Tak może wyglądać kadra Flicka. Jedna, główna zmiana. Niemcy w obliczu (r)ewolucji kadrowej

Tak może wyglądać kadra Flicka. Jedna, główna zmiana. Niemcy w obliczu (r)ewolucji kadrowej
Pixathlon / Sipa / PressFocus
Ordnung muss sein to bodaj najpopularniejsze niemieckie porzekadło. Porządek przede wszystkim. Niemcy znani są w świecie z zadaniowego podejścia do obowiązków. A zadaniowe podejście wymaga nakreślenia precyzyjnego planu i konsekwentnego realizowania poszczególnych punktów. Patrząc na to, jak przebiegały przygotowania niemieckiej reprezentacji do EURO 2020 i jak potem wyglądały same mistrzostwa w ich wykonaniu, można mieć wątpliwości, czy Joachim Loew nie poszedł w swoim ostatnim tańcu na żywioł. Siedem straconych goli w czterech meczach, tylko jedna wygrana, dwa mecze na zero z przodu… Aż się ciśnie na usta, że nie tak to miało wyglądać.
A potem, kiedy zaczyna się na chłodno analizować wszystkie okoliczności, wychodzi, że wyglądało to dokładnie tak, jak wyglądać musiało.
Dalsza część tekstu pod wideo
  • System taktyczny oparty na trzech środkowych obrońcach, do którego nikt nie miał przekonania (nie wyłączając piłkarzy)
  • Powołania, w których pominięto tych, którzy akurat do tego systemu świetnie by pasowali i pozwoliliby Loewowi na większą swobodę taktyczną (w zasadzie całe piłkarskie Niemcy domagały się powołania dla Ridle Baku, także po to, by Kimmich mógł zostać w środku pola)
  • Atmosfera wokół kadry, która od dobrych kilku lat pozostawia wiele do życzenia
  • Powroty starych mistrzów, czyli Thomasa Muellera i Matsa Hummelsa, które też w jakimś stopniu podkopywały autorytet Bundestrainera
  • A nade wszystko brak pomysłu na właściwe funkcjonowanie tego pierwszego na boisku - wszystko to złożyło się na bardzo słabą imprezę w wykonaniu naszych zachodnich sąsiadów.
***
Thomas Mueller: - Brakowało nam efektywności w ofensywie i defensywie. Nasz pomysł, polegający na wyczekującej grze i kompaktowej defensywie, nie sprawdził się.
***
Czasu na analizy i wyciąganie wniosków za wiele nie będzie, bo już we wrześniu Niemców czekają kolejne mecze eliminacyjne do MŚ w Katarze. I jedno jest pewne - zainteresowanie niemieckich kibiców ich Bundeskadrą znów mocno wzrośnie. O ile na ekipę Jogiego patrzono od jakiegoś czasu ze znużeniem graniczącym z obojętnością, o tyle nowy projekt ma potencjał, by porwać tłumy. Hansi Flick, po fantastycznej pracy w Bayernie, ma dziś wręcz nieograniczony kredyt zaufania wśród niemieckich kibiców. Oni są przekonani, że kadra wciąż posiada potencjał uprawniający ją do walki o czołowe lokaty w największych turniejach, a Flick jest najodpowiedniejszym człowiekiem do tego, by ten potencjał uwolnić.
Czy to słuszne przekonanie - można się spierać, bo Niemcy ciągle cierpią na brak klasowych piłkarzy na niektórych pozycjach, podczas gdy na innych jest ich wręcz w nadmiarze. Ponadto - nie mają oni na ten moment aż tak wielkiej głębi, by przeprowadzić kadrową rewolucję i wymienić wszystkich tych, którzy zawiedli. To nie Francja, którą stać na to, by królewski transfer Bayernu, czyli Dayota Upamecano, pozostawić w domu. Po przegranej w eliminacjach z Macedonią Północną, Niemcy są pod presją i nie mogą sobie pozwolić na daleko idące eksperymenty.
***
Ralf Rangnick: - Nasz zespół wyglądał jak losowy miks, utworzony tylko po to, by niektórzy piłkarze znaleźli miejsce w składzie. Na poziomie ME możliwie wszyscy piłkarze powinni grać na swoich najlepszych pozycjach. U nas tak nie było. Trudno by wysoki pressing i odbiór funkcjonowały, jeśli nie masz w środku pola wojownika. Kroos i Guendogan są przyzwyczajeni, że grają w klubie obok 6, która walczy o piłkę z nożem w zębach. Kogoś takiego brakowało nam w środku.
