Stary człowiek i może. Nieśmiertelny Joaquin znów puka do drzwi kadry

Stary człowiek i może. Nieśmiertelny Joaquin znów puka do drzwi kadry
Real Betis
Długowieczność w futbolu to coś, co zawsze przykuwa uwagę wielu fanów. Uwielbiamy historie, gdy zawodnicy, którzy w teorii powinni już dawno odcinać kupony na zasłużonej emeryturze, wciąż dają z siebie wszystko, niejednokrotnie pokazując młokosom miejsce w boiskowym szeregu. Ostatnio głośno było oczywiście o powrocie leciwego Zlatana do Milanu, ale na równie duży podziw zasługuje inny nestor, żywa legenda hiszpańskiej piłki - 38-letni Joaquin.
Przypadek skrzydłowego Betisu jest wyjątkowy, ponieważ w jego przypadku upływ czasu właściwie w ogóle nie odcisnął na nim swego piętna. Joaquin nadal wygląda podobnie do samego siebie sprzed kilkunastu lat i, co najważniejsze, wciąż utrzymuje niebywale równą wysoką formę. Mimo wieku, wychowanek “Verdiblancos” jest w tym sezonie drugim najlepszym strzelcem klubu, a niektóre jego mecze to po prostu małe dzieła sztuki. W czym tkwi sukces i tajemnica długowieczności Joaquina?
Dalsza część tekstu pod wideo

Pij mleko, będziesz wielki

Sam zawodnik z nienaganną dbałością stara się utrzymać kondycję swojego ciała w jak najlepszej możliwej formie. Jednym z obowiązkowych punktów jego planu dnia są ćwiczenia yogi wykonywane w specjalnej komorze, gdzie temperatura dochodzi do 40 stopni Celsjusza, aby pobudzić układ krwionośny do prawidłowego funkcjonowania.
Zdaniem samego zawodnika tajnikiem jego sukcesu jest również dosyć nietypowe wspomnienie z dzieciństwa. Otóż matka Joaquina karmiła go piersią… do szóstego roku życia. Mleko rodzicielki podobno sprawiło, że w dzieciństwie omijały go wszystkie choroby, ani razu sobie niczego nie złamał.
Może to brzmieć szokująco, jednak na przestrzeni ponad 20-letniej kariery Joaquin nie doznał ani jednego poważniejszego urazu. Jego najdłuższa absencja była spowodowana stłuczeniem kolana i trwała ledwie miesiąc. Utarło się powiedzenie “być zdrów, jak ryba”, jednak już niedługo spokojnie będzie można mówić “być zdrów, jak Joaquin”. Ewentualnie do kanonu może jeszcze wejść “Pij mleko, będziesz Joaquinem”.

Wieczny zawodnik

Joaquin jest graczem, który właściwie na własne oczy widział kilka epok w futbolu. Na boiskach La Liga Hiszpan debiutował w sierpniu… 2001 roku. Aby zrozumieć, jak odległe są to czasy przytoczę, że do kin wchodziła wówczas pierwsza część trylogii Władca Pierścieni, a na listach przebojów królowały takie hity, jak “Powiedz” zespołu Ich Troje czy nowy album Paktofoniki - “Jestem Bogiem”.
Jego obecny partner z drużyny, Loren Moron miał wówczas 7 lat, Vinicius Junior czy Martin Odegaard zapewne dopiero uczyli się raczkować, a Ansu Fatiego jeszcze w ogóle nie było na świecie. Dość powiedzieć, że nawet ojciec wschodzącej gwiazdy Realu Madryt, Rodrygo Goesa jest...3 lata młodszy od Joaquina.
Na przestrzeni swojej obfitej kariery Hiszpan bronił barw Betisu czy Valencii, do której odszedł za horrendalną wówczas kwotę 25 milionów euro. Grał też w Maladze, gdzie dotarł wraz z zespołem do ćwierćfinału Ligi Mistrzów oraz Fiorentinie.
W 2015 roku skrzydłowy ponownie zawitał na Estadio Benito Villamarin i wydawało się, że jest to powrót w celu zostania dobrym duchem szatni, wcielenia się w rolę mentora dla młodych. Czas jednak pokazał, że Joaquin nie zamierza jeszcze myśleć o emeryturze. W 38-letnim baku wciąż mamy mnóstwo wysokooktanowego paliwa z najwyższej półki.
Można by odnieść wrażenie, że skrzydłowy to pozycja, na której najciężej wytrwać na wysokim poziomie do późnych lat swojej kariery. Zwykle zawodnicy przyklejeni do linii bazują na szybkości oraz dynamice, które z biegiem lat zanikają. Joaquin to jednak swego rodzaju ewenement, ponieważ wyznaje on zasadę, że znacznie lepiej jest na boisku mądrze stać, niż głupio biegać.

