Takiego meczu potrzebujemy z Argentyną. Wymowna ksywka Michniewicza w zagranicznych mediach. "On to umie"

Takiego meczu potrzebujemy z Argentyną. Wymowna ksywka Michniewicza w zagranicznych mediach. "On to umie"
Marcin Karczewski/Pressfocus
Czesław Michniewicz jest specem od takich właśnie spotkań jak z Argentyną. Czas mu zaufać. Nawet jeśli Polska nie zagra pięknie. Jeżeli kiedyś “Biało-czerwoni” potrzebowali punktów w “brzydkim” stylu, to właśnie teraz.
Aby pokonać Argentynę, reprezentacja Polski musi mieć bardzo dobry plan na ten mecz. Pomimo ostatniej krytyki oraz wątpliwości dotyczących drużyny “Biało-czerwonych”, trzeba przyznać, że właśnie takie starcia to konik naszego selekcjonera. Starcie z “Albicelestes” to właśnie to, co Czesław Michniewicz - pod względem swego warsztatu - lubi najbardziej. Pojedyncze spotkanie o wielką stawkę. Konieczność zneutralizowania w teorii dużo mocniejszych oponentów. Trener reprezentacji Polski już nieraz stawał przed takim zadaniem. Niejednokrotnie udowadniał w nich świetną umiejętność "przeczytania" przeciwników. Choć przed polską kadrą stoi trudne zadanie, a w obozie rywali obecny jest gracz, który potrafi zrównać z ziemią wszelkie przedmeczowe założenia, to właśnie dla takich potyczek zatrudniono Michniewicza. I w nim powinien pokazać prawdziwy "pazur".
Dalsza część tekstu pod wideo

Najważniejszy wynik

Reakcja opinii publicznej na spotkanie Polski z Meksykiem dość dobitnie udowodniła, że znany frazes, że w piłce nożnej liczy się tylko wynik, nie zawsze jest prawdą. Przed startem mistrzostw świata w Katarze wielu polskich kibiców przyjęłoby remis na inaugurację jako akceptowalny rezultat, lecz postawa “Biało-czerwonych” na boisku wywołała generalne oburzenie. Zachowawcza gra, oddanie inicjatywy rywalom, brak prób rozegrania, korzystanie jedynie z prostych środków. To był naprawdę brzydki, męczący mecz, ale wydaje się, że piłkarze zrealizowali plan założony przez Michniewicza. No, może poza tym, że zmarnowana została jedyna, kluczowa szansa bramkowa.
Pojawiło się jednak wiele (skądinąd słusznych) głosów, mówiących, że taka gra na dłuższą metę nigdzie Polski nie doprowadzi. No i prawda, ale z Argentyną znowu będzie trzeba cierpieć i skupić się przede wszystkim na tym, by wyjść z grupy. A to może oznaczać męczarnie dla kibiców. Tym razem “Biało-czerwoni” grają prawdziwy mecz o wszystko. Najważniejszy jest wynik. Scenariusz wygląda prosto - brak porażki gwarantuje im awans, niezależnie od wyniku w równoległej konfrontacji Meksyku z Arabią Saudyjską.
Przede wszystkim Polacy potrzebują planu na mecz nie pięknego, a skutecznego. W konfrontacji z wyżej notowanym rywalem zapewne oznacza on pilnowanie tyłów. Szykuje się spotkanie, w którym cel będzie uświęcał środki. Tutaj liczy się tylko końcowy rezultat.

