Trener, streamer, wizjoner. Tak Luis Enrique buduje legendę w reprezentacji Hiszpanii

Trener, streamer, wizjoner. Tak Luis Enrique buduje legendę w reprezentacji Hiszpanii
screen
Jako selekcjoner osiąga fantastyczne wyniki, jako streamer bije rekordy popularności. Luis Enrique to bez wątpienia jeden z najbardziej barwnych trenerów świata. W jego szaleństwie kryje się metoda, którą nie wszyscy rozumieją, ale która prowadzi Hiszpanię do sukcesów.
Luis Enrique kilka dni temu rozpoczął zmagania na mundialu stanowiącym zwieńczenie jego czteroletniej pracy w reprezentacji Hiszpanii. “La Roja” nie mogła sobie wymarzyć lepszego startu w Katarze niż triumf aż 7:0 nad Kostaryką. Tylko w tym spotkaniu zdobyła jedną bramkę mniej niż podczas wygranych mistrzostw świata w 2010 roku. Oczywiście, jedno wysokie zwycięstwo nie umywa się do ostatecznego triumfu podopiecznych Vicente del Bosque. Jest ono jednak dowodem na perfekcyjny warsztat “Lucho”, który prowadzi drużynę do okazałych osiągnięć. Ale nawet jeśli Hiszpania nie zostanie mistrzem świata, kadencja obecnego selekcjonera na pewno przejdzie do historii iberyjskiego futbolu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jego reprezentacja

Luis Enrique w ostatnich latach sprawił, że hiszpańska kadra stała się absolutnie wyjątkowa. Wiele drużyn narodowych można kojarzyć z poszczególnymi piłkarzami, jak Brazylia Neymara, Portugalia Cristiano Ronaldo czy Argentyna Leo Messiego. W przypadku “La Rojy” nie da się jednak wskazać jakiegokolwiek piłkarza, który zasłużyłby na miano gwiazdy. Jedynym i bezdyskusyjnym liderem pozostaje trener.
- Oczywiście, że jestem liderem Hiszpanii. Liderem każdej drużyny musi być szkoleniowiec. Który piłkarz uwierzyłby w zespół, gdyby miał wątpliwości wobec mnie? Ja jestem tym, który dokonuje wyborów i wnosi rozwiązania do drużyny - otwarcie stwierdził Enrique na jednej z ostatnich konferencji prasowych.
“Lucho” rządzi reprezentacją w sposób autorytarny, nie bacząc na opinie ludu. Właśnie dlatego jego wybory wzbudzają często ogromne kontrowersje, a w skrajnych przypadkach histerię wśród hiszpańskich kibiców i dziennikarzy. Wielu łapało się za głowę, kiedy Enrique podejmował najbardziej skrajne decyzje. Trener od lat nie boi się łamać standardów, dając szansę zawodnikom, na których nikt inny by nie postawił i jednocześnie odsuwając od drużyny każdego, kto nie pasuje do jego koncepcji. Tak oto choćby na ten mundial 52-latek nie zabrał Sergio Ramosa czy Iago Aspasa, który od lat jest pomijany przy okazji powołań.
Rok temu w hiszpańskim narodzie zawrzało, kiedy “Lucho” nie powołał na mistrzostwa Europy żadnego zawodnika Realu Madryt, pomijając m.in. Nacho Fernandeza czy Marco Asensio. Co więcej, Enrique wykorzystał wtedy tylko 24 z 26 możliwych miejsc w kadrze, bo uznał, że większa liczba piłkarzy nie będzie mu potrzebna i nie chce nikogo powoływać na siłę. W międzyczasie szkoleniowiec budował zawodników, którzy dziś stanowią o sile jego reprezentacji. Warto choćby przypomnieć casus Alvaro Moraty, będącego swego czasu wrogiem numer jeden w hiszpańskim społeczeństwie. Tysiące kibiców domagało się tego, aby napastnik został w trybie natychmiastowym odsunięty od kadry za swoją nieskuteczność. Po fali krytyki “Lucho” potrafił wyjść na konferencję prasową i powiedzieć, że w następnym meczu zagra Morata i dziesięciu innych piłkarzy. W ten sposób pokazał, kto ustala hierarchię.
Przykłady graczy ukształtowanych przez Enrique można mnożyć. To on z miejsca wprowadził do drużyny młodziutkich Nico Williamsa, Gaviego czy teraz Alejandro Balde. A przecież choćby pierwsze powołanie dla Gaviego spotkało się z licznymi głosami krytyki, ponieważ pomocnik był wówczas jeszcze tylko rezerwowym Barcelony. Ale selekcjoner dostrzegł w nim nieprzeciętny talent i nie bał się wystawiać w decydujących meczach Ligi Narodów. Przy okazji aktualnie trwającego mundialu znów uwidoczniły się umiejętności trenera w kwestii budowy piłkarzy pod odpowiednią koncepcję. Dani Olmo czy Marco Asensio teoretycznie nie są przecież najlepszymi hiszpańskimi piłkarzami ofensywnymi, ale to właśnie oni zostali namaszczeni do gry przeciwko Kostaryce. Szybko udowodnili, że rację ma jedyny lider reprezentacji.

