, wypełnił Bartosz Bereszyński, który błyszczy zarówno w kadrze, jak i w klubie, czego nie można powiedzieć o wszystkich zawodnikach „Sampy”.
Problem pojawia się w Borussii, ponieważ spadek formy niezwykle doświadczonego zawodnika spowodował, że do klubu ściągnięto jednego z najbardziej obiecujących prawych obrońców, który już w Realu pokazywał, że posiada ogromny potencjał, który może wykorzystać, dzięki regularnej grze.
Skutki batalii o miejsce w składzie z Achrafem Hakimim pokażą, czy Piszczek jest nadal gotowy do rywalizacji na najwyższym poziomie. Nadchodzące miesiące mogą być dla 33-latka idealną okazją do odbudowy formy, ale również preludium do zakończenia kariery w Goczałkowicach. Wszystko pozostaje w nogach samego Łukasza.

JAN BEDNAREK

Piszczek to nie jedyny polski defensor, który po powrocie do klubu został przywitany przez świeżo ściągniętego rywala do miejsca w pierwszym składzie. W podobnej sytuacji znalazł się Jan Bednarek, który jako jeden z niewielu „Biało-czerwonych” nie zawiódł podczas mundialu.
To jednak nie wystarczyło, aby w pełni przekonać do siebie zarząd „Świętych”, który sprowadził za niebagatelną kwotę 25 milionów euro Jannika Vestergaarda. Pobicie rekordu transferowego pokazuje, że dla działaczy Southampton zakup kolejnego stopera był kwestią priorytetową. Nie wróży to dobrze przyszłości Bednarka na St. Mary’s Stadium.
Już w ubiegłym sezonie Polak musiał czekać aż do kwietnia na ligowy debiut w barwach „Świętych”. Dopiero transfer Van Dijka oraz plaga kontuzji z Jackiem Stephensem na czele pozwoliła zadomowić się Bednarkowi w pierwszym składzie drużyny Marka Hughesa.
W nadchodzącym sezonie najprawdopodobniej również dopiero w przypadku absencji podstawowych stoperów Bednarek będzie mógł liczyć na jakiekolwiek minuty w pierwszym zespole.

GRZEGORZ KRYCHOWIAK

Linia pomocy również nie napawa optymizmem. Zaczynamy od transferu, którego w tym przypadku bohaterem był Polak, dotychczasowa ostoja kadry i niestety, ale człowiek, który jedną niewłaściwą decyzją przekreślił całą obfitą karierę.
Jeszcze 2 lata temu „Krycha” znajdował się na fali wznoszącej, znakomicie prezentując się w klubie oraz na mistrzostwach Europy we Francji. Cały piłkarski świat stał przed nim otworem, ale niestety przy wyborze klubu Polak pod żadnym pozorem nie kierował się możliwościami rozwoju pod względem piłkarskim.
Przeprowadzka do Paryża, gdzie występowali już tacy zawodnicy jak Matuidi, Verratti i Rabiot nie miała żadnego sensu i weryfikacja Krychowiaka nastąpiła niezwykle szybko. Najpierw stracony na trybunach sezon 16/17, następnie wypożyczenie do West Bromu, gdzie swoją grą nie przykuł uwagi żadnego z angielskich klubów, a na koniec przenosiny do ligi rosyjskiej, które są zwieńczeniem upadku 28-latka.
Pomocnik, który z miejsca stał się rewelacją hiszpańskich boisk, niejednokrotnie powstrzymując największe gwiazdy z Ronaldo i Messim na czele, w ciągu dwóch lat zanotował tak horrendalnie duży regres, że aktualnie przychodzi mu się mierzyć z zawodnikami pokroju Promesa i Tashaeva.
W Paryżu woleli na pozycji defensywnego pomocnika stawiać na ściągniętego z Al-Jaziry Diarrę i ofensywnie usposobionego Lo Celso. Żaden angielski klub nie wykazał jakiegokolwiek zainteresowania byłym zawodnikiem Sevilli. Równia pochyła to łagodne podsumowanie ostatnich dwóch lat „gry” Krychowiaka.
Jeśli w najbliższych miesiącach Grzegorz nie stanie się gwiazdą ligi rosyjskiej to główną bolączką Jerzego Brzęczka stanie się obsadzenie pozycji defensywnego pomocnika. „Krycha” w formie z mundialu bezapelacyjnie nie zasługuje na pierwszy skład reprezentacji, a gra na futbolowych peryferiach z pewnością może tylko utrudnić mu powrót do formy sprzed kilku lat.

