To on musi zagrać ze Szwecją w pierwszym składzie. Sousa powinien ryzykować. "Superpiłkarz. Wszedł i jechał"

To on musi zagrać ze Szwecją w pierwszym składzie. Sousa powinien ryzykować. "Superpiłkarz. Wszedł i jechał"
Piotr Matusewicz / PressFocus
W trakcie poprzednich mistrzostw Europy miał 12 lat i mógł jedynie jako młody kibic przeżywać poczynania kadry Adama Nawałki. Miniony sezon zaczął od gier w trzeciej lidze z Elaną Toruń i Radunią Stężyca. Dziś trudno sobie wyobrazić, aby Kacper Kozłowski nie wystąpił w decydującym spotkaniu polskiej reprezentacji w fazie grupowej EURO. I są przesłanki, by 17-latek zaczął mecz ze Szwecją już od pierwszej minuty.
Gdy wchodził do drużyny narodowej, był najmłodszym debiutantem od czasów Włodzimierza Lubańskiego. Z Hiszpanią został najmłodszym piłkarzem, który kiedykolwiek wystąpił na mistrzostwach Europy. 17 lat 8 miesięcy 3 dni. Większość ludzi w jego wieku powtarzała “Dziady”, a EURO oglądała w telewizji, zbierając naklejki Panini. Kozłowski jeszcze nie może legalnie kupić w sklepie piwa do opijania własnych rekordów czy papierosów dla Wojciecha Szczęsnego, a już pisze historię polskiego futbolu. Dziś nadszedł jej kolejny rozdział.

Nastoletni weteran

Podczas meczu z Hiszpanią Jacek Laskowski komentujący mecz na antenie “TVP Sport” stwierdził, że na boisko wejdzie doświadczony Kozłowski. Trudno odbierać to jako przejęzyczenie, jeśli spojrzymy na poziom dojrzałości i gotowości do rywalizacji na najwyższym poziomie, którymi wyróżnia się “doświadczony” 17-latek.
- Kozłowski nie czuje tej otoczki wokół niego. On wszedł i jechał, bez żadnych kompleksów. Jest superpiłkarzem, widać to na treningach. Nie wiem, co sam robiłem w jego wieku, ale on ma mój ogromny szacunek - przyznał Tymoteusz Puchacz na ostatniej konferencji prasowej.
Nie sam rekord pobity przez Kozłowskiego, ale przede wszystkim okoliczności temu towarzyszące potwierdzają jego klasę. To nie było symboliczne wejście na piętnaście sekund, żeby zapisać się w annałach i na złość Anglikom przebić wyczyn Jude’a Bellinghama. To nie była zmiana w stylu Roberto Manciniego, który w meczu z Walią wpuścił na ostatnie minuty Salvatore Sirigu, bo sam przyznał, że jego największą porażką była sytuacja, kiedy pojechał na wielki turniej i nie zagrał ani minuty. Kozłowski nie wszedł, żeby wejść, ale żeby wywrzeć wpływ na naszą kadrę. I to zrobił.
A przecież zadanie nie należało do najłatwiejszych. Dziś traktujemy Kozłowskiego jako prawie gotowy produkt piłkarskiej szkoły, ale warto pamiętać, że choćby na poziomie Ekstraklasy ma on jedynie 24 występy. Prawdopodobnie pierwszy raz w karierze stanął naprzeciw graczy pokroju Pedriego, Koke czy Marcosa Llorente. I nie przestraszył się żadnego. Piłkarz ze Szczecina pogonił swoich rywali. To nie był duszek Kacperek, który niezauważony snuł się po boisku. W pół godziny zanotował tyle samo udanych dryblingów, co Mateusz Klich i Piotr Zieliński w całym spotkaniu. Ktoś zauważy szklankę do połowy pustą i powie, że wymienił za mało podań, ale każdy wiedział, że od klepania futbolówki są Hiszpanie. Kozłowski z dziewięciu kontaktów z piłką wyciągnął cztery wygrane pojedynki. Zarobił na rywalu kartkę. Grał jak prawdziwy weteran i udowodnił, że szkoleniowiec miał rację.
- Paulo Sousa ma inną mentalność od naszej. Różnica między Portugalczykiem jest taka, że on wstawia na pół godziny meczu z Hiszpanią 17-letniego Kacpra Kozłowskiego, a ktoś inny posłałby pewnie jakiegoś starszego, bardziej doświadczonego i ogranego zawodnika - przyznał Zbigniew Boniek na łamach “Przeglądu Sportowego”.
EURO MECZ DNIA 13
WLASNE

