Tragiczny bilans FC Barcelony. Potrafi grać tylko z ligowymi średniakami

Tragiczny bilans Barcelony. Potrafi grać tylko z ligowymi średniakami
Cordon Press / PressFocus
Po kilku niezłych występach przeciwko ligowym słabeuszom i średniakom kibice Barcelony mogli pomyśleć, że ich zespół wraca na odpowiednie tory. Mogło im nawet przejść przez głowę, że powalczy w tym sezonie o jakieś trofea. Prawda jest jednak taka, że “Duma Katalonii” obija głównie underdogów pokroju Elche, Granady czy Alaves. Gdy trzeba zmierzyć się z kimś bardzo poważnym, kończy się boleśnie.
Kursy bukmacherów na wtorkowe starcie Barcelony z PSG były szokujące. Za każdą złotówkę postawioną na zwycięstwo ekipy z Camp Nou można było wygrać coś w granicach 1.80 zł. Za triumf gości - około 4 zł. Faworyt był więc wskazany dość wyraźnie. Wszystko to - jak rozumiemy - efekt serii ligowych zwycięstw Barcelony (aż siedmiu z rzędu) i problemów kadrowych ekipy spod wieży Eiffla. Lekko tu chyba jednak przeszarżowano.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zbyt szybka euforia

Owszem, “Duma Katalonii” była ostatnio w niezłej formie. Zaliczyła dobrą passą, pokonując na ligowej arenie kolejno Hueskę, Athletic Bilbao, Granadę, Elche, jeszcze raz Athletic Bilbao, Betis oraz Alaves. Rywali tych można jednak podzielić na dwie kategorie:
  • słabeuszy - Alaves, Elche, Huesca
  • średniaków - Granada, Betis, Bilbao
Jasne, takich też trzeba karcić. Każde trzy punkty ważą tyle samo. Brawo dla Barcelony, że nie potknęła się w tym czasie choćby raz, podczas gdy wpadki zaliczały Atletico i Real, tracąc oczka z Levante czy Celtą Vigo. Tego typu triumfy “Dumy Katalonii” przysłoniły jednak nieco inny problem. Fatalną dyspozycję w meczach przeciwko rywalom z najwyższej półki.

Baty od najlepszych

Do takich przeciwników - w tym sezonie - można na hiszpańskim podwórku zaliczyć Atletico, Real Madryt i Sevillę. Ponadto podopieczni Ronalda Koemana mają za sobą dwa starcia z Juventusem oraz ostatnią potyczkę z PSG. Ile takich spotkań wygrali? Jedno. W Turynie pokonali Juventus 2:0. To zwycięstwo nic zresztą Katalończykom nie dało, bo na Camp Nou “Stara Dama” wygrała 3:0, co dało jej rzutem na taśmę pierwsze miejsce w grupie. W efekcie Messi i spółka trafili w 1/8 finału na PSG, a nie przeciwnika wychodzącego z drugiej lokaty.
A więc zawodnicy z Camp Nou:
  • przegrali u siebie 1:3 z Realem
  • przegrali u siebie 0:3 z Juventusem
  • przegrali u siebie 1:4 z PSG
  • przegrali na wyjeździe 0:1 z Atletico
  • przegrali na wyjeździe 0:2 z Sevillą
  • zremisowali u siebie 1:1 z Sevillą
Pięć porażek, remis i wspomniane już zwycięstwo w Turynie. 2:10 w trzech domowych meczach z Realem, Juve i PSG. Do tego oczywiście kilka wpadek z niżej notowanymi przeciwnikami, ale nie nimi chcieliśmy się w tym momencie zająć. Chodzi o ewidentny problem gry przeciwko wielkim rywalom. Drużynom, które nie przyjeżdżają się jedynie bronić i liczyć na jedną kontrę. Gdy ktoś chce z “Dumą Katalonii” grać w piłkę, zazwyczaj gra w nią po prostu lepiej. Wykorzystuje dziurawą jak szwajcarski ser defensywę. Jest szybszy, skuteczniejszy.
***
Teraz Messi i spółka bez większych problemów poradzą sobie pewnie z Cadizem i Elche. Przedłużą serię ligowych zwycięstw do dziewięciu. I nikt nie zabroni im się z tego cieszyć. Ale potem przyjdą dwa starcia z Sevillą. Przyjdzie rewanż z PSG, który jest tylko formalnością. W końcu - w nieco dalszej perspektywie - przyjdzie też mecz na Santiago Bernabeu. I demony najpewniej powrócą
Drużyny mające nieco więcej atutów czytają dziś Barcelonę jak otwartę księgę. Wiedzą gdzie uderzyć, żeby zabolało. Dlatego zapewne wciąż będziemy oglądać zwieszającego głowę Messiego, który powoli zdaje sobie chyba sprawę, że jego piękna przez wiele lat przygoda z klubem raczej nie może skończyć się happy-endem.

Przeczytaj również