Superbohater wróci do świata żywych? Hulk zniknął z radarów, zamiast sukcesów wybrał gigantyczne pieniądze

Superbohater wróci do świata żywych? Zniknął z radarów, zamiast sukcesów wybrał gigantyczne pieniądze
Xinhua / PressFocus
Nie wszyscy piłkarze marzą o grze w topowej europejskiej lidze i kolekcjonowaniu kolejnych trofeów na arenie międzynarodowej. Można przecież skupić się na pomnażaniu pokaźnego majątku, do którego futbol ma stanowić tylko radosny dodatek. Z takiego założenia wychodzi Hulk, były gwiazdor FC Porto i Zenitu St. Petersburg, od czterech lat grający w lidze chińskiej.
Wspomniany Zenit czy jego aktualny zespół, Shanghai SIPG, raczej nie są drużynami, w których świetny zawodnik powinien spędzać najlepsze lata kariery. Zwłaszcza, że Brazylijczyk z powodzeniem mógłby bronić barw Chelsea, Tottenhamu czy innych ekip z wysokiej europejskiej półki. Umiejętności na kluby z topu nigdy mu nie brakowało, ale on wolał wybrać grubszy portfel na piłkarskich peryferiach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Strongman

Gra dla mniej renomowanych klubów sprawiła, że Hulk jest częściej kojarzony za sprawą nadludzkiej sprawności fizycznej, a nie wyjątkowego kunsztu boiskowego. Co ciekawe, słynny pseudonim wcale nie powstał za sprawą wypracowanej po latach muskulatury. Skrzydłowy od zawsze wiedział, że coś go łączy z tym najbardziej popularnym Hulkiem, zielonym monstrum z komiksów i kreskówek.
- Givanildo (jego prawdziwe imię) uwielbiał oglądać kreskówki. Jak się można domyślić, jego ulubionym bohaterem był Hulk. Pewnego dnia przyszedł do mnie, powiedział: “tato, zobacz jestem Hulk” i podniósł ogromną butlę z gazem. Od tamtej pory zaczęliśmy go tak nazywać - mówił ojciec zawodnika, Gilvan Souza.
Brazylijczyk zrobił wiele, aby upodobnić się do komiksowego bohatera. Pod względem siły uderzenia i masywności nóg Brazylijczyk może nawet konkurować z Roberto Carlosem. Jego lewa stopa doprowadziła do szewskiej pasji już niejednego rywala. Swego czasu internet podbijały klipy, gdy skrzydłowy wrzucał golkipera do bramki razem z piłką. Zresztą czasem futbolówka nie wytrzymywała starcia z mocą boiskowego superbohatera.

Piłkarz na największe kluby

Warto jednak od razu zaznaczyć, że Hulk nie jest wyłącznie klubową maskotką, kimś kto napędza internetowe wyświetlenia. Różnego rodzaju filmiki mogą bawić, ale nie zapominajmy, że to jednocześnie znakomity piłkarz. W FC Porto potrafił rozegrać sezon, w którym zanotował, uwaga, 35 bramek i 27 asyst. A double-double w rozgrywkach portugalskich było dla niego codziennością.
Z nim w składzie “Smoki” całkowicie zdominowały krajowe podwórko. W barwach Porto Hulk trzykrotnie zdobywał portugalski tryplet - mistrzostwo, puchar oraz superpuchar. W 2011 r. do tej listy sukcesów doszedł jeszcze międzynarodowy skalp w postaci triumfu w Lidze Europy. Klub z Estadio do Dragao znany jest z masowej produkcji wielkich talentów, więc po niezwykle utalentowanego piłkarza szybko ustawiła się kolejka zainteresowanych. W 2012 r. brytyjscy dziennikarze stawali na głowie, próbując zgadnąć, dokąd trafi Brazylijczyk. W mediach przewijały się nazwy Chelsea, Arsenalu, Tottenhamu, Manchesteru United. Hulk już niedługo miał podbić Wyspy Brytyjskie.
- Mój klient opuści Porto tylko dla większego klubu, gdzie będzie mógł zaspokoić ambicje - mówił jego agent - Najbardziej chciałby grać w Premier League, pasuje mu styl i zawodnicy są tam najlepiej opłacani - dodał.
Wysokość gaży okazała się kluczowa. Reprezentant Brazylii zaskoczył wszystkich i wybrał Zenit St. Petersburg. W Rosji zarabiał więcej w ciągu godziny, niż przeciętny obywatel tego kraju miesięcznie. Po kilku tygodniach do drużyny rezerw przesunięto nawet Igora Denisowa oraz Aleksandra Kierżakowa, ponieważ oni też domagali się bajońskiej podwyżki. Oligarchowie przychylili Brazylijczykowi nieba.