***
Nie oznacza to jednak, że Flick nie zaprowadzi w kadrze swoich porządków. Zmiany oczywiście nastąpią. Od taktycznych po personalne. Zmieni się nie tylko ustawienie, ale i nastawienie niemieckiej reprezentacji. W meczu z Anglikami podopieczni Loewa próbowali dostosować się stylem gry do przeciwnika. Stronili od ryzyka i nie szukali kreatywnych rozwiązań. Wykonali tylko 17 skoków pressingowych w trzeciej tercji przy aż 40 tego typu akcjach w wykonaniu Anglików i podjęli tylko siedem prób dryblingu (przy 12 Anglików). Pasywna i cierpliwa gra obliczona na błąd popełniony przez przeciwnika nie leży w naturze Flicka. Możemy wziąć za pewnik, że będzie on przeszczepiał na grunt kadry pomysły wdrażane przez minione dwa sezony w Bayernie.
Reprezentacja będzie grała efektownie i na ryzyku, będzie wysoko podchodzić pod przeciwnika i szukać odbioru piłki jak najbliżej jego bramki. Będzie w mniejszym stopniu skupiać się na przeciwniku, a w większym eksponować własne silne strony. Jest to oczywiście ambitny plan, bo skuteczne granie wysokim naciskiem na przeciwnika wymaga wypracowania automatyzmów, a na to potrzeba czasu, którego Flickowi zabraknie. Ale to oznacza też, że będzie on chciał w znacznym stopniu korzystać z „gotowców”, a więc z utartych w Bayernie schematów i z ludzi, którzy są już z tymi schematami zaznajomieni. W podstawowym składzie Niemców na mecz z Anglią wybiegło czterech graczy Bayernu. U Flicka liczba ta może wzrosnąć nawet i do siedmiu. Wiąże się to oczywiście z planowaną zmianą ustawienia. Niemcy schowają plany grania trzema środkowymi obrońcami głęboko do szuflady, a do łask wróci tradycyjne ustawienie 1-4-2-3-1, przechodzące czasem w 1-4-3-3. To zwiększa rolę skrzydłowych, co oczywiście będzie pasować Sergowi Gnabry’emu, Leroyowi Sane czy nawet Jamalowi Musiali i Timo Wernerowi.
***
Lothar Matthaus: - Nieodpowiednio dobrany sposób gry, taktyka, która nie pasowała do wielu piłkarzy, źle budowany atak pozycyjny, wreszcie upór i zawziętość trenera - to wszystko sprawiło, że tak wcześnie odpadliśmy z tego turnieju. Granie Kimmichem na boku, to marnotrawienie jego potencjału. Wielu piłkarzy gryzło w nocy z bezsilności kant łóżka, myśląc o pozycjach, na których mają grać w drużynie Loewa.
***
Flick znany jest też z dobrej ręki do młodzieży. Będzie stopniowo wygaszał pokolenie 2014, zastępując je piłkarzami, którzy w 2024 dadzą radę zapewnić Niemcom tytuł mistrzowski podczas EURO rozgrywanego w ich kraju. To dla Hansiego impreza docelowa. Przyszłoroczne MŚ w Katarze to co najwyżej premia górska najwyższej kategorii, a nie finałowy podjazd.
Kto zatem ma tworzyć trzon odmienionej reprezentacji?
W bramce bez zmian. Manuel Neuer ma niepodważalną pozycję w niemieckiej piłce i Flick nie będzie tego porządku naruszał. Marc-Andre ter Stegen musi się jeszcze uzbroić w cierpliwość. Jego czas nadejdzie pewnie dopiero po 2024.
Na prawej obronie Flick będzie miał dwie opcje, którymi może żonglować w zależności od rywala i założeń taktycznych. Lukas Klostermann, kiedy trzeba będzie wzmocnić defensywę i Ridle Baku, kiedy trzeba będzie tworzyć przewagę liczebną na lewej stronie rywala w grze ofensywnej. Obaj szybcy i wybiegani i wydaje się, że o tę pozycje nie trzeba się w najbliższym czasie martwić.