Symbol zmian

Może to tylko myślenie życzeniowe, ale Kozłowski ma szansę, aby być katalizatorem zmian w polskim futbolu. Niech w końcu odejdą do lamusa kompromitujące stwierdzenia rodem z piłkarskiego średniowiecza, że młody to ma grzać ławkę i nosić tejpy za starszyzną. I tak do 25. roku życia, by na koniec dziwić się, że “młode” talenty nie mogą pokazać pełni potencjału. To brzmi absurdalnie, jednak niestety nie jest tak abstrakcyjne, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy spojrzeć na oceny konserwatywnych myślicieli polskiego futbolu, gdy Kozłowski zaczął być powoływany. W rozmowie z “Super Expressem” Franciszek Smuda skomentował to słowami: “Żeby młodemu się w głowie nie poprzewracało”. Tomasz Hajto dodał, że kadra to nie Caritas i mają grać najlepsi. No to grają. Bo metryka nie wpływa na jakość, a piłkarz nie staje się dobry, gdy przekroczy określoną granicę wieku.
Paulo Sousa na szczęście wyłamuje się z polskiego zaścianka oceny nastoletnich talentów. Niektóre decyzje Portugalczyka mogą dziwić, wzbudzać kontrowersje i być podstawą do krytyki, ale nikt nie odmówi mu wiary i otwartego umysłu w kontekście stawiania na świeżą krew.
- Wierzę, że na mundialu Kozłowski będzie mieć ogromny wpływ na grę reprezentacji. Im wcześniej wypróbujemy go na poziomie międzynarodowym, tym większe będą szanse wykorzystania go w kadrze - Paulo Sousa w połowie marca.
- Kozłowski jest niesamowity. Mam nadzieję, że w dalszych meczach będzie miał wpływ na grę drużyny - słowa Portugalczyka już po debiucie 17-latka.
- To jest nadzieja polskiej piłki. Kozłowski pokazał, że talent i praca mogą zaowocować debiutem w pierwszej reprezentacji - Zbigniew Boniek w kwietniu podczas rozmowy z Romanem Kołtoniem na kanale “Prawda Futbolu”.
Podobno “gdyby” to najczęstsze polskie słowo, ale w tym przypadku warto je zastosować. Czy gdyby selekcjonerem był kto inny, zakładając optymistyczny scenariusz, że Kozłowski w ogóle otrzymałby powołanie, to czy szykowałby się do wejścia z Hiszpanią w 55. minucie? Zwłaszcza, że tuż przed zmianą padł wyrównujący gol. Niektórzy mogliby wycofać tę roszadę, bo mamy wynik, trzeba doświadczenia i teraz to murujemy, a nie dajemy szansę nastolatkom. Ale Sousa szedł w zaparte, miał niezachwianą pewność, że 17-latek będzie lepszą opcją w kluczowej części meczu niż Mateusz Klich, który zanotował więcej występów w Premier League niż Kozłowski w seniorskiej karierze. Portugalczyk zdawał sobie sprawę, że nie wpuszcza młokosa, ale wyjadacza w ciele nastolatka.
Największą zaletą pomocnika jest jego pewność siebie, która nie wynika z arogancji, ale świadomości własnych umiejętności. Gdy po meczu z Andorą został zapytany o odczucia wobec historycznego debiutu, przyznał że stres odczuwał jedynie jak wchodził do hotelu. Po premierowej asyście w narodowych barwach podsumował występ, mówiąc że w polskiej lidze też już notował ostatnie podania i to dla niego nic nowego. Po Hiszpanii apelował, że Polacy mogli w końcówce więcej grać piłką niż za nią biegać. To pokaz osobowości, ukształtowanego charakteru, mentalności. Zwłaszcza, że odważne słowa idą w parze z grą widowiskową, bezkompromisową, efektowną.

