To oni są bohaterami Legii Warszawa. Mistrzowie Polski wracają do Europy po 5. latach i wstydu tam nie będzie

To oni są bohaterami Legii Warszawa. Mistrzowie Polski wracają do Europy po 5. latach i wstydu tam nie będzie
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Legia Warszawa awansowała do Ligi Europy! Sami jesteśmy w szoku, że piszemy artykuł w takim tonie i robimy to w tak dobrym humorze. Wielkie brawa dla drużyny, która zrealizowała świetnie plan Czesława Michniewicza. Widać, że są piłkarze, którzy potrafią pociągnąć ten wózek.
Slavia była bardzo wymagającym rywalem, nawet mimo tego, że grała w osłabieniu przez cały mecz. O ile czerwona kartka dla Tomasa Holesa wytrąciła Czechów z rytmu na jakieś 20 minut, to drugą część pierwszej połowy zagrali oni świetnie. Postawili na taktykę pójścia w starcie cios za cios i coraz częściej bywali w polu karnym Artura Boruca.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ostatecznie zakończyło się to bramką do szatni i oczywiście - strzał Ubonga Ekpaia był nie do obrony, natomiast był do zablokowania. Sprawę totalnie zawalił Josue, który odpowiadał za krycie strefy przed polem karnym, a wyszło na to, że ledwo wybiegł od do rywala, który już szykował się do strzału.
Czesław Michniewicz wykorzystał przerwę na odmienienie zespołu. Ciekawi jesteśmy, co działo się w szatni. Jakie uwagi przekazał swoim podopiecznym trener Legii oraz jak głośno krzyczał Artur Boruc. Musiało być nerwowo i okazało się to skuteczne, bo w drugiej połowie mistrzowie Polski wyglądali zupełnie inaczej niż wcześniej.
Druga połowa to Legia, jaką chcemy oglądać w Europie i której na pewno nie będzie trzeba się wstydzić. Zupełnie realne jest, by po wzmocnieniach last minute ekipa Czesława Michniewicza zaprezentowała się w Europie co najmniej przyzwoicie.
To teraz trochę o indywidualnościach… Trema tworzy albo zabija, a dzisiejszy mecz ewidentnie mógł ją wywoływać. Stawka była ogromna, a kilku piłkarzy Legii zagrało tak, jakby ich ta atmosfera i ranga meczu ze Slavią budowała.
Mateusz Wieteska jeszcze w poprzednim sezonie bywał bardzo chaotyczny, wprowadzający nerwy w defensywie Legii. Wielkie brawa dla tego piłkarza za to, jaką przeszedł metamorfozę, jak wyszlifował formę i stał się kluczowym piłkarzem Legii w obronie. Dzisiaj kolejny raz imponował ustawianiem się i timingiem w kluczowych momentach.
A skoro o nim mowa, należy od razu przejść do Artura Boruca. Bo to on wraz ze strzelającym dwa gole Mahirem Emrelim jest największym bohaterem Legii. Ile nerwów musiało kosztować go to spotkanie, jak i całe eliminacje do europejskich pucharów. Wybronił świetnie trzy sytuacje, po każdej z nich piłkarze Slavii śmiało mogli cieszyć się z goli. Boruc był dziś ostoją i bohaterem Legii.
Tak jak i Emreli, który - wydawać się mogło - miał ostatnio nieco gorszy okres. Jednak wahania formy okazały się złudzeniem. Dziś brał na siebie grę z przodu i co najważniejsze, wykańczanie akcji. Warszawa będzie tylko przystankiem w jego karierze, tym lepiej dla niego i dla budżetu klubu, że pokaże się on w Europie.
Należy pochwalić też Artura Jędrzejczyka, który walczył za dwóch i dobrze dziś wypadł. A zadanie miał niełatwe, bo występował na wahadle, które zapewne zajmie na dłużej po tym jak do Celticu Glasgow przeniósł się Josip Juranović. Fajnie pokazał się dziś także Bartosz Slisz, zachwycił między innymi przerzutem właśnie do Jędrzejczyka, padła nawet z tego bramka, ale wahadłowy był na spalonym.
Jeśli do kogoś mamy się przyczepić, to do Josue. Jest on jakiś… taki nie do polubienia. Powolny, anemiczny, irytujący swoim stylem gry. Zwłaszcza wtedy, gdy zaczyna machać rękami i pokazywać kolegom, że chciał dostać dokładniejsze podanie. Nie mówiąc już o jego grze w obronie, bo tej praktycznie nie ma.
Co dalej? Piękna jesień w Warszawie. I być może mecze pełne podtekstów. Jutro Legia może wylosować choćby Napoli, Celtic Glasgow czy West Ham United z Łukaszem Fabiańskim w bramce. Niezależnie od tego kto zagra w grupie Legii, to będzie wreszcie ciekawa, piłkarska jesień.

Przeczytaj również