Szpiedzy w krzakach i przywitanie z granatem. Wszystkie szaleństwa Marcelo Bielsy

Szpiedzy w krzakach i przywitanie z granatem. Wszystkie szaleństwa Marcelo Bielsy
YouTube
Tajemniczy mężczyzna uważnie obserwujący grupę młodych piłkarzy siedząc w krzakach, następnie wezwanie policji, która zatrzymuje podglądacza i oficjalne postępowanie przeciwko Leeds. Brzmi jak scenariusz na dobry film sensacyjny, ale to tylko Marcelo Bielsa przygotowujący się do kolejnego meczu w Championship.
Obecny szkoleniowiec „Pawi” uwielbia tworzyć właśnie tak z pozoru absurdalne sceny, przygotowując się do spotkań. Argentyńczyk ani razu nie pracował jeszcze w klubie ze ścisłego topu, ale często to właśnie jemu i drużynom przez niego prowadzonym poświęcane są pierwsze strony gazet.
Dalsza część tekstu pod wideo
W końcu któż by nie chciał przeczytać szczegółów opisanej wyżej sprawy, gdy członek sztabu szkoleniowego Leeds na polecenie Bielsy został wysłany z lornetką w zarośla nieopodal centrum treningowego Derby.
Tajemniczy szpieg został zatrzymany, wobec „Pawi” federacja ligi wszczęła postępowanie, ale najmniej całym zajściem przejął się chyba główny zainteresowany, czyli Marcelo Bielsa. Najważniejsze, że infiltracja przeciwnika przyniosła oczekiwane efekty i Leeds wygrało z drużyną prowadzoną przez Franka Lamparda 2:0.
Można było spodziewać się takiego wyniku, jeśli weźmiemy pod uwagę, że najprawdopodobniej Bielsa znał więcej szczegółów na temat drużyny Derby niż być może sam jej trener.

Wybuchowe początki

Co ciekawe, nasz dzisiejszy bohater największe sukcesy w roli szkoleniowca odnosił jeszcze w latach 90. gdy najpierw zdobył dwa mistrzostwa kraju z Newell’s Old Boys, a następnie wyczyn ten powtórzył z ekipą Velez Sarsfield.
Najważniejsze były oczywiście 2 puchary zdobyte z klubem, w którym Bielsa spędził większość swojej krótkiej kariery piłkarskiej, przedwcześnie zakończonej z powodu licznych urazów. Argentyńczyk mimo przeciwności losu ani myślał o poddaniu się i gdy już wrócił na stadion Newell’s to tylko po to, aby zapewnić kibicom jedne z najpiękniejszych chwil w historii klubu.
O tym jak wielki wpływ na drużynę z Rosario wywarł Bielsa najlepiej świadczy zmiana nazwy stadionu, który od 2009 roku nosi miano „Estadio Marcelo Bielsa”. Sam trener również nie zapomina o klubie swojego życia.
Aczkolwiek najciekawsza historia związana z Bielsą i Newell’s wiąże się z odniesioną przez klub z Rosario dotkliwą porażką 0:6 przeciwko San Lorenzo. Wszyscy dobrze wiemy, że kibice w Argentynie należą do jednych z najbardziej fanatycznych na świecie, toteż po takiej klęsce lokalni sympatycy Newell’s postanowili wybrać się do domu szkoleniowca, aby zapewne odkryć przyczyny takiego upokorzenia ukochanej drużyny.
W przypadku każdego innego trenera skończyłoby się to najprawdopodobniej wezwaniem policji, ucieczką lub w przypadku ogromnej odwagi pertraktacją z bandą rozwścieczonych kiboli. Ale nie z Bielsą takie numery.
Argentyński szkoleniowiec postanowił rozegrać sprawę po swojemu i wybiegł naprzeciw zbliżającemu się do jego domu tłumowi z granatem w ręku. Podobno po ustąpieniu przez kibiców, to Bielsa nie odpuścił i zaczął gonić liczną grupę kibiców nadal wymachując ów granatem.
Nie może zatem nikogo dziwić, że Argentyńczyk przez wielu jest nazywany „El Loco” – szaleńcem, chociaż akurat ten przydomek został nadany Bielsie o wiele wcześniej, a mianowicie jeszcze w czasach dzieciństwa.
Marcelo, w przeciwieństwie do większości gwiazd południowoamerykańskiej piłki, pochodził z bardzo dobrej rodziny. Jego brat był nawet ministrem spraw zagranicznych Argentyny, ale Bielsy nie interesowała przyszłość za biurkiem w odświętnym garniturze. Zdecydował się na szalony ruch, wybierając świat sportu. Czas pokazał jak znakomitą decyzję podjął.