Nieco gorzej wygląda sprawa po przeciwległej stronie. Z dobrej strony podczas EURO pokazał się Robin Gosens, który niemal z miejsca stał się ulubieńcem fanów niemieckiej kadry. Wiadomo jednak, że bardziej preferuje on grę na wahadle, a z obroną ma trochę problemów. Można jednak wyobrazić sobie asymetryczne ustawienie, w którym dałoby się wyeksponować atuty Gosensa, nawet w bazowym ustawieniu z czterema obrońcami. Oczywiście powiązane jest to z doborem wykonawców na innych pozycjach i z siłą przeciwnika. Poza nim w odwodzie pozostają Marcel Halstenberg, Christian Guenter czy David Raum z młodzieżówki. Każdy z nich ma jednak swoje lepsze i gorsze strony i obsada tej pozycji będzie jedną z największych zagadek, jakie Flick będzie musiał rozwiązać.
Najtrudniejsza łamigłówka do rozwikłania to jednak zestawienie środka obrony. Przy zmianie systemu pozostaną tylko dwa miejsca do obsadzenia. Jeśli Flick będzie starał się kopiować wzorce z Bayernu, wówczas linia obrony reprezentacji zostanie ustawiona bardzo wysoko. To z kolei wymusza na selekcjonerze dobieranie szybkich piłkarzy. To ograniczałoby szanse Matsa Hummelsa, który chce zaczekać z decyzją o kontynuowaniu kariery w kadrze do rozmowy w cztery oczy z Flickiem. Większą prędkością na dystansie dysponują od niego choćby Niklas Suele czy Jerome Boateng, który jest absolutnym pupilem Flicka i nie należy definitywnie przekreślać jego reprezentacyjnych szans. Pytanie tylko, jak na ich formę wpłyną perturbacje kontraktowe. Wydaje się, że pewniakiem pozostanie Antonio Ruediger i do niego Flick będzie dobierał partnera. W odwodzie ma jeszcze Matthiasa Gintera, a na czarnego konia w walce o miejsce w kadrze typuje się czyniącego duże postępy w Augsburgu Felixa Uduokhaia, którego zaletą jest bycie lewonożnym, silnym i bardzo dobrze radzącym sobie w pojedynkach powietrznych graczem. Dostrzegają to już mocniejsze od Augsburga kluby, bo Uduokhai prowadził wstępne rozmowy transferowe z Borussią Dortmund, ale w newralgicznym momencie sezonu złapał kontuzję i temat na razie przycichł.
Nie ma natomiast żadnych wątpliwości, co do obsady środka pola. “Kicker” poświęcił nawet w poniedziałek okładkę Kimmichowi i Goretzce, dając podpis, że to nowi szefowie reprezentacji. Także dlatego Toni Kroos podjął decyzje o rezygnacji z gry w kadrze. Wiedział doskonale, że w nowym rozdaniu jego szanse na pierwszy skład drastycznie by zmalały. Intensywna i agresywna gra preferowana przez Flicka nie leży w jego naturze, a i w kraju głosy krytyków jego sposobu gry przybierały z każdym kolejnym meczem na sile.
Kimmich i Goretzka w parze wniosą do reprezentacji agresję w odbiorze, atak na obrońców przeciwnika w drugie tempo, zsynchronizowany nacisk na rywala i wyuczone w Bayernie automatyzmy. Automatyzmy, które Flick może wzmocnić obecnością Muellera na pozycji numer 10, którego sam przywrócił go do piłkarskiego życia, po tym jak Kovac zupełnie odstawił go na bocznicę. Mueller to przedłużenie ręki trenera na boisku, piłkarz, który ciągle komunikuje się z zespołem. Przesunięcie go na “dziesiątkę”, a więc danie mu większej swobody taktycznej i umożliwienie grania w świetle bramki pomiędzy liniami, może dać drużynie wiele korzyści w ofensywie.
