Trenerski paradoks po włosku. AC Milan z najlepszymi wynikami od lat, a trenerowi i tak zetną głowę

Paradoks po włosku. Milan z najlepszymi wynikami od lat, a trenerowi i tak zetną głowę
Fototricarico / PressFocus
4:2 z Juventusem, 3:0 z Lazio, 2:0 z Romą. To rezultaty, o jakich kibice AC Milan nieskromnie marzyli od kilku lat. „Rossoneri” wrócili na odpowiednią zwycięską drogę, ale zakulisowe negocjacje i targi mogą znów doprowadzić do wewnętrznej eksplozji na San Siro. Trener, za którym stanęła murem rzesza fanów, prawdopodobnie i tak będzie zmuszony odejść z klubu. Niezależnie od wyników.
Gdyby Stefano Pioli namiętnie czytał gazety i przejmował się newsami oraz komentarzami, nie zaliczyłby poranka we wtorek 7 lipca do tych najbardziej miłych. Po zwyczajowym espresso, wziąłby pewnie do rąk najbardziej poczytny włoski dziennik sportowy „La Gazzetta dello Sport” i dowiedziałby się, że jego dalsza praca w Milanie nie ma żadnego sensu. Tego dnia dziennikarze poinformowali, że po miesiącach zalotów ze strony włoskiego klubu, Ralf Rangnick zgodził się zostać menedżerem „Rossonerich” w następnym sezonie. Tekst opatrzono wielkim zdjęciem Niemca i wiele znaczącym tytułem: „E Fatta!”. „Gotowe!”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przemiana

W środku artykułu umieszczono wiele szczegółów dot. zmiany na stanowisku szkoleniowca Milanu, dodano do tego konkretnych liczb i faktów. Roszada wydaje się nieunikniona. Co jednak właściwie oznaczałoby dla samego Stefano Pioliego? Dymisja? Jeśli tak, to kiedy? A może inna, drugorzędna rola? „Gazzetta” spekulowała, że Włoch może otrzymać tymczasową pracę asystenta u boku Rangnicka, który przez ostatnie osiem lat funkcjonował w piłce nożnej bardziej jako dyrektor sportowy bądź menedżer. Najpierw w RB Lipsk, a ostatnio jako szef sportu i rozwoju futbolu dla całej sportowej machiny Red Bulla. Oczekiwano, że 62-letni Niemiec głównie będzie kształtował politykę transferową klubu z Mediolanu. Wszystko jednak wskazuje na to, że od sierpnia zamierza również wrócić do trenerki i prowadzić pierwszą drużynę.
Najprawdopodobniej Ralf Rangnick wejdzie w bardzo duże buty pozostawione przez poprzednika. Pioli, zatrudniony w październiku zeszłego roku niby na stały etat, ale z łatką tymczasowego „ratownika”, miał przywrócić Milanowi równowagę po katastrofalnym początku sezonu. Teraz, po pandemicznej przerwie, zbiera owoce własnej tytanicznej pracy. Drużyna, którą odziedziczył po Marco Giampaolo, po wyjściu z przymusowej blokady kwitnie i od czerwca jest niepokonana.
Milan zaczął od bezbramkowego remisu w rewanżu półfinału Pucharu Włoch z Juventusem. Awansu nie wywalczyli, ale pokazali się z dobrej strony, choć grali długo w dziesięciu. Pechowo zremisowali też ze SPAL, oddając aż 39 strzałów, przy zaledwie pięciu ze strony rywali. Później “Rossoneri” znokautowali Lazio, nieoczekiwanie gromiąc wicelidera 3:0. A następnie dokonali cudu z Juventusem, kilkanaście godzin po puszczeniu do druku “La Gazzetty” z feralną okładką. Plotki o zmianie warty na ławce trenerskiej nie osłabiły jednak morale Pioliego i spółki.