Na wojnie z mediami

- Czy wyszło to, co rozrysowałeś piłkarzom przed meczem? - takie pytanie Luisowi Enrique po wygranej 7:0 nad Kostaryką zadał Fernando Burgos.
- Nie, zawsze myślę, że wygramy z 10:0 - krótko odpowiedział "Lucho".
Ta krótka wymiana zdań na konferencji prasowej była tylko potwierdzeniem tego, że Enrique, niezależnie od tego, co by robił, zawsze będzie kwestionowany. Dziennikarze upodobali sobie poszukiwania dziury w całym, jeśli chodzi o reprezentację Hiszpanii. Media potrafią otwarcie uderzać w selekcjonera, czekając tylko na jego pojedyncze potknięcia.
- Czy jest ci wstyd za reprezentację Hiszpanii? - takie pytanie widzom zadał znany dziennikarz, Josep Pedrerol, kiedy Hiszpania zremisowała z Polską na poprzednich mistrzostwach Europy.
- Luis Enrique pokazuje, że nie zna się na futbolu - mówił z kolei Hugo Gatti, stały ekspert programu "El Chiringuito".
Naturalnie, praca w najważniejszej drużynie danego kraju zawsze będzie wiązała się z krytyką i szczególną weryfikacją wyników przez cały naród. Rzadko kiedy jednak tak dobre rezultaty idą w parze z tak mocnymi wyrazami powszechnej niechęci. W Hiszpanii wystarczy jedna porażka, żeby dziesięć poprzednich zwycięstw wyrzucić do śmietnika, a selekcjonera “nabić na pal”.
- Wielu ludzi musiało usuwać artykuły, które już mieli przygotowane na temat Hiszpanii. Ale ci sami tylko czekają na pierwszą porażkę, żeby ukrzyżować Luisa Enrique - zauważył hiszpański dziennikarz, Siro Lopez, komentując wygraną nad Kostaryką.
Enrique posiada cięty język, zdarzają mu się bezpośrednie konfrontacje liryczne z dziennikarzami, ale swoim krytykom najlepiej odpowiada on na boisku. Trudno bowiem wskazać choćby jeden moment, w którym reprezentacja pod wodzą 52-latka faktycznie zawiodła. Sam dobrze to ujął na grafice przedstawiającej osiągnięcia topowych europejskich ekip w ostatnich latach. Okazało się, że Hiszpania jako jedyna doszła do minimum półfinału EURO 2020, wygrała grupę eliminacyjną przed aktualnie trwającym mundialem i dwukrotnie osiągnęła Final Four Ligi Narodów. Nie Francja, nie Anglia, nie Włochy, ale właśnie wytykana palcami Hiszpania.

