TOP 10 występów Kobego Bryanta w blasku Purpury i Złota. Spoczywaj w pokoju, Legendo!

TOP 10 występów Kobego Bryanta w blasku Purpury i Złota. Spoczywaj w pokoju, Legendo!
YT
Wczoraj zza oceanu napłynęły do nas okropne wieści na temat śmierci legendy Los Angeles Lakers, ikony NBA, Kobego Bryanta. Świat sportu pogrążył się w głębokiej rozpaczy i właściwie trudno odnaleźć odpowiednie słowa, żeby opisać tę żałobę. Życie jest cholernie niesprawiedliwe. Postanowiliśmy złożyć hołd „Black Mambie”, tworząc zestawienie dziesięciu najlepszych meczów w jego w wykonaniu.
Wybór nie należał do łatwych, bo wszystkich wspaniałych spotkań wybitnego koszykarza nie sposób umieścić na krótkiej liście. Zapraszamy na ostatnią podróż szlakiem Kobego Bryanta.
Dalsza część tekstu pod wideo

10. Aria na trzy kwarty

Obłędny popis Bryanta na parkiecie Los Angeles Lakers miał miejsce w 2002 roku. „Jeziorowcy” rozbili w pył Vancouver Grizzlies, a „Black Mamba” szalał w ofensywie, więc nie ma co się dziwić, że koledzy z drużyny szukali go na boisku. 56 punktów podczas trzech partii pojedynku do dziś robi piorunujące wrażenie na kibicach koszykówki, tym bardziej, że Kobe trafiał ze świetną skutecznością (21 na 34 próby z pola). Jakby pragnął zakomunikować donośnym głosem: „Panom z Kanady już dziękujemy!”.

9. Do czterech meczów sztuka

W sezonie 2006/07 wzrok całego koszykarskiego świata był skierowany na Nowy Orlean, gdzie miejscowi Hornets podejmowali Los Angeles Lakers. Kobe w trakcie trzech poprzednich meczów uzyskiwał minimum 50 punktów, więc tym razem fani talentu rzucającego obrońcy „Jeziorowców” z wypiekami na twarzy wyczekiwali następnego znakomitego występu swojego idola. Bryant był nie do zatrzymania, przedłużając piękną serię do czterech kolejnych spotkań.

8. Mecz Gwiazd NBA 2003

Takich momentów się nie zapomina. Finałowy All-Star Game z udziałem Michaela Jordana, w którym “MJ” ponownie zachwycał, dając drużynie Wschodu prowadzenie na niespełna pięć sekund przed upływem doliczonego czasu gry. Po przerwie na żądanie faulu na Bryancie przy próbie rzutowej dopuścił się Jermaine O’Neal. Ostatecznie do wyłonienia zwycięzców potrzebna była druga dogrywka, gdzie lepsza okazała się ekipa Zachodu. Fenomenalne współzawodnictwo obu panów stanowiło swoiste przekazanie pokoleniowej pałeczki.

7. Flame Thrower

Aktualnym basketem rządzą strzelcy i rzut z dystansu jest oczywistym elementem, wręcz oprawą, każdego widowiska teatralnego rodem z NBA. Gdy Dennis Scott z Orlando Magic odpalił jedenaście celnych prób zza łuku w 1996 roku, wydawało się, że pobicie tego osiągnięcia jest niemożliwe. Bliski wyrównania rekordu był najpierw Ray Allen, ale prawdziwy festiwal trafień z dystansu urządził sobie „Black Mamba”, który w 2003 roku – będąc za linią 7,24 – dwunastokrotnie znalazł drogę do kosza, dzięki czemu ustanowił nowy rekord w liczbie celnych trójek. Swish!

6. Respekt w Madison Square Garden

Na boisku MSG, zwanej mekką koszykówki, zawsze rozgrywały się majestatyczne batalie, bo właśnie tam zawodnicy czuli, że są w centrum wydarzeń. Wstępowała w nich nadludzka moc. Własną potęgę w nowojorskiej arenie udokumentował również Kobe Bryant, zdobywając 61 punktów, co było wówczas najlepszym osiągnięciem na kartach historii słynnej hali. Kiedy opuszczał plac gry, publiczność zgotowała mu gorącą owację na stojąco. Obiektywy kamer wyłapały Spike’a Lee wiwatującego na cześć Bryanta. To po prostu trzeba zobaczyć.

5. Popis przeciwko Blazers

Bryant miał reputację koszykarza, który brał odpowiedzialność za wyniki zespołu w arcyważnych momentach poszczególnych potyczek. Nie inaczej było w 2007 roku, gdy zanotował aż 65 punktów przeciwko Portland Trail Blazers. Entuzjazm widowni zgromadzonej w Staples Center sięgnął zenitu podczas finałowej odsłony spotkania, w której Kobe rzucił aż 24 oczka, by dopełnić formalności kapitalnego popisu w trakcie dogrywki.

