Spektakularne odrodzenie gracza Barcelony. Był po drugiej stronie rzeki, dziś znów jest w światowej czołówce

Spektakularne odrodzenie gracza Barcelony. Był po drugiej stronie rzeki, dziś znów jest w światowej czołówce
PressFocus
Mimo wielu przeciwności losu Marc-Andre ter Stegen znajduje się w kapitalnej formie. Jeszcze do niedawna można było odnieść wrażenie, że Niemiec już nie wróci do dawnej dyspozycji i Barcelona w końcu będzie musiała się go pozbyć. W ostatnich tygodniach 30-latek pokazał jednak, że nadal może być herosem między słupkami na Camp Nou.
- Nie byłoby sprawiedliwe, gdybyśmy wszystko sprowadzili do posiadania Lewandowskiego i ter Stegena. Ale to prawda, że dziś znów zrobili różnicę, Robert to światowej klasy napastnik, a Marc znajduje się w spektakularnej formie - podkreślił Xavi na konferencji prasowej po ostatnim zwycięstwie nad Mallorką.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na Balearach ter Stegen po raz kolejny w tym sezonie udowodnił, że wciąż może należeć do światowej czołówki bramkarzy. W tym konkretnym spotkaniu nie miał wielu okazji do wykazania się umiejętnościami, ale w kilku decydujących momentach uratował Barcelonę od straty gola i tym samym cennych punktów. Maksymalnie upraszczając grę “Dumy Katalonii”, można wysnuć wniosek, że wystarczy skuteczny snajper z przodu i pewny bramkarz, aby zespół notował wymarzone wyniki. Robert Lewandowski regularnie dba o dostarczanie “Blaugranie” wystarczającej liczby goli, a ter Stegen stał się zapalonym kolekcjonerem czystych kont. Bilans jednej straconej bramki po siedmiu rozegranych kolejkach La Liga to wynik więcej niż oszałamiający. Zwłaszcza, że przed startem rozgrywek mało kto uwierzyłby, że “jedynka” Barcelony znów będzie wielka.

Lata upadku

Poprzednie sezony były zdecydowanie najgorszymi w karierze ter Stegena. Golkiper zatracił magię, refleks i umiejętności, które tak ochoczo prezentował w pierwszych latach pobytu na Camp Nou. Dość powiedzieć, że od rozgrywek 2019/20 “Barca” za każdym razem traciła po 38 goli w sezonie ligowym. Można zatem stwierdzić, że z ter Stegenem między słupkami zespół po prostu zaczynał mecze, przegrywając 0:1. Za pewnik można było wziąć, że Niemiec i tak coś wpuści.
Apogeum przeciętności nastąpiło w minionej kampanii, kiedy ter Stegen z golkipera jeszcze uznawanego za solidnego stał się karykaturą. Cała “Barca” przeżywała wtedy trudny okres, ale jej bramkarz był jednym z najgorzej prezentujących się zawodników. Chociaż trudno to sobie wyobrazić, ale w ubiegłym sezonie 19 razy zdarzało się, że pierwszy strzał rywali kończył się zdobyciem bramki. Bywały mecze, jak choćby z Rayo Vallecano, kiedy wystarczyło jedno celne uderzenie, aby rywale Katalończyków zgarniali komplet punktów. Żaden przeciwnik nie musiał się namęczyć, aby trafić do bramki Barcelony, bo jej teoretyczny strażnik pozostawiał otwartą bramę z napisem: “Herzlich Willkommen”.
Nic dziwnego, że latem naprawdę poważnie można było się zastanowić nad tym, czy ter Stegen powinien pozostać na Camp Nou. Oczywiście, klub miał wiele innych dziur do załatania, jednak powszechnie wiadomo, że dobrze funkcjonujący zespół buduje się od obrony, a tej Barcelona najzwyczajniej w świecie nie miała. Ter Stegen momentami przypominał bardziej rzecznika drużyny, któremu przypadło zadanie przepraszania za kolejne klęski i publikowania pustych słów o obietnicy poprawy.

Naprawa

Problemy ter Stegena naturalnie nie wzięły się znikąd. Nikt przez przypadek nie spada z piedestału w tak bolesny sposób. Jeszcze w okolicach sezonu 2018/19 wychowanek Borussii Moenchengladbach był przecież jednym z najlepszych zawodników świata na swojej pozycji. Wtedy jednak doznał poważnej kontuzji kolana, które musiało być dwukrotnie operowane. Po raz pierwszy poddał się zabiegowi latem 2020 roku, jednak uraz nie został w pełni wyleczony i 12 miesięcy później piłkarz znów trafił pod nóż.
Eksperci szybko dostrzegli, że operacje tragicznie odbiły się na boiskowej dyspozycji Niemca. Dotychczas pewny punkt barcelońskiej defensywy zaczął przypominać ręcznik, który broni niewiele, a najczęściej nic. Niektóre analizy pokazały, że podłożem regresu były właśnie kłopoty z kolanem. W dwóch poprzednich sezonach ter Stegen unikał wybijania się z prawej nogi, zatracił swój naturalny sposób poruszania się między słupkami. Ograniczenie korzystania z kontuzjowanego kolana sprawiało, że rywale mogli swobodnie bombardować bramkę “Barcy”, zdając sobie sprawę z przewlekłej niedyspozycji jej golkipera.
- Ter Stegen potrzebował dłuższych wakacji.To piłkarz, który wiele od siebie wymaga, jest bardzo pracowity, ma cechy lidera. Jego dyscyplina i profesjonalizm są na bardzo wysokim poziomie. Jestem bardzo szczęśliwy, że mam go w składzie - chwalił Xavi na jednej z niedawnych konferencji.
Reprezentant Niemiec po raz pierwszy od trzech lat mógł sobie pozwolić na prawdziwe wakacje. Przy dwóch poprzednich okazjach okres urlopu kojarzył się z salą operacyjną i bolesnym grzebaniem w kontuzjowanym kolanie. Teraz ter Stegen zrezygnował nawet z występu w czerwcowych meczach Ligi Narodów, aby w pełni skupić się na wzmocnieniu problematycznej części ciała. Katalońskie media informowały, że 30-latek konsultował się ze specjalistami, którzy opracowali dla niego specjalny plan ćwiczeń wzmacniających kolano. Sam zawodnik zdawał sobie sprawę, że nie może być dłużej balastem dla drużyny łaknącej powrotu na szczytu. Miał ostatnią szansę i korzysta z niej w 110%.