Lider świata wirtualnego

Niechęć do kontaktów z nieprzyjacielsko nastawionymi mediami sprawiła, że Luis Enrique postanowił w inny sposób komunikować się ze światem. Nadal uczęszcza on na zaplanowane konferencje prasowe, ale prawdziwa zabawa odbywa się prywatnie. Trener od początku mundialu w miarę regularnie prowadzi transmisje na żywo, na których bezpośrednio rozmawia z kibicami. Pomysł wydawał się pozornie szalony ze względu na kompletny brak obycia Enrique w świecie streamingu. Błyskawicznie okazało się jednak, że wystarczy komputer, słuchawki, wielka wiedza i poczucie humoru, aby selekcjoner stał się idolem tłumów.
- Jakim cudem tak szybko piszecie na czacie, nie dam rady wszystkiego przeczytać. Jesteście tak szybcy, jak Nico Williams - żartował Enrique na pierwszym streamie.
- Czuję się jak debiutant, robiąc streama, jakbym był graczem z trzeciej ligi. Cholera, gdyby był tu sędzia, pewnie dałby mi czerwoną kartkę - kontynuował Hiszpan, który nie unika żadnego tematu.
- Czy będę grał tu w gry? Nie, nie znam się na tym. Wiem, że mój syn gra w Ligę Legend, ale zupełnie nie wiem, o co w tym chodzi. Czy jest coś, czego Luis Enrique nie robi dobrze? Zapytajcie mojej żony, powie wam wiele rzeczy. Czy jestem pijany? Nie, to po prostu moja osobowość, nie jestem pijany. Jutro znów będę streamował, to daje mi radość, jest jak terapia - dodawał.
Transmisje stały się prawdziwym hitem Internetu. Już na pierwszym streamie Enrique zgromadził 150 tys. odbiorców, w kolejnych dniach zdarzały się momenty, gdy oglądało go nawet 200 tys. widzów. Sekret sukcesu jest bardzo prosty i leży w ogromnej dawce spontaniczności. “Lucho” nikogo nie udaje, nie pozuje, ale po prostu włącza kamerę i rozmawia z kibicami tak, jakby siedział obok nich w barze, racząc się odpowiednim trunkiem.
- Nie zakazuję pić piwa swoim piłkarzom. Jak mógłbym im zakazać wypić jedną puszkę, skoro w domu mogą sięgnąć po pięć? - otwarcie mówił Enrique.
- Co jadłem dziś na kolację? Sałatkę, bo nie byłem zbyt głodny. Jestem ostrożny z dietą, zawsze jem zdrowo, staram się jak najlepiej dbać o moje ciało - przyznał, gdy zapytano go o zwyczaje kulinarne.
- Ansu Fati? Jego debiut w seniorskiej kadrze był niesamowity. Powiedziałem wtedy do jednego z członków sztabu, że jest tak dobry, jakby był Kapitanem Tsubasą. Najlepszy hiszpański piłkarz w historii? David Villa. Który piłkarz najlepiej reprezentuje mnie na boisku? To łatwe, Ferran, gdybym powiedział inaczej, córka by mnie zabiła - śmiał się Enrique, którego latorośl spotyka się z napastnikiem Barcelony i kadrowiczem.
Streamy bywają zabawne, chociaż nie polegają też wyłącznie na żartach ze strony menedżera. Kiedy jest okazja, przekazuje on swoją rozległą wiedzę piłkarską. Jeszcze przed popisem z Kostaryką “Lucho” dokładnie wyjaśnił taktyczne zakamarki reprezentacji Hiszpanii, sprecyzował, że jego zespół wbrew powszechnej opinii nie gra w systemie z fałszywą “dziewiątką”..
- Luis Enrique jest liderem i psychologiem. Im więcej jego streamów, tym mniej media będą skupiać się na piłkarzach, więc będą oni pod mniejszą presją, w szatni zapanuje większy spokój - ocenił Toni Juanmarti, dziennikarz "Relevo".
- Staram się oglądać streamy trenera, jego odpowiedzi na niektóre pytania są bardzo zabawne. Luis Enrique jest bardzo spontaniczny i to podoba się całej drużynie. Jeśli on się bawi, my wszyscy też - powiedział Pedri pytany o kwestię nowej roli selekcjonera.
- Transmisje Enrique pokazują, że jest bardzo nowoczesnym szkoleniowcem. To świetny pomysł, żeby dzielić się swoimi przemyśleniami bezpośrednio z ludźmi, kibicami - wtórował Andres Iniesta na antenie "BBC Sport".
Niemal zewsząd płyną głosy chwalące inicjatywę Luisa Enrique. Jako jeden z niewielu szkoleniowców na świecie odważył się wyjść do ludzi, zerwać z koniecznością komunikowania poprzez pośredników, którymi najczęściej są dziennikarze. Zwłaszcza, że ci w niektórych przypadkach zrobią wszystko, aby mimo wszystko zdyskredytować selekcjonera.