Dlatego też uważam, że pod dużym znakiem zapytania stoi w kadrze przyszłość Ilkaya Guendogana, który raczej nie będzie już piłkarzem pierwszego wyboru. Wątpię, by zadowolił się rolą zawodnika wchodzącego z ławki, łatającego dziury w przypadku jakichś urazów. Nie zdziwiłbym się, gdyby poszedł w ślady Kroosa i ustąpił pola młodszym. A akurat w tej formacji Niemcy mają w czym wybierać. W gabinecie cieni bawarskiego duetu K&G miejsca zajmują Florian Neuhaus czy Emre Can. Świetną wiosnę w BVB zaliczył Mo Dahoud, a genialnie podczas młodzieżowych ME wypadł Niklas Dorsch, który jest bliski przejścia do Augsburga. Jeśli ugruntuje swoją pozycję w Bundeslidze, też na pewno pojawi się w kręgu zainteresowań selekcjonera. No i nie można zapominać o Maximilianie Arnoldzie z Wolfsburga, dla którego pierwsza kadra Niemiec to niespełniony, mokry sen. Być może otwiera się szansa i dla niego.
Na pozycji numer 10 też jest wiele możliwości. Wszystko zależy od pomysłu taktycznego i konkretnego rywala. Zamiast Muellera Flick może wystawić na tej pozycji Kaia Havetza czy Timo Wernerem. No i kto wie, jak u Marco Rosego rozwinie się talent Juliana Brandta. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w szczycie formy Brandt to naturalny kandydat do reprezentacji. Problemem u niego jest stabilizacja na wysokim poziomie. Nie liczyłbym już natomiast na Marco Reusa. Jego przygoda z piłką reprezentacyjną już na zawsze pozostawi duży niedosyt.
***
Stefan Effenberg: - Gdybym był selekcjonerem, szanse gry w pierwszej XI dostaliby u mnie Musiala, Baku i Nmecha. Jestem ciekaw, czy Hansi Flick zgadza się ze mną
***
Pozostają skrzydła i newralgiczna pozycja środkowego napastnika. Można założyć, że boki obsadzą Gnabry i Sane, który bliżej linii powinien czuć się nieco swobodniej. Poza tym Niemcy nie mogą sobie pozwolić na rezygnację z takiego piłkarza. Jasne, jest w kiepskiej formie, zagrał bardzo słabe EURO, ale ma coś, czego ze świecą szukać u innych niemieckich skrzydłowych - nie boi się wejść w drybling i skupić na sobie uwagę kilku zawodników przeciwnika, co otwiera z kolei przestrzenie dla innych. Poważną opcją do grania będzie też na pewno Jamal Musiala, którego Flick jest niejako piłkarskim ojcem i którego obecności w pierwszym składzie kadry domaga się wielu ekspertów, nie tylko Stefan Effenberg. Opcją na lewe skrzydło pozostanie też na pewno Timo Werner. To związane z tym, co pisałem wcześniej o Gosensie. Werner to oczywiście nie jest klasyczny skrzydłowy, ale można sobie wyobrazić, że będzie pełnił w kadrze rolę podobną do tej z Lipska, kiedy to najczęściej schodził z lewej strony do środka, tworząc przewagę liczebną między liniami lub zabiegając na sprincie za linię obrony i otwierając jednocześnie korytarz dla Gosensa.
A co z atakiem? Cały świat wie, że Niemcy nie maja na ten moment klasowej „9”. Trzeba ją wychować lub wymyślić. Wspomniany wcześniej “Effe” mówi, że u niego szansę gry w pierwszym składzie dostałby Lukas Nmecha, trudno jednak uwierzyć, by Flick postawił na niego już na samym początku rządów. Tym bardziej, że Nmecha to piłkarz jeszcze niezweryfikowany w poważnej piłce. Albo inaczej - zweryfikowany negatywnie przez Wolfsburg. To oczywiście nie przekreśla jego szans na przyszłość, ale aby grać w niemieckiej kadrze, wypadałoby chociaż mieć miejsce w podstawowym składzie silnego klubu z ligi TOP5. Jego czas jeszcze może nadejść.
A póki co, Flick musi rzeźbić w tym, co ma pod ręką i wydaje się, że na ten moment będzie wybierał między wspomnianym wcześniej Wernerem, a Kaiem Havertzem. Miejsce na szpicy to oczywiście nie jest optymalna pozycja ani dla jednego, ani dla drugiego, ale obaj są w stanie poradzić sobie z tymi zadaniami. Cieszą się też względami u Flicka, który chciał przecież ich obu ściągnąć do Bayernu. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Flick znalazł miejsce w podstawowym składzie dla jednego i drugiego, chcąc wykorzystać ich klubową współpracę.

Przeczytaj również