Cud w sześć minut

W pierwszej połowie jeszcze nic nie wskazywało na to, że zapowiadany szlagier faktycznie przerodzi się w jeden z najbardziej dramatycznych pojedynków sezonu. Na przerwę piłkarze schodzil bez goli. Ot, typowy włoski mecz na szczycie. Po przerwie do głosu doszli faworyci za sprawą m.in. Adriena Rabiot, który wspaniałym rajdem i wykończeniem dał prowadzenie „Starej Damie”. Kiedy kilka chwil później przed polem karnym fatalnie zachowali się obaj środkowi obrońcy „Rossonerrich”, Simon Kjaer Alessio i Romagnoli, Cristiano Ronaldo przechwycił piłkę i skierował ją do siatki, gra wyglądała na zakończoną. W rzeczywistości dopiero się rozkręcała.
Milan skorzystał z przypadkowej ręki Leonardo Bonucciego i w 62. minucie złapał kontakt dzięki celnemu strzałowi Zlatana Ibrahimovicia z rzutu karnego. Sześć minut później już prowadzili. Wojciecha Szczęsnego pokonali Franck Kessie i Rafael Leao, a później kropkę nad „i” postawił niezawodny Ante Rebić. To wiktoria nad “Juve”, a nie przyszła rola Rangnicka, rozpaliła do czerwoności fanów poniżanego przez znaczną część sezonu Milanu.
Kruchość ekipy z Turynu kontrastowała z determinacją gospodarzy. Pioli znakomicie wykorzystał zmiany. Rezerwowi Calhanoglu, Leao i Bonaventura bezpośrednio przyczynili się do tego, że drużyna z San Siro odrobiła straty. Trener jednocześnie odrzucił zarzuty, że nie potrafi przekuć głębi kadry na wyniki i stawia na złych ludzi. Co więcej, stworzył ducha wewnętrznej spójności i dążenia do celu, rzadko spotykanego w tym klubie od czasu zwolnienia Massimiliano Allegriego w 2014 roku. On sam jest ósmym trenerem klubu od sześciu lat i, paradoksalnie, mimo najlepszych wyników i świeżego stylu, trudno będzie mu utrzymać stołek do początku przyszłego sezonu.

Kibice: #PioliStay. Klub: #PioliOut

Wielu fanów uważa, że szkoleniowiec zasługuje na dłuższy kontrakt. Piłkarze czynili postępy w grze już przed pandemią. Sporo wnieśli ściągnięci w styczniu Kjaer i Zlatan. Mało kto wierzył w cudowną przemianę Milanu, ale ona nastąpiła. Wydaje się, że wyniki “Rossonerich’ odwróciły się w momencie, gdy szkoleniowiec miał wreszcie okazję, by przystanąć, zastanowić się, przeanalizować grę zawodników i rozpisać odpowiedni plan. Wskakując na konia w trakcie sezonu z takiej szansy nie mógłby skorzystać, gdyby nie koronawirusowa przerwa.
Operacji sprowadzenia Ralfa Rangnicka na San Siro nie da się raczej zatrzymać. Od dawna podziwiał go dyrektor generalny Milanu, Ivan Gazidis. Niemca wspierać też będą właściciele klubu, przekonani o budowie zespołu zgodnie z jego długoterminową wizją. Mimo to, trudno pozbyć się wrażenia, że ostatnią rzeczą, jaką potrzebują piłkarze, jest kolejny wstrząs.
Zvonimir Boban opuścił swoje stanowisko jako dyrektor sportowy po tym, jak w wywiadzie skrytykował władze za potajemne rozmowy z kandydatem na nowego trenera. Kolejny na wylocie zdaje się być legendarny Paolo Maldini, obecnie dyrektor techniczny, również niezadowolony z tego, co się dzieje w odmętach gabinetów. Gdyby odszedł, wszystkie te stanowiska miałby przejąć Rangnick tworząc sobie pozycję super-menedżera.
A Pioli? Włoch nie zwraca uwagi na rosnące plotki o niepewnej przyszłości. Nie stracił zimnej krwi po weekendowym remisie z Napoli. - Wszyscy mnie o to pytają, ale nie myślę o tym, co będzie potem. Trudno się gra co trzy dni, więc nie mogę marnować energii na coś, co jest zupełnie poza moją kontrolą. Wolę się skupić na czymś, co mogę kontrolować. Czyli na trenowaniu piłkarzy i przygotowaniu ich do następnych meczów - skomentował całe zamieszanie.
Gdy przyjeżdżał do Mediolanu, ta ekipa zachowywała się jak topielec - wymachiwała rozpaczliwie rękoma, idąc powoli na dno. Teraz znajduje się na komfortowym siódmym miejscu, dobrym do ataku na lokaty gwarantujące start w europejskich pucharach. “Rossoneri” już zrównali się punktami z Napoli. Do piątej Romy tracą cztery “oczka”. Pioli nie powinien za to spodziewać się nagrody. Taką otrzymałby w normalnym klubie, nie zaś w Milanie. Tu za serię przynajmniej ośmiu meczów bez porażki czeka go jedynie dymisja.

Przeczytaj również