Szczęśliwy walkower, sensacyjny pogrom i historyczna szansa. Klub z Wysp Owczych o krok od Ligi Europy

Szczęśliwy walkower, sensacyjny pogrom i historyczna szansa. Klub z Wysp Owczych o krok od Ligi Europy
Youtube
Klaksvik. Miasteczko leżące na Wyspach Owczych, które zamieszkuje zaledwie kilka tysięcy osób. To właśnie tam od 1904 roku funkcjonuje klub piłkarski, który już jutro może napisać historię farerskiego futbolu. Po sensacyjnym rozgromieniu gruzińskiego Dinama Tibilisi aż 6:1, KI Klaksvik powalczy jutro z Dundalk o fazę grupową Ligi Europy. I wcale nie stoi w tej rywalizacji na straconej pozycji. Na Starym Kontynencie faktycznie nie ma już słabych drużyn.
Jak to się stało, że kopciuszek z Wysp Owczych zaszedł tak daleko? Zaczęło się od dość szokującej sytuacji. Klaksvik jako mistrz kraju z poprzedniego sezonu zyskał prawo do walki w eliminacjach Ligi Mistrzów. Tam wylosował słowacki Slovan Bratysława. I być może pamiętacie, co się wówczas wydarzyło. W zespole rywali (dokładnie u fizjoterapeuty) wykryto przypadek koronawirusa. Całą drużynę poddano kwarantannie, a Slovan w takiej sytuacji chciał wystawić do gry zespół juniorów. Problem w tym, że i tam pojawił się Covid. UEFA ostatecznie przyznała więc Klaksvikowi walkower. Tymczasem po powrocie na Słowację piłkarzy i sztab Slovana poddano badaniom, które wykluczyły, że wspomniany fizjoterapeuta był w ogóle zakażony.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zrobiło się trochę nieprzyjemne zamieszanie, Slovan głośno wyrażał swój sprzeciw, ale to była już musztarda po obiedzie. Awans do kolejnej rundy wywalczył zespół z Wysp Owczych, który jednak w kolejnej rundzie przegrał z Young Boys Berno 1:3. Do przerwy mecz w Szwajcarii układał się jeszcze nieźle (0:0), ale w drugiej połowie Klaksvik musiał już uznać wyższość faworyzowanego rywala.

Sensacyjny pogrom

Porażka oznaczała pożegnanie z rywalizacją o Champions League, ale jednocześnie pozostawiała zespół w grze o Ligę Europy. Rywal w III rundzie - Dinamo Tibilisi. Żadna potęga, ale drużyna na pewno kojarzona, z mimo wszystko lepszej ligi, bogatsza i utytułowana. W dość dalekiej już przeszłości Dinamo zdobywało nawet Puchar Zdobywców Pucharów, a tylko w XXI wieku było siedem razy mistrzem Gruzji. Całkiem niedawno dwóch piłkarzy sprzedano za ponad milion euro do PAOK-u Saloniki i austriackiego Wolfsberger.
No i takiego rywala ten malutki klub z Wysp Owczych złoił 6:1! Historia wręcz niesamowita. Chociaż Klaksvik grał u siebie, to całkiem wyraźnym faworytem bukmacherów i tak byli goście. Tymczasem gospodarze weszli w to spotkanie bez jakichkolwiek kompleksów.
Bohaterem został Pall Klettskarda, 30-letni zawodnik z Wysp Owczych, który popisał się hat-trickiem, ale na ogromne słowa uznania zasłużyła cała drużyna. Co ciekawe, jeszcze do 57. minuty było tylko 1:0. Później rozpoczął się prawdziwy koncert Klaksviku. Humorów nie popsuła nawet piękna bramka Pernambuco, piłkarza rywali, który huknął z dystansu trochę jak Pernambucano. Juninho Pernambucano.
6:1 to najwyższe zwycięstwo jakiejkolwiek drużyny z Wysp Owczych w historii europejskich pucharów.

O krok od spełnienia marzeń

Teraz Klaksvik jest więc o jeden krok od historycznego awansu do fazy grupowej europejskich pucharów. Tego - jak łatwo się domyślić - nie dokonał jeszcze w historii żaden zespół z Wysp Owczych. Czy to mission impossible? Zdecydowanie nie. Zaryzykujemy tezę, że Dundalk nie jest drużyną lepszą niż rozgromione przecież Dinamo Tibilisi.
Szanse na awans byłyby na pewno większe, gdyby mecz rozgrywano w Klaksvik, nie Dundalk. To jakiś handicap Irlandczyków, ale czy aż tak znaczący? Nie wydaje nam się. Zespół, który kojarzymy m.in. z rywalizacji przeciwko Legii Warszawa miewa problemy. Ostatnio przegrał u siebie 0:4 z Shamrock Rovers. Wcześniej jednak - co warto docenić - wyeliminował na wyjeździe Sheriff Tiraspol, czyli drużynę całkiem niezłą, która w przeszłości też dała się we znaki wspomnianej Legii.

Polski akcent

Co ciekawe, piłkarzem KI Klaksvik jest Polak, Łukasz Jarosiński. To bramkarz, który w swojej karierze zagrał nawet jeden mecz w Ekstraklasie. W sezonie 2006/2007, a więc już całkiem dawno, wystąpił w barwach Wisły Kraków. Dobrze tego spotkania nie będzie wspominał, bo “Biała Gwiazda” przegrała z Groclinem 0:4. W 2012 roku Jarosiński wyjechał do Norwegii, gdzie przez kolejne lata reprezentował kilka drużyn z tego kraju. Od stycznia pozostawał bez klubu, ale w lipcu podpisał kontrakt właśnie z Klaksvik. Nie doczekał się jeszcze debiutu, ale trzy ostatnie mecze przesiedział już na ławce. Uzyskał niedawno pozwolenie na pracę, a więc można spodziewać się, że jego występy w koszulce farerskiej drużyny to tylko kwestia czasu.
***
Niedawno serca kibiców podbiło luksemburskie Dudelange, które pokazało, że kolejne kraje, dotychczas niekojarzone z wielkim futbolem, też chcą się do niego małymi kroczkami dobijać. Jutro swoje święto mogą mieć Wyspy Owcze. I aż trudno nie trzymać kciuków, by historia futbolu w tym kraju napisała się na naszych oczach.

Przeczytaj również