Obowiązek na Szwedów

Skład na mecz o wszystko, podobnie jak we wcześniejszych spotkaniach pod wodzą Sousy, pozostaje zagadką. W obliczu informacji o drobnym urazie Jakuba Modera prawdopodobnie znów będzie musiało dojść do pewnych przemeblowań w drugiej linii. Jeszcze przed wiadomością o problemach zdrowotnych pomocnika Brighton opinię publiczną podzieliła pozycja Grzegorza Krychowiaka i tego, czy powinien wrócić do składu. Odpowiedź jest prosta - nie powinien, choć w przewidywanym zestawieniu widnieje jego nazwisko.
Niestety, ale trudno znaleźć jakikolwiek argument przemawiający za zawodnikiem Lokomotivu Moskwa. Dyskusje o poziomie doświadczenia są równie logiczne, co przedturniejowe dywagacje, czy może by nie wziąć tego Kamila Grosickiego, bo gaz, bo turbo, bo na podmęczonego rywala. Drużyna narodowa to zbiór najlepszych piłkarzy na daną pozycję, a nie klub zasłużonych reprezentantów. Nieprzekonujące są stwierdzenia, że Krychowiak musi dostać szansę na odkupienie, bo drugi raz nie popełni takiego błędu. Chwała mu za to, ale nie musi w bezmyślny sposób łapać czerwonej kartki, żeby odstawać poziomem od reprezentacji. Kiedy ostatni raz Grzegorz Krychowiak zanotował porządny występ z “orzełkiem” na piersi? Dwa, trzy lata temu? To mecz ze Słowacją był szansą na zmazanie plam z wcześniejszych występów.
Zwłaszcza, że podejście taktyczne dzisiejszych rywali nie wymusza umieszczania w składzie typowego defensywnego pomocnika. Szwedzi nie są drużyną, która będzie prowadzić grę. To my musimy wyjść z inicjatywą, żeby skruszyć mur, na którym zęby połamali już sobie Hiszpanie i Słowacy. Podopieczni Janne Anderssona przyjęli na tym turnieju 29 strzałów. Nie stracili żadnego gola. Biało-czerwoni potrzebują dziś pasji, werwy, wigoru i energii nie tylko ze strony duetu napastników i wahadłowych, ale także, a może przede wszystkim środkowych pomocników. Wystawianie w tej formacji zawodnika o wyłącznie defensywnych inklinacjach jest pozbawione sensu. Można przytaczać statystyki Krychowiaka z ligi rosyjskiej, gole z Akhmatem Grozny i asysty przeciwko FK Rostow, ale one w żadnym stopniu nie przekładają się na jego poczynania w kadrze. W przeciwieństwie do Kozłowskiego.
Ten na wielkiej arenie sprawdza się równie dobrze, jeśli nie lepiej niż w spotkaniach z Zagłębiem Lubin i Wisłą Płock. To jego kreatywności, techniki, młodzieńczego ducha i czysto piłkarskich umiejętności potrzebujemy w meczu, który zdefiniuje los naszego zespołu na mistrzostwach Europy. Tomasz Hajto stwierdził, że po co ten Kozłowski w kadrze, jeśli nie wejdzie przy 0:1. Z Hiszpanią wszedł przy 1:1. Dziś powinien pojawić się na murawie, gdy tablica świetlna na stadionie w Petersburgu dopiero będzie pokazywała zbliżającą się godzinę rozpoczęcia spotkania.
Na relację z meczu Szwecja - Polska zapraszamy na Meczyki.pl od 17:00. Pierwszy gwizdek angielskiego arbitra Michaela Olivera o 18:00.

EUROkupon

Wierzymy, że Polakom uda się wygrać to spotkanie i awansować dalej, ale naszym zdaniem jeszcze bardziej prawdopodobną i bezpieczniejszą opcją są maksymalnie dwa gole w meczu. Nie zanosi się, że będzie to ofensywne starcie. Szwedzi prezentują wyjątkowo dobrze zorganizowany futbol w obronie, a poza tym nie powinni forsować tempa, bo oni bilet do fazy pucharowej zdobyli już w poniedziałek. “Biało-czerwonych” czeka trudna przeprawa. Sforsowanie skandynawskiego muru nie należy do łatwych zadań. A z drugiej strony, po ewentualnym wyjściu na prowadzeniu przez podopiecznych Paulo Sousy, trzeba też myśleć o defensywie. Więcej niż dwóch bramek w Sankt Petersburgu nie przewidujemy.
Fazę grupową zakończy zaś rywalizacja w grupie F, gdzie Portugalia zagra z Francją, a Niemcy z Węgrami. I to właśnie na ten drugi mecz pragniemy zwrócić uwagę. Spodziewamy się, że padną tam maksymalnie trzy gole. Węgrzy pokazali już, że potrafią uprzykrzać życie ofensywnie nastawionemu rywalowi. Dziś zapewne pożegnają się z EURO, więc tym bardziej powinni zadbać o brak blamażu. Z kolei Niemcy, jeśli np. będą prowadzić 2:0, raczej przejdą w tryb eco, by myśleć o rywalizacji w 1/8 finału turnieju. Typ na poniżej 3,5 trafienia w Monachium wydaje się sensowny.
Poniższy kupon możesz obstawić w Fortunie, korzystając przy okazji z bonusów na EURO 2020. Jest to m.in. pierwszy zakład bez ryzyka o wartości 600zł! Kliknij TUTAJ, aby sprawdzić szczegóły promocji.
EURO KUPON 13
WŁASNE
Fortuna to legalny bukmacher, a gra u nielegalnych podlega karze. Pamiętaj, że hazard grozi uzależnieniem.

Przeczytaj również