Tak może wyglądać El Clasico przyszłości. Wielkie plany Realu Madryt i FC Barcelony

Tak może wyglądać El Clasico przyszłości. Wielkie plany Realu Madryt i FC Barcelony
twitter.com/BarcaUniversal
Niedzielne El Clasico będzie ostatnim w tym sezonie, ale nie ostatnim w tym roku. Jesienią oba zespoły mogą jednak wyglądać zgoła inaczej. Barcelona planuje gruntowną przebudowę składu. Real Madryt stawia na opcję: spokojna ewolucja i jeden "galactico". Co najmniej jeden...
"Będzie crack!" - zapowiadał kilka dni temu kataloński "Sport", a na okładce rozbudzał nadzieje kibiców podobiznami Erlinga Haalanda, Mohameda Salaha i Roberta Lewandowskiego. "Crack", czyli jedna z największych gwiazd piłki, zawodnik, który może odmieniać losy najważniejszych meczów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Real transfer takiego "cracka" już w zasadzie sobie zapewnił. W Madrycie są przekonani, że Kylian Mbappe odrzuci ofertę rekordowej podwyżki, nie przedłuży kontraktu z PSG i będzie grał na nowym Santiago Bernabeu. Casemiro stwierdził nawet ostatnio, że perspektywa gry na przebudowanym obiekcie mogła mieć wpływ na decyzję Francuza.
Z obecnych piłkarzy "Królewskich" na pewno najwięcej w kwestii przekonania Mbappe do przenosin zrobił jego kolega z reprezentacji. Karim Benzema co jakiś czas głośno mówi o tym, że czeka na Kyliana w Realu, regularnie puszcza też do niego oko w social media. Sprawa wydaje się przesądzona, a "Marca" twierdzi wręcz, że napastnik PSG już od 30 stycznia "jest piłkarzem Realu". Kompromitacja w Lidze Mistrzów tylko utwierdziła go w słuszności podjętej decyzji.

Albo grubo, albo wcale

Kroczący po mistrzostwo klub jest bez wątpienia w lepszej sytuacji finansowej niż poharatana po rządach Josepa Bartomeu "Barca". Do tego stopnia, że niektórzy twierdzą wręcz, że powinien już tego lata przypuścić też atak na Erlinga Haalanda.
- Jeśli Real nie ściągnie Haalanda przed tym sezonem, to nie ściągnie go już nigdy - twierdzi Guti.
Legenda klubu uważa też, że Carlo Ancelotti spokojnie znalazłby sposób, by pomieścić na boisku i Mbappe, i Benzemę, i bramkostrzelnego Norwega. A przecież Vinicius Junior też tanio skóry nie sprzeda.
Gdyby Realowi rzeczywiście udało się jednego lata pozyskać naraz dwa najbardziej gorące nazwiska na rynku, to Florentino Perez przebiłby nawet pamiętne okno transferowe z 2009 roku (Ronaldo, Kaka, Benzema, Xabi Alonso), a nowy stadion można by było spokojnie przemianować z Santiago Bernabeu na jego nazwisko.
Wydaje się jednak, że w kupnie Haalanda jest za dużo "ale". Kontuzje, pazerny Mino Raiola, który nie jest ulubieńcem Pereza i przede wszystkim potencjalny koszt przeprowadzenia transferu, który wraz ze wszystkimi premiami, prowizjami i pensją może przekroczyć 300 milionów euro.
Główny konkurent to Manchester City, który kusi Haalanda nie tylko sportowym projektem Pepa Guardioli, ale i "tygodniówką" na poziomie 500 tys. funtów. Choć w grze są też Bayern, PSG i być może "Barca", to według prasy na dziś Erling najchętniej przeszedłby do klubu, w którym przed laty występował jego ojciec, Alfie. "Na dziś" to kluczowe wyrażenie, bo wersja raz po raz się zmienia.

Plan B

Najmniejsze szanse na zatrudnienie snajpera Borussii Dortmund wydaje się mieć Barcelona. Bo zwyczajnie jej nie stać. Przez kilka tygodni katalońska prasa "grzała" temat Norwega, pytano o to nawet Xaviego, ale dziś i on, i Joan Laporta dają raczej do zrozumienia, że byłby to zbyt kosztowny, ryzykowny i po prostu nieracjonalny zakup w obecnej sytuacji finansowej klubu. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ i TUTAJ.
Co zatem z "crackiem", którego obiecał "Sport"? Plan B to Mohamed Salah. Ta sama gazeta (która jednak często strzela transferowymi ślepakami) twierdzi, że otoczenie Egipcjanina poinformowało Barcelonę, że po pięciu latach chętnie zamieniłby Liverpool na stolicę Katalonii. Na pewno byłby tańszy, a i Xavi miał dać "zielone światło" dla tego transferu.
Wydaje się jednak, że przyjście Salaha do La Liga to bardziej myślenie życzeniowe dziennikarzy i gra jego agentów na przedłużenie umowy na dobrych warunkach. Dużo bardziej realnie wygląda Raphinha. Brazylijczyk przerasta już Leeds, byłby zapewne jeszcze tańszy (w razie spadku można go mieć za "śmieszne" 25 mln euro), a jego agentem jest Deco, były piłkarz Barcelony.
A kto, skoro nie Haaland? Jeśli Luuk de Jong nie zapracuje na wykup albo jeszcze jedno wypożyczenie z Sevilli, to konkurentem Pierre'a-Emericka Aubameyanga może być Alexander Isak. Real Sociedad San Sebastian oczekuje za niego na pewno rozsądniejszych pieniędzy niż Benfica za Darwina Nuneza.

