To na nich opiera się potęga finansowa Realu Madryt. La Fabrica talentów - jak zarabiać na zbędnych piłkarzach

To na nich opiera się potęga finansowa Realu Madryt. La Fabrica talentów - jak zarabiać na zbędnych piłkarzach
Cordon Press / PressFocus
Wyłapują najzdolniejsze i najlepiej rokujące talenty na całym świecie, które później są szkolone, a następnie, najczęściej, sprzedawane ze sporą nawiązką. La Fabrica nie mogła otrzymać bardziej adekwatnej nazwy. Import materiałów. Produkcja. Dystrybucja. Jak w każdej prężnie działającej fabryce. Jednak nie każda przynosi co roku milionowe zyski. A z Madrytu pieniądze płyną strumieniem.
Lecąc nad międzynarodowym lotniskiem w stolicy Hiszpanii zobaczysz skrawek aksamitnie zielonych boisk otoczonych ciągiem arterii drogowych i niekończącymi się żółtawo-brązowymi zaroślami. Ta mała oaza to Ciudad Real Madrid, gdzie znajduje się akademia młodzieżowa wielkiego klubu piłkarskiego. To legendarna La Fabrica.
Dalsza część tekstu pod wideo
Z kolei spacerując po światowej klasy obiekcie sportowym Realu Madryt zobaczysz m.in. zdjęcie Zinedine’a Zidane’a strzelającego słynnego gola w finale Ligi Mistrzów w 2002 roku na Hampden Park w Glasgow. Gdy spojrzysz w górę, na fasadzie jednego z budynków zauważysz napisane niebieskimi literami motto “Nunca se rinde” (Nigdy się nie poddawaj), które nieustannie przypomina młodym graczom o filozofii klubu.

Akademia marzeń

Real zainwestował w ten kompleks 100 milionów euro. Liczne siłownie, sale lekcyjne, pomieszczenia konferencyjne, pokój do gier wideo oraz baseny zapewniają graczom rozrywkę podczas okresu regeneracji lub odpoczynku. To tutaj zawodnicy akademii przyjeżdżają, aby dowiedzieć się wszystkiego o Realu i spróbować dostać się na sam szczyt światowego futbolu. Wielu z nich dołącza do szkółek już w wieku 7 lat i zakłada białe stroje aż do ukończenia pełnoletności. Tu zaczynali Iker Casillas i Alvaro Arbeloa. To przed bramą kampusu u boku rodziców stanął 11-letni Nacho Fernandez, nie wiedząc pewnie, że niemal dwie dekady później nadal będzie reprezentantem swojego ukochanego klubu.
Dbałość o szczegóły La Fabriki poraża. Sto procent powierzchni zajmowanej w Ciudad Real Madrid należy do 13 drużyn piłkarskich. Od siedmiolatków do rezerwowej ekipy, Castilli, dla której zbudowano obiekt z naturalnym oświetleniem. Wszystkie boiska natomiast mają takie same wymiary jak na Santiago Bernabeu. Osiem z nich wykorzystuje tę samą murawę, co główny stadion Realu, którą importuje się z Holandii. Na pozostałych czterech gra się na sztucznej nawierzchni.
Młodzież często trenuje pod okiem byłych zawodników Realu, którym dawno “wszczepiono” klubowe DNA i sami mogą przekazać najlepsze rady i wskazówki swoim adeptom. Z najbardziej znanych łatwo wymienić Xabiego Alonso, Gutiego czy Raula. Ten ostatni początkowo stanął na czele drużyny U15, następnie, w trakcie zeszłego sezonu, awansował na sternika wspomnianej Castilii. W sierpniu cieszył się ze swoimi chłopakami z triumfu w Młodzieżowej Lidze Mistrzów, choć nie należeli oni do faworytów. Wyżej oceniano szanse m.in. Benfiki czy RB Salzburg. Dzięki temu w hierarchii ewentualnych następców Zidane’a na stanowisku pierwszego trenera “Los Blancos” legendarny były snajper zajmuje jedno z pierwszych miejsc.
No dobrze, ale co się dzieje z tymi, którzy nie osiągają topowego poziomu, aby wskoczyć do seniorskiej kadry “Królewskich”, rok w rok naszpikowanej największymi gwiazdami futbolu? Presja na wygraną dla niektórych okazuje się zbyt duża, a nie każdemu przecież pisana jest wielka kariera. Naturalnie więc, kilku graczy próbuje zasmakować szczęścia gdzie indziej. Borja Valero, który obecnie gra w Serie A, był członkiem młodzieżowych madryckich ekip przez 9 lat. Ale takie przykłady da się pomnożyć. Cóż, zawodnicy grać dla Realu nie mogą, ale Real na nich całkiem nieźle zarabia.