W pogoni za mamoną

- Nie będę nikogo oszukiwać, wszyscy zdają sobie sprawę, że muszę zarabiać pieniądze. Zenit przedstawił mi ofertę, której nie mogłem odrzucić. Świat już mnie osądził, że brak mi ambicji. Jestem tu, żeby osiągać sukcesy - bronił się Hulk na jednej z pierwszych konferencji w Sankt Petersburgu.
W angielskiej Premier League grać nie chciał, tę rosyjską przerastał zaś o minimum kilka klas. Na koniec sezonu 2013/14 mógł się pochwalić dorobkiem 21 trafień i 13 asyst. Średnio w każdym spotkaniu przykładał się do zdobycia jednej bramki. Rok później znów wykręcił podwójną dwucyfrówkę. Ktoś powie, że kluczowy był niezbyt wysoki poziom rosyjskich rozgrywek, gdzie każdy ponadprzeciętny piłkarz się zdecydowanie wyróżnia. Sęk w tym, że Hulk prezentował się równie spektakularnie przeciwko ligowym słabeuszom, co w spotkaniach Ligi Mistrzów. Cały stadion wiedział, że zejdzie na lewą nogę i pośle bombę w okienko, ale nikt nie umiał go powstrzymać. Niczym Arjen Robben, tyle że wprost z Copacabany.
Cztery lata temu skrzydłowy wreszcie opuścił Rosję. Nie po to, by dołączyć do klubu na miarę własnych umiejętności. Po prostu Chińczycy zapłacili mu jeszcze więcej. W Szanghaju Hulk inkasuje 20 milionów rocznie. Przez pewien czas był jednym z pięciu najlepiej opłacanych piłkarzy na świecie. A nadal jest wśród tych najmocniej marnujących potencjał.
W 125 spotkaniach rozegranych dla Shanghai SIPG miał udział przy 122 bramkach. To maszyna, która mimo upływu czasu nie rdzewieje. Wręcz przeciwnie, Hulk nie traci na dynamice. A do tego nadal jest perfekcyjnym egzekutorem stałych fragmentów, niedoścignionym skrzydłowym i rasowym snajperem w jednym. I być może znów zobaczymy jego niesamowite popisy na europejskich boiskach.

Powrót syna marnotrawnego

Czy Hulkowi znudziło się odcinanie kuponów w Chinach? Czy zrozumiał, że gra w Szanghaju nie zaspokaja ambicji? Skądże znowu. Informacje o odejściu “przypadkowo” zbiegły się w czasie z poprawkami w regulaminie chińskiej ligi. Od następnego roku kluby będą mogły płacić obcokrajowcom maksymalnie 49 tysięcy funtów tygodniowo. Pensja Brazylijczyka przekracza ten limit ponad sześciokrotnie. Czas się pożegnać.
- Mój kontrakt wygasa i nie zamierzam go przedłużyć. Napływają nowe oferty, a wśród nich są zespoły, które zagrają w Lidze Mistrzów - mówił Brazylijczyk. W wywiadzie dla “A Bola” uchylił rąbka tajemnicy, zdradzając, że powrót do Porto byłby spełnieniem marzeń.
Dzisiaj Hulk obchodzi 34. urodziny. Czego można by mu życzyć, patrząc na przebieg tej niecodziennej kariery? Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy. Więcej nie jest mu potrzebne do szczęścia. Mamy jednak nadzieję, że przy wyborze nowego klubu Brazylijczyk nie będzie skupiał się wyłącznie na liczbie zer na kontrakcie. Każdy chciałby znów zobaczyć jak sprytnie ścina do środka i po raz setny zrywa pajęczynę. Czekamy na powrót superbohatera.

Przeczytaj również