Filar

Od pierwszej kolejki bieżących rozgrywek Niemiec przypomina wreszcie samego siebie z najlepszych lat. Już przeciwko Rayo Vallecano uratował Barcelonę od porażki, notując minimum dwie kluczowe interwencje. Tydzień później powtórzył to w starciu z Realem Sociedad. Następnie “Duma Katalonii” teoretycznie wygrała pewnie 3:0 z Sevillą, jednak na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan bramkarz również miał swoje momenty, powstrzymując Isco czy Youssefa En-Nesyriego. W trakcie ostatniego zgrupowania reprezentacji tylko potwierdził klasę.
- Marc rozegrał fantastyczny mecz. Obronił kilka trudnych strzałów, dobrze rozgrywał piłkę. Zaprezentował się ze świetnej strony - chwalił Hansi Flick po meczu z Anglią.
Ter Stegen w spotkaniu z Mallorką pobił personalny rekord w liczbie minut bez puszczonego gola w lidze hiszpańskiej. Od prawie dziewięciu godzin nikt na Półwyspie Iberyjskim nie zdołał sforsować niemieckiego muru. Jako ciekawostkę można dodać, że na tę chwilę żaden zawodnik występujący w La Liga nie pokonał 30-latka w tym sezonie, bo ta sztuka udała się jedynie Alexandrowi Isakowi, obecnie piłkarzowi Newcastle.
Barcelona po siedmiu rozegranych kolejkach ma straciła zaledwie jednego gola, co jest wynikiem wręcz niewyobrażalnym. W Hiszpanii drugą najszczelniejszą defensywą może się pochwalić Athletic, który wpuścił “aż” cztery bramki. Żaden golkiper w pięciu czołowych ligach Europy nie zachował w tym sezonie tylu czystych kont, co “jedynka” Katalończyków. W końcu ekipa z Camp Nou ma między słupkami człowieka, który gwarantuje spokój i pewność. Statystyka ponad 94% obronionych strzałów obrazuje, że wskoczył na poziom, o który do niedawna nikt by go nie podejrzewał.
- Rekord meczów bez puszczonego gola nie jest dla mnie tak ważny, jak dzisiejsze zwycięstwo, ale bez wątpienia to dodaje mi pewności siebie. Takie wygrane pokazują, że znajdujemy się na odpowiedniej drodze. Zawsze są rzeczy do poprawy, zarówno, jeśli chodzi o cały zespół, jak i indywidualne kwestie. Ja robię wszystko, aby być w jak najlepszej formie i chyba to teraz widać. Chciałbym bronić każdy strzał, ale na koniec najważniejsze są wyniki drużyny - przyznał ter Stegen na antenie "Movistar" po ostatnim meczu.

Nie jest tak kolorowo

Barcelona niemal zamurowała swoją bramkę w tym sezonie, jednak trzeba uczciwie powiedzieć, że jest to może aż zbyt duża zasługa ter Stegena. Seria czystych kont to niemal wyłączna zasługa Niemca, który w każdym spotkaniu dokładał od siebie coś ekstra. Problem polega na tym, jak wiele pracy dostarczali mu jego partnerzy. Zespół, który aspiruje o najwyższe cele, nie powinien pozwalać rywalom pokroju Mallorki czy Rayo do tworzenia tylu dogodnych sytuacji.
Wyniki Barcelony są aż nadto imponujące, jednak Xavi nadal musi intensywnie pracować nad tym, aby jego obrońcy grali jeszcze lepiej. A nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę, że w najbliższych tygodniach pole manewru pozostanie ograniczone przez urazy Ronalda Araujo i Julesa Kounde. Teoretycznie z bramkarzem w takiej formie Katalończykom nie powinno się stać nic złego, ale inni muszą sprawić, aby Niemiec mógł nieco rzadziej wykazywać się kunsztem.
Dziś “Barca” stanie przed szansą na zachowanie pierwszego czystego konta w tej edycji europejskich pucharów. Okoliczności są bardziej niż sprzyjające ze względu na problemy kadrowe Interu. Romelu Lukaku z pewnością nie zagra dziś przeciwko ekipie Xaviego, a i występ Lautaro Martineza stoi pod drobnym znakiem zapytania ze względu na dyskomfort Argentyńczyka.
W takich realiach można jedynie współczuć Simone Inzaghiemu, który musi wymyślić sposób na to, aby jego zespół jakkolwiek zagroził Barcelonie. Dodatkowo według włoskiej prasy stawką wieczornego meczu na Giuseppe Meazza może być nawet posada trenera “Nerazzurrich”. W takim wypadku niegłupim pomysłem byłoby wstępne zbadanie lokalizacji pośredniaków w okolicach Lombardii. Nie chcemy przedwcześnie ferować wyroków, ale jeśli czyjaś przyszłość jest w pewnych rękach, to raczej Barcelony z Markiem-Andre ter Stegenem w takiej dyspozycji.

Przeczytaj również