KAROL LINETTY

Pora na omówienie dosyć nieciekawej sytuacji, w której znalazł się Karol Linetty. Wychowanek Lecha Poznań na mundialu jako jedyny zawodnik z pola nie rozegrał ani minuty, co nie było optymistycznym prognostykiem w kontekście przygotowania 23-latka do rywalizacji z najlepszymi.
Wówczas zarzucano Adamowi Nawałce marnotrawstwo wielkiego talentu polskiej piłki, który swoimi występami zmieniłby oblicze „Biało-czerwonych”, ale czas pokazuje, że 60-letni szkoleniowiec to nie jedyna osoba, która powątpiewa w przydatność Karola.
Działacze Sampdorii również nieufnie potraktowali kandydaturę polskiego pomocnika w kontekście zbawienia linii pomocy. Po odejściu Lucasa Torreiry do Arsenalu można było mieć nadzieję, że nadszedł moment w którym właśnie Linetty zostanie dyrygentem środka pola Sampdorii, ale transfery „Blucerchiatich” jasno i klarownie pokazały wychowankowi Lecha miejsce w szeregu.

PIOTR ZIELIŃSKI

W podobnej sytuacji znalazł się ligowy rywal Linettego w osobie Zielińskiego. Piotrek, który zanotował fatalne występy na mundialu, po powrocie do Napoli miał zostać następcą Hamsika. Wiele wskazywało na to, że Słowak zakończy swoją wieloletnią przygodę z San Paolo, udając się na emeryturę do Chin, ale jak się okazało były to tylko domysły mediów.
Na plotkach za to nie skończyła się sprawa Fabiana Ruiza, który ostatecznie zmienił klub i został nowym podopiecznym Carlo Ancelottiego. Za jedną z największych perełek hiszpańskiej piłki „Azzurri” zapłacili zaledwie 30 milionów euro, co biorąc pod uwagę jakość oraz potencjał wychowanka Betisu, wydaje się być niezwykle przystępną kwotą.
Kontuzja Piotrka, która wykluczyła go z przedsezonowych sparingów, tylko pogorszyła jego sytuację. Polak miał zostać następcą jednej z największych legend Napoli, a tymczasem znowu pozostanie mu tylko rola rezerwowego.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w wieku 24 lat gra w pierwszym składzie zespołu pokroju Napoli powinna być dla Zielińskiego absolutnym minimum. Występy w Empoli oraz pierwszy sezon pod okiem Maurizio Sarriego napawał optymizmem, ale czas nieubłaganie mija, a „Zielu” w żadnym stopniu nie umacnia swojej pozycji w Napoli. Nadal jest tylko solidną opcją rezerwową z łatką wielkiego talentu.

Made in Poland traci na wartości

I te przypadki można mnożyć i mnożyć. Kurzawa nadal pozostaje bez klubu, Pazdan po miesiącu wakacji jest zbyt zmęczony, aby rozegrać więcej niż 60 minut z Koroną Kielce, dla Teodorczyka nie ma miejsca nawet w 18-osobowej kadrze meczowej Anderlechtu. Do tego Napoli coraz śmielej rozważa powtórne sprowadzenie Edinsona Cavaniego, a Real Madryt woli postawić na Mayorala i de Tomasa niż pokusić się o transfer Lewandowskiego.
Niestety, 2 lata w futbolu to szmat czasu, co potwierdza diametralna zmiana postrzegania przydatności Polaków w największych klubach. W 2016 roku Krychowiak, Milik oraz Zieliński przechodzili do znacznie lepszych klubów, a pozycje Piszczka czy Szczęsnego w klubach były niezagrożona.
Fatalny mundial „Biało-czerwonych” oraz rozkwit wielu młodych zagranicznych talentów sprawia, że nadchodzący sezon może być jednym z bardziej gorzkich w ostatnich latach jeśli chodzi o regularne występy Polaków na najwyższym poziomie.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również