On to umie

W ostatnich dniach mocno obrywało się Czesławowi Michniewiczowi, lecz w obecnej sytuacji należy wygłosić może lekko niepopularną tezę - to właśnie trener na mecz o wszystko. W Polsce nie ma bowiem chyba lepszego specjalisty od przygotowywania drużyny pod jeden, kluczowy bój. Selekcjoner reprezentacji Polski nieraz to pokazał.
Z Legią, pomimo mocno przeciętnej dyspozycji w lidze, potrafił ograć zdecydowanie mocniejsze personalnie Leicester City czy Spartak Moskwa właśnie we wspomnianym stylu: frustrując przeciwników, ustawiając drużynę tak, by wyczekała moment na wyprowadzenie kluczowego ataku. Może to i zachowawcze rozwiązanie, ale gdy działa, należy je docenić.
Nie inaczej wyglądał baraż przeciwko Szwecji o awans na mundial.. 52-latek debiutował w roli selekcjonera w tak ważnym meczu i dobrze rozpracował rywali. Dobrał odpowiedni system i choć to rywale mieli inicjatywę, nie potrafili jednak stworzyć poważnego zagrożenia, a polscy piłkarze wykorzystali ich błędy. Wygrana smakowała znakomicie - przyzna to każdy kibic.
Już na mistrzostwach, po słabym spotkaniu z Meksykiem, nadeszły zmiany w sposobie gry przeciwko Saudyjczykom. Trener wyciągnął wnioski. Widzieliśmy inny sposób konstruowania ataków, choć i w tym przypadku to przeciwnicy częściej mieli piłkę. Niemniej, widać, że Polska dostosowuje się do tego, co prezentują i preferują oponenci. W tym trzeba upatrywać siły polskiej drużyny, nawet jeśli sprowadza się ona głównie do “przeszkadzania”.
To jest gra Czesława Michniewicza. Kunktatorska, czasem brzydka, ale niejednokrotnie skuteczna. Nie bez powodu w zagranicznych mediach nazywa się go “polskim Mourinho”.
Portugalczyk przez lata był przecież mistrzem tego typu rozwiązań. Pokonanie Argentyny prowadzonej przez Messiego wymaga pomysłu w jego stylu. Polska ma więc u sterów najlepszego kandydata. Wystarczy zwrócić uwagę, że od 390 minut nie straciła ani jednej bramki - żadna występująca na mundialu drużyna nie może pochwalić się takim wynikiem. To tylko dowodzi tego, że “Biało-czerwoni” są naprawdę niewygodnym rywalem.

Kluczowy test

Tyle mówi papier. Wszystko zweryfikuje boisko. Powstrzymanie Leo Messiego to zadanie o absurdalnym wręcz poziomie trudności - przekonali się o tym Meksykanie. Długo utrzymywali w spotkaniu z Argentyną bezbramkowy remis i mieli je pod kontrolą, aż gwiazdor PSG wziął sprawy w swoje ręce, strzelając gola w nieoczywistej sytuacji.
To będzie test. Mecz, który zdefiniuje kadencję Michniewicza. Awans do fazy pucharowej MŚ, pierwszy od 36 lat, stanowiłby wielki sukces. Sukces gwarantujący mu zapewne pozostanie na stanowisku, ale i poważny kredyt zaufania kibiców. Co najważniejsze, by go zrealizować, selekcjoner nie musi wychodzić ze strefy komfortu. Niech gra swoje taktyczne, może i lekko zachowawcze, szachy. Trzeba mu zaufać. Ocenimy po efektach.
Bo w końcu jeśli brzydka gra da Polakom to, na co czekali kilka dekad, nikt tego nie odrzuci. Najważniejsze, aby nie była to rozpaczliwa “obrona Częstochowy”, a przemyślane, rozsądne podejście. Michniewicz, mówiąc kolokwialnie, w to umie. Polska potrzebuje po prostu korzystnego wyniku. Nie estetyki, nie wodotrysków, nie poklasku za nasz styl.
W środowy wieczór reprezentacja Polski musi okazać się do bólu skuteczna. I zamiast eksponować swoje silne strony, przede wszystkim zniwelować atuty Argentyńczyków. Jeśli uda się połączyć te dwa punkty - tym lepiej. Jeśli nie, potrzebować będzie przede wszystkim ogromnej dyscypliny i skutecznej koncepcji. I wygląda na to, że ma za sterami trenera, którego stać na to, żeby taką wymyślić.

Przeczytaj również