Wszystko dla Bielsy

Jeśli chodzi o ostatni triumf Argentyńczyka to przypada on na rok 2004, gdy wraz z młodzieżową drużyną narodową zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach. Bielsa wtedy zapewne nie uwierzyłby, że po raz ostatni podnosi jakiekolwiek trofeum i po raz ostatni jest mu dane pracować z zawodnikami światowej klasy pokroju Mascherano, Savioli i Teveza.
W kolejnych klubach, czyli m.in. Espanyolu, Athletiku, Marsylii i Lille Bielsa nie miał do dyspozycji piłkarzy, którzy mieliby równie wielki wpływ na grę, jak sam szkoleniowiec na świat futbolu.
Mimo niemożności pochwalenia się okazałą gablotą Bielsie można zawdzięczać choćby znakomite wyniki reprezentacji Chile, która w 2015 i 2016 triumfowała w turnieju Copa America.

„El Loco” był selekcjonerem w latach 2007-2011, gdy Chile nie miało okazji wygrać żadnego turnieju, ale trener zwycięskiej drużyny z lat 2015-2016 - Jorge Sampaoli sam przyznał, że uwielbia podpatrywać i czerpać z metod stosowanych przez 63-latka. I nie chodzi tutaj wyłącznie o naśladowanie zachowań Bielsy w aspektach czysto sportowych.
Zresztą Bielsa jeszcze w czasach trenowania reprezentacji Chile, pomimo braku sukcesów w postaci medali na największych imprezach, był uznawany wręcz za Boga. „La Roja” z Ameryki Południowej opadła wówczas w 1/8 finału z Brazylią, ale samo wyjście z grupy i tak uznawano za ogromny sukces.
Sam śp. Johan Cruyff przyznawał wtedy, że Chilijczycy grali najatrakcyjniejszy futbol spośród wszystkich drużyn na mundialu. A pamiętajmy, że w RPA grała wtedy chociażby magiczna Hiszpania dyrygowana przez Xaviego i Iniestę.
Bielsa wyrobił sobie wówczas tak mocną pozycję, że w 2011 roku wpłynął na wybór szefa federacji. Po ogłoszeniu, iż wybory wygrał Jorde Segovia, z którym Marcelo nie było po drodze, postanowiono anulować całe przedsięwzięcie. Nie można było przecież spowodować, aby mistyczny wręcz trener czuł się choć trochę niekomfortowo.

Metody pracy „El Loco”

Osiągnięcia Bielsy nijak się mają do liczby trofeów zdobywanych przez największych trenerów w historii, jednak Argentyńczyk z całą pewnością również zasługuje na zaszczytne miejsce w panteonie najlepszych szkoleniowców.
Wszystko oczywiście dzięki absolutnie wyjątkowemu etosowi pracy. „El Loco” zdaje sobie sprawę, że w futbolu nic nie przyjdzie samo, zatem Bielsa zwykle nie pracuje jako trener, tylko po prostu zaczyna żyć w klubie.
W Marsylii niejednokrotnie zasypiał w ośrodku treningowym, siedząc do późnych godzin i analizując kolejnych rywali, taktykę, formacje, potencjalne wzmocnienia i możliwości piłkarzy już posiadanych. Dla Argentyńczyka futbol po prostu stał się najistotniejszą kwestią w jego życiu.
Tempo pracy Bielsy na Stade Velodrome było na tyle zabójcze dla innych, że jego asystent – Jan Van Winckel musiał zrezygnować z tej posady, ponieważ nie był na tyle oddany piłce, co Marcelo.
- To niesamowicie inteligentny człowiek, krańcowo poświęcony swojej pracy. Profesor. Ja przy nim jestem amatorem – przyznawał później Belg.
Piłkarze również odczuli na własnej skórze, jak mocno trzeba się poświęcić, gdy trenerem zostaje Marcelo Bielsa. Argentyńczyk od razu po przyjściu do klubu zrezygnował ze zwyczaju dni wolnych przed i po meczu. Jeśli „El Locl” potrafił całe dnie i noce analizować kolejnych przeciwników, to piłkarze musieli codziennie stawiać się na treningach. Ot, prosta zależność.
To jednak nic w porównaniu do metod stosowanych w Leeds United, gdzie zawodnicy już pierwszego dnia odczuli na własnej skórze, że Bielsa jest trenerem zupełnie wyjątkowym.
Na efekty stylu szkolenia Bielsy w angielskim klubie nie trzeba zresztą było długo czekać, ponieważ już w meczach przedsezonowych widać było, że drużyna jest gotowa niemal umrzeć za swojego trenera. O odpuszczeniu nawet w nieznaczących sparingach nie było mowy.
Specyficzne podejście szalonego trenera do świata piłki odczuli również prezesi, którzy mieli okazję z nim współpracować. Pod wodzą Argentyńczyka Marsylia uplasowała się na 4. lokacie w lidze, co było raczej uznawane za sukces („Olimpijczycy” powtórzyli ten wynik dopiero w ubiegłym sezonie), ale „El Loco” i tak postanowił odejść. Jak to ma w zwyczaju, z hukiem.
Na pożegnalnej konferencji prasowej Bielsa nazwał ówczesnego prezesa klubu – Vincente’a Labrune’a kłamcą, a na potwierdzenie swoich ostrych słów przedstawił dziennikarzom listę zawodników, których obiecano mu sprowadzić z Tobym Alderweireldem na czele.
To było dopiero preludium festiwalu szaleństwa Bielsy. Kolejnym klubem, który zatrudnił Argentyńczyka było Lazio, gdzie spędził… 2 dni. Tyle wystarczyło, aby „El Loco” poczuł się wystarczająco oszukany, by zrezygnować ze stanowiska.
Ów oszustwo również dotyczyło niespełnionych obietnic zarządu klubu, który obiecał Bielsie natychmiastowe sprowadzenie wymaganych piłkarzy (m.in. Pato, Thauvina, Beausejoura i Rodrigo Caio), aby mogli w pełni przepracować z drużyną okres przygotowawczy.
Zwłoka działaczy rzymian na rynku transferowym wystarczyła, aby Bielsa zrezygnował z prowadzenia największego klubu w swej dotychczasowej karierze.

