TRIK Lecha, czyli kultura gry i klocki które do siebie pasują [ANALIZA]

TRIK Lecha, czyli kultura gry i klocki które do siebie pasują [ANALIZA]
WyScout
Po środowym meczu Lecha z Apollonem trudno skompletować podium najlepszych. Dla odmiany nie z biedy wyboru, a z przyjemnego przepychu. Tak wielu piłkarzy zasługuje na pochwały. Najlepszy był Pedro Tiba, ale za plecami Portugalczyka aż roi się od świetnych wykonawców egzekucji na Cypryjczykach. Tiba, Dani Ramirez, Mikael Ishak, Jakub Kamiński... W skrócie TRIK - kwartet tworzący motor napędowy „Kolejorza”. Wreszcie z przyjemnością patrzyło się na grę polskiego zespołu w Europie.
Można być zgryźliwym tetrykiem i od razu spuścić powietrze z tego koncertowego występu. To tylko III runda eliminacji Ligi Europy. Miejsce dla przeciętniaków i aspirujących do wejścia na europejskie salony.
Dalsza część tekstu pod wideo

Gra bez przypadku

Oczywiście trzeba brać na to poprawkę i nie odlecieć - przede wszystkim piłkarza i sztab. Niekoniecznie kibice. Gdy jednak przez lata dostaje się łomot od ekip z Kazachstanu, Słowacji, Luksemburga czy Słowacji można było poczuć miłą ulgę. Jakby do zatęchłego pokoju wpuszczono świeże powietrze.
Lech nie tylko awansował i jest o krok od fazy grupowej LE. Podopieczni Dariusza Żurawia zrobili to w świetnym stylu. Grali w piłkę. Byli zdeterminowani, agresywni, potrafili założyć pressing, imponowali akcjami kombinacyjnymi i pomysłem.
Prezentowali znacznie wyższą kulturę gry. Nikt wreszcie nie musiał łapać się wymówek o wyjeździe na gorącą wyspę, gdzie nie dało się biegać i po godzinie odcinało.
„Kolejorz” był rozpędzony, a węgla do pieca lokomotywy dorzucali nie tylko wymienieni najjaśniejsi bohaterowie. Bez zarzutu z zadań wywiązywał się Jakub Moder. Swoje dołożył Jan Sykora czy trzymający poziom zmiennicy - choćby wyszydzany od miesięcy Karlo Muhar. Szacunek. Patrzyło się na to z dużą przyjemnością.
Żaden z pięciu goli wicemistrza Polski nie był dziełem przypadku - niechlujny czy wymęczony. Zdobyty prostymi środkami typu laga do przodu. Wrzutka w pole karne i modlitwa o skuteczne uderzenie głową. Jedno trafienie po drugim to były prawdziwe piłkarskie ciasteczka.

Trzy podania i gol w 10 sekund

Nie będziemy analizowali tu każdej z bramek. Kto oglądał mecz, na pewno ma w głowie rewelacyjne zagranie Ramireza do wychodzącego na pozycję Tiby (po drodze przytomnie przed piłką uchylił się jeszcze Ishak) czy przeszywające podanie Portugalczyka z głębi pola do szwedzkiej dziewiątki, która szybko wymazuje kibicom pamięć o Christianie Gytkjaerze.
Na chwilę zatrzymamy się tylko przy bramce Jakuba Kamińskiego. Akcja, która zrobiła na nas wrażenie od początku do końca. Była jak wyjęta z trenerskiego podręcznika. Do analizy i powieszenia na ścianie.
Oto, jak wychodzi się spod wysokiego pressingu przeciwnika:

1. Po odzyskaniu piłki od Apollonu przez Jakuba Modera, Lech znalazł się z nią w niekomfortowej strefie – zepchnięty do narożnika boiska.
Cypryjczycy nie odpuścili pressingu i Lubomir Satka, który miał piłkę przy nodze, nie miał wielu korzystnych rozwiązań. Mimo to sytuację rozwiązał najlepiej jak mógł, wykonując długie podanie. Zagranie z dużym potencjałem na stratę, ale dobrze wykonane, okazało się katalizatorem perfekcyjnej kontry. Kluczowa w tym rola przyjmującego - Mikaela Ishaka.
Satka
WySCout
2. Szwed świetnie zszedł głęboko na swoją połowę, aby pomóc w znalezieniu koledze opcji do rozegrania. Jeszcze przed dotknięciem piłki musiał mieć przeskanowane pole w obrębie swojego wzroku i nie bawił się w jej przyjęcie.
Natychmiast krótko zgrał futbolówkę do Ramireza. Już na tym etapie akcja była przykładem świetnego wyjścia spod pressingu i złapania rywala na wykroku. Piłka pokonała całą linię pomocy. Obrona była ustawiona bardzo wysoko. Idealna okazja do kontrataku.
Lech 2
WyScout
3. Dzięki ruchowi Ishaka, który wysoko wyciągnął obronę, Hiszpan miał otwartą całą strefę, a jeśli ma się w składzie tak szybkiego zawodnika jak Kamiński, musi się skończyć stuprocentową okazją bramkową.
18-latek dobrze przyjął kierunkowo piłkę, schodząc z nią do środka, i utrudniając w ten sposób skuteczną reakcję goniącym go obrońcom. Zakończył akcję bramką.
Lech 3
WyScout
Całe rozegranie trwało - od momentu podania Czerwińskiego do strzału Kamińskiego - zaledwie dziesięć sekund. Piłka przemierzyła w tym czasie, poprzez trzy podania i sprint nastoletniego skrzydłowego Lecha, całe boisko. Trudno nazwać to inaczej. Perfekcyjna kontra!