4. Bryant nie bierze jeńców

Legendarny koszykarz Lakers uwielbiał tego rodzaju sytuacje, gdy losy wygranej zostają przekazane jego dłoniom. Pomarańczowa przyjaciółka też kochała padać w objęcia Kobego, bo wspólnie konstruowali wyborne spektakle. Piłka w rękach Bryanta zmieniała się w ładunek wybuchowy, zaś on zawsze posiadał plan na jego detonację. Bonnie i Clyde basketu. Dotkliwie przekonała się o tym ekipa Dallas Mavericks. „Black Mamba” wystawił przedstawienie ze specjalną dedykacją dla sympatyków w Mieście Aniołów, zdobywając 30 ze swoich 52 punktów na przestrzeni czwartej kwarty oraz dogrywki.

3. Ostatnie mistrzostwo

Siedmiomeczowa rywalizacja Los Angeles Lakers i Boston Celtics w NBA Finals 2010 to ostatnia seria finałowa, po której Kobe Bryant uniósł w górę mistrzowskie trofeum im. Larry’ego O’Briena. „Black Mamba” zaliczał wtedy wyśmienite średnie statystyczne na poziomie: 28.6 punktu, 8 zbiórek oraz 3.9 asysty, dzięki czemu został nagrodzony statuetką MVP. Starcie decydujące o losach tytułu wyłącznie potwierdziło wspaniałość ikony Lakers.

2. Huragan

Większości z nas nie było nawet na świecie, kiedy Wilt Chamberlain wykręcił 100 punktów, reprezentując barwy drużyny Philadelphia Warriors w potyczce przeciwko New York Knicks, więc tym bardziej satysfakcjonujący jest fakt, że mogliśmy oglądać w akcji drugi najwyższy wynik w dziejach NBA osiągnięty podczas jednego meczu. 22 stycznia 2006 roku „Black Mamba” popisał się fantastycznym rezultatem, kończąc pojedynek z Toronto Raptors z dorobkiem 81 oczek. Miłośnicy basketu odnieśli wrażenie, jakby przez Stapels Center przeszła nawałnica koszykarskiego geniuszu. Nie mylili się.

1. Last Dance

Widzieliśmy mnóstwo przykuwających spojrzenia, kunsztownych epilogów w historii NBA, ale finalny występ Kobego za każdym razem wywołuje niespotykany dreszczyk emocji. Bryant uświetnił ostatni mecz rzucając aż 60 punktów, a Los Angeles Lakers pokonali Utah Jazz 99-96. Znowu nie zawodził w kluczowych chwilach, ponownie wdrapał się na szczyty własnych możliwości. Aplauz publiczności i skandowane „MVP! MVP! MVP!” do teraz dźwięczą nam w uszach. Vintage Kobe! Brawo, mistrzu! Czapki z głów!

Blask „Purpury i Złota”

Kobe Bryant zawsze wysoko stawiał sobie etykę pracy, wciąż poprawiając kolejne elementy koszykarskiego rzemiosła. Nawet gdy przypisywano mu już status gwiazdy NBA, na który bez wątpienia zasługiwał, nie przestał doskonalić warsztatu umiejętności w dziedzinie basketu. Z każdym następnym treningiem dążył do rozwoju i tak wzorowego repertuaru zagrań. Udzielał wskazówek młodszym zawodnikom, podobnie jak czynił to Michael Jordan na początku kariery byłego gracza Los Angeles Lakers.
„Black Mambę” uhonorowano wczoraj na wszystkich parkietach najlepszej ligi globu, co jest przecudownym dowodem szacunku, jakim go powszechnie darzono. Minuta ciszy przed meczem Denver Nuggets-Houston Rockets, cześć oddana Kobemu przez Trae Younga, który wybiegł na spotkanie przeciwko Washington Wizards z numerem „8” na koszulce, czy potyczka San Antonio Spurs kontra Toronto Raptors, gdzie obie drużyny upamiętniły Bryanta (#24), popełniając błąd dwudziestu czterech sekund na inaugurację zawodów.
Nie ma opcji, żebyśmy pogodzili się z tragicznym wypadkiem Kobego, będziemy opłakiwać dramat rodziny Bryantów jeszcze bardzo długo. Wyrażamy olbrzymie ubolewanie nad śmiercią jego córeczki, Gianny. Gwiazda Bryanta na firmamencie koszykówki zgasła bezpowrotnie, natomiast nie przeminie pamięć o nim w naszych sercach. Opuścił ten świat w chwale, w blasku „Purpury i Złota”. Zdobył wieczny laur zwycięstwa. Żegnaj, Kobe.
Mateusz Połuszańczyk
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Połuszańczyk , Mateusz Połuszańczyk
27 Jan 2020 · 12:39
Źródło: własne

Przeczytaj również