La Furia Roja

Streamy są miłym, ale jednak tylko dodatkiem do faktycznej pracy 52-latka. Koniec końców nikt nie rozliczy go z tego, jak prezentował się przed kamerą. Ważna będzie dyspozycja Hiszpanii na boisku, a ta na razie jest więcej niż obiecująca. W pierwszej kolejce mistrzostw świata “La Roja” prawdopodobnie zaprezentowała się z najlepszej strony, biorąc pod uwagę wszystkie drużyny. Można stwierdzić, że Kostaryka nie postawiła podopiecznym Enrique wymagających warunków, ale nawet na tle takiego rywala sztuką jest doprowadzenie do całkowitej anihilacji. Przeciwko “Los Ticos” Hiszpanie zdobyli siedem bramek, mieli 85% posiadania piłki, wymienili 1043 podania, z czego 976 celnych. Więcej niż łącznie Polska, Japonia, Arabia Saudyjska i Kostaryka w pierwszej kolejce MŚ.
- Według mnie Luis Enrique jest najlepszym trenerem świata. Praca z nim w reprezentacji to przyjemność. Poczyniliśmy wielki progres pod jego wodzą, prowadzi nas we właściwym kierunku - zaznaczył Jordi Alba cytowany przez dziennik "AS".
- Myślę, że Hiszpania jest w gronie faworytów do wygrania mundialu, nie tylko z powodu tego, jak grają, ale ze względu na trenera. Luis Enrique to człowiek, na którego zawsze można liczyć - przyznał za to Louis van Gaal.
Do mistrzostwa jeszcze daleko, ale już w drugiej serii gier Hiszpania może dokonać czegoś wielkiego. Zespół z Półwyspu Iberyjskiego stoi przed szansą, aby zapewnić sobie awans do fazy pucharowej przy jednoczesnym wyeliminowaniu Niemców. Nasi zachodni sąsiedzi z pewnością nie mają miłych wspomnień z potyczkami przeciwko drużynie Enrique. Dwa lata temu przegrali z Hiszpanią 0:6, a teraz nawet niższa porażka będzie oznaczała szybki powrót do domu.
Losy spotkania “La Rojy” z “Die Mannschaft” jeszcze przez kilka godzin pozostaną tajemnicą. Pewnym jest jednak, że na boisku ujrzymy przynajmniej jedną ekipę skonstruowaną na modłę swojego szkoleniowca. Hiszpania jest drużyną stworzoną, prowadzoną i dyrygowaną przez Luisa Enrique. Każdy wynik ma oblicze 52-letniego Asturyjczyka, który trenuje, streamuje i odmienia świat iberyjskiego futbolu.

Przeczytaj również