Kasa się zgadza

Tylko w obecnym letnim okienku transferowym zaksięgowano 95 milionów euro ze sprzedaży zawodników wychowanych w La Fabrice. Żaden inny klub nie dokonał tego wyczynu. Żadnej innej akademii nie odwiedza tylu skautów i dyrektorów sportowych europejskich potęg piłkarskich każdego lata. Pomimo sporego tąpnięcia na rynku transferowym, spowodowanego przez pandemię koronawirusa, Real znów pobił własny rekord, jeśli chodzi o zysk z transakcji. Rok temu ich kasę zasiliła kwota 85 mln euro. To kura znosząca złote jajka, dojna krowa, jak zwał, tak zwał. Madrytczycy wydeptali kolejną ścieżkę, dzięki której powiększają i tak niemały budżet.
W poprzednim sezonie “Królewscy” opublikowali dane dotyczące inwestycji w obiekty młodzieżowe, które wyniosły ok. 20 milionów euro. Sama sprzedaż Sergio Reguilona do Tottenhamu (30 mln) i Achrafa Hakimiego do Interu (40 mln) opłaciłaby prawie cztery lata modernizacji zaplecza akademii. Niesamowity zwrot z kilkukrotną przebitką. Klub zbudował fantastyczny układ zamknięty: dofinansowanie infrastruktury oraz odpowiednie zarządzanie prowadzi do przyciągania większych talentów, a te z kolei napędzają rozwój, a na samym końcu następuje sprzedaż młodego narybku po wysokich, rynkowych cenach. Następnie wchodzi nowy rocznik i proces się powtarza. Czyste złoto.
Real Madryt nie ukrywa, że La Fabrica stanowi niezbędną część corocznych przychodów. Na przykład już w 2019 roku, podczas projektowania kolejnego budżetu, w dokumencie pojawiła się wzmianka o tym, że “latem 2020 roku planowany jest zysk ze sprzedaży aktywów na poziomie 94 milionów euro”. Ta przewidziana w projekcie kwota 94 mln została osiągnięta kompletnie bez ingerencji w obecny skład pierwszego zespołu. Cel zrealizowano jedynie ze sprzedaży zawodników z akademii lub tych, którzy byli wypożyczeni do innych drużyn (Reguilon cały sezon spędził w Sevilli, Hakimi w Borussii Dortmund). Ile klubów na świecie dokonało podobnego wyczynu? Większość prezesów rozłożyłaby ręce, twierdząc, że to nieosiągalne. W Madrycie to standard.
statystyki sprzedaży akademii Realu
managingmadrid.com

Coraz więcej, coraz drożej

Wystarczy spojrzeć na wykres, żeby od razu zauważyć, jak gwałtownie ruszyła sprzedaż piłkarzy z akademii w ciągu ostatnich pięciu lat. Częściowo spowodowała to inflacja rynku, która rozdęła się do tego poziomu po przejściu Neymara do PSG. Kluby zaczęły operować kwotami grubo przekraczającymi 100 milionów euro i szybko dyrektorzy sportowi doszli do wniosku, że największe pieniądze płaci się nie za trzydziestoletnie gwiazdy, znajdujące się w swoim szczycie formy, a za potencjał. A teraz porównajmy piłkarzy, którzy opuszczali Madryt w pierwszej pięciolatce XXI wieku i z ostatnich pięciu sezonów:
Lata 2000-2005: Valdo i Juanfran (do Osasuny), Fernando Morientes (do Liverpoolu), Jurado (do Atletico), Raul Bravo (do Oympiakosu)
Lata 2015-2020: Reguilon (Tottenham), Hakimi (Inter), Marcos Llorente (Atletico), Alvaro Morata (Juventus i Chelsea), Jese Rodriguez (PSG).
Gołym okiem widać, że poprawiły się nie tylko wyceny, ale również sama jakość zawodników i poziom klubów, do których wyjeżdżali.
Chyba każdy Madridista czuje dumę, gdy absolwent akademii staje się częścią pierwszego zespołu i przynajmniej przez kilka sezonów stanowi o jego sile.. Raul, Guti i Casillas - wszyscy byli idolami fanów, którzy chętnie widzieliby na Santiago Bernabeu nowe pokolenie wychowanych w La Fabrice. Cała grupa złożona z Hakimiego, Oscara Rodrigueza, Reguilona, Federico Valverde i Martina Odegaarda trenowała razem w akademii, ale wątpliwe, byśmy kiedykolwiek zobaczyli ich choćby w jednej rundzie w białych koszulkach. W klubie o randze Realu, który chętnie sięga również po uznane piłkarskie marki na świecie, nie dostaną wystarczająco dużo minut. To wielka korporacja, mniej kierująca się sentymentem, a bardziej bilansem zysków i strat. Jeśli więc ktoś z podopiecznych nie rokuje, natychmiast idzie “pod młotek”. Brutalne, ale w tym względzie nie bierze się pod uwagę kompromisów.
Gdy ktoś wątpi w politykę Realu, musi wziąć pod uwagę fakt, że z 40 piłkarzy La Fabriki sprzedanych w ciągu ostatnich 20 lat, żaden, prawdopodobnie nawet w szczycie formy, nie wskoczyłby do obecnej pierwszej jedenastki “Królewskich”. Aby wykupić Kyliana Mbappe, na którego punkcie obsesję ma prezes Florentino Perez, instytucja musi nadążać finansowo za stale rosnącymi wymaganiami graczy. To wysokie płace i lukratywne premie, gdy trzeba odnawiać umowy. Real widzi, co się dzieje w Barcelonie, i potrafi wyciągać wnioski z błędów konkurencji. W zwycięskim planie La Fabrica to najwyższy z priorytetów.

Przeczytaj również