Inspirator, nie zwycięzca

Pragmatyczni kibice będący fanami wszelkich statystyk na pierwszy rzut oka nie dostrzegą w Bielsie niczego szczególnego, ale wystarczy nieco dokładniej zagłębić się w tajniki życia tego szkoleniowca, aby zrozumieć jego fenomen.
63-latek jest obecnie na najlepszej drodze do zdobycia pierwszego od 15 lat trofeum, ale puchar za zajęcie 1. miejsca w Championship nijak się będzie miał do tego, co Bielsa w rzeczywistości zrobił dla futbolu.
Jego styl gry oparty na zabójczym pressingu był inspiracją dla rozpoczynającego pracę w roli trenera Pepa Guardioli, który pewnego razu wybrał się do posiadłości Bielsy w Rosario, aby przez kilkanaście godzin rozmawiać o futbolu, taktyce. Jak wielki wpływ miała ta rozmowa na późniejsze sukcesy Pepa wie zapewne tylko sam Katalończyk.
Na pewno malutki wpływ na grę wielkiej Barcelony miał Bielsa, gdy stawał naprzeciw jej, ponieważ trenując Athletic Bilbao argentyński szkoleniowiec zdecydował się na wręcz zalanie murawy na stadionie, aby utrudnić „dream-teamowi” Pepa słynną tiki-takę.
Aż trudno zdecydować czy bardziej ekstrawaganckie są metody szkoleniowe Bielsy, czy też sposób w jaki pracował jako skaut, gdy zaczynał karierę w Newell’s. „El Loco” w poszukiwaniu nowych talentów przemierzał cały kraj swoim Fiatem 147, obserwując przede wszystkim mecze nastolatków, aby wyłowić najzdolniejsze młode perły.
Tak oto Bielsa natrafił na utalentowanego stopera, któremu dał szansę debiutu w futbolu seniorskim i zdobycia dwóch tytułów z drużyną z Rosario. Niewykluczone, że ekstrawagancki szkoleniowiec wywarł również wpływ na dalszą karierę swojego podopiecznego, który obecnie jest jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku menedżerów.
Pochettino łączy z Bielsą również problem w zdobywaniu trofeów, który powoduje, że niektórzy na obu trenerów spoglądają z przymrużeniem oka. Warto jednak zwrócić uwagę na to jak ogromny postęp dokonał Tottenham pod wodzą wychowanka Bielsy i jak dużo sam 63-latek wniósł do świata futbolu.
Na koniec kariery „El Loco” nie pochwali się stosem medali, pucharów i innych osiągnięć, ale z pełnym przekonaniem będzie mógł spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć: „Wywarłem kolosalny wpływ na wygląd współczesnego futbolu”. Guardiola, Sampaoli i Pochettino z pełnym przekonaniem potwierdzą słowa argentyńskiego „szaleńca”.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również