Mocny kręgosłup i diament. Lech ma kim straszyć

Lech złapał wiatr w żagle i oby poniósł on drużynę aż do fazy grupowej Ligi Europy. Już z Hammarby prezentował się okazale. Wynik 3:0 na wyjeździe wydawał się ponad stan, ale jak widać, poznaniacy mieli jeszcze rezerwy. Na papierze eliminacyjna droga wygląda teraz na niepotrzebne zawracanie głowy - jak bułka z masłem. Ale spokojnie. Należy jeszcze wykonać jeden, ostatni i najtrudniejszy krok - przeciwko Charleroi lub Partizanowi Belgrad.
"Kolejorz" wygląda dziś na lepiej poukładaną drużynę niż choćby Legia. Udowadnia, jak ważna jest chemia w drużynie i zrozumienie poszczególnych zawodników. Taktyka Żurawia zdaje się być idealnie dopasowana do ich predyspozycji. A nie na odwrót. Być może ci sami piłkarze w innych klubach i konfiguracjach nie daliby tyle jakości? Widać przemyślane działanie.
Kręgosłup drużyny jest naprawdę mocny. Zwłaszcza od drugiej linii. Tiba to dziś prawdopodobnie najlepszy zawodnik ligi. Piętro wyżej ustawiony jest aspirujący do gry w reprezentacji Moder, a stopień nad nim Ramirez - filigranowy magik z możliwościami dania w meczu czegoś ekstra. Każdy z środkowych pomocników ma coś, czego nie ma inny. Uzupełnia się.
Hiszpan czuje większą swobodą mając za plecami mocne zabezpieczenie. Portugalczyk to walczak, ale nie bezmyślny i toporny. Ma wykończenie i mocne podanie po ziemi na kilkadziesiąt metrów. Nic dziwnego, że z Moderem, człowiekiem dysponującym najlepszym uderzeniem z dystansu, tworzą duet, który lideruje w każdej statystyce podań w lidze. Na czele z tymi najbardziej cennymi jak kluczowe zagrania, podania progresywne (minimum 15 metrów na połowie rywala) czy tzw. deep completions, czyli zagrania po ziemi w obręb pola karnego. Lech dziś tryska kreatywnością i ma bardzo szeroki wachlarz broni.
Jeśli dołożymy do tego Ishaka, który zdaje się być idealnym następcą Gytkjaera, to rysuje nam się naprawdę mocna ofensywa. Szwed ma cechy nowoczesnej dziewiątki. Bierze udział w grze, potrafi rozegrać, nie boi się piłki, ani rywala na plecach. Jest silny, szybki, ma dobre warunki fizyczne. Do tej pory prezentuje instynkt killera w polu karnym godny rasowego snajpera. Świetny zakup.
Już wymieniliśmy połowę składu, a być może nie padło nazwisko największego diamentu - Kamińskiego. Chłopak rozwija się w błyskawicznym tempie. Od łatacza dziur na prawej obronie do skrzydłowego, którego trudno dogonić. Gra na luzie i z polotem. Jakby w dorosłej piłce nie był od kilku miesięcy, a wielu lat. Jeśli po drodze nie wydarzy się nic niespodziewanego, może zostać sprzedany jako pierwszy piłkarz z Ekstraklasy za ponad dziesięć milionów euro.
Ma wszystko co lubią dyrektorzy sportowi z silniejszych lig - młody wiek, kapitalne warunki motoryczne i już niezłą technikę. Do tego zbiera doświadczenie poza przeciętną ligą. Jeśli pokazałby się w fazie grupowej LE, która byłaby najlepszym papierkiem lakmusowym, cena powędruje mocno w górę. Dla klubu z zagranicy takie dane w połączeniu z możliwością własnego ulepienia nastoletniego piłkarza są mocną walutą.
Dziś do Lecha można przyczepić się jedynie o grę środkowych obrońców, którzy momentami wydają się nieco elektryczni. Nawet krytykowany Filip Bednarek złapał balans. Trzeba wspomnieć, że ekipa Źurawia wciąż nie straciła gola z gry - wszystkie bramki wbite poznaniakom padały po rzutach rożnych i karnych. Element, który da się dość łatwo poprawić.
Dwa mecze wyjazdowe w europejskich pucharach i bilans 8:0 z całkiem niezłymi rywalami? Do wczoraj trzeba by nas uszczypnąć, ale to prawda. Lechu, nie zadowalaj się po ponad połowie drogi. Prosimy o więcej.

Przeczytaj również