Niedokończony interes w kadrze

Niewątpliwa rysa na karierze Joaquina to jego dorobek z reprezentacją. W 52 spotkaniach rozegranych dla “La Roja” 38-latek zdobył zaledwie 4 bramki. Ostatni raz w kadrze wystąpił w 2007 roku, a zatem zanim nastąpiła złota era hiszpańskiej piłki, zwieńczona mistrzostwem świata i dwoma tytułami mistrzów Europy.
Najgorsze wspomnienie Joaquina związane z reprezentacją dotyczy jednak mundialu rozgrywanego w Korei Południowej i Japonii. 21-letni Hiszpan dosyć nieoczekiwanie otrzymał szansę gry w ćwierćfinałowym spotkaniu przeciwko gospodarzom turnieju. W dogrywce młodziutki Joaquin w swoim stylu popędził prawym skrzydłem i znalazł w polu karnym Morientesa, który bez problemu trafił do siatki. Joaquin przez kilka sekund był prawdziwym bohaterem.
Niestety na tamtejszym mundialu “ściany” wyjątkowo pomagały gospodarzom i bramka nie została uznana, ponieważ wg arbitrów piłka wyszła już poza boisko. W rzeczywistości Joaquin miał jeszcze zapas kilkudziesięciu centymetrów, jednak decyzja została podjęta i koniec. O systemie VAR w tamtym czasie jeszcze zapewne nawet nie marzono.
Mecz zakończył się remisem, doszło do serii rzutów karnych, a w niej jedynym Hiszpanem, który zmarnował jedenastkę, był właśnie Joaquin. 21-latek, podłamany niesprawiedliwością arbitrów, zawiódł w najważniejszym momencie.

Ostatnie tango

Smutna historia sprzed 18 lat może jednak nie być ostatnim rozdziałem Joaquina w hiszpańskiej reprezentacji. Już za kilka miesięcy rozegrane zostanie EURO i zawodnik Betisu naprawdę ma ogromne szanse na otrzymanie powołania od swojego byłego kolegi z boiska, Luisa Enrique.
Zaplecze skrzydłowych w kadrze “La Roja” przypomina prawdziwą klęskę nieurodzaju. Nie wiadomo jak przebiegnie powrót do formy po zerwaniu więzadeł w przypadku Marco Asensio, Jose Callejon w tym sezonie trafił do siatki zaledwie jeden raz, Gerard Moreno czy Rodrigo to zawodnicy, którzy lepiej czują się centralnej strefie, a kandydaturę Lucasa Vazqueza przemilczę.
O tym, że Luis Enrique nie patrzy w metrykę podczas dokonywania selekcji, dobrze świadczy fakt, że niedawno do kadry wrócił 35-letni Santi Cazorla. “Lucho” dostrzegł znakomitą formę środkowego pomocnika, zatem nie było żadnych przeciwwskazań, aby zawodnik Villarealu zagościł w reprezentacji.
Jeśli Joaquin utrzyma wysoką dyspozycję w rundzie wiosennej, to zapewne właśnie od niego w ogóle zacznie się lista powołanych na mistrzostwa skrzydłowych. Żaden inny Hiszpan nie oferuje takiego bagażu doświadczenia, boiskowej inteligencji, precyzji, wykończenia.
Joaquin w formie to po prostu zawodnik doskonały, który mimo wieku może namieszać nawet na turnieju najwyższej rangi. Wszak Hiszpan, niczym wino, nabiera jakości wraz z wiekiem. Z perspektywy polskiego kibica, mamy jedynie nadzieję, że ewentualne starcie z hiszpańskim okazem “wina” nie będzie dla podopiecznych Jerzego Brzęczka ostatnią wieczerzą.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również