Czas na letnie porządki

Ponad 360 milionów euro - tyle łącznie "Barca" wydała na Philippe Coutinho, Ousmane Dembele i Antoine'a Griezmanna. Latem najchętniej pozbyłaby się na dobre całej trójki. Kontrakt Dembele raczej nie zostanie przedłużony i pomimo ostatniej zwyżki formy, dojdzie do od dawna wyczekiwanego rozstania.
Coutinho dobrze odnalazł się po powrocie do Anglii i jeśli tylko przystanie na obniżenie zarobków, to Aston Villa chętnie go zatrzyma. A jeśli nie ona, to w Premier League jest jeszcze kilku chętnych na jego usługi.
W przypadku Griezmanna sytuacja jest mniej jednoznaczna. Wokół Francuza panuje na razie medialna cisza. Atletico ma opcję wykupienia go za 40 milionów euro. Prawdopodobnie od jego występów do końca sezonów zależy, czy ją wykorzysta. Pytanie też, czy Xavi widzi miejsce w swojej drużynie dla napastnika, który lubi "znikać" na długie fragmenty meczów. Stawiamy, że nie.
Wydaje się, że Memphis Depay również nie pasuje do stylu gry "Barcy" i latem klub postara się go sprzedać. Każda kwota będzie zyskiem, bo przyszedł z Olympique Lyon za darmo. Odejdą też zapewne Riqui Puig, Oscar Mingueza, Clement Lenglet i Neto, którego zastąpi wracający z wypożyczenia do Galatasaray Inaki Pena.

Piękny, 40-letni

Nie wiadomo nadal, co z Danim Alvesem, dla którego niedzielne El Clasico będzie meczem numer 400 w barwach Barcelony. Z jednej strony, w maju skończy 39 lat. Z drugiej, wieku w ogóle po nim nie widać. Gra kapitalnie, do tego praktycznie za darmo, a Xavi ewidentnie go ceni. Do tego ma świetny wpływ na szatnię. Jest po prostu za ważny, by nie przedłużyć z nim kontraktu, nawet jeśli zapewne z czasem będzie grał coraz mniej.
A kto przyjdzie na Spotify Camp Nou? Kontrakt już podpisał 18-letni Pablo Torre z Racingu Santander. Nieoficjalnie do porozumienia doszło też z Franckiem Kessiem z Milanu i Andreasem Christensenem z Chelsea. Trwa jeszcze walka z Bayernem o podpis Noussaira Mazraouiego z Ajaksu, ale i tu "Barca" jest faworytem. Co ważne, wszyscy przychodzą "z kartą na ręku", bo po sezonie wygasają ich obecne umowy.
Prasa co jakiś czas podgrzewa też temat Cesara Azpilicuety, ale jeśli rzeczywiście Hiszpan rzeczywiście miałby po 10 latach opuścić Chelsea, to na bokach obrony zrobi się już duży ścisk i odejść musiałby ktoś z pary Alves - Sergino Dest. Bardzo możliwe, że nie zostanie również przedłużony kontrakt Sergiego Roberto, który cały czas łapie kolejne urazy mięśniowe.

Spokój mistrza

W Madrycie, poza "misją Mbappe", lato zapowiada się dużo spokojniejsze. Odejdą trzej kosztowni piłkarze, którym kończą się umowy: Gareth Bale, Isco i Marcelo. Brazylijczyk, kapitan, prawdopodobnie zakończy karierę, a klub znajdzie dla niego jakąś inną rolę. Zastąpi go prawdopodobnie 20-letni Miguel Gutierrez, choć mówi się też o odkupieniu z Rayo Frana Garcii.
Już ta trójka bardzo ulży budżetowi płac, a przecież Real będzie też próbował sprzedać Lukę Jovicia, Daniego Ceballosa i oczywiście Edena Hazarda. Belg zarabia jednak ponad 500 tysięcy euro tygodniowo, dlatego bardzo trudno będzie się go pozbyć. Zapowiada się kolejny sezon wegetacji "najdroższego cheerleadera świata" i największej transferowej pomyłki Pereza.
Latem wygasa też umowa Luki Modricia, ale na pewno zostanie przedłużona o kolejny rok. To kwestia czasu. Znakomity, ale coraz starszy już środek pola może odmłodzić Aurelien Tchouameni, docelowo następca Casemiro. Rozchwytywany Francuz ma kosztować ok. 50 milionów euro.
W królewskim zespole na kilku pozycjach brakuje młodych, głodnych konkurentów. Wpływa to nie tylko na formę Casemiro, ale też na Daniego Carvajala. Z nim od nowego sezonu może rywalizować wypożyczony do Fiorentiny Alvaro Odriozola, ale niewykluczone, że konserwatywny Carlo Ancelotti będzie nadal stawiał na Lucasa Vazqueza. Przyszłość Brahima Diaza i Takefusy Kubo, którzy też wracają z wypożyczeń, również na razie jest nieznana.

A może jednak..?

Pozostaje kwestia środka ataku. Pozycja Karima Benzemy jest niepodważalna, a w razie potrzeby teoretycznie mógłby go zastępować Mbappe. Ale wydaje się, że ta pozycja wymaga wzmocnienia. Jović i Mariano są na wylocie, Borja Mayoral to też nie ten poziom.
Kto wie, być może właśnie El Clasico wpłynie na kształt europejskiej piłki w następnych latach? Nie zagra w nim kontuzjowany Benzema, bez którego Real traci połowę ofensywnej mocy. Ewentualny słaby występ jego zmiennika może przekonać Pereza, że nie ma co szczędzić grosza i trzeba wykręcić numer do Mino Raioli. W myśl słów Gutiego: teraz albo nigdy.
Tak mogą wyglądać składy Realu i Barcelony w przyszłym sezonie:
Potencjalne składy Realu i Barcelony w sezonie 2022/23
własne

Przeczytaj również